steelrising

Steelrising - największa niespodzianka tego roku, nie słuchajcie malkontentów

Krzysztof Grabarczyk | 15.10.2022, 10:00

Paryż nie miał lekko na kartach historii, również na kartach historii gier komputerowych i wideo. Odwiedziliśmy go ostatnio w kapturze Arno Doriana, bohatera Assassin's Creed: Unity, w końcu linia fabularna Asasynów dotarła do francuskiej stolicy, w ogniu rewolucji. Steelrising od dość uznanego studia Spider również stara się udzielić odbiorcy lekcji historii, lecz na własnych warunkach. Ludwik XVI balansując na skraju obłędu, posuwa się do użycia automatów na bazie inżynierii zegarowej by uciszyć coraz liczniejsze głosy niezadowolenia po stronie cierpiącego biedę i głód ludu. Kolejny król przedstawiony w autorskiej wizji twórców jako tyran. A w tym wszystkim? Jeden automat dysponujący wolną wolą.

Steelrising jest następnym dzieckiem twórców całkiem interesującego GreedFall, odnoszącego się w większości do systemowych rozwiązań Bethesdy (postacie, dialogi, narracja). Gracze polubili tamten produkt, choć nie został on pozbawiony wad. Skonstruowanie względnie rozbudowanej gry RPG, w standardzie budżetowym AA nie należy do prostych zadań. Greedfall jednak się to udaje, choć nie jest tytułem przeznaczonym dla wszystkich, bardziej dla koneserów. Po prawdzie, większość gier z segmentu AA istnieje dla ściśle określonej grupy odbiorców. Deweloper obrał tym razem inną, nieco bezpieczniejszą ścieżką do serca publiczności. Wystarczyło wskazać odpowiedni gatunek, od lat bardzo popularny.

Dalsza część tekstu pod wideo

Aegis Software

undefined

Bohaterkę Steelrising, Aegis, wyznacza sama królowa, Maria Antonina, w towarzystwie swej faworyty. Więziona w strzeżonej przez upiorne maszyny, królewskiej posiadłości, z dala od Paryża, powierza swej nieludzkiej gwardzistce arcytrudne zadanie, by dociec prawdy o rodzinie. Historia brzmi jak osobista misja, oddana w ręcę maszyny. Aegis, automat o pierwotnie innym zadaniu. Jej rola miała sprowadzać się do tańca, by stać się niedoścignioną tancerką w historii. Król rozkazał zmodyfikować ją na kształt śmiercionośnej broni w obliczu zagrożenia życia królowej.

W Steelrising urzekła mnie opowieść, bazująca na fundamentach historii, zastępująca czynnik ludzki maszyną. Gdy po raz pierwszy uruchomiłem Steelrising, mimowolnie powróciły wspomnienia związane z genialnym NieR: Automata (2017, Platinum Games). To oczywiście dwa, kompletnie inne światy, inne gatunki, lecz skojarzyły mi się obie protagonistki. 2B na swej drodze napotyka inne, gorsze lecz całkiem upiorne maszyny w swoim świecie, gdy nie ma już nas. Aegis, wędrując ulicami Paryża także skazana jest na przedarcie się przez dziesiątki automatów. Taka moja osobista analogia.

Istnieją na rynku całkiem "świeże" gatunki, które gwarantują danej grze zainteresowanie samym faktem przynależności do konkretnego typu gier. From Software w 2009 roku stworzyło souls-like, przez sukces Demon's Souls, choć tak naprawdę powszechny boom zawdzięcza się trylogii Dark Souls, potem Bloodborne, uznawanego za diament Miyazakiego. Do czego zmierzam? Przez lata deweloperzy wysmażyli wiele własnych souls-like'ów, jak chociażby rodzime Lords of the Fallen, choć design i tempo tej gry nigdy do mnie nie przemówiło, próbowałem, nie skończyłem. Kilka tygodni wstecz zagraliśmy w dość ciekawą Thymesię (sprawdźcie naszą recenzję). Steelrising zdobyło uwagę w zapowiedziach gdy tylko okazało się, że Spiders piszą "grę RPG z elementami souls-like", choć ja sam uważam, że jest całkiem odwrotnie. Dostaliśmy bardzo ciekawy projekt na bazie souls-like z elementami RPG, ale czy tak nie jest w każdym przypadku? No właśnie. Steelrising jest souls-like'iem, i dla mnie to wystarczyło, by gra zwróciła moją uwagę. Okazało się, że dałem się zaskoczyć, czego na ten rok już się nie spodziewałem.

Taniec śmierci

undefined

Steelrising porywa mnie obojętnością świata przedstawionego. W końcu walczymy ze stworzonymi przez mistrza inżynierii zegarowej automatami, które uległy zbrojnej transformacji. Nawet automaty nastawione do prac ogrodowych zamieniają się w broń. Taka apokalipsa na tle faktów historycznych. Maszyny terroryzujące miasto w ogniu rewolucji, to taka trochę metafora Terminatora, gdzie przecież duch opowieści objawiał się na podobnych zasadach. Człowiek tworzy maszyny, które okazują się orężem masowej zagłady. Być może dopatruje się w Steelrising zbyt wielu analogii by szukać anegdot, lecz gra naprawdę urzekła mnie przekazem. Nie stawia jednak na environmental storytelling w stopniu równym From Software. Dla kompletnej odmiany, zawarto tutaj bardzo dużo scenek przerywnikowych, gdzie w gatunku jest raczej na odwrót.

Oczywiście, można ponarzekać na jakość modeli postaci, drętwą mimikę ust u ludzkich postaci, lecz całość zwyczajnie mnie porywa. Poczynając od nienaturalnej animacji Aegis, zautomatyzowanej, podobnie jak reszty metalowej watahy. Do tego samo miasto, Paryż starano się odwzorować, choć to nie poziom wywołanego wcześniej do tablicy, Assassin's Creed Unity. Ale czy w souls-like pierwszą nutę odgrywa grafika? Dla mnie raczej stanowi tutaj dodatek. Rozgrywka, projekt świata i postaci, tony ciekawych treści do przestudiowania, muzyka i oprawa. Myślę, że to właściwa kolejność by sklasyfikować Steelrising. Prześledziłem medialność gry tuż po premierze i narzekania wędrowały głównie w stronę techniczną. Czy Elden Ring lub którekolwiek Dark Souls są technologicznymi potworami? Oceńcie sami.

W Steelrising gram do tej pory, po szerokim wzdłuż i wszerz Elden Ring, brakowało mi nieco mniejszej eksploracji. Trochę tutaj duszy metroidvanii, gdyż do pewnych obszarów dostaniemy się po zdobyciu określonej modyfikacji. Walka promuje agresję i uniki, pełna ofensywa, choć ciosy można sparować konkretnym typem broni. Wprawdzie nic nie może się w tym kontekście równać z Sekiro: Shadows Die Twice, tak Steelrising stara się być indywidualne, choć ciężko uniknąć porównań do mistrzów gatunku. Historia bardzo wciąga, podobnie jak ciągłe zastanawianie się odbiorcy nad prawdziwym powołaniem Aegis, lecz spojlerować nie będę. To projekt, którem bez wątpienia warto dać szansę. O ile lubicie westalki zamiast ognisk. Mimo wszystko, Steelrising jest moim czarnym konikiem. Nie spodziewałem się gry tak dobrej i sprzecznej zarazem.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Steelrising.

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper