Xbox Series X to świetna konsola, ale Microsoft pokpił sprawę gier na wyłączność

Xbox Series X to świetna konsola, ale Microsoft pokpił sprawę gier na wyłączność

Roger Żochowski | 12.11.2020, 23:00

Premiera pierwszego next-gena już za nami, drugi zadebiutował w USA, a za moment trafi do Europy. Można powiedzieć, że start nowej generacji mamy za sobą, ale jak to zawsze bywa, najważniejsze są w tym wypadku gry. I choć liczba launch titles od deweloperów third-party na obu platformach robi wrażenie, to tytuły ekskluzywne można policzyć na palcach jednej ręki. A w przypadku XSX nie potrzeba nawet ręki.

Pamiętam jak dziś europejską premierę pierwszego Xboksa, która wzbudzała ogromne zainteresowanie samym faktem, że oto wielki Microsoft, twórca Windowsa, wchodzi na rynek konsol. Gier było niespełna 20, ale gigant z Redmont wrzucił na start naprawdę duże przeboje próbując odwrócić uwagę od drugiej konsoli Sony. I tak z ekskluzywnych gier fani bijatyk dostali Dead or Alive 3, miłośnicy strzelanin Halo: Combat Evolved (które zresztą pierwotnie powstawało na PlayStation), a gracze, którzy uwielbiali uniwersum Oddworld mogli wsiąknąć w świat Oddworld: Munch's Oddysee

Dalsza część tekstu pod wideo

Kiedyś żadna nowa konsola nie mogła obyć się też na starcie bez wyścigów, a pierwszy Xbox w tej kwestii miażdżył dwoma perełkami w postaci Project Gotham Racing i Rallisport Challenge, według mnie jednej z najlepszych serii rajdowych w historii. A przecież Sega, z którą Microsoft romansował już w czasach pierwszego Xboksa, dostarczyła też na wyłączność całkiem niezłe Jet Set Radio Future, a amatorzy snowboardu mogli szaleć w Amped: Freestyle Snowboarding. Wsparcie deweloperów third-party nie było wprawdzie zbyt okazałe, ale tytuły na wyłączność robiły różnicę. To był naprawdę udany start konsoli z ofertą tytułów, na które fani PS2 spoglądali z zazdrością. I muszę przyznać, że skusił do sprowadzenia sprzętu i mnie, a czarny klocek z zielonym logiem stoi do dziś na półce. 

Krąg śmierci

Start Xboksa 360 nie był aż tak udany, ale bez wątpienia takie gry jak Perfect Dark Zero, Project Gotham Racing 3, Condemned: Criminal Origins, Quake 4 czy Ridge Racer 6 były wabikiem, bo nie mogliśmy w nie zagrać na konsolach konkurencji. Na launch zabrakło jednak nowego Halo, a premierę przyćmiły niedługo potem informacje o czerwonym kręgu śmierci (Red Ring of Death), awarii, która była spowodowana przegrzewaniem się konsoli. Niektóre statystyki mówią, że ponad 20% Xboksów 360 dotknął w mniejszym lub większym stopniu ten problem, a Microsoft na naprawy wydał aż 1,15 miliarda dolarów! Ale to inna historia.  

Premiera XOne, trzeciej w dorobku „Zielonych" konsoli, mimo iż wzbudzała kontrowersje związane z ograniczeniem możliwości wymiany fizycznej gry (co skutecznie wykorzystało w swojej kampanii Sony promując PS4) i koniecznością dostępu do sieci sprawdzanego przez Kinecta, dostarczyła tytuły ekskluzywne takie jak Dead Rising 3, Killer Instinct, Forza Motorsport 5 czy Ryse: Son of Rome, zapewniając też graczom najlepsze, jak na ówczesne czasy, wsparcie od deweloperów third-party. Pamiętam, że Forza Motorsport 5 odcięła mnie od życia na kilka dni, a razem z SoQiem z PSX Extreme, zarwaliśmy nockę w redakcji przedzierając się przez hordy zombie w produkcji Capcomu. 

Zresztą pod względem oferty twórców zewnętrznych premiera XOne przypominała bardzo start Xbox Series X, bo przecież konsola dostała wówczas takie tytuły jak Battlefield 4, Assassin's Creed IV Black Flag, Watch Dogs, Call of Duty: Ghosts czy FIFA 14. Stały one w generacyjnym rozkroku, bo dostępne były również na poprzedniej generacji, ale na XOne można było zagrać w lepsze i ładniejsze ich wersje. Xbox Series X też dostał nowe odsłony Call of Duty, Watch Dogs czy Assassin's Creed. Ba, można nawet napisać, że wsparcie od deweloper third-party jest najlepsze w historii, bo przecież możemy też zakupić next-genowe wersje takich produkcji jak Dirt 5, Devil May Cry V, Mortal Kombat 11, Borderlands 3, Observer czy Yakuza: Like A Dragon, a dodatkowo konsola ląduje ze wsteczną kompatybilnością i opcjami takimi jak auto-HDR odpowiednio ulepszającymi stare tytuły. Dlaczego więc trochę kręcę nosem? 

Deficyt exclusive’ów

Na XSX nie dostajemy praktycznie żadnej, ekskluzywnej produkcji pokazującej moc konsoli. Jasne, mamy aktualizacje do Ori and the Will of the Wisps, Forza Horizon 4, Halo: The Masterchief Collection i Gears 5, dzięki którym można się w tych produkcjach zakochać na nowo, ale próżno szukać czego zupełnie nowego. Jest bardziej niż pewne, że wabikiem miało być pierwotnie Halo Infinite. Wiemy jednak, że w zespole odpowiedzialnym za grę były roszady i nie działo się najlepiej. Tytuł miał przecież ukazać się już dawno i wielu uważało, że będzie to jedna z tych produkcji, którą Microsoft pożegna się z Xboksem One. Tak się jednak nie stało, a nowe Halo nie pojawiło się nawet na premierę nowego systemu. Zamiast tego sieć zalała fala memów z oficjalnego gameplayu, który nie oszukujmy się, nie wyglądał next-genowo. Niedługo potem zapadła decyzja o przesunięciu premiery.

Liczyłem jednak na to, że jednym z tytułów, który przyciągnie mnie na premierę do konsoli Microsoftu będzie The Medium. Chodziły nawet plotki, że Microsoft wykupi jakieś polskie studio, a najczęściej padały w tym wypadku nazwy Techlandu i właśnie Bloobera. Polacy najpierw jednak ogłosili, że gra pojawi się na początku grudnia, a więc w oknie premierowym XSX, a nie na start. Gdy CD Projekt RED przesunęło premierę Cyberpunka produkcja Bloobera uciekła jednak na koniec stycznia przyszłego roku pozostawiając XSX praktycznie bez ekskluzywnej, dużej produkcji w okolicach premiery. Tym samym pod względem nowych gier na wyłączność to nie tylko najgorszy start konsoli z rodziny Xboksów, ale wypada również blado patrząc na historię startów konkurencyjnych systemów ze stajni Sony i Nintendo. 

Pokaz mocy

Szkoda, że Microsoft wiedząc, iż Halo na premierę nie dojedzie, nie zdecydował się na stworzenie 30-40 minutowego dema technologicznego next-genowych przygód Master Chiefa zainstalowanego w nowych konsolach. Dema, które pokazywałoby moc i możliwości Xbox Series X, zastosowanie ray-tracingu i innych, nowych technologii. W końcu dema, po zagraniu w które każdemu fanowi serii robiłoby się ciepło na serduszku, a pantoflowa poczta osób kupujących konsole nakręciłaby hype na nowy sprzęt tak, że nawet niefani uniwersum po prostu musieliby zobaczyć jak to wygląda. Jak kiedyś znajomi mający PC, którzy przychodzili do mnie zobaczyć wstawki FMV z Final Fantasy VII czy pobawić się tyranozaurem w Demo One. 

Ktoś może napisać, że stworzenie takiego dema byłoby czasochłonne, ale myślę, że gra warta byłaby świeczki. Zresztą zrobili to po części twórcy Bright Memory, dostarczając demo z całą masą ustawień graficznych. 30-minutowa pokazówka to jedynie przedsmak nadchodzącej w przyszłym roku gry, ale pokazująca do czego zdolny będzie XSX. Choć to oczywiście na pewno nie ta liga co Halo. Żeby nie szukać też daleko - konkurencja ze strony Sony również przygotowała swoiste demo tyle, że pokazujące jakie atrakcje czekają użytkowników PS5 przy okazji korzystania z Dual Sense'a. Zresztą demo to trochę słabe określenie, bo kilka godzin kreatywnej zabawy w Astro's Playroom przynosi więcej emocji niż niejedna kampania w strzelaninach wydawanych taśmowo.

Listopadowe granie 

Nie zrozumcie mnie źle - Xbox Series X to wspaniała konsola. Kultura pracy na bardzo wysokim poziomie, kilka świetnych nowych funkcji, wsteczna kompatybilność na poziomie, jakiej pozazdrościć może konkurencja, szybki dysk SSD (choć przydałby się bardziej pojemny) i przede wszystkim Game Pass, który oferuje setki gier już na start konsoli. Wydaje mi się, że właśnie wspomniany abonament sprawił, że wielu moich znajomych, do tej pory zagorzałych fanów Sony, sięgnęło na premierę po nowego X-a. Widząc ile osób wrzucało u mnie na socialach informacje o tym, że nabyło XSX śmiem twierdzić, że konsola cieszyć się będzie w Polsce znacznie większą popularnością niż XOne.  

Ja jednak po sprawdzeniu w akcji XSX, wstecznej kompatybilności i zabawy w 120 klatkach w starszych tytułach drugą połowę listopada spędzę przemierzać lochy w remake'u Demon's Souls, masterując Marvel's Spider-Man: Miles Morales i pokazując kolejnym znajomym jakie cuda można robić na Dual Sensie w Astro's Playroom. W przerwach odpalając XSX, by pograć w genialnego Tetrisa, złupić kilka wiosek w nowym Asasynie (tak, na XSX mamy chyba najlepszą wersję gry) i poznać kolejny rozdział pokręconej historii w nowej Yakuzie, którą jednak wolałem ograć jeszcze na PS4, jak poprzednie odsłony. A grudzień? W grudniu kupiłem już bilet do Night City. Oby tylko „autobus” dojechał. 

Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper