Konami, wróć! Zaczynam zapominać, że istniejesz

Konami, wróć! Zaczynam zapominać, że istniejesz

kalwa | 23.10.2021, 16:00

Konami było swego czasu jednym z moich ulubionych wydawców. Dziś ledwie pamiętam o ich istnieniu. Wszystko za sprawą wielu martwych serii, które japońska firma trzyma w garści, ale jednocześnie nic z nimi nie robi. Tym samym nie pozostaje nic innego jak lament. Chyba, że się coś zmieni. Konami, wracaj.

Początki Konami sięgają już 1969 roku. Zaczęło się skromnie - od biznesu skupiającego się na wypożyczaniu i naprawie jukeboxów. Sama nazwa to połączenie nazwisk założycieli, jakimi są kolejno: Kagemasa Kozuki, Yoshinobu Nakama i Tatsuo Miyasako - w odniesieniu do nazwy trzeba spojrzeć na 2 pierwsze litery każdego nazwiska.

Dalsza część tekstu pod wideo

Zanim doszło do zmiany profilu firmy, minęło niecałe 10 lat. Konami stało się producentem automatów z grami. Pierwsze ich dzieło pojawiło się w 1978 roku. W następnym zaczęli eksportować swoje produkty do Stanów Zjednoczonych. Ich gry szybko zaczęły zyskiwać na popularności. Należy tu wymienić takie hity jak: Scramble, Frogger, Super Cobra, czy Yie Ar Kung-Fu.

W 1982 roku Konami poszerzyło swoją działalność zakładając oddział w Ameryce (jako Konami of America). Wtedy też zainteresowali się rynkiem konsol domowych wydając takie hity jak oczywiście Castlevania, Metal Gear, Contra, czy Teenage Mutant Ninja Turtles. Konami cieszyło się kolejnymi sukcesami na przestrzeni kolejnych generacji. Ich produkcje osiągały wysoką popularność i generowały zadowalające zyski.

Mniej lub bardziej, podobny stan utrzymywał się przez wiele lat. Sytuacja nieco zmieniła się w 2015 roku, kiedy to Konami usunęło się z giełdy po rozwiązaniu współpracy z Kojima Productions. Wtedy też zapadła decyzja o skupieniu się przez jakiś czas na rynku mobilnym. W tamtym czasie uśmiercono też Silent Hills, które dla fanów serii było nadzieją na jej wielki powrót. Coś zaszło pomiędzy Hideo Kojimą, a wielką korporacją. Co dokładnie - wiedzą raczej jedynie zainteresowani, choć teorii oczywiście nie brakuje. Stawiam, że gwiazdor też ma swoje za uszami.

Nie chcę oceniać żadnej ze stron. Nie mam trudności z dopuszczeniem do siebie myśli, że w oczach firmy, Hideo Kojima był mało opłacalny. Mógł też przypisywać sobie zbyt wiele zasług, czyli mówiąc prościej gwiazdorzyć. Z drugiej jednak strony, seria jaką wykreował była swoistą kurą znoszącą złote jaja. O Silent Hill tego powiedzieć nie można, ale kto wie jak poradziłaby sobie ta skasowana odsłona? Wyglądało to tak, jakby cały świat na nią czekał.

Coś rzadko was ostatnio widuję

Konami, wróć! Zaczynam zapominać, że istniejesz

Konami towarzyszyło mi od najmłodszych lat. Metal Gear Solid ukierunkowało mnie jako gracza, podobnie jak Silent Hill. Tego samego raczej nie powiem o serii Suikoden, ale cenię tę serię bardzo mocno. W dzieciństwie topiłem kolejne godziny na zabawie w kultowej Contrze. Grzech nie wspomnieć o takiej serii jak Castlevania, choć jej akurat nie znam zbyt dobrze. Wstyd mi się do tego przyznać, ale obecnie nadrabiam tę zaległość (dziękuję za Castlevania Anniversary Collection).

Grając w produkcje Konami w kolejnych generacjach, nigdy nie przypuszczałem, że odejdą w zapomnienie. Przecież czegoś takiego jak Metal Gear Solid się nie likwiduje - chyba, że naprawdę temat został wyczerpany. Zdaję sobie sprawę, że sam Kojima miał dość tej serii, ale po Metal Gear Solid V: The Phantom Pain odnoszę wrażenie, że zabrakło ostatniego ogniwa. Mógłby to być remake Metal Gear i Metal Gear 2: Solid Snake, które prowadzą przecież do wydarzeń z Metal Gear Solid. Seria zatoczyłaby ładnie koło, a gracze mogliby po raz kolejny wcielić się w młodego Snake'a (którego w serii jest zdecydowanie zbyt mało).

Silent Hill to przecież seria, która nie wymaga i przeważnie nie miała ciągłości fabularnej. Kolejne odsłony brały na tapet całkiem inną opowieść i wszystko co z tym związane. Jest tutaj wręcz nieskończony potencjał. Gdyby Konami przeznaczyło odpowiednie na to środki, mogłaby choć trochę konkurować z serią Capcomu. To stwierdzenie trochę na wyrost, bo ta marka od zawsze miała mniejszy potencjał sprzedażowy. Byłaby jednak alternatywa, co dla nas, odbiorców, zawsze jest dobre. Czy byśmy z tego skorzystali - to już inna kwestia.

Castlevania: Lords of Shadow to też dobra gra ciesząca się sukcesem komercyjnym. "Dwójka" niestety nie poradziła sobie zbyt dobrze, ale przecież każdej serii może zdarzyć się jakaś wtopa. Devil May Cry 2 też nie cieszyło się ciepłym odbiorem, ale po niej powstały kolejne odsłony i seria żyje do dziś. Twórcy wyciągnęli wnioski i się po prostu poprawili. Tymczasem Konami widocznie woli po prostu wyrzucić podobne koncepty do kosza. Dobrze, że inne firmy nie mają takiego podejścia, bo mielibyśmy do wyboru zaledwie kilkanaście serii.

Wszyscy wstali, a wy dalej leżycie

Konami, wróć! Zaczynam zapominać, że istniejesz

Największe serie takiego Square Enix czy Capcomu też przez jakiś czas nie cieszyły się zbyt wielkim poklaskiem (choć nie zawsze wpływało to na sukces komercyjny). Final Fantasy X-2 uchodzi za jedną z najgorszych odsłon. Sporo fanów z tego co widzę nie lubi ich odkąd przestali nazywać się Squaresoft. Resident Evil 6 to esencja wszystkiego co złe w tej świetnej serii. Na pewno takich przykładów znalazłoby się więcej. Wymieniam je, bo są mi bliskie.

Kilku rzeczy takiemu Square Enix raczej nie wybaczę, ale moje zaufanie poniekąd odzyskali. Nie mieli lekko - choćby za sprawą falstartu Final Fantasy XIV, czy też wydanego po wielu latach Final Fantasy XV, które do dzisiaj nie prezentuje oczekiwanej jakości. Później pojawiło się jednak NieR: Automata (po zapowiedzi tegoż nieomal spadłem z krzesła), Kingdom Hearts III, czy wcześniej świetne Deus Ex: Bunt Ludzkości. Przyszłość wygląda nieco lepiej, przynajmniej jeśli chodzi o ich flagową serię, bo Final Fantasy XVI zapowiada się wyśmienicie.

Również nie do końca podoba mi się kierunek jaki Capcom obrał na rozwój swojej serii. Przejście Resident Evil w tryb FPP to jak dla mnie nietrafiona decyzja, ale wygląda na to, że ludziom się to podoba. Firma zresztą przygotowała również coś dla wieloletnich fanów - Resident Evil 2 (2019), które cieszy się ogromnym uznaniem (choć mi sporo rzeczy tam nie pasuje). Monster Hunter World to światowy fenomen, który dał serii drugie życie. Wyżej wspominam o Devil May Cry 5, które też radzi sobie dobrze. Do pełni szczęścia brakuje powrotu serii Dino Crisis i Onimusha. Nie można jednak mieć wszystkiego.

Konami, wróć!

Konami, wróć! Zaczynam zapominać, że istniejesz

Jak widać po powyższych przykładach, najważniejsze marki kojarzone z tymi firmami żyją i mają się dobrze. Nawet lepiej niż kiedykolwiek. Granie nigdy nie było tak popularne jak dzisiaj. Błędem jest odcinanie się od tego, co być może Konami w końcu zrozumiało. Być może dlatego zapowiedzieli wprowadzenie zmian w strukturach firmy. Nie wiadomo jednak co tak naprawdę szykują.

Jako przeciętny gracz chciałbym, aby zrobili w końcu coś ze swoimi grami. Nie chcę co prawda remake'u Metal Gear Solid od Bluepoint (o ile podobna współpraca ma w ogóle rację bytu), ani Silent Hill od Bloober Team, ale być może lepsze to niż nic. Dziwi mnie też, że Konami w zasadzie nigdy nie przeniosło Contry w pełne 3D (pojawiła się tylko jedna taka odsłona). Było przecież Vanquish, którym można się było zainspirować i spróbować dostarczyć coś podobnego, ale z możliwością grania w kooperacji. Grunt, żeby była to szybka gra nastawiona na akcję i wymagająca zręczności. Byłaby to miła odmiana, wypełniająca nieco te braki w temacie.

Kolejna odsłona Castlevanii też byłaby miodem na moje serce, zwłaszcza że tak niewiele gier obraca się wokół szeroko pojętego wampiryzmu - choć ta seria to nie tylko istoty pijące krew. Niech nawet zainspiruje się God of War (2018), tak jak zresztą było w przypadku ostatnich odsłon - choć nie chciałbym poznawać kolejnych perypetii dwójki osób stopniowo się przed sobą otwierających. Tak czy siak, potencjał jest.

Smutno mi się zrobiło na myśl o tym wszystkim. Konami ma tyle cennych marek w kieszeni i szkoda żeby się marnowały. Niech idą w rynek mobilny, niech tworzą kolejne warianty Pachinko, sprzedają skarpetki masujące dla graczy, ale czy nie mogą jednocześnie powrócić do tego co wybiło ich na szczyt? Tylko niech nie będzie to Castlevania: Suck & Survive (wzorem Metal Gear Survive), czy jakieś Metal Gear Free.

Jasne, łatwo mi to wszystko napisać, ale tworzenie gier nie jest takie proste. Zwłaszcza tych dobrych. Może brakuje im uzdolnionych twórców? Może skupiają się za bardzo na samym zarobku? Trudno powiedzieć. Chciałbym jednak, aby ten stan rzeczy uległ zmianie.

cropper