Kącik filmowy #62

Kącik filmowy #62

Łukasz Kucharski | 08.10.2013, 19:51

Muzyka łagodzi obyczaje, a przynajmniej tak mówią. Warto jednak czasem rozruszać owe obyczaje, by nie zardzewiały. A cóż lepszego niż porcja mocnych uderzeń. Metallica zabierze Was na filmowo-koncertową podróż w Through the Never. Zapraszam!

 

Dalsza część tekstu pod wideo

 

Wiadomości ze świata filmu

 

 

 

Powtórka z ReBoota

 


 


Czasy, gdy w telewizji nie było czego oglądać odeszły z zapomnienie. Teraz mamy ilość, ale nie jakość. W poprzednim wieku, nawet w naszej telewizji, mogliśmy oglądać serial animowany pt. ReBoot. Kanadyjska produkcja doczeka się nowej wersji – od premiery mija już prawie 20 lat – a przynajmniej tak donosi Rainmaker Entertainment. Oby plany stały się rzeczywistością, bo CGI zmieniło się nie do poznania, a bohaterzy zasłużyli na cyfrową operację plastyczną.

 


***

 


Ostrzenie kłów

 


 


Stacja NBC, w obliczu rosnącej mody na wampiry, szykuje dla nas serial o najsłynniejszym przedstawicielu gatunku zadnianiechodzę, czyli Drakuli. W tytułowego bohatera wciela się Jonathan Rhys Meyers (Dynastia tudorów), akcję osadzono w XIX wieku, w Londynie. Drak pragnie zemścić się na tych, którzy przeklęli go wieki temu, ale krucjatę przerywa mu reinkarnacja jego ukochanej. Poniżej znajdziecie zwiastun. Do internetu trafił nawet animowany wstęp, ale jak na razie nie został udostępniony dla naszego kraju – widać nie jesteśmy jeszcze gotowi na takie wydarzenie...

 

 


***

 


Tako rzecze Tarantino

 


 


Szurnięty autor Django, Pulp Fiction i wielu innych wydał werdykt na temat filmów, które urzekły go w 2013 roku. Poniżej znajdziecie zestawienie Q.T.



1.  Afternoon Delight (Jill Soloway)


2.  Przed północą (Richard Linklater)


3.  Blue Jasmine (Woody Allen)


4.  Obecność (James Wan)


5.  Drinking Buddies (Joe Swanberg)


6.  Frances Ha (Noah Baumbach)


7.  Grawitacja (Alfonso Cuarón)


8.  Kick Ass 2 (Jeff Wadlow)


9.  Jeździec znikąd (Gore Verbinski)


10. To już jest koniec (Seth Rogen, Evan Goldberg)

 


***

 


Seriale od National Geographic

 


 


Słynny kanał National Geographic postanowił – a raczej jego właściciele – rozszerzyć działalność. Wybór padł na seriale fabularne. Pierwszym projektem jest Act of Valor oparty na filmie Akt odwagi (2012), który opowiadał o jednostce Navy SEALS. Scenariusz powstał za sprawą Erika Jendresena (Kompania braci), a zdjęcia ruszą pełną parą na początku przyszłego roku.

 


***

 


Iron Man w Hongkongu

 


 


Disneyland stoi praktycznie w każdym ważnym mieście na świecie. Najnowszą atrakcją parku rozrywki ma być sam Iron Man. A dokładniej pisząc, część mu poświęcona. Mieszkańcy Hongkongu mogą już szykować się na Iron Man Experience, bo realna wyprawa czeka ich dopiero w 2016 roku. Chyba czas zmienić obywatelstwo. A oto i kilka grafik koncepcyjnych.

 


 


 


 

 

***

 

 

 

 

W rękach fanów

 

 

 

 


Les Miserables... with LIGHTSABERS

 


 


W Nędznikach zawsze brakowało jednego elementu, który wzbogaciłby ten świat. Mam na myśli miecze świetlne. Teraz zdolni ludzie postanowili naprawić to niedopatrzenie.

 


 


***

 


Patent Pending - Hey Mario

 


 


Amerykański zespół Patent Pending ma dla Was swój hołd złożony postaci Mario, który jest z nami od wielu lat i świetnie się miewa.

 


 


***

 


Punisher – No Mercy

 


 


Przestępcy muszą mieć się na baczności, bo ich tropem ruszył Frank Castle, czyli Punisher. W jego mniemaniu prawo jest nieskuteczne, więc postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i zaprowadzić porządek.

 


 


***

 


True Skin

 


 


Stephan Zlotescu pragnie ukazać Wam wizję przyszłości, która nie jest optymistyczna, ale spoglądając na nasz aktualny poziom inteligencji bardzo prawdopodobna. Film spodobał isę szefom Warner Bros., więc możliwe, że zobaczymy pełnometrażowy ciąg dalszy.

 


 


***

 


Welcome to Hoxford

 


 


Czteroczęściowy komiks Bena Templesmitha pt. Welcome to Hoxford traktuje o losach pewnego łysego psychopaty. Nie każdy jednak lubi papierowe przygody, więc Julien Mokrani zadbał o nich tworząc film fanowski.

 


 


***

 


Half-Life: Raise the Bar

 


 


Czekamy na trzecią część Half-Life i doczekać się nie możemy. Na szczęście fani nie próżnują. W tym filmiku pewien eksperyment nie idzie po muśli naukowców i ośrodek Black Mesa zmienia się w pole walki.

 


 

 

***

 

 

 

Kino Świat prezentuje...

 

 

 


Dorota Kolak o roli w filmie CHCE SIĘ ŻYĆ (w kinach od 11 października)

 


 


Stojące owacje na dwóch festiwalach, deszcz nagród i entuzjastycznych recenzji. To już teraz jest wydarzenie na skalę międzynarodową. 11 października na ekrany kin wejdzie „Chce się żyć” - inspirowana prawdziwą historią, poruszająca, emanująca optymizmem i humorem, opowieść o niepełnosprawnym, a jednocześnie obdarzonym błyskotliwym umysłem Mateuszu, brawurowo zagranym przez parę aktorów - gwiazdę „Jesteś Bogiem” Dawida Ogrodnika, a w młodszej wersji - przez fenomenalnego debiutanta Kamila Tkacza.

 


***

 


Drapieżny Więckiewicz, szalona Bohosiewicz, dynamiczna Kulig, łakomczuch Karolak i Musiał na wypasie! Gwiazdy KUMBY świętują Światowy Dzień Zwierząt!

 


 


4 października obchodzimy 83. Światowy Dzień Zwierząt. Z tej okazji gwiazdy imponującego dubbingu „Kumby” - Robert Więckiewicz, Sonia Bohosiewicz, Joanna Kulig, Jarosław Boberek oraz najulubieńsza serialowa rodzinka Polaków - Małgorzata Kożuchowska, Tomasz Karolak i Maciej Musiał zdradzają, dlaczego tak chętnie użyczają głosów zwierzęcym bohaterom.

 

„We wcielaniu w zwierzaka najfajniejsze jest to, że można pozwolić sobie na dużo więcej niż przy dubbingowaniu prawdziwego człowieka.” - zdradza Maciej Musiał („Samoloty”), który w „Kumbie” przemówił głosem tytułowego bohatera - zebry z ciśnieniem na wypasienie. „Nagle wyrasta ci sierść, rogi i możesz zaszaleć.” - opowiada Sonia Bohosiewicz („Piorun”), użyczająca głosu mającej nierówno pod wełną owcy Nory.
 
„Cały „fun” polega na tym, że każdy z nas jest podobny do zwierzęcia. Zwykle gram szalone króliki, bądź zamknięte w akwariach chomiki, albo na przykład obżartucha szczura. Ja po prostu taki jestem.” - śmieje się Tomasz Karolak („Disco robaczki”, „Piorun”), czyli filmowy królik z„Kumby”, który wpada w szał, gdy ktoś nazwie go… króliczkiem. „To zawsze przygoda, bo postaci zwierzęce są bardzo charakterystyczne, konkretne." - mówi Małgorzata Kożuchowska, w „Kumbie” - dobroduszna antylopa, potrafiąca w obronie słabszych… wyjechać z kopyta. „ Można się powygłupiać, nabrać zwierzęcej dynamiki.” - dodaje Joanna Kulig („Zembezia”), której głosem przemówi w filmie swawolna zebra Fifi.
 
Frajdę w kreowaniu postaci zwierzęcych znajduje też Robert Więckiewicz, który użyczył głosu Fango, lampartowi będącemu postrachem całego Czarnego Lądu. „Fajnie jest uruchomić w sobie rodzaj pazura i drapieżności.” - twierdzi.
 
Bardziej filozoficzne podejście do tematu ma król Julian polskiego dubbingu, czyli Jarosław Boberek. „Tak naprawdę nikt nigdy, nawet w Wigilię Bożego Narodzenia, nie słyszał gadających zwierząt. A dzięki nam staje się to możliwe.” - tłumaczy Boberek, który w „Kumbie” po mistrzowsku i śpiewająco opanował styl pędziwiatra, przywdziewając pióra postrzelonego strusia Bradleya i który wyznaje, że granie strusia jest o wiele łatwiejsze, niż granie rekina.
 
„Kumba” - nowy film twórców nagrodzonego dwoma Oscarami „Króla Lwa” i przebojowej „Zambezii”, z jednym z najbardziej spektakularnych krajowych dubbingów ostatnich lat, wejdzie na ekrany kin 11 października.

 


***

 


Nowy horror twórcy "CUBE" i "ISTOTY" - polski zwiastun "ISTNIENIA" - w kinach od 25 października

 


 


Vincenzo Natali, reżyser takich hitów jak „Cube” czy „Istota”, powraca z nowym horrorem zatytułowanym „Istnienie” (ang. „Haunter”). W roli głównej zobaczymy nominowaną do Oscara Abigail Breslin. W sieci zadebiutował polski zwiastun tej produkcji. „Istnienie” pojawi się w polskich kinach już 25 października.
 
Ten reżyser wstrząsnął całym Hollywood pokazując, że można zrobić film za mniej niż 400 000 dolarów i osiągnąć lepszy efekt niż niejedna megaprodukcja, na którą wydaje się miliony. „Cube” był debiutem fabularnym bardzo cenionego obecnie reżysera Vincenzo Nataliego. Po pierwszym sukcesie twórca ten zrealizował szereg projektów filmowych, w tym „Istotę” z Adrienem Brodym w roli głównej. Już od 25 października na ekranach kin będziemy mieli okazję obejrzeć jego najnowsze dzieło - horror „Istnienie”. W rolach głównych zobaczymy nominowaną do Oscara Abigail Breslin, Stephena McHattiego znanego z „Watchmen. Strażników” i głośnych „300” jak również Petera Outerbridge’a, aktora doświadczonego w kinie grozy po udziale w „Silent Hill: Apokalipsa 3D” i „Pile VI”. „Istnienie” to historia nawiedzonego domu opowiedziana z perspektywy zamieszkujących w nim duchów. W przeciwieństwie do takich filmów jak „Inni” z Nicole Kidman, w nowym dziele Nataliego reżyser nie ukrywa prawdziwej natury swoich bohaterów. Fakt, że są oni martwi stanowi punkt wyjścia do opowiedzenia znacznie ciekawszej historii. Film obfituje w niespodziewane zwroty akcji i jako całość stanowi zagadkę, która wciąga i angażuje widza, ujawniając powoli swoje rozwiązanie. Takiego horroru jeszcze nie było.

Oryginalny i zaskakujący horror mistrza niekonwencjonalnego kina grozy Vincenzo Nataliego, twórcy „CUBE” i „ISTOTY” z nominowaną do Oscara Abigail Breslin w roli głównej.
 
Lisa wkrótce będzie obchodzić swoje szesnaste urodziny. Po raz kolejny. Przeżywa ten sam dzień od nowa od wielu lat. Ona i cała jej rodzina są martwi. Zamieszkują nawiedzony dom, w którym zostali zamordowani. Wokół posesji roztacza się gęsta mgła, która nie pozwala na ucieczkę. Dziewczyna jako jedyna z domowników zdaje sobie sprawę z tego, że jest duchem. Kiedy próbuje powiedzieć o tym pozostałym, na jej drodze pojawia się przerażająca postać. Zła moc czyha na swoje kolejne, żywe, ofiary i nie pozwoli, by ktoś jej w tym przeszkodził. Lisa zrobi wszystko, by zapobiec kolejnym zbrodniom.

 


***

 


Wniebowstąpienie księdza Chyry - gwiazda "W imię." w nowej, zaskakującej roli! BILET NA KSIĘŻYC Jacka Bromskiego (w kinach od 8 listopada)

 


 


Dobra wiadomość dla wszystkich miłośników talentu Andrzeja Chyry. 8 listopada zdobywca nagrody dla najlepszego aktora 38. Gdynia – Festiwal Filmowy, za brawurową rolę w „W imię…” Małgośki Szumowskiej, zamieni sutannę na uniform pilota i na pokład samolotu zaprosi samą Annę Przybylską. Wszystko to w najnowszej komedii Jacka Bromskiego – „Bilet na Księżyc”.
 
Nowy obraz twórcy kinowych przebojów „U Pana Boga za piecem” i „U Pana Boga w ogródku”, to pełna ciepła i humoru opowieść o młodości, przyjaźni i miłości w czasach, gdy człowiek stawiał pierwsze kroki na Księżycu, na ulicach stały saturatory, tranzystory pulsowały rock'n'rollem, a szczytem marzeń każdego krajowego fana motoryzacji był Fiat 125p. Filmowa podróż do lat sześćdziesiątych, barwnej epoki „dzieci kwiatów”, hipisów i bigbitu, uwodzi doborową obsadą, rozmachem scenograficznym oraz ścieżką dźwiękową, na której znalazło się ponad 40 przebojów takich wykonawców, jak The Animals, The Box Tops, The Turtles, The Fox, Mira Kubasińska i Breakout,  Skaldowie,  Alibababki, ABC i Halina Frąckowiak.

Rok 1969. Fascynujący się lotnictwem Adam (Filip Pławiak) zostaje powołany do wojska. Jednak, ku własnemu rozczarowaniu, dostaje przydział do służby w… Marynarce Wojennej. Z Antkiem (Mateusz Kościukiewicz), starszym bratem, wyruszają nad morze. Podczas kilkudniowej podróży przez Polskę odwiedzają starych znajomych i zawierają nowe znajomości. Antek - niepoprawny podrywacz i król nocnych lokali - chce przygotować nieśmiałego brata do życia. Jednak spotkanie z piękną i tajemniczą kobietą (Anna Przybylska) wywoła mnóstwo komplikacji w życiu Adama, inicjując serię zaskakujących wydarzeń.
 
„Bilet na Księżyc” pokazuje Polskę przełomu lat 60. i 70. w sposób, jakiego jeszcze na ekranach nie było. Jacek Bromski, który w komediach „U Pana Boga za piecem” i „U Pana Boga w ogródku” dowiódł swego talentu w humorystycznym portretowaniu niuansów naszej rzeczywistości, z rzadkim w polskim kinie rozmachem scenograficznym przywołuje świat studenckich potańcówek, autobusów „ogórków”, saturatorów, dancingów w modnych nocnych lokalach i wakacyjnych kurortów pełnych bananowej młodzieży. Równocześnie z przymrużeniem oka pokazuje absurdy rzeczywistości PRL. Wszystko to barwnie sfotografowane przez Michała Englerta, jednego z najzdolniejszych operatorów młodego pokolenia (nagroda festiwalu Sundance za „Nieulotne”) i okraszone potężną dawką kilkudziesięciu przebojów z końca lat 60. Podczas ostatniej edycji festiwalu filmowego w Gdyni „Bilet na Księżyc” znalazł się na drugim miejscu plebiscytu na najdłużej oklaskiwany obraz, a Jacek Bromski został uhonorowany Nagrodą za Najlepszy Scenariusz.
 
W obsadzie filmu: Anna Przybylska, która zaskakuje w odważnej roli pięknej striptizerki, laureat Nagrody im. Zbyszka Cybulskiego i Polskiej Nagrody Filmowej Orzeł Mateusz Kościukiewicz oraz utalentowany reprezentant młodego pokolenia aktorów Filip Pławiak. Wspiera ich doborowa ekipa doświadczonych kolegów, między innymi Łukasz Simlat, Andrzej Grabowski, Piotr Głowacki, Krzysztof Stroiński, Andrzej Chyra oraz rzesza młodych debiutantów.
 
Producentem „Biletu na Księżyc” jest Jacek Bromski, koproducentami filmu: Telewizja Polska SA, Telekomunikacja Polska, Studio Filmowe „Zebra”, Lightcraft Advertising Sp. z o.o., Zachodniopomorski Fundusz Filmowy „Pomerania Film”.
Film powstał dzięki współfinansowaniu Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.

 


***

 


"Kobieta w klatce" z najlepszym otwarciem w 2013 roku! - w kinach od 29 listopada

 


 


Najnowsza ekranizacja książki Jussiego Adlera-Olsena - kolejnego po Stiegu Larssonie („Millennium”) i Jø Nesbo („Łowcy głów”) skandynawskiego autora bestsellerów, który zyskał światową sławę, sprzedając milionowe nakłady swoich powieści - odniosła wielki sukces w duńskich kinach. „Kobieta w klatce” zanotowała jedno z dwóch najlepszych otwarć dekady w ojczyźnie autora pierwowzoru literackiego, deklasując zagraniczną konkurencję!
 
Jussi Adler-Olsen jest pisarzem stawianym w jednym rzędzie z kultowym Stiegiem Larssonem, twórcą bestsellerowej trylogii „Millennium”, czy równie znanym Jø Nesbo. Ekranizacja jednej z jego książek pt.: „Kobieta w klatce” odniosła ogromny sukces w rodzimej Danii. Obraz ten w pierwszy weekend grania filmu w kinach zgromadził rekordową dla duńskiej produkcji w 2013 roku widownię 120 522 osób (175 314 licząc z pokazami przedpremierowymi). Przez ponad dziesięć lat tylko jeden film wyprodukowany w Danii zgromadził większą ilość widzów. Ten wynik porównywany jest do ekranizacji pierwszej z książek Stiega Larssona pt.: „Millennium: Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet”. „Kobieta w klatce” to adaptacja bestsellerowej powieści Jussiego Adlera-Olsena. Łącznie autor napisał 4 książki opowiadające o tajemniczym Departamencie Q, gdzie dwóch nieustraszonych inspektorów bada niewyjaśnione sprawy sprzed wielu lat. W sumie powieści zostały wydane w 35 krajach i sprzedane w ponad 8-milionowym nakładzie. W 2012 roku „Kobieta w klatce” znalazła się na prestiżowej liście bestsellerów The New York Timesa. W wersji filmowej w rolach głównych zobaczymy: znanego z „Aniołów i demonów” i „Jabłek Adama” Nikolaja Lie Kaasa, Faresa Faresa – gwiazdę nominowanego do Oscara „Wroga numer jeden” oraz Sonię Richter pamiętaną z serialu „The Killing”, czy filmu „Kobieta, która pragnęła mężczyzny”, gdzie partnerowała na ekranie Marcinowi Dorocińskiemu. „Kobieta w klatce” pojawi się w kinach w całej Polsce 29 listopada.

Mroczny thriller „Kobieta w klatce”, to ekranizacja światowego bestsellera autorstwa Jussiego Adlera-Olsena, duńskiego pisarza mającego na koncie wszystkie najważniejsze nagrody literackie Skandynawii, w tym prestiżowy Szklany Klucz - wyróżnienie, które w minionych latach zdobywali najwięksi mistrzowie skandynawskiego kryminału - Henning Mankell, Stieg Larsson i Jø Nesbo. Autorem scenariusza filmu jest Nikolaj Arcel, nominowany do nagrody BAFTA scenarzysta głośnego „Millennium: Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet”.
 
W tajemniczych okolicznościach, z pokładu promu, znika piękna parlamentarzystka - Merete Lynggaard (Sonja Richter - serial „The Killing”). Zakrojone na szeroką skalę śledztwo nie przynosi rezultatów. Pięć lat później duński parlament podejmuje decyzję o utworzeniu Departamentu Q, specjalnej jednostki badającej niewyjaśnione zbrodnie. Na jej czele staje detektyw Carl Mørck (Nikolaj Lie Kaas - „Anioły i demony”). Jego błyskotliwą karierę w wydziale zabójstw przekreśliły wydarzenia, w wyniku których śmierć poniosło dwóch policjantów. Mørck, wspierany przez nowego partnera Assada (Fares Fares, znany z oscarowego „Wroga numer jeden”), rzuca się w wir pracy. Kierowany przeczuciem, prześwietla sprawę Lynggaard i odkrywa, że zniknięcie kobiety nie było przypadkowe. Rezultaty śledztwa zaskoczą wszystkich…

 

 

***

 

 


Skarbiec zapowiedzi

 

 

 

 

 

Tym razem bez wstępu, bo zapowiedzi mówią same za siebie.

 

 

***



Jackie Chan wciąż w formie, a przynajmniej na to wskazuje zapowiedź do jego kolejnego filmu CZ12/Chinese Zodiac, który w końcu trafia na amerykański rynek.

 


 


***

 


Śpiewające ptaki powracają i pragną zabrać nas na kolejną wycieczkę po Rio.

 


 


***

 


Last Vegas jest niczym Kac Vegas kilkadziesiąt lat później i w lepszej obsadzie. Co do poziomu humoru wypowiem się po premierze.

 


 


 


***

 


Wikingowie atakują z kolejną zapowiedzią wypełnioną wszelkiej maści...wikingowaniem.

 


 


***

 


Elise i Didier są jak ogień i woda, ale jak wiadomo miłość nie zna granic. Choroba córki wystawi ich związek na wysoką próbę.

 


 


***

 


Oto wydłużona zapowiedź do nowego dzieła Steve'a McQueena pt. Zniewolony/12 Years a Slave w doborowej obsadzie – Cumberbatch, Pitt, Fassbender i Giamatti.

 


 


***

 


Jack Ryan o twarzy Chrisa Pine'a powraca, by znów uratować kogo tylko zdoła.

 


 


***

 


Kontynuacja Hobbita Petera Jacksona pragnie skusić Was nową telewizyjną zapowiedzią.

 


 


***

 


Machete nie twituje, Machete zabija i to bardzo skutecznie oraz efektownie, na dóch nowych zapowiedziach.

 


 


 


***

 


Christian Bale ponownie szuka sprawiedliwości. Tym razem, bez peleryny i super zabaweczek.

 


 


***

 


Przyszły rok przyniesie nam kolejną wizję najsłynniejszego potwora, czyli Frankensteina. W filmie Stuarta Beattie monstrum nosi twarz Aarona Eckharta.

 


 


***

 


Ben Stiller kolejny raz spróbuje nas przekonać, że potrafi coś więcej niż robić głupie miny. Po tej zapowiedzi nawet mu wierzę.

 


 


***

 


Brytyjska zapowiedź do magicznej wyprawy w świat samurajów, gdzie naszym przewodnikiem będzie Keanu Reeves.

 


 


***

 


To już trzecia zapowiedź do historii Llewyna, muzyka przemierzającego Nowy Jork.

 


 


***

 


Słynny Charles Dickens poznaje kobietę, która odmieni jego życie.

 


 


***

 


Drakula od mistrza Dario Argento otrzymał swój własny, prywatny „red bandowy” zwiastun.

 


 

 

***

 


Drugim okiem

 

 

 

 

 

Chris K zamyka drzwi i rusza na autostradę, by pokazać Dieselowi jak należy się ścigać w Szybkich i wściekłych 6.

 

 


 

 





Reżyseria: Justin Lin

Scenariusz: Chris Morgan

Produkcja: USA

Czas trwania: 130 minut

Obsada:

Vin Diesel - Dominic Toretto
Paul Walker - Brian O'Conner
Dwayne Johnson - Hobbs
Michelle Rodriguez - Letty
 


Szybcy, wściekli, nieinteligentni

 


Ileż można ciągnąć jeden cykl filmowy opierający się niemalże na podobnych schematach? Jak dobitnie pokazał przykład serii „Piła”, która z mocnego, niskobudżetowego thrillera zaliczyła zjazd do równie niskobudżetowego festiwalu makabrycznych, obrzydliwych i bezsensownych scen przemocy, granicę stanowi jedynie spadający zysk generowany w kasach kinowych. Gdy mowa o kolejnych produkowanych częściach filmu, cykl „Szybcy i wściekli” wyraźnie idzie w ślady innych wyeksploatowanych do granic możliwości franczyz, zachowując jednak resztki przyzwoitości pod względem jakości. Osobiście nigdy nie byłem fanem papierowej opowiastki o lśniących samochodach i twardych kierow(ni)cach (w tej właśnie kolejności), doceniam jednak walory pierwszej odsłony. „Czwórki” zdzierżyć nie dałem rady (zakończyłem seans po 20 minutach), „piątkę” zaś zaliczyłem zupełnie przypadkowo, za co mogę podziękować opatrzności. Zmiana konwencji na kino w stylu „heist movies”, dodanie napakowanego gliniarza w osobie „The Rocka” oraz niesamowicie efektowne sceny tak strzelanin/starć wręcz, jak i samych pościgów (akcja z sejfem, miodzio!) wyraźnie odświeżyły serię, wprowadzając ją na dobre, nomen omen, tory. Włodarze Universal Pictures w te pędy zebrali budżet i dali zielone światło na część szóstą, ku uciesze fanów cyklu. Podobno co za dużo, to i świnia nie chce... Tym razem jednak poczciwy warchlak wciągnie kolejny sequel z przyjemnością, chrumkając przy tym radośnie. Odpicowana bryka z rejestracją „Furious 6” udanie zaliczyła bowiem kolejne okrążenie, lekko tylko zwalniając tempo.

Po udanym skoku na bagatela 100mln$, bohaterowie postanowili osiedlić się, korzystając z uroków niezliczonej ilości mamony na koncie. Spokój Toretta (Vin Diesel) i paczki burzy jednak agent Hobbs (The Rock), który składa Dominicowi niespodziewaną wizytę. Jak się okazuje, niejaki Owen Shaw (Luke Evans) przewodzi organizacji przestępczej udanie dokonującej kolejnych rabunków. Cała sprawa spłynęłaby po Torettcie niczym woda po pluszowej kaczce gdyby nie fakt, iż wśród pomagierów przestępcy dostrzeżono... zmarłą Letty (Michelle Rodriguez). Po namowach Hobbsa na powrót do fachu, Dominic postanawia zebrać ponownie całą ekipę, by dociec prawdy o swojej ukochanej i powstrzymać bezwzględnego Shawa w zamian za oczyszczenie ze wszelkich zarzutów. Pora zapiąć pasy i wrzucić szósty bieg, rozpoczyna się bowiem szaleńcza jazda ulicami europejskich krajów.

W początkowej sekwencji z napisami tytułowymi, widz otrzymuje krótkie flashbacki z poprzednich odsłon cyklu, pozwalające zapoznać się pokrótce z losami „Wściekłej 6.”, przywodzące lekko na myśl tasiemcową telenowelę. Mimo wszystko miło, iż film stara się być przyjazny dla żółtodziobów nie będących w temacie. Nie mam jednak zamiaru nikomu mydlić oczu, „szóstka”, mimo wysokooktanowej akcji i pędzących na złamanie karku (maski?) fur, nie daje rady utrzymać wysokiego poziomu poprzedniej odsłony, nie zostając jednak znacząco w tyle. Dla fanów serii, obecność wszystkich kluczowych postaci z wcześniejszych odsłon stanowić będzie nie lada gratkę, uprzyjemniającą przeładowany akcją seans. W dodatku w „Furious 6” postanowiono wymieszać wszystkie charakterystyczne dla kina sensacyjnego elementy, gotowy produkt doprawiając jednak mocno przesadzonymi sekwencjami oraz dialogami dla nastolatków. Efekt? Nad wyraz udany.

„Szóstka”, pomimo braku niezwykle udanego motywu rabunkowego (patrz: „piąteczka”), oferuje sporą ilość starć wręcz i samochodowych akrobacji mogących zawstydzić największych mistrzów kierownicy. Pojedynki „jeden na jednego”, w uniwersum „Szybkich i wściekłych”, już dawno wyszły z mody; teraz trendy są potyczki z wieloma przeciwnikami na raz. Niesamowite wrażenie robi starcie dwójki bohaterów z jednym wrogiem na stacji metra, przywodzące na myśl finalną scenę z „Zabójczej broni 4” (dobry montaż, dynamika zrywająca kapcie z nóg oraz niewymuszony luz). Wisienkę na torcie stanowi jednak połączenie sił postaci odgrywanych przez Diesela i The Rocka w mordobiciu z potężnym kulturystą, przy którym nawet wspomniany Dwayne Johnson jest wąski w barach niczym przecinak (istny obłęd!).

 

Meritum sprawy, czyli sceny z odpicowanymi furami, to wysoka klasa. Pierwszy „poważny” pościg za robionym na zamówienie samochodem, zbudowanym niczym wyskocznia (pochylenie maski pod kątem 90°), daje ledwie przedsmak tego, co twórcy oferują w dalszej części seansu. We wspomnianej sekwencji policyjne bryki śmigają w powietrzu niczym skowronki na wiosnę, siejąc pożogę na ulicach owianego mrokiem Londynu. Zdradzę tylko, iż później ekipa Diesela aka Toretta rozkręca się na dobre, oferując krótki poradnik z cyklu jak zatrzymać czołg/samolot przy pomocy czterokołowców... Efektowne, choć bzdurne. Niech twórcy „Szklanej pułapki 5” uczą się jak należy kręcić pościgi w czytelny i efektowny sposób, nie marnując przy okazji milionowych kwot na kamerę drżącą niczym w rękach bimbrownika.

„Szybcy i wściekli 6”, podobnie zresztą jak i poprzednie odsłony, momentami załamują naiwnością. Film dołuje zwłaszcza w dialogach, szczególnie kiedy Toretto po raz n-ty wspomina o wartości rodziny i trzymaniu się razem w obliczu największych tarapatów (normalnie „Ojciec chrzestny” na resorach). Niektóre rozwiązania fabularne również przywodzą na myśl tandetny komiks, by wspomnieć tylko sposób, w jaki przywrócono postać odgrywaną przez Michelle Rodriguez, zabitą w „czwórce”. Cóż, twórcy mieli do wyboru albo amnezję albo złą siostrę bliźniaczkę, wybrali zaś... przekonajcie się sami. Scena „miłosna” wspomnianej bohaterki z Torettem to także kicz do potęgi, dobijany dodatkowo nastrojową muzyką. Niby stylistycznie wpisuje się w konwencję filmu, ja jednak tego nie kupuję. Bawią za to utarczki słowne między robiącym za naczelnego pajaca Romanem (Tyrese Gibson z „dwójki”) a resztą grupy, dodające nieco luźnego klimatu pędzącej na złamanie karku akcji.

Poza samymi dialogami, „Szybcy i wściekli” mogą razić również wybitnie przesadzonymi scenami, nawet jak na ramy całej serii. Skakanie na pędzące z zawrotną prędkością samochody to betka, odczepienie ładunku przymocowanego do zderzaka pojazdu poprzez uderzenie z chirurgiczną precyzją w kolumnę (na pełnym gazie!) to także pikuś, jednak bzdury typu Torett/Diesel jadący na tylnym biegu łeb w łeb z przeciwnikiem czy akcja pochwycenia w locie jednej z bohaterek (to trzeba zobaczyć, by uwierzyć w głupotę scenarzystów) to gruba przesada. Fani cyklu mogą jednak odburknąć, iż trudno wymagać realizmu od filmu, w którym samochody dzielnie stawiają czoła rozpędzonemu czołgowi, i cóż, częściowo mają rację. Mimo wszystko jednak przydałoby się lekkie utemperowanie niektórych scen kosztem zdrowego rozsądku, tak na przyszłość.

Podsumowując, szósta odsłona cyklu stanowić może smakowity kąsek nawet dla osób dostających torsji na sam dźwięk słów „Szybcy i wściekli”. Podchodząc do seansu z odpowiednim nastawieniem wykluczającym czepianie się scenariusza i sensowności kolejnych akcji, widz otrzymuje bite 2h przeładowane akcją i znanymi twarzami. Pal licho dialogi napisane dla cool nastolatków bujających się w łańcuchach, zapomnieć wypada również o scenach, które wrzuciłyby ciarki na plecy samego Supermana. Po wyłączeniu mózgownicy, seans z „Furious 6” staje się niezwykle efektownym teledyskiem okraszonym czytelnie zmontowanymi scenami pościgów i starć wręcz, swym rozmachem zjadający wszystkie odsłony serii, do „piątki” włącznie. Na plus zaliczyć należy również powrót całej obsady, choćby zrealizowany w wyświechtany sposób, na minus zaś wtórność, od której poprzednia osłona cyklu dała radę odjechać. „Szóstce” zaś zabrakło świeżości, jednak spektakularność scen do spółki z wbijającym w ścianę dźwiękiem (standard 7.1, sąsiedzi mają zapewnioną bezsenną noc) nadal gwarantują zaskakująco udany seans. A za rok „siódemka”...

 


Ogółem: 7+/10

 


W telegraficznym skrócie: stara ekipa zebrana do kupy w wyjątkowo efektownym (i naiwnym) spektaklu i orgii zniszczenia; rewelacyjne sceny pościgów i walk wręcz, przesadzone do granic możliwości; scenariusz i dialogi to nadal bajeczka dla napalonych nastolatków; rozmach scen udanie maskuje miałką fabułę i wyświechtane motywy (gadki o rodzinie, powrót Letty/Rodriguez); gorszy od „piątki”, jednak wart spróbowania.

 

 

***

 

 

 

 

 

***

 



 

W kinach...

 

 

 

Metallica: Through the Never (2013)

 

 


 


 


Reżyseria: Nimród Antal

Scenariusz: Nimród Antal, Metallica

Produkcja: USA

Czas trwania: 94 minuty

Obsada:

Dane DeHaan - Trip
James Hetfield - On sam
Lars Ulrich - On sam
Kirk Hammett - On sam
Robert Trujillo - On sam
 


How does it feel to be alive?! - James



Ilość koncertów jakie można zobaczyć w kinach woła o pomstę do nieba. Nie mam na myśli transmisji – choć z nimi też nie jest zbyt dobrze – a specjalnie przygotowane widowiska dla tych, którzy wolą wydać 20-30 zł i zobaczyć swoich idoli (prawie) z bliska dzięki magii 3D. W końcu nie każdego stać na wyjazd na koncert, o sporych odległościach do pokonania nie wspominając. Wciskany niemal wszędzie trójwymiar ma dla mnie swoje uzasadnienie jedynie w przypadku muzycznych produkcji. Do tej pory, poza Avatarem, najlepszą głębię widziałem w U2 3D. Od tamtej pory próbowałem kilku podejść do dzieł, mających przesuwać granicę trzeciego wymiaru i poważnie się zawiodłem.

 

Gusta muzyczne nie powinny podlegać dyskusji, bo w końcu jest tyle zespołów i gatunków, że każdy znajdzie coś dla siebie. W swoim życiu na trafiłem tylko na dwie gałęzie ułożonych dźwięków, które – jak do tej pory – nie przekonały mnie do siebie. Są to disco polo i polski hip hop. O ile w przypadku tego pierwszego, nie widzę nadziei, o tyle druga sekcja nie jest jeszcze dla mnie zamknięta. Wśród natłoku wykonawców od najmłodszych lat obok ścieżek dźwiękowych do filmów, 2Paca czy popowych gwiazdek, towarzyszył mi zespół Metallica. A teraz łomoczący panowie Hetfield, Ulrich, Hammett i Trujillo trafili do kin w Through the Never - w pewnym sensie - fabularnym koncercie.

Każdy oddany fan zrobiłby wszystko dla swoich idoli. Podobnie jest z Tripem, który pracuje przy koncertach zespołu jako przynieś-wynieś-pozamiataj. W trakcie jednego z występów otrzymuje zadanie wyruszenia po przesyłkę, która jest megasuperhiperultra ważna dla czterech grajków – dlatego jej nie zabrali ze sobą... Trip nie ma jeszcze pojęcia, że miasto zaczął trawić szał i jego persona trafi na wojnę między tłumem a policjantami. Od tej pory czeka go podróż niczym Alicję w krainie Heavy Metalu. Cała ta historia stanowi około 15-20 % procent seansu jaki na Was czeka. Wcielający się w bohatera fabularnego Dane DeHaan pasuje idealnie do roli zagubionego chłopaka, który łyka bliżej nieokreślone pigułki i jeździ przerdzeiwałym vanem. Wkrótce będziecie go też mogli zobaczyć jako Harry'ego Osborne'a w kontynuacji przygód Człowieka Pająka. A co do zespołu to odgrywają samych, szalonych siebie i wychodzi im to perfekcyjnie.

Na reżysera TtN wybrano Nimroda Antala, który dał nam takie produkcje jak Predators, Opancerzony czy Motel. Jak widać żadne z wymienionych nie jest koncertem, ale i tak spisał się bardzo dobrze. Na stołku głównodowodzącego zastąpił Antona Corbjina, który zrezygnował z pełnienia tej funkcji, a miał doświadczenie przy tworzeniu teledysków dla zespołu (Mama Said), U2 czy Depeche Mode. Podobnie operatorzy kamer, którzy starają się umieścić nas jak najbliżej muzyków. W niektórych momentach widać nawet jak biegają po scenie w uprzęrzach i sporych rozmiarów sprzętem. Efekty wizualne wzmaga porządny trójwymiar - choć obok opętanego Larsa Urlicha mógłbym trzymać się trochę dalej. Swoją drogą, przy takiej...ekspresji i machaniu pałeczkami jakim cudem udało mu się zachować widoczną oponkę brzuszną?

Spoglądając na listę utworów wybranych do tego przedstawienia nie sposób oprzeć się wrażeniu, że to jedno wielkie podsumowanie wieloletniej kariery. Dodatkowo amerykańska data premiery przypadła na dwudziestą siódmą rocznicę śmierci Cliffa Burtona, byłego basisty zespołu (zastąpił go James Newsted, a jego Trujillo). Jak dla mnie jest to niemal perfekcyjny zestaw i wymieniłbym może dwie lub trzy piosenki. Co więcej, utwory reprezentują różne płyty, pozwoliło to stworzyć niezwykłą scenografię. Otóż, zewsząd pojawiają się różne elementy związane z albumami. Dla przykładu, gdy rozbrzmiewają kawałki z Master of Puppets ze sceny wyłaniają się krzyże. Sam podest został zaprojektowany w taki sposób, że muzyczni zaklinacze znajdują się otoczeniu fanów i mogą hasać do woli – co czynią nad wyraz często. Od razu widać, że było to ogromne przedsięwzięcie - całość mieści się w ponad trzydziestu ciężarówkach. W podłogę wbudowano ekrany, na których pojawiają się przeróżne animacje (podążające za gitarzystami!) – doskonale widoczne podczas ujęć z góry. Do moich ulubionych należał jednak początkowy wyciek krwi...jakkolwiek to brzmi. Oczywiście nie mogło zabraknąć również klasycznego ognia, który bucha tu i tam, bo w końcu to zespół z piekła rodem.

W przypadku tego dzieła postanowiłem zawiesić system oceniania, bo wybór jest bardzo prosty. Jeśli lubicie zespół i jego twórczość - pędźcie do kina. Żaden telewizor nie odda tego spektaklu tak jak wielki ekran i super system nagłośnienia. A jeżeli nigdy nie poruszała Wami taka muzyka Through the Never tego nie zmieni i tylko zmarnujecie czas oraz pieniądze.



Oto i lista utworów:

1. "The Ecstasy of Gold"
2. "Creeping Death"
3. "For Whom the Bell Tolls"
4. "Fuel"
5. "Ride the Lightning"
6. "One"
7. "The Memory Remains"
8. "Wherever I May Roam"
9. "Cyanide"
10. "...And Justice for All"
11. "Master of Puppets"
12. "Battery"
13. "Nothing Else Matters"
14. "Enter Sandman"
15. "Hit the Lights"
16. "Orion"
 

 

***



W tym muzycznym tygodniu to wszystko. Czas wygrzebać płyty zespołu. Do przeczytania za siedem dni!

Łukasz Kucharski Strona autora
cropper