Człowiek kontra dziecko (2025) - recenzja serialu [Netflix]. Jego życie to jedna, wielka pomyłka

Człowiek kontra dziecko (2025) - recenzja, opinia o serialu [Netflix]. Jego życie to jedna, wielka pomyłka

Piotrek Kamiński | Dzisiaj, 10:00

Po przygodach z pszczołą w wielkiej, wypasionej willi, Trevor Bingley postanowił zwolnić. Przyjął pracę w niewielkiej podstawówce na wsi, z daleka od wielkich pieniędzy, wielkich przekrętów i natrętnych pszczół (tego ostatniego jedynie się domyślam). Lecz, kiedy firma pośredniczą dzwoni do niego z ofertą wartą dziesięć tysięcy funtów za jedne święta, silna wola Trevora na chwilę słabnie. Chwila ta wystarcza jednak, aby zgodził się przyjąć ofertę. Natychmiast pojawia się jednak problem - ktoś zostawił w jego szkole niemowlę. Ale cóż to takiego?! Wystarczy zadzwonić w odpowiednie miejsce i niech zajmą się nim służby. Prawda? 

"Człowiek kontra pszczoła" z 2022 nie był może produkcją wybitną - nic z tych rzeczy - lecz specyficzny humor Atkinsona w połączeniu z niedorzecznym konceptem, w tle którego rozgrywa się jakoś gruby przekręt, wystarczyły, by usprawiedliwić seans. Niby aż dziewięć odcinków, ale kiedy każdy z nich trwa po dziesięć minut, szybko okazuje się, że tak naprawdę William Davies zrobił po prostu film, który następnie podzielony został na łatwe do przełknięcia kęsy. Teraz, trzy lata później, reżyser powraca z kontynuacją, która jest... Cóż. Z grubsza tym samym, z tym, że wątek kryminalny wymieniony został na świąteczny.

Dalsza część tekstu pod wideo

Ponownie dostajemy materiał długości mniej więcej jednego, pełnometrażowego filmu, tym razem, dla niepoznaki, podzielonego na cztery odcinki. W praktyce jednak, są to po prostu cztery części tej samej historii, następujące natychmiast jedna po drugiej. Motywem przewodnim jest boże narodzenie. Trevor bardzo chciałby spędzić je ze swoją córką (i byłą żoną pewnie do jakiegoś tam stopnia też, bo już taki z niego sympatyczny facet), lecz nagła zmiana planów oznacza, że te święta spędzą oddzielnie. W londyńskim budynku, w którym fuchę robi Trevor nastrój jest równie smętny. Właścicielka penthouse'u, którego nasz bohater pilnuje wykupiła cały budynek i zamierza eksmitować jego mieszkańców. Są to dla nich prawdopodobnie ostatnie święta w tym miejscu. Ponuro, ale na jakimś fundamencie trzeba przecież budować, prawda? 

Człowiek kontra dziecko (2025) - recenzja, opinia o serialu [Netflix]. Uroczy, ale nie zabawny

Dzieci są trudne
resize icon

Największym problemem nowego projektu Rowana Atkinsona i Williama Daviesa jest to, że za za bardzo próbuje być jak nowa wersja "Jasia Fasoli". Trevor nie jest nawet w połowie tak tępym i okropnym człowiekiem jak Jasiu, ale to jest podobny typ budowania humoru - komedia sytuacyjna, pierdołowaty główny bohater, któremu non stop przydarza się jakieś nieszczęście, najczęściej z jego własnej winy. Rzecz w tym, że Jaś Fasola zawsze kombinował jak koń pod górę, żeby jakiś wyjść z sytuacji, często uciekając się do mocno nieczystych taktyk. Był niedoskonałym człowiekiem, więc bawił nas jego pech, a i on sam potrafił sobie z nim poradzić. Kiedy coś przykrego przydarza się Trevorowi, jest to przede wszystkim po prostu przykre. Jasne, od czasu do czasu można się tu zaśmiać, ale okazji tych nie ma zbyt wiele. Częściej uśmiechniemy się jedynie pod nosem, doceniając fakt, że scenariusz próbuje nas rozbawić. Z mizernym skutkiem. 

Trzeba jednak przyznać, że pod kątem bożonarodzeniowego ciepła, serial działa całkiem dobrze. Trevor pomaga młodej parze, która mieszka razem ze swoim małym dzieckiem w piwnicy budynku, w którym ten obecnie urzęduje, kryje spędzającą święta z rodziną kucharkę, spędza czas ze wspomnianą już rodziną, dla której będą to zapewne ostatnie święta w tym budynku, a w ostatnim odcinku wszystkie jego nieszczęścia i przygody składają się w pełen świątecznej magii finał. Pod względem emocji, jest całkiem w porządku. Po prostu bez odpowiednio dobrze napisanego humoru. 

Człowiek kontra dziecko (2025) - recenzja, opinia o serialu [Netflix]. Jezusowi rośnie nos, kiedy mówi, że jest prawdziwym chłopcem 

Nie ruszaj się
resize icon

Dzieci na planie zdjęciowym to zawsze jest trudny temat i to nawet w przypadku tych już odrobinę starszych. Wolno im pracować tylko kilka godzin dziennie (do dwóch godzin, jeśli mają mniej niż sześć miesięcy, do czterech godzin, jeśli mają mniej niż dwa lata), trudno raczej oczekiwać od nich, że po prostu zrobią to, czego sobie reżyser zażyczy, lubią gapić się w kamerę - psują olbrzymi odsetek wszystkich swoich ujęć. Tak więc, próbując przeciwdziałać tym trudnościom, Davies postanowił skorzystać z każdej jednej sztuczki znanej filmowcom. Do roli Baby Jezusa zatrudniono bliźniaki, korzystano z deepfake'ów, modeli 3D, generatorów AI. I bardzo fajnie, że technologia pomaga filmowcom i w ogóle, tylko że... To widać. Niezwykle trudno jest stworzyć w komputerze człowieka, który będzie wyglądał i poruszał się jak prawdziwy, nie odpalając w głowach widzów alarmu, że coś tu jest nie tak. Nie oczekuję cudów, ale to, co tu dostaliśmy wygląda miejscami tak komicznie źle, że można zacząć się zastanawiać, czy to aby nie celowe zagranie ze strony filmowców. 

"Człowiek kontra dziecko" to perfekcyjnie akceptowalna produkcja i absolutnie nic ponad to. Sytuacje, w które pakuje się główny bohater nie są śmieszne, ale sama historia ma kilka urokliwych momentów. Dzieciak będący źródłem problemy wygląda miejscami jak z horroru, co równoważą ciepłe barwy i kosztowne, miłe dla oka wnętrza, w których rozgrywa się historia. Potrafię wyobrazić sobie gorzej spędzonych 90 minut. Problem polega na tym, że skoro produkcja jest linijkowo wręcz "średnia", to po co zawracać sobie nią głowę? Przy czymś faktycznie dobrym będziesz się zdecydowanie lepiej bawić, a prawdziwie zła produkcja przynajmniej ma szansę rozbawić swoją nieudolnością. Trevor po prostu... Jest. 

Atuty

  • Trevora nie da się nie lubić;
  • Świąteczny klimat.

Wady

  • Miejscami naprawdę okropne CGI dziecka;
  • Może i jest uroczy, ale raczej nie zabawny.

"Człowiek kontra dziecko" to zdecydowanie jedna z produkcji tego roku, jak mówi mocno przestarzały żart. Ale tutaj naprawdę pasuje do sytuacji. To absolutnie poprawny serial, ale nie ma w nim niczego, co można by polecić.

5,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper