Nasz kandydat (2023) – recenzja i opinia o serialu [Netflix]. Czy Francja jest gotowa na czarnoskórego prezydenta?

Nasz kandydat (2023) – recenzja i opinia o serialu [Netflix]. Francja jest gotowa na czarnoskórego prezydenta?

Iza Łęcka | 02.02.2023, 21:22

Polityka rządzi się swoimi prawami – czasami mówi się, że w drodze na szczyt wszystkie chwyty są dozwolone. Problem pojawia się jednak kiedy na mównicach przemawiają i o losach każdego obywatela decydują ludzie, którzy nawet w najmniejszym stopniu nie mają pojęcia o trudach naszego życia, przeciwnościach z jakimi się zmagamy – trudnościach młodych z niższych warstw społecznych w szkolnictwie i znalezieniu godnego miejsca pracy, coraz mniejszych nakładach na wsparcie potrzebujących czy narażeniu na używki. Kiedy codzienność wydaje się beznadziejna, cały na biało wchodzi Stephane, czarnoskóry chłopak z blokowisk, którego głos zostaje w końcu wysłuchany. Zapraszam do recenzji serialu „Nasz kandydat”.

Francja jest krajem o niejednorodnej strukturze ludności. Zgodnie z danymi demograficznymi z 2017 roku około 70% mieszkańców państwa miało narodowość francuską – do pozostałej części należeli między innymi Niemcy, Portugalczycy, Arabowie, Ormianie czy Hindusi. Dane te nie sięgają aż tak głęboko, by dokładniej przedstawić większą różnorodność, czyli pokolenia, których przodkowie przybyli do Francji z Afryki, na co niebagatelny wpływ miała historia republiki i jej kolonie. Wydawać by się mogło, że tak wielobarwny kraj posiadający bogatą historię będzie odznaczał się tolerancją wobec odmienności. Nic bardziej mylnego, a z jedną z największych współczesnych wad próbuje się rozprawić nowy miniserial Netflixa.

Dalsza część tekstu pod wideo

Nasz kandydat (2023) – recenzja serialu [Netflix]. Człowiek z ludu

Nasz kandydat (2023) – recenzja i opinia o serialu [Netflix]. Na spotkaniu z obywatelami

Stephane Ble jest młodym kierownikiem świetlicy dla młodzieży znajdującej się na przedmieściach Paryża, w dzielnicy zamieszkiwanej w głównej mierze przez przyjezdnych, emigrantów oraz osoby pochodzenia afrykańskiego, które posiadają już pełne obywatelstwa, lecz dopiero dekady temu ich przodkowie przyjechali do Francji w nadziei na lepsze życie. Sny o świetlanej przyszłości dzieci musiały jednak zmierzyć się z twardą rzeczywistością, w której pomimo akceptacji różnorodności społeczeństwo nie jest aż tak radośnie nastawione do grup zamieszkujących przedmieścia, wymagających wsparcia społecznego i mierzących się z rozmaitymi problemami na skraju patologii. Obecnie w kraju startują kampanie wyborcze kandydatów na prezydenta. Kiedy do części miasta, w której pracuje Ble, przyjeżdża burmistrz walczący o nowy urząd dochodzi do bezpośredniej konfrontacji polityka ze sfrustrowanym mężczyzną. Stephane ma wiele racji, wydaje się być głosem swojej społeczności, co szybko podłapują media.

Kiedy jego wystąpienie staje się viralem w mediach społecznościowych coraz więcej dyskutuje się o możliwym starcie czarnoskórego Francuza pochodzenia afrykańskiego w wyborach. Kontakt szybko nawiązuje z nim William, który zbiera bardzo nietypowy zespół i przekonuje go do udziału w wyścigu. Nieco naiwny, ale bardzo dobrotliwy bohater idzie za ciosem i rozpoczyna swoją drogę po jeden z najważniejszych urzędów – bez funduszy, wsparcia merytorycznego, całkowicie nieprzygotowany. Czy Francja jest gotowa na niebiałego prezydenta? Oczywiście, że nie, ale w recenzowanym miniserialu „Naszym kandydacie” wszystko może się zdarzyć (naprawdę!). Wydawać by się mogło, że przeciwnicy wprawieni w politycznej walce i pracy na rzecz społeczeństwa są zbyt dużą konkurencją dla biednego mężczyzny z przedmieść, który nie ukończył żadnej szanowanej uczelni, nie posiada dobrze płatnej pracy, dzieli mieszkanie z matką, walczy o potomka, biorąc udział w procedurze in-vitro, a wśród jego znajomych znajdziemy ludzi z paryskiego półświatka. Nic jednak bardziej mylnego – pomimo że Francuzi w badaniach opinii publicznej szybciej skojarzą Stephane'a z członkiem gangu czy dilerem, po każdym jego absurdalnym, ale pełnym emocjonalnego przekazu, wystąpieniu pałają do niego coraz większą sympatią.

Jean-Pascal Zadi to człowiek-orkiestra, który od kilku lat nie tylko działa we francuskiej branży filmowej, ale jest też komikiem i producentem muzycznym. Recenzowany miniserial „Nasz kandydat”, do którego przygotował on scenariusz wspólnie z autorem „Lupina” i zagrał w nim główną rolę, wydaje się naturalną kontynuacją opracowanego kilka lat temu „Po prostu czarny”. We wcześniejszym obrazie również czarnoskóry bohater śmiało wkracza do polityki, ale ponosi porażkę. Kiedy jednak Stephane Ble kandyduje na prezydenta, nie chce zdobyć poklasku, a pragnie zwrócić uwagę na niedostatek, brak społecznej reprezentacji wśród polityków oraz wykluczenie niebiałych Francuzów. Staje się głosem wielu pokrzywdzonych, którzy chcieliby w kraju poczuć się jak u siebie w domu, ale odmawia się im uznania za pracę na rzecz dobrobytu gospodarki. Jednocześnie twórcy z dystansem podchodzą do „udawanych”, lewicowych poglądów okolicznego polityka, wystawiają na ośmieszenie typowo prawicowego kandydata i bacznie przyglądają się zatwardziałej eko-feministce, która wspólnie z żoną sprzeciwia się elektrowniom jądrowym i nadmiernemu konsumpcjonizmowi.

Nasz kandydat (2023) – recenzja serialu [Netflix]. Satyra pełną gębą

Podzielony na 6 odcinków miniserial odznacza się niezwykle zwięzłą formą, a fabuła mknie jak na złamanie karku, choć nie zawsze poszczególne wątki sensownie wynikają z wcześniejszych wydarzeń. Co tu dużo mówić, scenariusz obfitujący w wiele zdumiewających momentów często kuleje i nie posiada zbyt rozbudowanych, dodających animuszu całemu projektowi dialogów, dzięki niemu również niezbyt dokładnie poznamy bohaterów, których kreacje są bardzo stereotypowe. W „Nasz kandydat” liczy się jednak zupełnie coś innego – totalne ośmieszenie przywar francuskiego społeczeństwa, ksenofobii i rasizmu, które na dobre rozgościły się na ulicach i w głowach mieszkańców miasta nad Sekwaną. A z tym twórcy radzą sobie pierwszorzędnie! Ten cięty, rubaszny żart uderza w najczulsze punkty, powoduje pewien dyskomfort nawet u odbiorcy o tak lewicowych poglądach jak ja, jest obrazoburczy, ale bardzo szczery i dosadny. Nie powinniśmy mieć wątpliwości, że wielu ludzi ma właśnie takie poglądy, a ich codzienne myśli przekazane zostały na ekranie.

Recenzowany „Nasz kandydat” bazuje na absurdalnym motywie głównym, ale w gruncie rzeczy spełnia swoje zadanie – szokuje, bawi, często wywołuje mieszane uczucia, jednocześnie odsłaniając jeden z głównych problemów wielu narodów, których społeczeństwa nie są już tak jednorodne jak były jeszcze kilka dekad temu. Scenarzysta i reżyser Jean-Pascal Zadi wyśmiał wiele elementów obecnej rzeczywistości, ale wszystko to ubrał w lekką formę nieco pokracznego serialu z nieprawdopodobną fabułą. Finalnym produktem jest spora ciekawostka, którą w wolnych chwilach jak najbardziej można sprawdzić.

Atuty

  • Twórcy nie boją się kontrowersyjnych tematów,...
  • … które skutecznie wyśmiewają
  • Niektóre żarty bardzo do mnie przemawiały,...
  • Pozytywny przekaz

Wady

  • Niektóre rozwiązania fabularne nie wpływają zbyt dobrze na sens historii
  • Zbyt proste kreacje bohaterów
  • ...ale zdarzały się także te żenujące

„Nasz kandydat” jest śmiałą i zabawną próbą rozprawienia się z francuskim rasizmem i ksenofobią. Podczas 6 krótkich odcinków obserwujemy całkiem przyzwoicie zrealizowaną, choć odznaczającą się nieco głupkowatym humorem, historię. Jeżeli macie wolny wieczór, warto zwrócić uwagę na ten serial, bo powinniście nieźle się bawić.

6,5
Iza Łęcka Strona autora
Od 2019 roku działa w redakcji, wspomagając dział newsów oraz sekcję recenzji filmowych. Za dnia fanka klimatycznych thrillerów i planszówek zabierających wiele godzin, w nocy zaś entuzjastka gier z mocną, wciągającą fabułą i japońskich horrorów.
cropper