Famicom Detective Club – recenzja gry. Czy mogę obejrzeć ciało?

Famicom Detective Club – recenzja gry. Czy mogę obejrzeć ciało?

Patryk Dzięglewicz | 12.05.2021, 15:00

Nastoletni detektyw jako protagonista, prowadzący sprawy z zacięciem kryminalnym dzisiaj niespecjalnie już mieści się w głowach graczy, ani tym bardziej w realnej rzeczywistości. Były jednak czasy, gdy pojawiało się całkiem sporo gier z tego typu motywem i nikogo to nie dziwiło. W dzisiejszej recenzji zaliczymy sobie podróż w przeszłość, do końca lat osiemdziesiątych zeszłego wieku pod postacią składanki dwóch gier detektywistycznych - Famicom Detective Club: The Missing Heir oraz Famicom Detective Club: The Girl Who Stands Behind dla Nintenndo Switch. Całkiem miło było przypomnieć sobie świat kiedy technologia informatyczna nie zagrzała jeszcze sobie miejsca i jeszcze raz poczuć ten klimat.

Tak się akurat składa, iż pomimo dostajemy dwie odnowione gry, seria Famicom Detective Club jest trylogią, która pierwotnie pojawiła się na wspomnianej w tytule konsoli (aczkolwiek wymagane było posiadane dedykowanej stacji dyskietek) w końcówce lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Inna sprawa, że część trzecia trafiła już na Super Famicona poprzez tamtejszy dynks Satellaview i prawdopodobnie dlatego nie wrzucono jej do wspomnianej składanki. W każdym razie po prawie 35 latach Famicom Detective Club: The Missing Heir oraz Famicom Detective Club: The Girl Who Stands Behind w zremasterowanej wersji pojawiły się wreszcie na Switcha, debiutując przy okazji na Zachodzie. Zobaczmy czy śledztwa nastoletniego detektywa sprzed ponad trzech dekad są na tyle wciągające, by tracić czas zarówno na całą rozgrywkę jak i pisanie oraz czytanie tej recenzji.

Dalsza część tekstu pod wideo

Nastoletni Poirot w japońskim wydaniu

Famicom Detective Club – recenzja gry. Czy mogę obejrzeć ciało?

Z dzisiejszej perspektywy patrząc wspomnianą „duologię” określić można jako miks visual-noveli i przygodówki detektywistycznej.. Według twórców inspirację stanowiła jeszcze wcześniejsza gra w podobnych klimatach - The Portopia Serial Murder Case od Enix autorstwa Yuji’ego Horii (tego od Dragon Questów i Chrono Triggera) oraz horrory włoskiego reżysera Dario Argento. Pierwszy pojawił się scenariusz The Missing Heir natomiast wydany później The Girl Who Stands Behind stanowi prequel dla Zaginionego Dziedzica, aczkolwiek opowiada własną historię. W każdym razie w obu przypadkach wcielamy się w rolę wspomnianego młodzika (któremu sami nadajemy imię) i prowadzimy dwie kryminalne sprawy. Akcja obu tytułów z serii Famicom Detective Club rozgrywa się w czasach im współczesnych, czyli końcówka lat osiemdziesiątych minionego wieku, a opowiedziane historie ani wtedy ani dzisiaj do oryginalnych raczej nie zaliczymy. 

W części pierwszej rozgryzamy mroczne tajemnice majętnej rodziny Ayashiro, chcąc odnaleźć zaginionego dziedzica rodowego majątku, w drugiej natomiast prowadzimy śledztwo odnośnie śmierci pewnej licealistki, z duchem uczennicy nawiedzającej pobliską szkołę w tle. Cóż nic czego nie przerabialiśmy setki razy w wielu grach, książkach czy filmach, więc scenarzyści postanowili nieco ubarwić obie intrygi o morderstwa oraz próbę rozwikłania przeszłości naszego bohatera, by nas z nim zżyć i to się udało. Mimo niewielkiego skomplikowania fabularnego tytułów, perypetie detektywa głowiącego się nad obiema sprawami, potrafią mocno do siebie przyciągnąć, a każdym razie wraz kolejnymi rozdziałami byłem coraz bardziej zaciekawiony jak to wszystko się zakończy.

Zasługa w tym też postaci, które napotykamy na swojej drodze, każda mająca jakąś szczególną cechę charakteru ją wyróżniającą. Rzecz jasna najbardziej zapamiętałem rówieśniczkę naszego protagonisty, czyli Ayumi Tachibanę wspierającą go i pomagającą mu kiedy to konieczne. Dziewczyna, aż prosi się o więcej czasu antenowego i szkoda, że go nie otrzymała. Mimo to naprawdę żal mi się robiło, gdy obie sprawy dobiegały końca, zwłaszcza że fabularnie obie gry z serii Famicom Detective Club są bardzo krótkie, a same zakończenia niestety mało wyraziste i zostawiające niedosyt.

W Famicom Detective Club każdy może zostać detektywem

Famicom Detective Club – recenzja gry. Czy mogę obejrzeć ciało?

Jak już napisałem w początkach recenzji Famicom Detective Club: The Missing Heir oraz Famicom Detective Club: The Girl Who Stands Behind opierają się na mechanikach znanych z novelek i rozwiązaniach z przygodówek o zacięciu detektywistycznym. Po prostu odwiedzamy dostępne lokacje i przepytujemy obecnych tam bohaterów dramatu odnośnie okoliczności zaistniałych wydarzeń. Musimy jednak wziąć pod uwagę „wiekowość rozgrywki”, która dla starych wyjadaczy tego typu tytułów pewnie okaże się zbyt mało angażująca. Przez większość zabawy wystarczy jedynie pytać napotkane postacie o wszystko jak leci (jeśli nie świta nam w głowie jakaś konkretna poszlaka), by prędzej czy później trafić na odpowiedni temat posuwający sprawę do przodu. 

Owszem często, jak to w przygodówce, będziemy musieli się nieco porozglądać po otoczeniu, badać martwe ciała, brać przedmioty do rąk, czy pokazywać ludziom zdjęcia, ale wciąż jeśli ktoś liczy na mozolne zbieranie kawałków układanki w całość niestety zawiedzie się. Jedynie w kilku momentach zachodzi potrzeba „słownej” odpowiedzi na zaistniały problem, bądź pojawia się bardziej rozbudowana łamigłówka, lecz tutaj też weterani sobie poradzą z palcem w nosie. Zadowoleni za to powinni być gracze lubujący się w visual-novelach, dla których takie niewymagające większego wysiłku umysłowego śledztwa z pewnością nadadzą odpowiedni klimat całej opowieści. Zawsze jednak lepiej coś robić niż tylko klikać i czytać sam tekst.

Sentymentalny powrót do lat 80-tych w Famicom Detective Club 

Famicom Detective Club – recenzja gry. Czy mogę obejrzeć ciało?

Wprawdzie miniseria Famicom Detective Club przygotowana dla Nintendo Switch to remake, ale nie zauważyłem by wnosił on cokolwiek dodatkowego do samej rozgrywki, skupiając się na całkowicie nowej warstwie wizualnej. Grafikę każdej części odnawiało inne studio, więc drobne różnice widać (tła w The Girl Who Stands Behind są jednak bardziej szczegółowe), ale zasadniczo jej styl jest taki sam w obu grach. W każdym razie oprawa jest naprawdę przyjemna dla oka i zachowuje staroszkolną atmosferę gry przy użyciu współczesnego stylu. Miło jest wrócić do świata nie tak jeszcze odległego, ale całkiem już odmiennego od tego co widzimy dziś. Świata końca lat 80-tych pozbawionego jeszcze komputerów (na wiekszą skalę), telefonów komórkowych i innych udogodnień jakie znamy obecnie. Zresztą fabuła często zabiera nas do miejsc dość odludnych i tajemniczych unikając raczej wielkomiejskich widoczków. 

Świetne wrażenie sprawiają ruchome portrety postaci zarówno na małym ekranie Switcha jak i dużym TV, aczkolwiek co bardziej uczulonym graczom mogą w tym przypadku przeszkadzać drobne, ale jednak widoczne spadki ich animacji. Oczywiście mocniejsze klimaty też zobaczymy jak choćby wspomniane już w recenzji ofiary morderstw, aczkolwiek gra nie epatuje przemocą w takim stopniu jakim początkowo mogłoby się wydawać. W sukurs grafice przychodzi oprawa dźwiękowa też odświeżona, ale nawiązująca do oryginałów, zresztą takową zamiast nowej również można sobie włączyć.

Czy warto? Jak najbardziej!

Przyznam się szczerze, iż nie należę do zagorzałych fanów gier z wątkiem detektywistycznym, więc być może dlatego w Famicom Detective Club: The Missing Heir oraz Famicom Detective Club: The Girl Who Stands Behind grało mi się bardzo dobrze. Wprawdzie obie opowieści nie grzeszą skomplikowaniem czy oryginalnością, ale posiadają w sobie coś, dzięki czemu chce się je poznawać. Zakładam jednak, że dla wielbicieli śledztw będzie to raczej tylko pewna ciekawostka, niż tytuł, w który obowiązkowo trzeba zagrać, aczkolwiek dla samych niezobowiązujących historii warto spędzić ze wspomnianymi produkcjami te kilka godzin.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Famicom Detective Club: The Missing Heir & Famicom Detective Club: The Girl Who Stands Behind

Atuty

  • Proste, ale całkiem wciągające opowieści
  • Dobrze napisani bohaterowie dramatu
  • Oprawa audiowizualna

Wady

  • Dla starych wyjadaczy śledztwa mogą okazać się zbyt banalne
  • Same historie niestety są krótkie
  • Na TV animacja postaci portrafi szarpnąć

Remake obu gier z serii Famicom Detective Club to przede wszystkim dwie dobre i ciekawe historie sprzed ponad trzech dekad, ze stosunkowo prostą jak na obecne czasy warstwą przygodowo-detektywistyczną. Chociaż jadące na utartych schematach to wciąż miło jest spędzić z nimi nieco czasu.
Graliśmy na: NS

Patryk Dzięglewicz Strona autora
Były recenzent na PS Site, obecnie pisze dla PPE.pl. Uwielbia japońskie gry RPG, japońską animację, strategie i książkową fantastykę. Interesuje się historią, geopolityką oraz kolekcjonuje figurki i anime. Z wykształcenia technik ochrony środowiska oraz laborant. Tworzy teksty o grach od ponad 15 lat z dorobkiem ponad setki recenzji.
cropper