Muszę Was ostrzec. Tak złego filmu dawno nie było
Gdy studio Warner Bros. zainwestowało 45 milionów dolarów w „The Alto Knights”, liczyło na kolejny gangsterski klasyk z Robertem De Niro w roli głównej, który miał być twarzą produkcji i gwarantem sukcesu.
Kiedy film zarobił około 10 milionów dolarów w światowym box office, szybko trafił do streamingu. Najwidoczniej widzowie nie byli zainteresowani oglądaniem historii z podstarzałym już aktorem na wielkim ekranie (wcielającym się w dwie role). Warner Bros. przy słabej tak frekwencji musiał liczyć się z porażką. I tak też się stało. Film okazał się (także pod względem finansowym) największą klapą 2025 roku.
Kiedy gangsterski sen zamienia się w koszmar
Dla Roberta De Niro, zdobywcy dwóch Oscarów, kojarzonego z takich filmów jak „Przebudzenie”, „Taksówkarz” czy „Ojciec Chrzestny II”, musiało to być szczególnie bolesne. Wystarczyło kilka dni, aby produkcja trzy tygodnie od swojej premiery została wycofana z aż 2480 kin. Jednak problemy „The Alto Knights” zaczęły się jeszcze przed premierą. Krytycy oceniają go nie mieli wątpliwości. Na Rotten Tomatoes zebrał zaledwie 40% pozytywnych recenzji. Oceny na Metacritic też nie były świetne, gdzie film otrzymał tylko 47 punktów.
Film trafił do kin w marcu 2025 roku, w jednym z najgorszych możliwych terminów - konkurując m.in. z „Królewną Śnieżką” Disneya. W efekcie w weekend otwarcia zarobił lekko ponad 3 miliony dolarów, co dla filmu z budżetem przekraczającym 45 milionów dolarów i gwiazdą formatu Roberta De Niro było po prostu katastrofą. Nie trzeba szukać daleko przyczyn - gangsterskie filmy to gatunek, który „śpi z rybkami” od lat. David Zaslav (CEO, Warner Bros. Discovery) zaklepał projekt w 2022 roku, gdy gatunek był już dawno martwy, co wzbudziło wówczas wątpliwości wśród kierownictwa. De Niro, choć wystąpił w ikonicznych rolach gangsterów, a dziś ma 82 lata, najwidoczniej przestał być magnesem, który przyciąga publiczność do kin. Reżyser Barry Levinson, twórca „Fakty i akty” i „Rain Man”, nie stworzył hitu od 1997 roku. Połączenie gwiazdorskiego nazwiska, martwego gatunku i słabego marketingu studia zakończyło się spektakularną wtopą, która kosztowała Warner Bros. około 110 milionów dolarów, wliczając koszty promocji i marketingu.
Podwójna rola, podwójna porażka
Najbardziej kontrowersyjnym elementem „The Alto Knights” jest podwójna rola De Niro - gra zarówno Franka Costello, jak i Vito Genovese, rywalizujących bossów mafijnych z lat 50. Co prawda czyni to obraz wyjątkowym, niestety nie czyni go dobrym. Zabrakło akcji i emocji, zwłaszcza w pierwszej części filmu. Nawet scenarzysta Nicholas Pileggi, znany z pracy nad „Chłopcami z ferajny” i „Kasynem”, nie był w stanie uratować produkcji. Całość brzmi jak opowieść dziadka - retro, czasami toporna, ale w żaden sposób nie pasująca do współczesnego kina.
„The Alto Knights” wydaje się nie być odosobnionym wyjątkiem. To część większego trendu, który pokazuje, że czasy wielkich gangsterskich filmów dobiegła końca. Nawet Martin Scorsese kręcąc „Czas krwawego księżyca” (z De Niro w obsadzie) miał problemy z promocją filmu. Widzów było za mało, a zarobek z seansów niewielki. Dla De Niro, który aktorsko błyszczał w „Ojcu chrzestnym”, „Nietykalnych”, „Kasynie” i „Chłopcach z ferajny”, rola w „The Alto Knights” miała być szansą, dzięki której miał powrócić na szczyt. Jednak zarówno czas aktora, jak i gatunku najwyraźniej minął. Kiedy 93,9% kin rezygnuje z filmu, w dodatku tak szybko od premiery, to oznacza zwykle jedno - symboliczny pogrzeb.
Podsumowanie
„The Alto Knights” okazał się jedną z największych porażek 2025 roku. To także przestroga o tym, jak granie na nostalgii, gwiazdorska obsada i budżet przekraczający 45 milionów dolarów mogą zakończyć się kompletną klęską, gdy historia nie trafia w gusta współczesnych widzów.
Podwójna rola Roberta De Niro, mająca być promocją filmu, stała się jego słabością. Martwy gatunek, kiepski marketing czy sposób opowiadania historii sprawiły, że produkcja zniknęła z ekranów szybciej niż gangster w programie ochrony świadków. Dla Roberta De Niro to smutne zakończenie ról, dzięki którym stał rozpoznawalny. Dla Hollywood - lekcja, że nie wszystko, co złoto, się świeci, zwłaszcza gdy złoto ma 82 lata i gra przeciwko sobie samemu w filmie, którego - jak się później okazało - nikt nie chciał oglądać.
Przeczytaj również
Komentarze (30)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych