Weekendowe Granie #104

BLOG
700V
Weekendowe Granie #104
kalwa | 22.01.2016, 04:35
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Chyba czas zmienić nazwę serii na „Weekendowe platynowanie”. Na stronie mamy wyzwanie, co na pewno wpłynie na treść Waszych komentarzy pod WG. TERAZ WSZYSCY BĘDĄ ZDOBYWAĆ PLATYNY. Nawet ja, osoba, która brzydziła się trofeami. Dobra, nie czas na to! My tu pisu-pisu, a ograniczeń w ilości zna

Wybaczcie, że tak krzyczałem na wstępie (nawet nie zdążyłem wykrzyczeć wszystkiego). Trophy Warriorzy już tak mają. Drą się i trzeszczą padami. No nic. Zaczynam już. Ukończyłem wątek fabularny w grze znienawidzonej przez fanów serii, do której należy. Znienawidzoną przez resztę również. ZNIENAWIDZONĄ PRZEZ CAŁY ŚWIAT, nie tylko graczy. Nawet ludzie, którzy w nią nie grali i nie mają zamiaru, już jej nienawidzą. Ba, tyczy się to nawet tych, którzy nie mają świadomości istnienia tej gry. Mowa o… oczywiście [gra]Final Fantasy XIII (PS3)[/gra]. Widocznie trzynastka naprawdę jest pechową liczbą i Square Enix nawet nie mogło stworzyć lepszej gry. Siła wyższa. Pewnie zapytacie: „czy również i Ty Krzybsztefie tej gry nienawidzisz?”. Inni mogą zapytać: „czemu grasz w znienawidzoną grę?”. Odpowiedź na pierwsze pytanie brzmiałaby: „nie pałam do tejże produkcji nienawiścią”, ale jesteśmy w Nienawistnym WG i odpowiem „tak, gardzę i nienawidzę [gra]Final Fantasy XIII (PS3)[/gra]!! Ludzie ze Square Enix powinni pić wodę z utopionymi ślimakami za to, że dopuścili się wyprodukowania tego gówna w ślicznym papierku”. A czemu gram w znienawidzoną przeze mnie (i calutki świat) grę? Bo jestem Trophy Warriorem. Na tym polega zdobywanie trofeów, tym bardziej platynowych. Gra się tak długo, że nawet ukochana gra brzydnie do tego stopnia, iż rozsmarowujemy ją na tapczanie, wrzucamy koniom pod stopy, a na końcu palimy w piecu lub topimy w studni, gdzie martwe ślimaki smyrają ją swoim śluzem. Nie ma innej opcji. Smutne, ale tak to działa. Nie ma innej drogi.

Przejdźmy jednak do części właściwej, czyli wrażeń. Czy może raczej powodów do nienawiści. Tych jest całkiem sporo, począwszy od samych bohaterów, a na grafice kończąc. Gardzę i ścieram toaletowe błoto włosami Lightning, bo jest wiecznie płaczącym babochłopem. Obieram zgniłe kartofle zębami Hope’a, bo jest płaczącą nastolatką o głosie młodzieńca przechodzącego mutację. Gardzę Sazhem, bo zrobił sobie kurnik z fryzury. Rasistą nie jestem. Poprawny politycznie też nie. Chodzi o to, że nie przystoi dorosłemu facetowi trzymać zwierzątka we włosach. Tym bardziej afro. Dalej mamy słodką i pustą jak ciepły lód Vanille, która jest typową idiotką z chińskiej bajki. Dobrze chociaż, że jest bardziej kobieca od słynnego zastępcy szeryfa z [gra]Deadly Premonition: The Director's Cut (PS3)[/gra], mimo iż tamten starał się z całych sił ją przebić. Snow? Jego teksty o tym, jakim jest bohaterem to jedne z najbardziej debilnych rzeczy, jakie słyszałem w grach. No i ta czapka, którą nosi nawet mimo upałów. W sumie realistyczne. W moim rodzinnym miasteczku mieszkał typek, który mimo upału nosił szalik, czapkę i zimową kurtkę. Od Snowa różni go to, że rozmawiał z kozami (w ich języku). O postaciach z NORA nie będę się rozpisywał, bo zabraknie mi jadu. Nie wiem tylko jak można stworzyć postać, która myśli o drzemce w trakcie wymiany ognia.

Dalej mamy doszczętnie spartaczony system gry, który nie dość że ogranicza zwiedzanie świata do łażenia po nudnych korytarzach wypełnionych denerwującymi przeciwnikami, to jest jeszcze system walki, który nie pozwala kontrolować wszystkich postaci. Trzeba polegać na sztucznej inteligencji naszych głupich zawodników i tym systemie paradygmatów, który jest przecież mocno ograniczony. Ten co to wymyślił lepiej żeby w kryminale siedział. Jestem po ukończeniu fabuły i szczerze mówiąc to niewiele z niej pamiętam. Niestety, to „niewiele” tyczy się tych najbardziej żenujących rzeczy, o których nie mam siły pisać. Jako typowy Trophy Warrior muszę się dalej męczyć z tą grą, aby zdobyć upragnioną platynę. Do zrobienia sama kaszana na 100 godzin. Bieganie po tym nudnym Gran Pulse, robienie tych samych misji w kółko i zbieranie kasy oraz przedmiotów do ulepszenia broni. Problem z jednym z potrzebnych przedmiotów jest taki, że dropi go przeciwnik, który zabija całą moją drużynę jednym stąpnięciem, a ja mogę go jedynie zabić atakiem Death, który ponoć ma 1% szans na zadziałanie. Co jest jeszcze lepsze, szansa na to że wspomniany Adamantoise (wielki żółwiopodobny stwór, który na grzbiecie nosi dom – nie wiem czyj, może mojego starego) po wygranej walce podaruje mi poszukiwany przedmiot, wynosi… zgadujcie. Tak, również 1%. Czeka mnie więc sporo zabawy, niestety. Człowiek zabrałby się za coś lepszego, albo chociaż innego, ale obowiązki to nie przelewki. Nie ma że „dobra, to gramy w co innego, bo ta Chińska Fantazja Czynaście już mie nuudziii”. To jest właśnie jeden z planów na ten weekend. Trzaskanie chińskiemi pierunami.


W mojej kolekcji trofeów znalazła się kolejna platyna. Szkoda tylko, że z gry należącej do ścierw. Chodzi o [gra]Dante's Inferno™ (PS3)[/gra], ścierwo wśród masherów, klonów [gra]God of War (PS2)[/gra]. Ileż ja się namęczyłem z tą grą! Grafika to tragedia! Już w menu głównym sprawiła, że wzięło mnie na wymioty. "To przecież wygląda jak z PS2!!!!", pomyślałem sobie. Ogólnie nie przepadam za klonami, tym bardziej brzydkimi. W tym przypadku mamy jeszcze słabego bohatera. Każda jego kwestia brzmi śmiesznie. Jeszcze śmieszniej ten Dante wygląda. No ale ta gra wyszła również na PSP. Mniejsza. Jedyne co ratuje tę produkcję to wizja piekła, ogólnie design i klimat. Ten stoi na wysokim poziomie, jest również miłą odmianą względem przygód Kratosa. Nie wystarczy to jednak żeby produkcja zasłużyła na mój szacunek. Tym bardziej, że raczyła mnie co jakiś czas widokiem Zionących Ogniem Odbytów, które za wszelką cenę chciały mi odebrać przyjemność z grania. Tragicznie wyglądały również te rysunkowe przerywniki filmowe. Poziom tych animacji to, nie wiem... "Krul Lef" wydany niegdyś na kasecie VHS, którą mogliśmy dostać razem z jogurtem, czy jakimś tam napojem orzechowym, gazowanym. Artysta chyba płakał gdy rysował. Ja płakałem gdy oglądałem efekty jego pracy. Płakałem też podczas grania. Z tego wszystkiego zepsuł mi się pad, teraz nie działa jak należy. Człowiek chciałby być szczęśliwy, lubować się w życiu, tarzać się w cieplutkiej kołderce, ale nie. Zmuszony jest nienawidzić i siedzieć w studni, gdzie tylko utopione ślimaki są mu towarzyszem. Na szczęście platyna nie była trudna. Wystarczyło dwa razy ukończyć tę nieciekawą przygodę i przebić się przez fale przeciwników w dodatkowym trybie. Za jakiś czas zaopatrzę się w zestaw DLC (za 75zł!!!! chyba ich całkiem), żeby zdobyć resztę trofeów i znów zapłakać nad swym ciężkim losem.


Wróciłem do Kingdom Hearts Re:Chain of Memories HD (PS3). Jeszcze lubię tę grę. Ledwie. Denerwuje mnie masa rzeczy, dziwnych pomysłów zrodzonych w chorych głowach twórców. Tetsuya Nomura już od dawna musi pić wodę z utopionymi ślimakami, może to dla niego normalne. Szkoda tylko, że tak destrukcyjnie wpływa to na jego dzieła. Kto wie czy również reszta zespołu deweloperskiego nie pija tej zakazanej wody. Może ich zmusza... Przywiązuje do krzesła, siłą odchyla głowę do tyłu i wlewa im wodę do gardła. Krztuszą się martwymi ślimakami, a potem mają dziwne pomysły, bo śluz wypłukanych ślimaków przesłania im zdrowy rozsądek. Tak jak i jemu. Nieważne. Jestem po ukończeniu scenariuszu Sory i w jakiejś połowie fabuły Riku. W sumie fabułę jeszcze jestem w stanie pochwalić, ale reszta elementów to niestety poziom poniżej reszty serii (i mówię tutaj też o spin-offach). Granie przyjacielem Sory przebiega nieco inaczej, przede wszystkim gorzej. Już nie można edytować kart, te ustawiane są z góry wraz z postępem. Trochę to utrudnia, ale z drugiej strony nie trzeba się w to bawić. Tylko dlaczego ktoś chce za mnie decydować?! Tak czy siak, kolejną różnicą jest możliwość uruchomienia pojedynku. Jeśli wybierzemy taką samą kartę jak przeciwnik zacznie się pojedynek. Wtedy mój przeciwnik wyciąga kolejne karty, które ja muszę zbić silniejszymi. Oczywiście mieszcząc się w krótkim czasie (co za bezsens...). Jeśli wygram Riku wykona specjalny atak. Jeśli przegram zamuli się na chwilę i pewnie dostanie od przeciwnika (zwykle dostaje, ale zdarzyło się, że wróg chyba też się zamulił i poszedł gdzieś dalej). W sumie całkiem fajna nowość, ale po co kombinować? Przecież i tak ten karciany system jest przekombinowany. Riku ma jeszcze możliwość wejścia w stan Dark, ale musi najpierw zasłużyć (ta, bo ślimaki nie dają nic za darmo) poprzez zdobycie odpowiedniej ilości punktów w danej walce. Zyskujemy je głównie poprzez zbijanie wrogich kart, ale również poprzez łączenie swoich (wykonywanie specjalnych ataków). W sumie tyle. Do platyny jeszcze daleka droga (co najmniej 2 przejścia poza obecnym i zdobycie wszystkiego na najtrudniejszym) i coś czuję, że znienawidzę tę produkcję doszczętnie. A szkoda, liczyłem że [gra]Kingdom Hearts III (PS4)[/gra] będę oczekiwał z miłością.


No i tak na poważnie teraz. [gra]Final Fantasy XIII (PS3)[/gra] mimo swoich wad jest w gruncie rzeczy dobrą grą. Liniowość w serii nie jest niczym nowym, mnie bardziej boli ten system walki. Postacie z kolei to chyba faktycznie najniższy poziom. Nie pamiętam tak słabych postaci jak tutaj. Choć mimo wszystko śledziłem ich przeżycia z zainteresowaniem i trochę się do nich przywiązałem. Niby znów ratują świat, ale jakoś tego nie odczuwałem. Pisałem już o tym, że design świata i grafika zrobił na mnie wrażenie, ale jest jeszcze świetna muzyka. Najpopularniejszym utworkiem jest chyba '" target="_blank">Blinded By Light' (czyli przygrywający w zwykłej walce), ale ten poniżej zrobił na mnie chyba największe wrażenie (albo te ten po prostu najbardziej zapamiętałem). Dajcie mu chwilę, niech rozbrzmi, bo jest naprawdę piękny. Łapie za serducho. Szczególnie moment od 1:20.


Co do [gra]Dante's Inferno™ (PS3)[/gra] to gra ma jeden spory atut o którym już pisałem. Ten cały klimat piekła, jego design. Co prawda klonem GoW najlepszym nie jest (nie gra się tak fajnie, nie jest tak ciekawy), ale grało się wystarczająco przyjemnie. Fabuła jest spoko, ale nie czuć determinacji tytułowego bohatera. Bohater jest słabo wykreowaną postacią, co jest poważną wadą. Taki Gabriel z [gra]Castlevania: Lords of Shadow™ (PS3)[/gra] może nie był kolejnym Kratosem (bo ten to niszczy cały świat), ale był na tyle ciekawy i ogólnie dobrze wykreowany, że chciało się śledzić jego przeżycia. Tutaj nie działało to w ten sposób. No, ale mimo wszystko fajnie że gra powstała, bo dzięki temu mamy właśnie GoW w piekielnych klimatach.

A Kingdom Hearts Re:Chain of Memories HD (PS3) to wiadomo. Nie jest to tak dobra odsłona jak reszta (głównie przez system walki), ale fabuła to nadrabia. To na tej produkcji skupię się w ten weekend. Pewnie spróbuję też zbliżyć się do platyny w [gra]Final Fantasy XIII (PS3)[/gra], być może w [gra]Tekken Tag Tournament 2 (PS3)[/gra] i [gra]Gran Turismo 6 (PS3)[/gra]. Wszystko zależy od ilości wolnego czasu, a z tym nigdy nie wiadomo.

Na koniec ciekawy zespolik na który ostatnio trafiłem. Niewiele póki co o nim wiem, ale ich brzmienie jakoś mi się kojarzy z Depeche Mode i The Cure (tak, wiem że to złe porównanie, ale nic nie poradzę). Dodałbym do tego jeszcze Muse (i to by wystarczyło, ale z kolei są ciekawsi od kapeli Matta Bellamy.

Ten wokalista to nażwirowany jakiś, czy co...



A to chyba najbardziej znane od nich.

Kończę! Udanego weekendu Wam życzę, obyście robili to na co macie ochotę. Spamujta, piszta, grajta. Nie ma co się czaić. Jeszcze jedna mocarna nutka na zachętę.
Uważajcie, bo przypierniczy!

Oceń bloga:
0

Komentarze (42)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper