MediEvil - recenzja gry. Co jest martwe, nie może umrzeć

MediEvil - recenzja gry. Co jest martwe, nie może umrzeć

Michał Włodarczyk | 23.10.2019, 17:03

Nie mogę w to uwierzyć - piszę recenzję remake'u MediEvil, zakurzonego tytułu Sony sprzed dwóch dekad. Na początku roku czułem się podobnie za sprawą Resident Evil 2, jednak w przypadku gry Capcomu otrzymaliśmy nową, barokową wersję genialnego survival horroru, tymczasem opisywana pozycja to niskobudżetowy kotlet jednej z pierwszych przygodówek 3D. Do wczoraj moje wspomnienia były bezpieczne. A jak jest dzisiaj?

Od momentu ujawnienia rzeczonego wydawnictwa w grudniu 2017 roku podczas PlayStation Experience, pomimo jasnej i klarownej informacji ze strony producenta, w temacie gry pojawiło się tak wiele dezinformacji, iż licznymi plotkami spokojnie można obdzielić kilka innych produkcji. MediEvil, zdefiniowany przez wydawcę jako remake powstający z myślą o PS4, zdaniem niektórych miał być prostym portem z PSone'a, lekko podciągniętą wizualnie wersją nieudanego remake'u z PSP, a nawet kolekcją dwóch odsłon z pierwszej konsoli Sony. Wszystkie teorie wzięły w łeb, gdy przed rokiem opublikowano zwiastun prezentujący fragmenty rozgrywki, które jasno wskazywały, że mamy do czynienia z zupełnie nową wersją klasycznego tytułu. W tym miejscu wyjaśnić należy jedną kwestię - omawiana pozycja nigdy nie miała być wysokobudżetowym hitem, który sprzeda się w milionach egzemplarzy i zachęci niedzielnych graczy do zakupu konsoli. Recenzowany tytuł to budżetowy remake zapomnianego, archaicznego i - z biznesowego punktu widzenia - martwego tytułu sprzed dwudziestu jeden lat, który już w momencie premiery jako jeden z pierwszych reprezentantów przygodowych gier akcji 3D, nie zachwycał nawet w części tak, jak trójwymiarowe platformówki z tamtego okresu. Niestety tegoroczny MediEvil, pomyślany jako forma fanserwisu w cenie połowy przeciętnej nowości, nie dostarczył mi rozrywki na dobrym poziomie. Nostalgia nie pomogła.

Dalsza część tekstu pod wideo

MediEvil - recenzja gry. Co jest martwe, nie może umrzeć

MediEvil - Tim Burton i lata 90.

MediEvil opowiada historię rycerza sir Daniela Fortesque, który po stu latach powraca do świata żywych, by zmazać plamę na honorze i raz na zawsze pokonać złowrogiego Zaroka. W 1286 roku czarnoksiężnik wraz z hordami demonów próbował podbić królestwo Gallowmere, jednak został pokonany przez dowodzącego królewską armią dzielnego Fortesque, który zwycięstwo przypłacił życiem. Tak brzmi wersja oficjalna, w rzeczywistości jednak sir Daniel poległ już na początku bitwy trafiony strzałą w oko, zaś Zarok zdołał uciec. Równo sto lat później nekromanta powraca, wybudza armię nieumarłych i znów pragnie zapanować nad Gallowmere. Na nieszczęście dla niego, rzucony czar wskrzesza również szkielet sir Fortesque. Daniel zyskuje szansę, by definitywnie pokonać czarnoksiężnika, ocalić królestwo i odzyskać honor. Czeka go pełna niebezpieczeństw podróż przez barwny świat, podczas której jego zbroja pokryje się zieloną posoką zombie, demonów i wielu innych maszkar. Zabawna opowieść napisana przez Jasona Wilsona, garściami czerpiąca ze wczesnych dzieł Tima Burtona na czele z Miasteczkiem Halloween, przez dwie dekady nie straciła nic ze swojej atrakcyjności. Scenariusz jest mało skomplikowany i nie porusza żadnych istotnych tematów, jednak nie taka jego rola. MediEvil to przede wszystkim groteskowa komedia zaprawiona elementami horroru, tyle że takiego "na niby", tj. wyjętego wprost z halloweenowego wystroju amerykańskiego sklepu, a zatem atrakcyjnego dla najmłodszych. Sympatyczny główny bohater, plejada przerysowanych herosów czy mściwy antagonista niczym z kreskówki doskonale pasują do burtonowskiego świata, na który posępne światło rzuca ogromny księżyc, a powykręcane w złowieszczych pozach drzewa można spotkać na każdym kroku. Wizja artystyczna i klimat przez wielkie K to zdecydowanie najmocniejsze punkty gry.

Oryginał zadebiutował w październiku 1998 roku, a remake niemal w stu procentach oddaje ducha zabawy leciwego tytułu SCE Cambridge. Zamysłem twórców było przenieść graczy z powrotem do minionego wieku, co samo w sobie nie byłoby niczym złym, gdyby nie fakt, że gameplay w MediEvil postarzał się okrutnie. Wydawnictwo z PSone już w dniu premiery obciążone było fatalną pracą kamery, nieprecyzyjnym sterowaniem czy prymitywnym systemem walki bronią białą, z czego stojące za odświeżoną wersją Other Ocean Emeryville poprawiło niewiele. Przygodę Daniela Fortesque obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby, z kolei rozgrywka polega na walce, rozwiązywaniu prostych zagadek oraz zbieraniu przedmiotów niezbędnych do przedostania się w nowe miejsca. Niestety poza łamigłówkami, zwłaszcza w dalszej części gry, prawie nic nie działa tutaj poprawnie. Wirtualny obiektyw, którym w pewnym stopniu możemy manipulować, czyni doświadczenie przyjemniejszym niż dwie dekady temu, lecz i tak pracę kamery ciężko jest zapisać po stronie plusów. Przez większą część zabawy akcja ukazana jest z góry, ale w dalszym ciągu zerojedynkowa soczewka nie obejmuje całego pola walki, dlatego nierzadko szlagi wykonujemy na oślep, licząc że szczęśliwie trafimy jednego z wielu atakujących adwersarzy. Ponadto kamera potrafi "zwariować" w wąskich przejściach czy małych pomieszczeniach, powodując dezorientację. Autorzy dodali perspektywę znad ramienia postaci (L2 na padzie), co nasuwa skojarzenia z najnowszą odsłoną God of War, choć tak naprawdę jest to zaledwie ciekawostka, gdyż działa tylko w wybranych fragmentach lokacji, a zabawa z takiego ujęcia jest niepraktyczna. Można odczytywać ten zabieg jako namiastkę tego, jak mógłby wyglądać MediEvil w 2019 roku, gdyby twórcy podeszli do remake'u na zasadzie nowej interpretacji materiału źródłowego. Szkoda, iż tak się nie stało.

MediEvil - recenzja gry. Co jest martwe, nie może umrzeć

MediEvil - plusy dodatnie, plusy ujemne

Obcowanie z grą Amerykanów jest mało komfortowe także z innego powodu. Pomimo kilku składowych, walka pozostaje dominującym elementem rozgrywki, problem w tym, iż mechanikę pozostawiono w niezmienionej formie od końcówki lat dziewięćdziesiątych. Sir Daniel posługuje się bronią białą, miotaną i odrobiną magii, na podorędziu trzyma także tarczę. W każdej chwili możemy przełączać się pomiędzy orężem głównym i pobocznym, a w ekwipunku mamy takie narzędzia mordu, jak miecz, młot, topór, włócznię, maczugi, sztylety, kuszę, rękę Dana i wiele więcej. Bohater potrafi również wziąć zamach, zadając znacznie większe obrażenia, co przydaje się zwłaszcza w konfrontacjach z większą liczbą wrogów. Jakby jednak na to nie spojrzeć, "system" walki jest prymitywny i ubogi niczym w prostych hack & slashach, a starcia z szeregowymi przeciwnikami sprowadzają się do chaotycznego biegania pomiędzy nimi, wymachiwania bronią i okazjonalnego używania tarczy. Walka może irytować także z tego powodu, iż relatywnie trudno jest obliczyć odległość, z jakiej trafiamy przeciwnika, sami będąc przy tym bezpieczni. Zdecydowanie lepiej walczy się jeden na jednego, czyli z fantazyjnie zaprojektowanymi bossami. Kluczem do sukcesu jest poznanie schematu ich ataków, wykonywanie uników oraz korzystanie z odpowiedniej broni. Takich starć jest wiele, wyraźnie różnią się stopniem wyzwania i scenerią. Konfrontacje z witrażowym potworem, upiornymi wilkami, lordem na szkieletowym wierzchowcu czy smokiem w Kryształowych Jaskiniach to jedne z lepszych momentów w grze. Mocnym punktem programu są także zróżnicowane tematycznie poziomy oraz przeszkody na jakie natrafia nasz awatar. W czasie ok. siedmiogodzinnej przygody zwiedzamy upiorny cmentarz, zaczarowany las, świątynię, mrowisko, przeklęte pola, labirynt, statek widmo czy jaskinie, za każdym razem mierząc się z innymi zagrożeniami. Spadające z góry głazy, ścigające Dana strachy na wróble, kradnące broń chochliki czy łamigłówki Jacka Greena to tylko pierwsze z brzegu przykłady.

Kolejne lokacje odwiedzamy z poziomu mapy świata, a w każdej do zdobycia jest złoty kielich, pozyskanie którego jest warunkiem, by wejść do Sali Bohaterów. Pokonując określonych wrogów w obrębie danej miejscówki napełniamy naczynie, dające nam dostęp do ukrytej siedziby herosów pomiędzy rozdziałami. To właśnie tam otrzymujemy nowy oręż, dodatkowe butelki z życiodajną energią czy worki z pieniędzmi za zakupy u gargulców. Zdobycie wszystkich kielichów jest wymagane do obejrzenia prawdziwego zakończenia, warto więc już za pierwszym podejściem uważnie przeczesywać lokacje, szukać sekretnych przejść i eliminować wszystkich adwersarzy. Należy przy tym pilnować paska energii, co jakiś czas regenerując zdrowie przy zielonych fontannach, gdyż zgon oznacza konieczność powtarzania całego poziomu od początku. Zabawę z tytułem skutecznie wydłuża zestaw trofeów, gdyż aby zdobyć platynowy pucharek, należy ukończyć grę w stu procentach oraz wykonać kilka specyficznych czynnności, np. pokonać bossa walcząc tylko dłonią Daniela. Lepiej niż walka wypadają zagadki środowiskowe, na których wprawdzie nikt zębów sobie nie połamie, lecz wraz z prostymi sekcjami platformowymi skutecznie urozmaicają zabawę, pozwalając co jakiś czas odpocząć od chaotycznych batalii. Nie jest zatem tak, że remake MediEvil jest pozycją bezwartościową czy wręcz niegrywalną, jednak zbyt wiele składowych rozgrywki nie wytrzymało próby czasu, bym mógł ten tytuł polecić. Z uwagi na zupełnie odnowioną oprawę jest znacznie przyjemniejszy w odbiorze niż oryginał (faktura materiałów, animowane elementy otoczenia, geometria obiektów), lecz mając na uwadze, iż mówimy o wydawnictwie z niskim budżetem, nie znajdziemy tutaj niczego, z czym nie poradziłoby sobie PS3, a przy pewnych cięciach nawet PS2. Wysoki poziom trzyma za to świetna ścieżka dźwiękowa inspirowana dziełami Danny'ego Elfmana oraz voice-acting - i to zarówno w oryginalnej, jak i polskiej wersji językowej.

[ciekawostka]

MediEvil - recenzja gry. Co jest martwe, nie może umrzeć

MediEvil - sir Daniel powinien pozostać w grobie

Rozumiem zamysł, jaki stał za odrestaurowaniem pierwszej odsłony MediEvil. Problem w tym, iż przygodowe gry akcji, zwłaszcza te z epoki pierwszego PlayStation, starzeją się zdecydowanie gorzej niż platformówki 3D. Dlatego trylogie Crasha Bandicoota czy Spyro to wciąż bardzo grywalne pozycje, z kolei przygoda sir Daniela - pomimo wielu zabiegów upiększających - nie wytrzymała próby czasu. Ten tytuł wymagał przede wszystkim zmian w rozgrywce, przedefiniowania większości systemów, nie zaś tylko poprawy pracy kamery, interfejsu i nowej warstwy wizualnej. Co gorsza, pomimo takiej, a nie innnej powierzchowności, animacja potrafi chrupnąć wyraźnie poniżej trzydziestu klatek na sekundę. Moje wspomnienia nie są już bezpieczne. Jak będzie z Waszymi?


REKLAMA: Grę ograliśmy na telewizorze Samsung QLED QE65Q85RAT.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry MediEvil (2019)

Atuty

  • Osobliwa stylistyka i klimat
  • Muzyka i voice-acting
  • Zróżnicowanie
  • Bossowie

Wady

  • Toporna kamera
  • "System" walki
  • Sterowanie
  • Spadki fps

MediEvil to nostalgiczny powrót do lat 90., jednak w tym przypadku sentyment i klimat nie przykrywają licznych wad tej pozycji. Budżetowy remake tylko dla największych fanów sir Daniela.
Graliśmy na: PS4

Michał Włodarczyk Strona autora
cropper