Recenzja: LEGO Iniemamocni (PS4)

Recenzja: LEGO Iniemamocni (PS4)

Jaszczomb | 27.06.2018, 12:56

LEGO Iniemamocni weszło do sprzedaży, spoilerując przy okazji fabułę filmu Iniemamocni 2, który dostaniemy w przyszłym miesiącu. Ups.

LEGO Iniemamocni zaskoczyło swoją zapowiedzią tak samo jak tegoroczna kontynuacja animacji z 2004 roku. Po 14 latach superbohaterska rodzina w końcu wróciła do kin i trudno się z tego powrotu nie cieszyć. Szkoda tylko, że przez mundialowi szał przeniesiono polską premierę Iniemamocnych 2 na lipiec – nowa gra LEGO przedstawia co prawda wydarzenia z obu filmów, ale zaczyna od tego drugiego. Pozostaje więc zagrać za miesiąc albo wystawić się na spoilery.

Dalsza część tekstu pod wideo

LEGO Iniemamocni #1

W kwestii samej rozgrywki zaskoczeń brak – klasycznie dostajemy prostą platformówkę dla jednego lub (domyślnie) dwóch graczy, gdzie rozwalanie otoczenia wykonanego z klocków przerywają jedynie banalne zagadki logiczne i wymóg postaci z odpowiednią umiejętnością. Najważniejsze wydarzenia obu filmów przetłumaczono na język gier, oddając nam łącznie dwanaście poziomów fabularnych oraz spore miasto z masą rzeczy do zebrania i prostych zadań pobocznych.

Tym razem położono jeszcze większy nacisk na walkę i zręcznościowe sekwencje, a eksploracja miasta to tak naprawdę czekanie na odblokowanie latającej postaci i pójście na skróty. W sumie to nawet bez tego LEGO Iniemamocni wydało mi się wyjątkowo proste. Pewnie, to gra dla najmłodszych, ale nie usprawiedliwia to twórców i oczekiwałbym choć namiastki wyzwania, a przede wszystkim – jakichkolwiek nowych pomysłów. Po wielu grach LEGO z superbohaterami Marvela i DC Comics, a także szeregu innych klockowych odsłon, da się odczuć kreatywne zmęczenie dewelopera.

LEGO Iniemamocni #2

No właśnie – postacie. Gry LEGO słyną z setek grywalnych postaci, a tutaj mamy przecież teoretycznie tylko rodzinkę Iniemamocnych, Mrożona i kilka postaci pobocznych. Ostatecznie dobito do ponad setki postaci, ale część z nich to alternatywne wersje podstawowego składu (np. „Pan Iniemamocny (piżama)”), znajdziemy też wielu niemal bezużytecznych ludków typu „Policjant” oraz… dużą niespodziankę! Eksploracja otwartego miasta pozwala odkryć bohaterów innych animacji Pixara i tak zagramy m.in. jako Chudy z Toy Story, Wall-E czy nawet Flik z Dawno temu w trawie. Najbardziej zaskoczyła mnie obecność Zygzaka z serii Auta, ale zaskakująco dobrze wpisuje się w rozgrywkę – a to przecież ożywiony samochód!

Nie chcę jednak narzekać na listę postaci. Mowa o superbohaterach i wielu wykorzystuje swoje moce w oryginalny sposób, w tym rodzinka głównych bohaterów. Na szczególne uznanie zasługuje wszechstronny bobas Jack-Jack, ale też Mrożon – wyjątkowo przyjemnie korzysta się z lodowych mocy tej postaci. Jedyne, co mnie martwi, to potencjalna fala DLC. Pisałem o postaciach Pixara, ale dostajemy po jednej na każdą animację, i to często tych mniej popularnych (jak różowy słoń Bing Bong z W głowie się nie mieści). W przyszłości dostaniemy więc albo płatne paczki DLC, albo pełnoprawny sequel skupiający się na wielu innych animacjach naraz. Niestety, bardziej prawdopodobne jest to pierwsze.

LEGO Iniemamocni #3

Pojawiła się też ciut kontrowersyjna mechanika losowości – paczki z nowymi postaciami. Dodatkowych bohaterów odblokowujemy poprzez otwieranie torebek, z których wypada jeden z nieposiadanych jeszcze ludków. Z jednej strony jest to pomysł, który wziął się z prawdziwych sklepów z klockami LEGO, ale z drugiej (w moim odczuciu) niepotrzebnie zostało to zaimplementowane, bo choć tutaj jest to nieszkodliwe, ułatwi młodym graczom wpadanie w sidła kupowania lootboksów w grach za prawdziwe pieniądze. Nie uznaje tego za wadę, bo dostajemy dreszczyk emocji, co nam wypadnie tym razem, ale uznałem, że warto o tym wspomnieć.

Warstwa audiowizualna jest dość nierówna. Z jednej strony gra wygląda dobrze, ale z drugiej – większość lokacji została zaprojektowania wyjątkowo oszczędnie i często sprawiają one wrażenie czegoś sprzed dwóch generacji, szczególnie po przepakowanych szczegółami ostatnich odsłonach LEGO. Z głośników płynie polski dubbing (czasem miałem wrażenie, że głosy się nie zgadzają, ale większość postaci na pewno brzmi jak w kinie) i filmowe motywy muzyczne. Żarty z kolei trzymają średni poziom serii i najlepszym przykładem będzie jedna z wielu gier słownych, gdy oprychy rzucające wybuchającymi rożkami lodów krzyczą do nas „wybiła twoja lodzina!”.

LEGO Iniemamocni #4

LEGO Iniemamocni pewnie ucieszy młodszych fanów animacji, zresztą jak każda gra LEGO, choć szczerze wolałbym jakkolwiek świeższe podejście do tematu. Zabrakło nowych pomysłów, zagadki w moim odczuciu coraz bardziej zaczynają obrażać inteligencję odbiorców, a w Polaków uderzy dodatkowo rozpoczęcie od drugiej części, która trafi do kin w połowie lipca. Na tle reszty klockowych gier – zwykły średniak.

Gra była recenzowana na PS4 Pro

Grę do recenzji dostarczyła Cenega.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry LEGO Iniemamocni

Atuty

  • Ciekawe wykorzystanie mocy postaci
  • Gościnne wystąpienia z innych bajek Pixara
  • Sprawdzony schemat ma co-opową platformówkę wciąż działa…

Wady

  • … ale rozleniwiło to oddział kreatywny
  • Zagadki „logiczne”

Niby „tylko” gra dla młodych, ale można było zrobić ją znacznie lepiej. Dostaliśmy wtórną grę LEGO bez żadnych nowości z gościnnym udziałem szeregu pixarowych postaci (w tym lampy!).

Jaszczomb Strona autora
cropper