Recenzja: Kung Fu Rider (PS3)

Recenzja: Kung Fu Rider (PS3)

Pyszny. | 09.09.2010, 16:19

Czy tytuł traktujący o przejmującej uciecze szefa biura detektywistycznego oraz jego azjatyckiej sekretarki przed chińską mafią mógł się nie udać? Mógł i powinien. Biorąc jednak pod uwagę fakt, iż podstawowym środkiem naszego transportu jest hiper-nowoczesne biurowe krzesło, którym w zaiste niewiarygodnych okolicznościach zjeżdżamy wzdłuż zagraconych ulic Hong Kongu, odpowiedź z pewnością nie jest oczywista. Powiedzcie sami, czy tak durnowate w założeniach wyścigi nie wydają się Wam totalnie oderwane od rzeczywistości?

Jeśli miałbym być szczery, Kung fu Rider to gra pozytywnie zakręcona już w samym założeniu. Wielkie brawa dla Sony Japan za stworzenie gry traktującej o oryginalnym pomyśle zjazdu krzesłem biurowym. Inna sprawa, że rozgrywka prezentowałaby się tutaj zdecydowanie lepiej w przypadku, gdyby gracz dostał możliwość obsługiwania jej najzwyklejszym w świecie padem do PlayStation 3. Ale zacznijmy od początku...

Dalsza część tekstu pod wideo

Co oferuje Kung fu Rider przeciętnemu graczowi? Mało intensywną jazdę stromymi ulicami Hong Kongu, podczas której napotkamy na swojej drodze różnorakie przeszkadzajki. Są przechadzający się piesi na których musimy uważać, spadające na nas zewsząd owoce, budowlańcy wymachujący na wszystkie strony trzymanymi przez siebie narzędziami, toczące się beczki z prochem, barierki stopujące i wiele, wiele innych duperelek, z którymi w ogóle nie powinniśmy mieć kontaktu fizycznego. Cel rozgrywki? Dojechać do samego końca planszy w jak najlepszym czasie, zaliczając jednocześnie jak najmniejszą ilość gongów. Do kompletu nie zabrakło oczywiście zbierania porozrzucanym po planszach punkcików i ikonek, pozytywnie wpływających na stan naszego konta, za które w późniejszych etapach gry będziemy mogli dokupywać jeszcze szybsze i bardziej wyczesane biurowe krzesła. Proste i bardzo zabawne. Szczególnie dla tych, którzy z graniem mają tyle wspólnego co ja z baletem, a jednocześnie lubią sobie popatrzeć na wygłupiające się na ekranie telewizora wirtualne postaci. Ze wspomnianymi przeszkadzajkami radzimy sobie na kilka sposobów. Możemy uderzyć je z półobrotu niczym Chuck Norris, grindowanie po poręczach i innych elementach otoczenia też nie jest nam obce. Jest też możliwość wyskoczenia w powietrze lub schylenia się, by uniknąć zawieszonej w powietrzu przeszkody. Jest tylko jeden mały problem, o którym za chwilę.

Sony Japan Studios nie zdecydowało się na wykorzystanie w Kung fu Rider możliwości wynalezienia kontrolera w trójwymiarowej przestrzeni. Zamiast tego, wzorem setek tytułów na Nintendo Wii, gra bazuje na prostych powtarzalnych gestach wykonywanych przy pomocy pałeczki. Niestety, problem jest taki, że kamerka PlayStation Eye zdecydowanie zbyt często niewłaściwie interpretuje wykonywane przez nas ruchy. Pomijając już fakt widocznego gołym okiem opóźnienia wykonywanych akrobacji przeciętny gracz może wielokrotnie zdenerwować się widząc, że postać nie reaguje na jego ruchy. Tytuł nagminnie myli również skok (uniesienie Move agresywnym gestem ku górze) z przyspieszeniem (agresywnie pchnięcie Move w stronę ekranu), co graczy widzących kontroler pierwszy raz na oczy może do niego zwyczajnie zrazić. W związku z tym, że wykonanie niektórych akrobacji wymaga wciśnięcia jednego z przycisków znajdujących się na kontrolerze, niektórzy mogą dojść do niestrawnego i jednocześnie bardzo słusznego wniosku. Otóż do sterowania Kung fu Rider spokojnie wystarczyłyby żyroskopowe możliwości kontrolera SixAxis i podejrzewam, że dzięki niemu osiągnięto by bardzo podobny efekt końcowy. Kung fu Rider w ogóle nie pokazuje graczowi ogromnego potencjału, jaki drzemie w sercu PlayStation Move. Sony Japan Studios zrobiło z tego tytułu arcade'ową jazdę bez trzymanki, zapominając przy tym o elementarnej prezentacji możliwości cacka, które z pewnością przewyższa leciwą już myśl technologiczną Nintendo.

Od gier sygnowanych ikoną "PlayStation Move Required" wcale nie wymagamy oszałamiającej oprawy graficznej. Tym bardziej cieszy więc, że Kung fu Rider trzyma w tym temacie odpowiedni, nie za wysoki, ale nie będący też totalną kpiną poziom. Na grę patrzy się z nieskrępowaną przyjemnością. Z ręką na sercu przyznam, że pomimo tego zdecydowanie bardziej przemawia do mnie kolorowa feeria barw wystrzelona ze strony Start the Party, aniżeli pseudo-trójwymiarowe bryły oferowane przez Kung fu Rider. Tak czy inaczej, nie jest źle. Głównie ze względu na częściowo spartolone sterowanie Kung fu Rider jest w mojej opinii najgorszą propozycją startową dla PlayStation Move. Niestety, podobne odczucia będą miały prawdopodobnie wszystkie osoby, które identycznie jak ja po raz pierwszy do czynienia miały z najnowszym kontrolerem ruchowym Sony. Założenie sterowania grami przy pomocą ruchu jest bowiem banalnie proste. Albo decydujesz się na wydanie tytułu i dopracowujesz system przełożenia ruchów gracza na ekran telewizora w skali 1:1, albo nie masz w tym interesie czego szukać. I o ile w Start the Party wybrnięto z tego założenia całkiem zręcznie, tak tutaj całość rozbija się o gruby mur braku umiejętności koderskich Sony Japan Studios. Grając na PlayStation Move w Kung fu Rider można odnieść bowiem złudne wrażenie, jak gdyby PlayStation Move było idealną, niczym nie wzbogaconą kopią kontrolera Nintendo Wii.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Kung Fu Rider

Atuty

  • Znośna oprawa graficzna
  • Fajny pomysł
  • Klimat głupawki

Wady

  • Równie dobra na Sixaxisa, co na Move

Nie rozumiem frajdy płynącej ze zjeżdżania na przedmiotach biurowych z ulicy, ale ... może ktoś pamiętający czasy starego PSXE się wciągnie.

Pyszny. Strona autora
cropper