Dobre wieści (2025) - recenzja filmu [Netflix] Porwanie z poplątaniem

Dobre wieści (2025) - recenzja filmu [Netflix] Porwanie z poplątaniem

Dawid Ilnicki | Dzisiaj, 12:00

Za sprawą Netflixa na polski rynek trafił kolejny, interesujący koreański film, zrealizowany przez Byun Sung-hyuna. Reżysera wcześniejszej oryginalnej produkcji streamingowego giganta, którą był thrillera akcji “Kill Boksoon”. Najnowszy obraz tego twórcy to jednak zupełnie inny przypadek; mamy tu bowiem do czynienia z historią częściowo opartą na faktach, dotykającą m.in. trudnych relacji pomiędzy obu państwami koreańskimi, choć w zupełnie inny sposób niż możnaby się spodziewać.

„Nie widać smartfonów. Nie ma monitoringu. Tylko ludzie cieszący się życiem.” — ta myśl, nawiązująca do popularnego mema, przyszła mi ostatnio do głowy podczas ponownego seansu pamiętnego “Ronina” Johna Frankenheimera. W filmie tym grupa przestępców pod wodzą Sama, granego przez Roberta De Niro, zdaje się funkcjonować w świecie całkowicie pozbawionym technologicznych ograniczeń. Brak wszechobecnych kamer, GPS-ów czy smartfonów sprawia, że ich działania wydają się niemal zupełnie analogowe. Powrót do kina z końca XX wieku uświadamia, jak bardzo zmieniła się rzeczywistość — zwłaszcza w kontekście bezpieczeństwa — co pośrednio wpłynęło również na sposób tworzenia współczesnych filmów sensacyjnych. Szczególnie tych, których akcja rozgrywa się na lotniskach. Po dramatycznych wydarzeniach z 11 września 2001 roku porty lotnicze stały się jednymi z najściślej strzeżonych miejsc na świecie, a motyw porwania samolotu — niegdyś popularny w kinie akcji — dziś coraz częściej odbierany jest jako element retro.

Dalsza część tekstu pod wideo

Najnowsza koreańska produkcja Netflixa to jednak nieco inny przypadek. Nieprzypadkowo bowiem fabuła “Dobrych wieści” toczy się w latach 70’ poprzedniego wieku, gdyż scenariusz tej produkcji został częściowo oparty na faktach. W 1970 roku członkowie japońskiej grupy komunistycznej zdecydowali się porwać samolot rodzimych linii lotniczych, by dzięki temu dolecieć na Kubę. Niestety dla nich, ze względu na brak paliwa, musieli pójść na kompromis, ostatecznie kierując się na północnokoreański Pjongjang. Skomplikowana akcja połączonych sił wywiadu japońskiego, amerykańskiego i koreańskiego, obejmująca niezwykły plan (który jednak powinien się wydać znajomy polskiemu widzowi, zwłaszcza temu który oglądał “Vabank 2” Juliusza Machulskiego), jak również poświęcenie pewnego japońskiego polityka zadecydowały o tym, że pasażerowie feralnego samolotu zostali uwolnieni, a sami porywacze ostatecznie trafili do swego upragnionego piekła na ziemi…

Dobre wieści
resize icon

Dobre wieści (2025) - recenzja i opinia o filmie [ Netflix] Skomplikowana akcja połączonych sił wywiadu

Od razu trzeba jednak zaznaczyć, że w tym przypadku nie może być mowy o historycznej adekwatności przedstawionych w filmie wydarzeń wobec tego, co rzeczywiście miało miejsce — o przynależności gatunkowej “Dobrych wieści” wspomnę zresztą więcej za chwilę. Reżyser i współscenarzysta najnowszej produkcji Netflixa Byun Sung-hyun z ogromną dezynwolturą traktuje bowiem wszelkie elementy historyczne, koncentrując fabułę swego dzieła wokół kompletnie fikcyjnej postaci, zwanej “Nikim” (granej przez charakterystycznego Sul Kyung Gu), będącej prawdziwym spiritus movens niezwykłych filmowych zdarzeń. Spotyka on na swojej drodze prostodusznego i naiwnego porucznika Seo Go-myung (znany ze “Słabego bohatera” Hong Kyung), skutecznie manewrującego pomiędzy zupełnie sprzecznymi i często absurdalnymi oczekiwaniami członków poszczególnych frakcji, w których sam reżyser próbuje zresztą oddać coraz bardziej pogmatwaną sytuację polityczną na całym świecie.

Mając świadomość tego, że fabuła “Dobrych wieści” jest dziś mocno anachroniczna, a właściwie każdy widz potrafi z pamięci przytoczyć kilka filmów opowiadających o porwaniach samolotów przez terrorystów, zrealizowanych w poważnym tonie, Byun Sung-hyun postanowił pójść w zupełnie innym kierunku. Tym razem bowiem mamy do czynienia z czarną komedią, która nie tylko celowo przerysowuje większość postaci, ale też często — w duchu filmów Adama McKay, takich jak “Vice” czy “Big Short” — burzy czwartą ścianę, głównie w sytuacjach, w których twórcy tłumaczą wprost widzom mechanizmy stojące za decyzjami bohaterów i absurdami sytuacji, w jakich się znajdują. Z jednej strony trafiamy więc na specyficzny, momentami trudny do uchwycenia humor, który jednak potrafi celnie uderzyć w punkt, z drugiej — na formułę, z którą widz od dawna jest za pan brat.

Dobre wieści
resize icon

Dobre wieści (2025) - recenzja i opinia o filmie [ Netflix] Wyraziście nakreślone postacie

Oczywiście koreańskie filmy już od dawna przyzwyczaiły widzów do tego, że pod płaszczykiem rozrywki i gatunkowych schematów potrafią skrywać poważniejszą, społeczną refleksję — i tak jest również w tym przypadku. Ostrze krytyki zostaje tu wymierzone w wysoko postawionych menedżerów: leniwych, gnuśnych i niekompetentnych, nieustannie poszukujących kozła ofiarnego, na którego można zrzucić winę za ewentualne niepowodzenia. Twórcy punktują też niezwykłą wręcz czołobitność, jaką niżej postawieni w hierarchii notable okazują swoim przełożonym — prezesom korporacji czy politykom. Po raz kolejny widać tu jak na dłoni, na czym polega fenomen koreańskiego kina, które - pokazując sytuacje  typowe dla określonego regionu świata -  nadają im uniwersalny wymiar, zrozumiały dla każdego, kto choć w minimalnym stopniu interesuje się mechanizmami władzy i lokalnej polityki.

O powodzeniu najnowszej koreańskiej propozycji Netflixa decydują udana stylizacja na lata 70., wciągająca intryga oraz wyraziście nakreślone postacie. Ta specyficzna mieszanka azjatyckich odniesień z konwencją znaną z wielu amerykańskich produkcji nie każdemu jednak przypadnie do gustu — zwłaszcza że nie wszystkie żarty są w pełni czytelne, a sam film spokojnie mógłby być krótszy o co najmniej pół godziny. Koniec końców “Dobre opowieści” to jednak całkiem udana filmowa rozrywka, wyróżniająca się na tle wielu oryginalnych tytułów streamingowego giganta — także dlatego, że w niebanalny sposób opowiada o prawdziwych wydarzeniach.

Atuty

  • ciekawa, staroświecka intryga oparta na faktach
  • wyraziste kreacje aktorskie
  • udana stylizacja na lata 70’
  • momentami niezły humor

Wady

  • film powinien być krótszy
  • nie wszystkie żarty są zrozumiałe

“Dobre wieści” to kolejna udana koreańska produkcja, w oryginalny sposób podchodząca do rzeczywistego przypadku porwania samolotu w latach 70. XX wieku.

7,0
Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper