Koci domek Gabi (2025) - recenzja filmu [UIP]. Toy Story déjà vu? Tak, ale z brokatem!

Koci domek Gabi (2025) - recenzja i opinia o filmie [UIP]. Toy Story déjà vu? Tak, ale z brokatem!

Roger Żochowski | Dzisiaj, 15:08

"Koci domek Gabi" to jeden z tych filmów, na który moja córka czekała od momentu zobaczenia pierwszych zapowiedzi. I już na początku recenzji należy zaznaczyć, że to film adresowany przede wszystkim do dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym, a więc grupy, która raczej nie zagląda do tekstów krytyków filmowych. I jeśli miałbym oceniać produkcję, patrząc na stopień podekscytowania córki tuż po seansie, to z pewnością byłaby to ocena 10/10.

Film oparto na serialu animowano-aktorskim stworzonym przez DreamWorks i udostępnianym między innymi na Netfliksie. Siłą rzeczy, sprawdzając, co ogląda moja córka, z uniwersum byłem wcześniej zapoznany i spodziewałem się raczej seansu, który dla dorosłego nie będzie specjalnie angażujący. Film jednak, ku mojemu zaskoczeniu, wywołał uśmiech nie tylko na twarzy mojej córki, ale również na twarzach zebranych w kinie dorosłych.

Dalsza część tekstu pod wideo

Film opowiada o losach tytułowej Gabby (Laila Lockhart Kraner), która planuje odwiedziny u babci Gigi (Gloria Estefan). W drodze do niej jej ulubiony domek dla lalek odczepia się od przyczepy i trafia w ręce Very (Kristen Wiig), ekscentrycznej milionerki i właścicielki firmy produkującej żwirek dla kotów. Innymi słowy - do głównej antagonistki tej historii. Vera nie zdaje sobie sprawy, że zabawki z domku potrafią ożyć, i rozrzuca je po całej swojej posiadłości. I tak zaczyna się ta niepozorna przygoda.

Brokat, kolory i muzyka

Koci domek Gabi
resize icon

Fani serialu doskonale wiedzą, że gdy Gabby zakłada magiczne uszka, może zmniejszyć się do rozmiarów zabawek. Tak też robi, co pozwala jej wyruszyć na misję ratunkową i odzyskać swoich małych przyjaciół. Nie da się ukryć, że fabuła czerpie inspirację z innych głośnych produkcji, które od lat funkcjonują na rynku. Bardzo silnie z małymi widzami rezonuje choćby motyw zapomnianych zabawek, przywodzący na myśl "Toy Story 2", a także przesłanie o tym, że dorośli z biegiem czasu zapominają, jak ważna jest zabawa i wyobraźnia. Tyle że tutaj wszystkie te oklepane klisze zostały przedstawione w tak ciepły i pogodny sposób, że całą historię śledzi się po prostu z zainteresowaniem.

Pod względem wizualnym film to prawdziwa uczta dla oczu. Animacja jest barwna, pełna brokatu, pastelowych odcieni i szczegółów, doskonale łącząc animację z grą prawdziwych aktorów. Przede wszystkim jednak połączenie realnego świata z animowanymi postaciami wypada bardzo naturalnie i bije na głowę choćby ostatnią część przygód Smerfów. Trudno tu o nudę, gdy co chwila pojawia się jakaś nowa zabawka, bohaterowie zasuwają samochodzikiem po ulicach czy stawiają czoła kolejnym zagrożeniom czyhającym w domu Very.

Śmiech dla dużych i małych

Koci domek Gabi
resize icon

Ważnym elementem produkcji są także piosenki i interakcje z widzem. Gabby często zwraca się wprost do publiczności, prosząc o wspólne śpiewanie, klaskanie czy tańczenie. Widząc, jak entuzjastycznie reagowała na nie moja córka i inne dzieci, które potrafiły chórem krzyczeć do ekranu, mogę tylko napisać jedno - to naprawdę się udało. Co jednak najważniejsze, "Koci domek Gabi" nie ogranicza się wyłącznie do rozrywki dla dzieci - z kilku żartów uśmieją się również dorośli, choć nie ma tu mowy o dwuznacznych aluzjach. Pamiętajmy, że to wciąż film dla młodszej widowni, więc żarty o pierdzeniu również musiały się tu znaleźć.

Osobiście irytowała mnie jedynie postać wspomnianej wcześniej Very i jej specyficzne poczucie humoru, które być może w polskiej wersji językowej zostało jeszcze podkreślone specyficzną dykcją. Ciężko się momentami słuchało tych sucharów, choć ponownie, dzieci reagowały na nie bardzo emocjonalnie. Finalnie jednak Koci domek Gabi w pełni spełnia swoje zadanie - bawi, angażuje i daje radość najmłodszym widzom, a i rodzice nie powinni się na seansie nudzić.

Atuty

  • Kolorowa i efektowna animacja łącząca wymyślone postacie z realnymi
  • Muzyka i interakcja z widzami
  • Humor nie tylko dla dzieci
  • Dynamiczna akcja, która nie pozwala się nudzić
  • Rodzinny klimat
  • Doskonałe przeniesienie na duży ekran serialowego uniwersum

Wady

  • Znane i przewidywalne tropy fabularne
  • Postać Very momentami strasznie irytuje

Animacja warta wspólnego, rodzinnego seansu.

8,0
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper