Aliens Dark Descent_okladka

Aliens: Dark Descent - recenzja i opinia o grze [PC]. Dla fanów obcego i gier typu RTS to pozycja obowiązkowa

Maciej Zabłocki | 19.06.2023, 20:00

Muszę przyznać, że po zeszłorocznym pokazie na targach Gamescom, w którym brałem udział, podchodziłem do tej gry dość sceptycznie. To mógł być projekt, który albo będzie absolutnie kapitalny i spełni wszystkie oczekiwania miłośników RTS, albo okaże się przestrzeloną wtopą. Na szczęście studio Tindalos Interactive, znane z takich gier jak Battlefleet: Gothic Armada sprostało zadaniu i dostarczyło najlepszą grę w ich dotychczasowym portfolio. Aliens: Dark Descent urzekł mnie absolutnie pod każdym względem.

Może nie pałam szczególną miłością do uniwersum obcego, ale nie ukrywam, że bardzo lubię te wszystkie mroczne, odrażające klimaty. Gdy pokazano pierwszy zwiastun nowego Aliena, liczyłem, że będzie to bardziej gra TPP, ewentualnie jakiś kosmiczny FPS, a tutaj otrzymaliśmy trochę taktyczną strategię. Gdybym jednak miał określić Dark Descent jednym zdaniem, powiedziałbym, że to trochę taki X-Com, ale w czasie rzeczywistym. Gra jest bowiem wyładowana zawartością po brzegi, ma klimat tak gęsty, że można go kroić nożem, a armia naszych komandosów często przeprowadza niezwykle widowiskowe akcje. Co więcej, recenzowany dziś Aliens: Dark Descent jest tani, jak na nową pozycję, a cena na Steam wynosi "tylko" 139,99 zł. To miłe zaskoczenie. Warto wiedzieć, że pozycja zadebiutuje także na konsolach PS4, PS5, Nintendo Switch, Xbox One i Xbox Series, a premiera jest już jutro - 20 czerwca. Szykujcie portfele, bo naprawdę warto! 

Dalsza część tekstu pod wideo

Aliens: Dark Descent przenosi nas na planetę Lethe, gdzie musimy powstrzymać setki krwiożerczych Xenomorfów

Aliens Dark Descent_1

Fabuła nie jest może specjalnie odkrywcza, ale po grze tego typu nie oczekiwałem zbyt wiele, a i tak dostałem znacznie więcej. Lądujemy, jako dowódca armii nieustraszonych komandosów, na planecie Lethe, spowitej w mroku i beznadziei. Zostaliśmy tu zesłani jako ostatnia deska ratunku, a przy tym, jako nadzieja na lepsze jutro. Niestety, obok Xenomorfów, pojawią się o wiele groźniejsze i znacznie bardziej brutalne stwory, występujące w świecie Obcego po raz pierwszy (w historii tej serii). Poza tym, na naszej drodze staną też oddziały korporacji Weyland-Yutani. Są o wiele bardziej przebiegłe od obcych i potrafią nieco więcej, a przy tym dysponują arsenałem ciekawego uzbrojenia. W trakcie rozgrywki przyjdzie nam niejednokrotnie kogoś eskortować, leczyć czy odbić z rąk zafiksowanych wrogów. Fabułę urozmaicają też kapitalne sekwencje filmowe i przerywniki zrealizowane z dużą pompą i rozmachem. Fani obcego wyczują tutaj klimat od pierwszych minut, a im dalej, tym bardziej gęsto. To właśnie lubię! 

Rozgrywka jest, jak wcześniej wspomniałem, skoncentrowana przede wszystkim wokół akcji. Tutaj trup ściele się gęsto, a My nie mamy zbyt wiele spokoju. Wcielamy się w postać komandosa i dowodzimy pięcioosobowym zespołem (chociaż to też zależy od sytuacji) nieustraszonych zołnierzy, których w trakcie rozgrywki możemy rozwijać. Do naszego arsenału, oprócz śmiercionośnych giwer (jak mini-guny, bronie laserowe, miotacze ognia czy wyrzutnie rakiet) dołączą także wolnostojące wieżyczki obronne, granaty czy miny. To jednak nie wszystko, bo twórcy przygotowali też szereg niespodzianek na kolejnych etapach zabawy, ale o nich nie chcę mówić zbyt wiele, bo to sama przyjemność odkrywać je osobiście. Intrygująco i nowatorsko, w mojej ocenie, zrealizowano system buffów, które możemy złapać jako jeden z żołnierzy Marine. Xenomorfy rzucają tu i ówdzie trucizne, a jej działanie przenosi się pomiędzy naszymi wojakami. Są ze sobą "spięci" w ramach dobrze odżywionego organizmu, ale jeśli wyłapiemy trzy takie buffy, zaczniemy odczuwać o wiele potężniejsze obrażenia zadawane przez przeciwników, a to łatwo doprowadzi nas do śmierci (tym bardziej, że buffy przenoszą się pomiędzy żołnierzami). Warto więc regularnie kontrolować poziom zatrucia, uważać na niego, a przede wszystkim trzymać się możliwie jak najbardziej od obcych. Podstawową zasadą w Aliens: Dark Descent jest, by nie zbliżać się do wroga, bo gdy ten podejdzie zbyt blisko... Można powiedzieć, że wtedy jest już pozamiatane

Aliens Dark Descent_2

Gra zaskoczyła mnie olbrzymią, otwartą i bardzo rozbudowaną mapą po której się poruszamy. Stale wpadamy na ukryte przejścia i znajdźki, ale na pochwałę zasługuje też niesamowicie zróżnicowany klimat. Twórcy nie pozwalają się graczom nudzić, bo raz wrzucają nas do całkowitej ciemności gdzieś w starych, śmierdzących magazynach, a innym razem będziemy przemierzać mroczną pustynię niemal w samym środku burzy piaskowej (ale to graficznie wygląda!). Podstawowe mechaniki zabawy polegają na nieustannym kontrolowaniu poziomu surowców. Jeżeli ich zabraknie, musimy je zgromadzić, bo inaczej nie będziemy mogli przygotować dobrej obrony, uleczyć się czy obniżyć poziomu stresu naszych Marine. W trakcie rozgrywki będziemy, co jasne, chować się za przeszkodami, kontenerami czy ścianami, by uniknąć obrażeń, ale zdarzy się też taka sytuacja, w której jeden z żołnierzy będzie musiał przepiłować drzwi, co zajmie mu nieco czasu. Jak możecie się spodziewać, właśnie wtedy Xenomorfy przeprowadzą atak ostateczny. Tego typu elementów trochę tutaj jest i nie ukrywam, że w Dark Descent występowała niekiedy pewna powtarzalność. Mógłbym się też przyczepić do sztucznej inteligencji przeciwników, ale z drugiej strony, w końcu granie ma sprawiać przyjemność, a widowiskowość każdej z akcji jest na tyle wysoka, że jak przysmażymy takiego obcego z miotacza ognia, to uśmiech mimowolnie wskakuje na twarz. 

Bardzo ciekawie zrealizowano system działania przeciwników, bo Xenomorfy potrafią złapać naszego żołnierza, któremu zabrakło amunicji (lub musi przeładować broń), a następnie przeciągnąć go za nogę do drugiego pomieszczenia. Gdy zginie, możemy go wówczas odrodzić dopiero w bazie (a te swoją drogą należy rozbudowywać z czasem, by zyskać dostęp do potężniejszego uzbrojenia i pancerzy). Jeżeli nie będziemy się pilnować w trakcie zabawy, to na polu bitwy może zostać wyłącznie jedna postać, a wtedy... no lepiej, żeby nie została. Chyba, że w podorędziu będzie akurat trzymać potężną wieżyczkę obronną, a w sakwach znajdzie dziesiątki niewykorzystanych nabojów. Co istotne, nie w każdej walce musimy brać udział. Niektóre z nich możemy pominąć, jeśli tylko wykażemy się sprytem i przebiegłością. Mamy też dostęp do urządzeń, które wskażą nam czujność przeciwników albo ich aktualne pole widzenia. Na początku określiłem te grę mianem RTS, ale żeby było jasne, to nie jest klasyczny RTS, jak choćby StarCraft czy Age of Empires. Nie budujemy tutaj bazy od podstaw, a rozwijamy jedynie tą udostępnioną fabularnie. Nie mamy też gromadzenia surowców, a posługujemy się wyłącznie tym, co znajdziemy na polu bitwy. To wszystko sprawia jednak, że akcja pozostaje nieprzerwanie dynamiczna. 

Aliens: Dark Descent to zaskakująco piękna gra, tutaj graficznie trudno się do czegoś przyczepić 

Recenzowana dzisiaj pozycja jest niezwykle widowiskowa. Znakomicie prezentują się wszelkie efekty wybuchów, a grafika potrafi w niektórych momentach zachwycić. Choćby rewelacyjnym oświetleniem i cieniowaniem, czy skąpanymi w strugach deszczu ulicami lub modelami na w pół zniszczonych pojazdów. Z kolei modele potworów są nie tylko zróżnicowane, ale też bardzo szczegółowe. Podobnie znakomicie wypada wykonanie naszej bazy. Tu nawet interfejs jest czytelny i przemyślany (warto uważać na poziom stresu). Dobrze oddaje to powyższy zwiastun, ale tu nawet trudno przyczepić się do przerywników filmowych, które stworzono z takim rozmachem, jakby ta pozycja dysponowała znacznie większym budżetem. Aliens: Dark Descent ma też równie dobrze nagraną warstwę audio, na czele z odgłosami mroku i przerażenia wydobywającymi się z ciemnych ścian opuszczonych magazynów i tuneli. Muzycznie nie ma tu może nic szczególnie porywającego, ale jest przyzwoicie, a gdy akcja nabiera tempa, dostosowuje się do tego także ścieżka dźwiękowa. To cieszy, bowiem podkręca atmosferę i buduje odpowiedni klimat. 

Tutaj musimy znaleźć miejsce, gdzie możemy rozstawić wieżyczki, które będą nas chronić przed nadciągającymi wrogami. Musimy znaleźć odpowiednie miejsca do ukrycia się, przegrupować żołnierzy, a przy okazji podejść do nadchodzącej walki do tego stopnia taktycznie, jakbyśmy właśnie walczyli na śmierć i życie. Poniekąd tak jest. Aliens: Dark Descent to gra wciągająca, pełna zaskakujących momentów, śliczna, a przy tym dobrze zoptymalizowana i nisko wyceniona. Jeżeli tylko lubicie taki gatunek, rozgrywkę z rzutu izometrycznego, a dodatkowo jesteście fanami klimatu Obcego, to gwarantuje Wam, że będziemy się znakomicie bawić. To dla mnie nieoczekiwany, ale zaskakująco pozytywny, czarny koń tego roku. Co ważne, gra ma też polskie napisy, więc każdy powinien się tutaj bez problemu odnaleźć. 

Ocena - recenzja gry Aliens: Dark Descent

Atuty

  • Bardzo mroczny, gęsty, ale i kapitalny klimat
  • Duża liczba broni, pancerzy i wszelkich znajdziek
  • Ciekawa fabuła i wciągające zadania
  • Spore zróżnicowanie potworów, które stają naprzeciwko nas
  • Bardzo ładna grafika, szczególnie wszelkie efekty i wybuchy
  • Niska cena
  • Sposób rozbudowania bazy i korzyści z tego płynące
  • Sprawnie działający system zarządzania zespołem nieustraszonych żołnierzy
  • Ogromna mapa pełna sekretów i ukrytych przejść

Wady

  • Czasem wkrada się powtarzalność
  • Sztuczna inteligencja przeciwników nie należy do najbardziej zaawansowanych

Aliens: Dark Descent to zaskakująco przyjemny i bardzo widowiskowy RTS. W tej strategii czasu rzeczywistego z widokiem z rzutu izometrycznego przemierzamy kolejne mroczne lokacje i zabijamy po drodze tabuny obcych, by ostatecznie znaleźć rozwiązanie wszystkich mrocznych sekretów. Znajdziemy tu barwny rozwój postaci, rozbudowany tryb zarządzania naszym zespołem, kapitalny i gęsty klimat, ogromną mapę, bardzo dobrą grafikę i dużo dynamicznej rozgrywki. To trochę taki X-Com w czasie rzeczywistym i myślę, że fani gatunku będą absolutnie zachwyceni

Maciej Zabłocki Strona autora
Swoją przygodę z recenzowaniem gier rozpoczął w 2005 roku. Z wykształcenia dziennikarz, ale zawodowo pracujący też w marketingu. Na PPE odpowiada głównie za testy sprzętów i dział tech. Gatunkowo uwielbia RPG, strategie i wyścigi. Uzależniony od codziennego czytania newsów i oglądania konferencji.
cropper