Diablo 4

Diablo 4 - recenzja i opinia o grze [PS5, Xbox PS4, PC]. Lilit Was pochłonie

Wojciech Gruszczyk | 30.05.2023, 23:20

Sanktuarium kolejny raz staje nad przepaścią... i ponownie to grupa bohaterów musi zmierzyć się ze wszelkim złem, by powstrzymać Demony i Anioły przed eskalacją wiecznego konfliktu. Czy Diablo 4 może dostarczyć jak najlepszych wrażeń? Po spędzeniu na rozgrywce kilkudziesięciu godzin jestem pewien jednego: Blizzard nie zawiódł. Siadajcie wygodnie i przeczytajcie naszą recenzję jednej z najbardziej oczekiwanych gier 2023 roku.

Blizzard powraca z dalekiej podróży. Jeszcze kilka lat temu społeczność uniwersów z niedowierzaniem patrzyła na zapowiedź mobilnej produkcji, następnie byliśmy świadkami publikacji szeregu zarzutów dotyczących toksycznej kultury pracy, studio doświadczyło ogromnych zmian kadrowych, a w tym gąszczu problemów była rozwijana wielka gra. Na nasze szczęście Diablo 4 może być pierwszą produkcją z nowej ery firmy, która pozwoli jej powrócić na właściwe tory.

Dalsza część tekstu pod wideo

Diablo 4 czerpie ze swojego dziedzictwa

Diablo 4 - recenzja - Lilit

Opowieść recenzowanego Diablo 4 nie jest początkowo specjalnie odkrywcza. Deweloperzy zapraszają do zniszczonego, pełnego rozpaczy i porzuconej nadziei Sanktuarium, w którym pojawiło się nowe zło. Bardzo szybko okazuje się, że Lilit wkroczyła do świata i zaczyna rozkładać karty, bawiąc się rozdaniem. Długo nie dowiadujemy się, jakie plany ma Królowa Sukkubów, ale jej obecność w świecie ludzi stanowi ogromne zagrożenie, co wymaga poszukiwania odpowiedzi i próby powstrzymania potężnej demonicy.

Historia została podzielona na sześć Aktów, jednak tym razem każdy fragment opowieści nie otrzymał oddzielnej części świata – Sanktuarium to jedna mapa i po prostu płynnie przechodzimy na następne regiony, a kolejne wydarzenia są ubarwione przez widowiskowe materiały CGI. Fabuła posiada solidne podstawy, choć początkowo nie byłem przekonany do założeń, zgodnie z którymi kolejny raz jesteśmy wybrańcami i mamy powstrzymać największe zło, to szybko dostrzegłem, jak świat zaprezentowany przez Blizzard jest pozbawiony nadziei. Tutaj nawet najwięksi wojownicy odkładają miecze i tarcze, a atmosferę przejmuje bezradność.

Wszystko jest w pewien sposób związane z Lilit – pisarze Blizzarda przygotowali niezwykle dojrzałą opowieść, w której na każdym kroku widzimy, ja mieszkańcy świata dosłownie się poddali lub zdecydowali się poświęcić dusze złu. W ten świat specyficznie został wrzucony główny bohater, który jest w pewien sposób połączony z matką Rathmy oraz kuzynką Lei. Ten fakt zachęca nas do biegania za marchewką i poszukiwania kolejnych informacji Lilit oraz jej pomocniku, co pozwoli opracować plan działania.

Diablo 4 - recenzja - misja na zywo

Każda kolejna godzina w recenzowanym Diablo 4 pozwalała lepiej zrozumieć, jak daleką drogę przeszło studio, które w moim odczuciu tak znacząco inspirowało się najważniejszą odsłoną serii – najnowsza gra Blizzarda dosłownie wysysa całą krew z Diablo 2, oferując fantastyczną, mroczną, gotycką atmosferę oraz spotkanie kilku postaci, dzięki którym bardzo szeroko się uśmiechniecie. Diablo 4 to w wielu aspektach list miłosny do fanów uniwersum, który zrozumiemy dzięki panującej atmosferze. Lilit jest naprawdę interesującą antagonistką, na jej barkach spoczywa budowanie napięcia oraz mrocznych scen – jej pojawienie się zawsze pobudza najgorsze żądze wśród ludzi, co krwawe sceny, które nadają produkcji ciężkiego klimatu.

Opowieść jest zbudowana w taki sposób, by znacząco rozbudować naszą wiedzę o IP. Nie będę wchodził mocno w szczegóły, ale Lilit jest związana z powstaniem Sanktuarium, a także... ludzi, co zaobserwujemy w trakcie rozgrywki. Córka Mefista jest związana z każdym drobnym elementem tego uniwersum, jednakże dotychczasowe produkcje nie pozwoliły nam się o tym przekonać. Scenarzyści z Blizzarda zaoferowali bardzo intrygującą historię – dla mnie jest to zdecydowanie najlepsza fabuła ze wszystkich odsłon serii. Biorąc pod uwagę jej szerszy kontekst, opowieść stała się kluczowym elementem pozycji, a nie wyłącznie dodatkiem do miodnej, solidnej rozgrywki.

Jednocześnie nie mogę zapomnieć o drugiej stronie medalu i pragnę zaznaczyć, że zakończenie recenzowanego Diablo 4 jest... mało satysfakcjonujące. Kiedy w trakcie kilkudziesięciu godzin zmagań śledzimy skrupulatnie tworzoną opowieść, liczymy na zdecydowanie bardziej widowiskowy finał. Tymczasem ekipa wyraźnie uchyla sobie furtkę ku fabularnemu dodatkowi, który może pomysłowo rozbudować wydarzenia. Nie mogę powiedzieć, by gra kończyła się zdecydowanie za szybko, ponieważ na wyłączne poznanie opowieści potrzebujecie 20-23 godziny, ale szczerze mówiąc grało mi się tak dobrze, że chciałbym już teraz poznać dodatkowy akt i dowiedzieć się... co wydarzy się dalej.

Diablo 4 jest mroczne i hipnotyzujące

Diablo 4 - recenzja - endgame

Od premiery Blizzard zaproponował pięć zróżnicowanych klas – podczas zeszłorocznych testów biegałem barbarzyńcą, w trakcie tegorocznej fazy wypróbowałem czarodzieja oraz łotrzyka, natomiast w pełnej wersji zagrałem nekromantą. Do ogrania pozostał mi jeszcze druid, ale zdaję sobie sprawę, że wielokrotnie będę miał okazję poznać opowieść, rozwijając następne postacie. Już teraz miałem jednak szansę sprawdzić różnorodnych bohaterów i doceniałem jedno – każda klasa w recenzowanym Diablo 4 posiada inne atuty i zapewnia poczucie odświeżenia w porównaniu z innymi herosami.

Aktualnie najwięcej czasu spędziłem w skórze chuderlaka, który ochoczo biega z wielką kosą, przywołuje armię szkieletów oraz dorzuca do zabawy potężnego golema. Nekromanci korzystają z księgi przywołań, a podczas zdobywania kolejnych poziomów doświadczenia mogą wybierać różnych przedstawicieli armii – niezależne od dużego i bardzo rozbudowanego drzewka umiejętności deweloperzy pozwalają płynnie resetować poszczególne fragmenty rozwoju postaci lub nawet rozpocząć budowanie bohatera od podstaw, zatem podczas gry miałem okazję sprawdzić cztery różne buildy. Ta opcja jest znakomita, ponieważ nie mamy obaw, że zainwestowane punkty przepadną, zawsze możemy zmienić decyzję i rozpocząć testowanie różnych taktyk – ja aktualnie najchętniej skupiłem się na przywołańcach, ale miałem też okazję sprawdzić możliwości mocy opartej na krwi lub magii cienia. Każda z testowanych przeze mnie klas oferuje bardzo dużą swobodę w rozgrywce, możliwość kombinowania, łączenia ataków oraz po prostu zabawy poprzez testowanie kolejnych taktyk – sporo zmienia się po osiągnięciu 50 lvl i zdobywaniu poziomów mistrzowskich (Paragony), ponieważ kolejny raz jesteśmy zachęcani do spędzenia wielu godzin w grze.

Diablo 4 - recenzja - na koniu

Recenzowany Diablo 4 oferuje fantastyczne poczucie rozgrywki. Blizzard lata temu właśnie za pomocą walki pokazał graczom, że w pełni powtarzalne ubijanie kolejnych demonów może stać się prawdziwym uzależnieniem, a najnowsza produkcja w tym miejscu nie odstaje od wcześniejszych odsłon. Dawno nie odczuwałem takiej przyjemności z biegania po świecie, na każdym kroku chciałem wskoczyć w sam środek skupiska demonów lub wyznawców Krwawej Demonicy, by rzucać czarami, wykorzystywać posiadany sprzęt i przywoływać następnych kompanów. Tytuł oferuje genialny gameplay, który sprawia, że każda godzina przemyka między palcami, chcemy więcej, więcej i jeszcze trochę. Równie zadowalająco rozwiązanie sprawdza się, gdy mamy obok partnerów, którzy podzielają naszą pasję do mordowania hord wrogów, ponieważ dobry balans sprawia, że od początku do końca czujemy lekkie zagrożenie. Zespół kolejny raz dokonał niemożliwego, „pokazując marchewkę” i zachęcając do biegania za kolejnym sprzętem – broniami, fatałaszkami czy błyskotkami... w Diablo 4 na każdym kroku zdobywamy nowe, coraz to potężniejsze skarby, które, wpadając do miasta, możemy z łatwością ulepszać lub dorzucać do nich kolejne kamienie, by poprawiać statystki bohatera. Blizzard ponownie sięgnął po losowe statsy, znacząco wpływając na rzadkość zdobywanych zabawek – często klasowe przedmioty oddziałują na możliwości bohatera, podbijając jego siłę oraz specjalne zdolności... w przypadku nekromanty skupionego na przywołańcach najlepiej szukać skarbów, które pozwalają jeszcze mocniej rozbudować armię. Na naszej drodze spotykamy bardzo zróżnicowanych przeciwników – od klasycznych wysłanników piekieł, po potwory, lecz zdecydowanie najchętniej w Diablo 4 ubijałem wyznawców Lilit. W Sanktuarium przepełnionym rozpaczą wiele osób zdecydowało się oddać duszę i krew, by służyć Córce Mefisto – często starcia są naprawdę klimatyczne, dobitnie uświadamiamy sobie, jak wielu ludzi przestało już wierzyć. Zróżnicowane oponentów jest spore, a w każdym regionie spotykamy nowych przeciwników – klasycznie, także i w tym aspekcie możemy trafić na różne „elity”, które charakteryzują się specjalnymi zdolnościami i dodają akcji nieco pikanterii.

Wspomniany wcześniej czas rozgrywki stanowi tak naprawdę początek zabawy, bowiem już po zakończeniu epilogu wracamy do Sanktuarium, by zająć się rozgrywką. End-game już teraz odznacza się solidną zawartością. Po pokonaniu ostatniego przeciwnika otrzymujemy dostęp do nowego typu misji – naszym zadaniem jest zapełnianie Szeptów Umarłych. Są to zupełnie nowe zadania, które pojawiają się w różnych fragmentach świata, natomiast podczas rozgrywki musimy zbierać Upiorne Przysługi, czyli punkty, które wymienimy na sprzęt. Umarli zapewniają nam sporo atrakcji: czasami musimy wejść i wyczyścić duży dungeon, najlepiej po drodze wybijając przeciwników na określonym miejscu, zebrać krew, poszukać wyznaczonej osoby lub ochraniać niektóre cele. Questy są różnorodne i powtarzalne, lecz przede wszystkim bieganie za przysługami nie nudzi, za to zawsze mamy świadomość, że za wykonanie 2-3 zadań otrzymamy przedmioty i tak zabawa się nakręca. Nie brakuje atrakcji dla fanów PVP. W Sanktuarium pojawiają się Pola Nienawiści, czyli specjalne miejscówki, w których wybijamy demony i innych przeciwników, w zamian zdobywając odłamki. Surowiec musimy oczyścić, by otrzymać nagrodę, ale o tego typu akcjach są informowani również inni gracze, którzy mogą przejąć skarb. Bezpośrednia rywalizacja jak się patrzy.

Diablo 4 jest przeładowane zawartością

Diablo 4 - recenzja - walka

W Sanktuarium trudno tak naprawdę o nudę, gdyż świat jest po brzegi wypełniony misjami – w każdym z odwiedzonych miasteczek spotykamy osoby, które potrzebują naszej pomocy. Zadania poboczne z reguły nie są specjalnie rozbudowane i opierają się na klasycznym „idź, zabij, przynieś”, jednakże kilkukrotnie miałem okazję uczestniczyć w niezwykle atrakcyjnych zadaniach. Blizzard mocno rozbudował ten element, zapewniając najważniejsze – zachęcające nagrody – oraz przedstawiając kolejne elementy układanki wraz z wiedzą na temat świata Diablo 4. W każdym z fragmentów Sanktuarium napotykamy na dungeony. Lochów jest łącznie ponad 120, a zatapianie się w korytarzach, walka z pojawiającymi się wrogami oraz zbieranie nagród są obłędnie satysfakcjonujące – w tym miejscu doświadczymy także systemu Codex of Power będącego nagrodą za ukończone misje oraz formą znaczącego ulepszenia przedmiotów. Od początku trudno tutaj o nudę, a niektórzy mogą mieć nawet problem z przejściem z punktu A do punktu B na mapie, bo tak często naszą uwagę odwracają dodatkowe aktywności – ukończenie lochów pozwala zdobywać specjalne ulepszenia do poszczególnych ataków, umiejętności lub po prostu postaci. Mówi się, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, co wpisuje się w konwencję recenzowanej produkcji – szybko chcemy „zdobyć je wszystkie”. Studio stworzyło specjalne wydarzenia na żywo, czyli dodatkowe misje, które możemy wykonywać podczas opuszczania miasta – czasami na mapie pojawiają się dodatkowe oznaczone miejsca, w których należy wybić przeciwników, napełnić ich krwią posągi, wyeliminować bestie czy też ocalić wyznaczone cele.

To jednak nie koniec, ponieważ w Sanktuarium są jeszcze twierdze do odbicia – specjalne miejscówki przepełnione demonami, rabusiami i innymi maszkarami, które musimy przejąć, wybijając po drodze wszystkich wrogów. Po ich pokonaniu dosłownie zmieniamy oblicze świata, w tym miejscu mogą pojawić się ludzie, którzy rozpoczną sprzedawanie swoich towarów lub zaproponują kilka dodatkowych misji. Systematycznie na mapie znajdziemy także Bossów Świata, czyli potężnych wrogów, z którymi jednocześnie może walczyć 12 graczy – podczas tradycyjnych zmagań recenzowany Diablo 4 oferuje kooperacje dla czterech śmiałków lub lokalną rozgrywkę na podzielonym ekranie dla dwóch osób (wyłącznie na konsolach). Produkcja od premiery zapewnia pełne wsparcie cross-playu oraz cross-progresji, więc bez problemu zagracie ze znajomymi, którzy posiadają inny sprzęt lub po prostu przeskoczycie z konsoli na PC – choć w tym wypadku musicie kupić dwie kopie gry. Podczas kilkudziesięciogodzinnej rozgrywki nigdy nie natrafiłem na błędy, gra działała bardzo płynnie... ale szczerze mówiąc, trudno o tytułach Blizzarda mówić w kontekście spektakularnej oprawy, która męczyłaby konsole aktualnej generacji. Znakomicie ponownie prezentują się CGI, ale podczas opowieści kilkukrotnie oglądamy materiały przygotowane na silniku z gry, które nie zachwycają – są po prostu ok. Twórcom udało się przygotować wiele naprawdę klimatycznych miejscówek, lecz trzeba mieć świadomość, że jest to pozycja cross-generacyjna.

Opisując moje wrażenia z rozgrywki w Diablo 4 nie mogę nie wspomnieć o kilku bossach – nie jestem do końca przekonany do zakończenia i finałowego pojedynku, lecz po drodze mamy okazję spotkać kilku oponentów, którzy są... niemal w całości wyciągnięciu z odmętów nostalgii. Nie będę zdradzał, kogo przyjdzie Wam zgładzić, jednak entuzjaści poprzednich odsłon serii (w szczególności TEJ jednej) przynajmniej trzykrotnie uśmiechną się, gdy rozpoczną wybijanie przeciwników. Blizzard doskonale zdaje sobie sprawę z siły swojego IP i pozytywnie zaskakuje.

Diablo 4 - recenzja - masakra na ekranie

Istotną rolę w atrakcjach po zakończeniu głównej historii oraz w trakcie poznawania opowieści jest Ranga Świata – od początku możemy wybrać jedną z dwóch, ja zachęcam do gry na Tier 2. Dzięki tej decyzji nie tylko zdobywacie więcej nagród, ale poczujecie wystarczająco urozmaicone wyzwanie – recenzowane Diablo 4 w kilku momentach zdumiewa wyzwaniami, ale ogólnie odniosłem wrażenie, że deweloperzy poradzili sobie z balansem starć. Nigdy nie czułem, że gameplay jest zbyt łatwy, zdarzało mi się, że padłem pod naporem większej hordy, a niektóre starcia z bossami potrafiły mnie wymęczyć. To jednak dopiero początek atrakcji, ponieważ w grze istnieje jeszcze Tier 3 i Tier 4, jednakże na tego typu wyzwania możemy sobie pozwolić dopiero po poznaniu fabuły i dobiciu kilku poziomów (od 50 lvl). Bardzo dobrą decyzją zespołu było skalowanie poziomów – od początku rozgrywki do niemal samego zakończenia zawsze mierzymy się z przeciwnikami na podobnym poziomie. Jedynie w finale mamy okazję podjąć rękawicę przeciwko demonom będącym o kilka poziomów wyżej – co podkręca do starcie i podkreśla finałową atmosferę. Sytuacja całkowicie zmienia się po przejściu kampanii, kiedy deweloperzy odpinają wrotki i pozwalają nam doświadczać nie tylko wyższych poziomów trudności, ale także wszystkich dungeongów na znacznie bardziej wymagającym (nightmare) poziomie. Przez specjalne, losowe modyfikacje możemy zostać boleśnie zaskoczeni, ale... jak to zawsze bywa – wszystkie trudy będą odpowiednio wynagradzane.

Twórcy odrobili zadanie domowe, więc plecak w Diablo 4 jest naprawdę spory – tym razem znacznie rzadziej wracamy do miasta, by sprzedać swoje towary, lecz warto podkreślić, że Blizzard nie zamęczy nas już żadnymi teleportami. W pewnym momencie do zabawy wkracza wierzchowiec, dzięki któremu szybko jesteśmy w stanie przedostać się na nowe tereny, w grze nie zabrakło także klasycznych portali, które aktywujemy w różnych lokacjach, a dzięki mapie płynnie korzystamy z szybkiej podróży – ekipa nie zawiodła pod tym względem, zapewniając bardzo dynamiczne doświadczenie. Co więcej, w trakcie gry nie powinniśmy martwić się miksturami, ponieważ te stale wypadają z przeciwników i płynnie uzupełnimy jej poprzez eliminowanie kolejnych oponentów.

Gracze muszą mieć jednocześnie świadomość, że debiut Diablo 4 jest niezwykle sycącym i różnorodnym, ale jednak wstępem do dalszych atrakcji. W przyszłości tytuł otrzyma duże, pełnoprawne i płatne rozszerzenia, jednocześnie systematycznie na serwerach mają pojawiać się aktualizacje. W najnowszej propozycji Blizzarda sezon rozgrywek będzie obejmował trzy miesiące, a w pozycji stale możemy liczyć na nowe błyskotki oraz misje – deweloperzy zdecydowali się na przepustki sezonowe, lecz cała zawartość, którą możemy kupić za pieniądze, będzie wyłącznie kosmetyczna. Następne misje rozbudowujące naszą wiedzę o Sanktuarium będą dostępne za darmo.

Czy warto zagrać w Diablo 4?

Blizzard nie odkrył nowego gatunku oraz nie wyznaczył wcześniej nieodkrytej ścieżki dla uniwersum, ale szczerze mówiąc nie jest to potrzebne. Studio opracowało obładowaną zawartością produkcję, która ponownie odznacza się emocjonującym gameplayem. Diablo 4 oferuje mroczną, przepełnioną nienawiścią przygodę, po której poznaniu rozpoczniecie dalszą wielogodzinną eksplorację Sanktuarium. Premiera to jednak dopiero początek.

Diablo 4 ogrywaliśmy na 55-calowym telewizorze Samsung OLED S95B korzystającym z technologii QD-OLED wraz z pełnym wsparciem HDMI 2.1.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Diablo IV.

Ocena - recenzja gry Diablo IV

Atuty

  • Długa, ciekawa i pełna mroku historia, która zachwyci wiernych fanów IP,
  • Twórcy zapewniają całą masę wiedzy na temat Sanktuarium oraz serwują mnóstwo smaczków,
  • 5 różnorodnych postaci, które posiadają bardzo rozbudowane drzewka rozwoju i dzięki temu możemy liczyć na tworzenia ciekawych buildów. W testowaniu pomaga bezproblemowy reset zdolności,
  • 120+ dungeonów na start... tutaj można się zatracić na setki godzin!
  • Uzależniający gameplay – „jeszcze tylko jedna misja, jeszcze tylko sprawdzę tę lokację, jeszcze tylko...”
  • Mnóstwo rzeczy do zrobienia! Diablo 4 jest ogromne,
  • Ciekawy i odpowiednio angażujący end-game. Szykujcie topory na hordy demonów,
  • Pełne wsparcie cross-playu, cross-progresji i kanapowej rozgrywki na konsolach.

Wady

  • Zakończenie powinno być... bardziej satysfakcjonujące,
  • W ostateczności Diablo 4 nie zaskakuje. Twórcy wykorzystali znane podstawy i na tych fundamentach stworzyli (świetną!) grę.

Diablo powraca i nie daje o sobie zapomnieć. Wystarczy kilka pierwszych minut, by wpaść w krąg nienawiści i z błogą radością biegać z kosą na kolejne demony, wykonywać misje, zbierać punkty doświadczenia, szukać nowych błyskotek i powtarzać te atrakcje z uśmiechem na ustach. Diablo 4 pobudza bardzo dobre wspomnienia.
Graliśmy na: PS5

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper