Hi-Fi Rush

Hi-Fi Rush – recenzja i opinia o grze [Xbox, PC]. Tango Gameworks przejęło scenę i nie bierze jeńców

Iza Łęcka | 05.02.2023, 19:01

Xbox Developer_Direct przyniósł nam kilka interesujących zapowiedzi i materiałów, lecz nie będzie żadnym nadużyciem z mojej strony, że punktem kulminacyjnym wydarzenia było ogłoszenie Tango Gameworks, które niczym gwiazda rocka przejęło scenę swoim najnowszym dziełem. Hi-Fi Rush nie tylko zadebiutowało bez jakiejkolwiek kampanii promocyjnej, ale również wzbogaciło bibliotekę Xbox Game Pass. Nooo, panie Xbox, na takie niespodzianki można czekać! Zapraszam do recenzji Hi-Fi Rush.

Chai jest młodym chłopakiem z temblakiem na ręku, który ma ogromne marzenia – chce zostać gwiazdą estrady i mieć miliony fanów. Nie rozstaje się ze swoim iPodem, raz za razem wygrywając muzykę na wyimaginowanej gitarze. Tak, on czuje rytm i wie co w trawie piszczy. Dlatego kiedy przemierza próg megakorporacji Vandelay Technologies ma nadzieję, że udział w programie cybernetycznych wszczepów będzie dla niego szansą na lepsze jutro i pierwszym krokiem w realizacji założonych celów. Zwykły przypadek jednak sprawia, że oprócz metalowego ramienia protagonista doczekał się jeszcze jednego wspomagacza – jego głównym zasilaniem staje się odtwarzacz muzyki, dzięki któremu odczuwanie świata jest bardziej unikatowe, bo podyktowane przebijającym się rytmem. Tutaj czuć każdy beat i uderzenie! Zabieg nie przebiega jednak zgodnie z planami szefostwa Vandelay, które szybko uznaje chłopaka za „defekt” i zleca robotom pozbycie się wadliwego „produktu” – w końcu „business is business”, a statystyki muszą się zgadzać. Chłopak musi uciekać, ale po drodze planuje jeszcze napsuć krwi korporacyjnym szczurom mającym niecne plany. Tak rozpoczyna się szalona, kolorowa i bardzo pozytywna przygoda, która przyciągnęła mnie do Xboksa Series X na kilkanaście godzin. A żadnego uderzenia nie w rytm nie żałuję ;)

Dalsza część tekstu pod wideo

Poczuj ten rytm w Hi-Fi Rush!

Hi-Fi Rush - recenzja główny bohater i 808

Powiedzieć, że Tango Gameworks sprawiło graczom Xboksa i PC ogromną niespodziankę, to jakby nie powiedzieć nic. Patrząc na dorobek tego studia moglibyśmy się spodziewać raczej pozycji mrocznej, przerażającej i o niepokojącym klimacie – takiej jak chociażby wcześniejsze The Evil Within czy Ghostwire: Tokyo – tymczasem mistrz Shinji Mikami już wcześniej zapowiadał, że ekipa pracowała nad całkowicie innym projektem. I, o mamo, jakie to jest dobre! Recenzowany Hi-Fi Rush to połączenie gry rytmicznej, slashera oraz platformówki, które przenosi nas do kolorowego świata przyszłości. To wizja całkowicie inna od tej, do której zdążyliśmy przywyknąć, ogrywając produkcje Japończyków, bowiem wypełniona wielobarwnymi elementami i całkiem pozytywnym przekazem, lecz nie oznacza to, że włodarze Vandelay nie będą chcieli namieszać. Szybko okazuje się, że oprócz ratowania własnej skóry naszym głównym zadaniem jest przechwycenie rozwijanego SI o nazwie Spectra – dlatego przemierzamy kolejne części megakorporacji, mierząc się nie tylko z całą masą wrogów, ale również stając do walki z szefami poszczególnych działów, w nadziei, że technologia drastycznie nie zmieni życia wielu ludzi. Na szczęście młodzian z metalowym ramieniem nie jest sam.

Dzięki wszczepowi Chai nie tylko jest w stanie pozbywać się robotów i innej maści wrogów, ale również przyciąga ich do siebie, blokuje nawet najcięższe ataki, posługuje się magnesem, dzięki któremu sekwencje platformowe w trakcie eksploracji zakamarków megakorporacji zyskują na różnorodności. W recenzowanym Hi-Fi Rush najważniejszy pozostaje jednak rytm – „serce” bohatera pozwala mu odbierać i wczuwać się we wszelkie dźwięki płynące ze świata, dzięki którym atak staje się jeszcze bardziej widowiskowy i przynosi najlepsze efekty. Jeżeli tylko wsłuchamy się w beaty i zgodnie z zaleceniami uderzamy, tworząc muzyczne combosy, rosnący wskaźnik poskutkuje kolejnymi bonusami wpływającymi na nasz atak i szybsze pozbycie się przeciwnika – każde starcia są jednocześnie oceniane. Akcje potrafią być naprawdę wyjątkowe, jednakże nie jesteśmy karani za brak wyczucia, a twórcy przygotowali kilka systemów, które pomogą klikać zgodnie z muzyką. W ramach 12 lokacji docieramy do kolejnych poziomów określanych nazwą utworów i przemierzamy części śmiercionośnego przedsiębiorstwa – podczas refrenów, których na każdym etapie jest po kilka, trafiamy na areny walk, gdzie liczy się nasz refleks oraz zdolności w rozpętaniu prawdziwej, muzycznej jatki. Jak przystało na produkcję sięgającą motywami do założeń slashera (w trakcie najintensywniejszych momentów aż przyjdzie Wam na myśl Devil May Cry), starcia są naprawdę intensywne, na ekranie dzieje się sporo, mamy ręce pełne roboty, aż czasami można się pogubić. Kiedy kamera szaleje, a dodatkowe efekty mieszają się z pojawiającymi się postaciami czy ruchliwymi przeciwnikami, chaos przejmuje kontrolę. Ze wszystkim bardzo dobrze radzi sobie jednak sprzęt. Hi-Fi Rush ogrywałam na Xboksie Series X i z czystym sumieniem muszę przyznać, że nie doświadczyłam jakichkolwiek problemów z płynnością, nawet w decydujących scenach, więc poniekąd rozumiem decyzję, by tytuł zadebiutował tylko na obecnej generacji – chodziło o dostarczenie jak najlepszych wrażeń bez ograniczeń wynikających z możliwości starszych urządzeń.

Hi-Fi Rush - recenzja - walka

Chai nie jest sam w trakcie wypełniania misji. Dość szybko na jego drodze pojawia się mechaniczny kot – 808 – będący tworem Peppermint, uzdolnionej hakerki mającej swoje powody, by nie lubić technologicznego giganta. Dziewczyna jest ogromnym wzmocnieniem dla bohatera – po uzyskaniu niezbędnych części pracuje nad chipami, dzięki którym możliwości bojowe rockmana stają się jeszcze większe. Jej kryjówka szybko przekształca się w nasz HUB, w którym nie tylko zmienimy fatałaszki, poćwiczymy posiadane umiejętności czy będziemy w stanie odświeżyć wygląd jego różnych części. Za zgromadzone punkty jesteśmy w stanie wykupować ataki, ciosy specjalne oraz użyteczne przedmioty, ale sięgniemy również po zdecydowane ulepszenia wszczepu. Trzeba jednak mieć na uwadze fakt, że do części z nich potrzeba konkretnej liczby pogłosu, aktywacji czy odpowiedniej wartości punktów. Wiele z nich pozostaje skutecznym wzmocnieniem w trakcie walki i stanowi możliwość rozwoju naszego szalonego bohatera, ale oddziałuje również na opcje wykorzystania członków jego bandy, chociażby skracając czas ponownej aktywacji sprzymierzeńców.

Tak jak wspominałam wcześniej, w recenzowanym Hi-Fi Rush nieustannie towarzyszy nam słodki robokot umożliwiający czasowe włączenie do zabawy innych postaci. Peppermint strzela, niszcząc wszelkie elektromagnetyczne blokady, Macaron przebije każdą nawet największą przeszkodę i jest na tyle silny, by powalić kilku wrogów, natomiast Korsica ich ogłuszy. Deweloperzy nie wykorzystali bohaterów tylko do walki. By jeszcze mocniej urozmaicić gameplay podczas eksploracji systematycznie natrafiamy na liczne sekwencje QTE wpływające na świat (między innymi przyciski otwierające kolejne przejścia, „trampoliny” umożliwiające skoki na wyższe poziomy) oraz możemy przyzwać przyjaciół. Nawet jeżeli rozgrywka w pewnym momencie zwalnia nieco tempo, bo koncentrujemy się na pokonywaniu świata i zbieraniu części, to możemy być pewni, że za chwilę natrafimy na rozwiązanie, które ponownie sprawdzi nasze umiejętności, uatrakcyjni zmagania i sprawi, że będziemy przecierać oczy ze zdumienia, co jeszcze można było dodać. Tak, szereg zastosowanych sekwencji dobrze znamy z wcześniej debiutujących gier w tym gatunku, lecz ich dopasowanie jest pierwszorzędne. Etapy czasami zmieniają tryb na 2D, niczym w It Takes Two chwytamy się magnesu, by z ogromną szybkością pokonać spory dystans, zagramy w takt jak w Guitar Hero, musimy reagować na znikające i pojawiające się przejścia czy głazy, bądź też doświadczymy walki na ruchomej platformie. Jednocześnie Tango Gameworks systematycznie podrzuca znajdźki, dzięki którym wnikniemy w futurystyczny, wielobarwny świat czy przypomnimy sobie o ich wcześniejszych projektach.

Ten świat żyje... i zapewnia mnóstwo zabawy

Hi-Fi Rush - recenzja - główny bohater dostaje w twarz

Od pierwszego materiału stylistyka Hi-Fi Rush skojarzyła mi się z buntowniczym Sunset Overdrive czy klimatem Jet Set Radio. Twórcy nie sięgnęli po realistyczną grafikę, za to skorzystali z kolorowej animacji, która atakuje nas ze wszystkich stron intensywnymi odcieniami, znakomitą jakością oprawy i bardzo konkretnym, konsekwentnie zrealizowanym projektem – to wszystko po prostu wygląda pięknie! Niezależnie od tego, czy przemierzamy korytarz Vandelay Technologies, jesteśmy na halach produkcyjnych, w biurach czy wulkanicznych podziemiach możemy liczyć na moc atrakcji. Ten świat funkcjonuje zgodnie z rytmem rockowych utworów, a jego poszczególne elementy pulsują i reagują, pozwalając nam jeszcze mocniej wczuć się w rytm. Co więcej, w swojej recenzji nie mogę nie wspomnieć o arsenale przeciwników – podczas gdy w zakamarkach korporacji natrafimy raczej na zabawne roboty mierzące się z kolejnymi zadaniami, szefowie dysponują mechanicznymi wojownikami o różnych specjalnościach. Oprócz klasycznych postaci z mieczami przyjdzie nam stawić czoła między innymi niezwykle niebezpiecznym i agresywnym kreaturom wyróżniającym się silnymi uderzeniami, latającym maszynom, „robosamurajom” odznaczającym się sporą szybkością czy trafiającym z dystansu wrogom. W parze ze zwykłymi przeciwnikami kroczą interesujący i bardzo różnorodni bossowie, którzy nie raz, nie dwa przysporzą nam wiele kłopotów i będą sporym wyzwaniem.

Dopracowana muzyka idealnie wkomponowuje się w ten interesujący, choć momentami nieco schematyczny, świat. Tutaj usatysfakcjonowani powinni być sympatycy rockowych brzmień, ale śmiało twierdzę, że nawet osoby preferujące inny gatunek nie powinny odczuwać niezadowolenia. Utwory są chwytliwe i bardzo pasują do opowieści o muzycznym maniaku, studio Bethesdy sięgnęło między innymi po pozycje The Prodigy, Nine Inch Nails czy Number Girl.

Polscy gracze jednocześnie mogą liczyć na pełną polską lokalizację, która – co tu dużo mówić – naprawdę daje radę. Recenzowany Hi-Fi Rush odznacza się sporą dawką humoru, a nasze rodzime tłumaczenie wiernie oddaje słowne utarczki między bohaterami, ich przytyki czy żarciki. W trakcie ponad 15 godzin spędzonych przy grze nie natrafiłam na większe błędy w napisach.

Starfield? Redfall? Hi-Fi Rush to jest to!

Wydawać by się mogło, że w gatunku gier rytmicznych nie zostaniemy już tak zaskoczeni, przypomnę jeszcze, że w zeszłym roku mogliśmy liczyć na tak interesujące pozycje jak Metal Hellsinger czy Soundfall, tymczasem z cienia wychodzi Tango Gameworks z klimatycznym, dynamicznym, a przede wszystkim zapewniającym mnóstwo frajdy Hi-Fi Rush. Trochę bazując na nostalgii i produkcjach sprzed 20 lat, deweloperzy nie raz, nie dwa puszczają do nas oczko i udowadniają, że są w stanie jeszcze zaskoczyć – co do tego nie powinniśmy mieć wątpliwości.

To dopiero początek roku, przed nami wiele obiecujących premier i głośnych produkcji, a tutaj taka niespodzianka! Hi-Fi Rush w najmniej oczekiwanym momencie debiutuje na Xboksach i PC, wzmacnia katalog Game Passa oraz kradnie scenę w takt piosenki przywodzącej na myśl utwór przygotowany w garażu. Przez ten tytuł przemawia pozytywny przekaz, siła urozmaiconego gameplayu, sprawne połączenie założeń różnych gatunków oraz klimat. Może nie wszystko jest w tej pozycji doskonałe, elementy gry rytmicznej nie będą dla wszystkich odbiorców, lekka atmosfera, humor czy raczej prosta historia mogą Was odrzucić, lecz nie zapominajmy o tym, że to produkcja solidna, spójna i zrealizowana z ogromnym pomysłem. Czy zasługuje na tytuł gry roku? Dopiero wkroczyliśmy w 2023 rok, wiele w branży może się wydarzyć, a jeszcze więcej nam się obiecuje, trzeba jednak przyjrzeć się jednemu aspektowi. Microsoft trochę przespał ubiegłe miesiące, lecz oto budzi się do życia i dobitnie pokazuje, że nie odpuści boju o uwagę graczy i będzie deptał konkurencji po piętach. Hi-Fi Rush automatycznie wskoczyło na listę przebojów i prędko może nie oddać pozycji lidera.

Ocena - recenzja gry Hi-Fi RUSH

Atuty

  • Miodny, zachęcający do zabawy gameplay,
  • Idealne dopasowanie świata do warunków gry rytmicznej,
  • Dostosowanie rozgrywki nawet do graczy nieczujących rytmu,
  • Lekkie tło fabularne idealnie pasuje do wszystkich założeń produkcji,
  • Kolorowy, dopracowany świat,
  • Znakomita, nadająca klimat całej produkcji ścieżka dźwiękowa,
  • Polska lokalizacja daje radę!
  • Projekt głównych przeciwników robi wrażenie.

Wady

  • Z czasem eksploracja świata może nużyć – aż chciałoby się więcej starć na arenach i przeciwników,
  • Kamera czasami płata figla,

Tango Gameworks wywiązało się z zadania znakomicie, dostarczając dopracowaną, solidną i różnorodną grę. Sprytne połączenie gry rytmicznej, slashera oraz platformówki może sprawić, że w Hi-Fi Rush wielu odbiorców znajdzie coś dla siebie. Microsoft ma pierwszy hit w tym roku. Proszę o więcej takich niespodzianek!

Iza Łęcka Strona autora
Od 2019 roku działa w redakcji, wspomagając dział newsów oraz sekcję recenzji filmowych. Za dnia fanka klimatycznych thrillerów i planszówek zabierających wiele godzin, w nocy zaś entuzjastka gier z mocną, wciągającą fabułą i japońskich horrorów.
cropper