Recenzja: The Sims 4 (PS4)

Recenzja: The Sims 4 (PS4)

Jaszczomb | 17.11.2017, 22:48

The Sims 4 to pierwsza gra serii, która zawitała na konsolach w niemal identycznej formie, w jakiej odnosi sukcesy na pecetach. Pozostaje tylko pytanie, czy twórcy w końcu poradzili sobie z przeniesieniem sterowania na DualShocka…

The Sims 4 nie jest najgorętszą konsolową premierą tego roku. Wielu pewnie nawet nie zakwalifikuje serii do grona tych „poważnych” gier. Dorastając z młodszymi siostrami i jednym komputerem w domu, zwykle pół pulpitu było zawalone ikonkami dodatków do Simsów, a że zawsze chciałem poznać jak najwięcej gier, nie omieszkałem sprawdzić i tego „symulatora życia”. 15 lat później, serię znam zupełnie na wylot i wciąż od czasu do czasu wracam do każdej z części. Jedni nazwą to mianem guilty pleasure, inni się nie zdziwią, bo The Sims to coś znacznie głębszego niż budowanie domu i wysyłanie ludzików do toalety, gdy chce im się siku. The Sims to mieszanina rozmaitych rodzajów zabawy, z czego każdy oferuje masę zawartości, jeśli tylko się w niego zagłębimy. Niezależnie, czy chcecie bawić się w projektanta wnętrz, sadystycznego boga (to ja) czy potraktujecie grę jak RPG-a, rozwijając umiejętności i pnąc się po szczeblach kariery oraz eksplorując świat pełen niespodzianek (to znowu ja). Moje siostry pewnie nie zgodziłyby się z poprzednim zdaniem, stawiając na tworzenie wielopokoleniowej rodziny lub pielęgnowanie ich wzajemnych relacji i zachcianek. I też miałyby rację, bo każdy znajdzie tu coś dla siebie.

Dalsza część tekstu pod wideo

The Sims 4 #1

Zanim przejdę do sterowania, trzeba się skupić na samej grze. Pecetowa premiera 4 lata temu nie była za bardzo udana. Oczywiście dostaliśmy samą podstawkę i dodatki miały przyjść później, ale całość wyglądała na przesadnie orżniętą z zawartości w porównaniu do „trójki”. Nie było nawet możliwości stworzenia ikonicznego dla serii basenu (bez drabinek) czy etapu sima-malucha, przez co z zupełnego niemowlaka stawał się nagle dzieciakiem biegającym do szkoły. Braki te zostały naprawione wraz z darmowymi aktualizacjami, ale czuć było, że EA zostawia sobie różne rzeczy do późniejszych dodatków. Tak czy inaczej, dzisiejszy stan podstawowej wersji gry jest satysfakcjonujący – ogromne możliwości tworzenia sima, masa rozmaitych rzeczy w trybie budowania, mnogość rozwijanych umiejętności, zawodów, znajdziek, sekretów… mnie osobiście najbardziej spodobał się system aspiracji życiowych – są to niełatwe osiągnięcia do zdobycia, podzielone na wiele pomniejszych wyzwań. Możemy wypełnić wiele z nich kierując jedną postacią i dla mnie, jako osoby goniącej za trofeami, to znakomite urozmaicenie zabawy. Tym bardziej, że nagrody w postaci nowych cech i bonusów są wymierne.

Największą nowością jest jednak system nastroju sima. Oczywiście wciąż mamy podstawowe potrzeby jak głód, zmęczenie czy wydalanie, a także przeżyte doświadczenia utrzymujące się przez jakiś czas (np. czasowy bonus do zadowolenia sima po pierwszym pocałunku czy gorącej kąpieli). Tym razem jednak wszystko to przekłada się na emocje i wpływa na zachowanie postaci. Jeśli dziewczyna odrzuci nasze zaloty, sim będzie zawstydzony i najchętniej schowa się pod kołdrę albo wyżali się komuś. Pijąc kawę, stanie się pobudzony, co przyspieszy rozwijanie umiejętności Sprawność fizyczna. Ciekawa jest przy tym umiejętność Miksologia, która pozwala tworzyć drinki wpływające na emocje simów – ale są na to dziesiątki innych sposobów, a wszystko ma swoje plusy i minusy. Złożoność rozgrywki i stopniowe jej odkrywanie zawsze było mocnym elementem serii, a teraz dzięki emocjom wszystko jest jeszcze ciekawsze.

Podsumowując – The Sims 4 jest znakomitą grą i za samą rozgrywkę ma u mnie mocne 8,5/10 (jeśli kogoś interesują czyste numerki). Jak wygląda to wszystko na konsoli? Niestety – bez szału, chociaż całość oddano dość wiernie. Jedyne, czego brakuje, to możliwość dzielenia się z innymi swoimi simami/budynkami oraz wsparcie dla modów. Nie jest to duża strata, ale na pewno znajdą się osoby, które najwięcej radochy czerpały z wszystkich tych udogodnień. Ważniejsza jest płynność, a z tą nie jest idealnie. Simsy zawsze były optymalizowane tak, by chodziły nawet na starych laptopach. Tutaj mamy maksymalne ustawienia graficzne z PC… którym zdarza się zaciąć nawet na PS4 Pro, głównie przy większej rodzinie (w moim przypadku było to sześć osób). A to wcale nie jest jakaś rewelacyjna oprawa! Denerwujący jest też lag przy każdorazowym przechodzeniu do trybu budowania. Ostatnia rzecz – powiadomienia. Wyskakują przy każdym ważniejszym wydarzeniu i na PC możemy je po prostu wyłączyć, a tu… trzeba przeczekać. A jak dostaniemy kilka naraz, będą czekać w kolejce, zasłaniając nam małą część ekranu. Wkurzające rozwiązanie.

STEROWANIE! Tak, to tego akapitu szukaliście. Oczywiście, tak jak w przypadku klasycznych RTS-ów, The Sims 4 będzie lepsze z wykorzystaniem myszki. Co do nowego rozwiązania dla pada… jest znacznie lepiej niż wcześniej, ale wciąż, nawet po wielu godzinach, nie potrafiłem robić wszystkiego intuicyjnie. Tutejszy system miesza bowiem luźny kursor z przeskakiwaniem między „klikalnymi” elementami ekranu (robimy to wciskając panel dotykowy pada). I tak często okazuje się, że chcemy gdzieś pojechać kursorem, ale zamiast tego wskaźnik skacze po całym ekranie, podświetlając elementy naszego panelu sterowania. Całe szczęście, że zawsze pod L3 mamy ściągawkę z obłożenia pada i cieszy, że deweloper poszukał nowego rozwiązania, ale nigdy nie wybierzecie tego ponad myszkę. Muszę jednak przyznać, że jest kilka wygodnych funkcji, jak chociażby cofanie i powtarzanie ostatniej czynności pod L2/R2. Zbyt często nie możemy jednak trafić w to, co chcemy, a takie małe momenty frustracji kumulują się i w końcu stwierdzicie, że potrzebujecie przerwy.

The Sims 4 #3

Co więcej, gdy stwierdzicie, że czas na przerwę, spróbujecie zapisać grę i… jest szansa, że utkniecie w menusach bez możliwości powrotu do rozgrywki. Mało tego, auto-save działa jak chce i dwukrotnie gra wywaliła mój ponadgodzinny postęp do kosza. Skandal? Owszem. W Internecie pojawiło się zresztą wiele negatywnych komentarzy na ten temat. Jest to niedopuszczalne i wierzę, że po dzisiejszej premierze szybko pojawi się jakaś łatka. Choć na dziesiątki save’ów zdarzyło mi się to tylko dwa razy, niesmak (i strach) pozostaje.

Ucieszyłem się z zapowiedzi konsolowego The Sims 4, bo widziałem w tym dobrą okazję do zdobycia platyny w jednej z moich ulubionych pecetowych gier. Rezygnuję jednak z całego przedsięwzięcia, bo za bardzo boje się kolejnego błędu kasującego mój postęp, a i sterowanie do najbardziej wygodnych nie należy (choć jest lepiej niż dotychczas). EA planuje wypuszczać co jakiś czas paczki z kilkoma pecetowymi dodatkami w każdej i dlatego wierzę, że spróbują naprawić błędy techniczne, ale nawet po ich wyeliminowaniu – kupcie pecetową wersję. Nawet na starych komputerach powinna śmigać dostatecznie dobrze.

Gra recenzowana była na PS4 Pro

Tytuł do recenzji dostarczył nam wydawca gry - Electronic Arts Polska.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do The Sims 4.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry The Sims 4

Atuty

  • Mnogość możliwości zabawy z grą
  • Masa ciekawych mechanik do odkrycia
  • Zaskakująca głębia prostych założeń

Wady

  • Problemy z zapisaniem gry
  • Sterowanie wciąż nie jest tak intuicyjne, jakby się chciało
  • Parę denerwujących rozwiązań

Niezła próba przeniesienia rewelacyjnej gry na konsole, jednak po pierwszym skasowanym save’ie przesiądziecie się pewnie na pecety. To wciąż rewelacyjna produkcja pełna zawartości i wyzwań, lecz brakuje tu szlifów w kluczowych miejscach.

Jaszczomb Strona autora
cropper