Recenzja: Spec Ops: The Line (PS3)

Recenzja: Spec Ops: The Line (PS3)

Paweł Musiolik | 03.07.2012, 16:26

Za oknem grubo ponad 30 stopni w skali Celsjusza, co powinno być czymś normalnym o tej porze roku, w naszej strefie klimatycznej. Jednak jeśli chodzi o Dubaj do którego się udajemy razem z kapitanem Walkerem, to tam nie tylko czeka na nas niemożebny upał, ale także i wydarzenia, które do końca życia zostaną zapamiętane przez naszego bohatera. Zresztą, zostałyby zapamiętane przez każdego człowieka, bo Spec Ops: The Line zabiera nas do piaskowego piekła z którego nikt nie wraca taki jakim był.

Znacie te uczucie gdy twórcy naobiecują wszystkiego co ma sprawić, że dana gra będzie najlepszą pod słońcem, a gdy pojawia się na rynku jest najwyżej średniakiem? Ja niestety już nie raz spotkałem się z takim czymś, dlatego też gdy Yager wespół z 2K Games wszem i wobec ogłosili, że nowa odsłona Spec Ops zabierze nas do piekła, pokaże takie widoku po których poczujemy się źle, a na koniec skwitowali to krótką informacją – gra obroni się fabułą i historią, bo te będą dorosłe jak w żadnym innym tytule, po prostu im nie chciałem uwierzyć. Zwykła marketingowa gadka, która ma na celu napędzić sprzedaż, a głosy niezadowolonych zlać ciepłym moczem.

Dalsza część tekstu pod wideo

Jaki ja głupi byłem. Pierwszy raz otworzyły mi się oczy na zorganizowanym w Warszawie pokazie gry, gdzie faktycznie wybory moralne były, a i prezentowany temat był cięższy w materii niż dowolna gra o wojence. Dlaczego wojence? Bo większość tytułów bawi się z nami w opowiadanie bajek dla młodzieży, gdzie cudowni amerykanie ratują świat i wszystko jest idealne. Jeśli w to ktokolwiek i kiedykolwiek wierzył – niech o tym zapomni. Niemieckie studio (może dlatego?) pokazuje jak wyglądają działania wojenne, jaki gnój robi się, gdy w odciętym od świata miejscu kumuluje się siła, chęć przetrwania i w grę wchodzą działania podejmowane przez CIA lub dowolne inne agencje rządowe. Wchodząc do Dubaju chodzimy z początku po kostki w gównie, by na sam koniec znaleźć się po pas w pływającej trupiarni. Ostre słowa? To jest wojna i tutaj nie ma miejsca na pisanie wierszy i recytowanie haiku. Strzelasz ty, albo strzelają do ciebie.

Dlaczego Dubaj? Możemy tylko gdybać dlaczego wybrano to miasto, ale w realnym świecie to miejsce gdzie wielu by chciało żyć. Mnóstwo pracy, piękne widoki, bogactwo, paliwo prawie za darmo. Jednak jest to miasto wydarte pustyni i w grze właśnie ona postanowiła się o nie upomnieć. Gigantyczna burza piaskowa doprowadziła do początku końca. Odcięte od świata zewnętrznego, zdane na siebie miasto zaczynało popadać w obłęd. Jako ochotnicy zgłosili się żołnierze 33 batalionu pod dowództwem Johna Konrada, którzy wracając z Afganistanu postanowili wspomóc ewakuację ludności. Jednak ślad po nich zaginął i miasto zostało pozostawione samemu sobie. Armia USA postanowiła wysłać oddział Delta Force pod przewodnictwem kapitana Martina Walkera, któremu towarzyszy dwójka innych żołnierzy – sierżant Lugo, który jest radiowcem i snajperem w jednym oraz podporucznik Adams działający z bronią ciężką. 2 tygodnie przed wydarzeniami, które widzimy w grze przez burze piaskowe przebił się sygnał SOS, który wołał o pomoc i dawał nadzieję na uratowanie batalionu „Przeklętych”. Co ważniejsze, Walker ma swoją prywatną misję i pobudki by odnaleźć i ocalić Konrada – ten drugi ocalił mu życie w Kabulu i ma wobec niego ogromny dług wdzięczności i honoru żołnierza.

Jednak z biegiem czasu ten honor będzie się zatracał. Wyidealizowane spojrzenie na wojnę rozmywane będzie przez szalejące piaski pustyni, decyzje, które będziemy zmuszeni podjąć i rosnące napięcie i niezgodę dla naszych działań. Bo to, na co się zdecydujemy będzie miało nie tylko wpływ na toczący się scenariusz (zachowasz się jak posłuszny żołnierz, czy raczej jak człowiek?), ale i na nastroje i komentarze naszych partnerów. Yager wspaniale oddało dylematy moralne, problemy, które nękają człowieka gdy człowieczeństwo odkładane jest na bok oraz konsekwencje naszych czynów. Gdy pierwszy raz zobaczymy ile kosztował nas nasz błąd, nie zdziwiłbym się gdyby ktoś podobnie jak ja odłożył pada na chwilę i musiał odpocząć. Do słabych psychicznie nie należę, ale jeśli czytaliście Jądro Ciemności na której to inspiracja została oparta, lub widzieliście Czas Apokalipsy, to wiecie o co mi chodzi. A jeśli do tego doda się fakt, że gra może skończyć się de facto na 3 różne sposoby, to muszę rzec jedno – obietnice zostały nie tyle co spełnione, ale znacznie przekroczone. Klimat, fabuła, dorosłość tej gry znacznie przewyższa 90% gier o wojnie i konfliktach zbrojnych. Ba, wiem, że to głupio zabrzmi, ale pod tym względem Spec Ops jest na równo z Maxem Paynem 3, a czasami ciut wyżej.

A jak zresztą? W najważniejszej kwestii gra się broni sama, dodatkowo sama rozgrywka nie przeszkadza. Shooter TPP sprawdza się tutaj idealnie. Nasza postać nie reaguje dziwnie na nasze polecenia, biega gdzie chcemy, a cover system wypadł wyśmienicie i tylko raz zdarzyło mi się, że schowałem się nie za tym murkiem co trzeba. Podobnie strzelanie, które jest przyjemne i czuć różnicę w używanej broni, której zresztą mamy bardzo dużo. Pistolety, strzelby, karabiny, CKM-y, snajperki, granaty wszelakiej maści czy działa stacjonarne. Strzelania co niemiara, na co narzekali ludzie po demku, ale jak ma nie być strzelania, gdzie naprzeciwko nas stoją zbuntowani ludzie Dubaju, a do tego cały 33 batalion, który postanowił się zbuntować i zaczął walczyć między sobą? Inaczej się niestety nie da. Na szczęście urozmaicenia, które dodano do gry wynagradzają tym, którzy narzekają na strzelanie. Wybuchy wzniecają piasek, który oślepia wrogów, atakują nas burze piaskowe (strzelanina w tych warunkach jest miodna!), kolorystyka w trakcie zrzutu bomb fosforowych, czy też możliwość strzelania w szyby by zasypać wrogów piaskiem – mniam. Jest faktycznie intensywnie i szkoda, że to wszystko kończy się w 5 godzin grając na normalnym poziomie trudności. Oczywiście te pięć godzin to efektywny czas gry, czyli bez scenek i ponownego wczytywania gdy nas ktoś zabije.

Pomarudzić muszę także na grafikę. Niestety. Nie to, że jest tragicznie czy źle. Jest średnio z tym, że grę bardzo ratuje design całości. Przepięknie widoki zasypanego Dubaju robią wrażenie. Ale niestety, doczytywanie tekstur jest aż nadto widoczne, podobnie jak niższa jakość tekstur niż w innych grach. Jeśli więc ktoś oczekuje od tego grafiki na poziomie Uncharted – nie tędy droga. Mam też takie wrażenie, że tryb dla wielu graczy został dodany na siłę. Nie jest zły, bo tryb Uplink to wariacja Dominacji, gdzie musimy zdobyć poszczególne miejsca. Jest bardzo dużo miejsca na customizację postaci, ludzie nawet grają i lagów nie ma. Ale to jednak nie to. Nie jest źle, ale widać, że Battlefieldowi, czy też Call of Duty gra nie podskoczy w kwestii popularności. Ale może to i lepiej – będzie wyższy poziom.

Zachwyty wzbudza też oprawa dźwiękowa gry. Nie tylko świetnej jakości efekty wybuchów, głosy postaci, które klną jak oszalałe, opieprzają się wzajemnie na polu walki i ironizują. Nolan North który wciela się w Walkera jest nie do poznania jeśli ktoś szukałbym w nim Drake'a. Świst kul, odgłosy broni, strzały, wrzaski, płacz i jęki są oddane naprawdę bardzo dobrze i tworzy to mistrzowski klimat. A ścieżka dźwiękowa to coś w czym się zakochałem. Główny motyw gry jest mistrzowski, a wrzucenie do gry licencjonowanych utworów klasyki rocka czy metalu, wmontowanie w odpowiednie wydarzenia to już majstersztyk dźwiękowca.

Spec Ops mnie kupił tym jaki ten tytuł jest. Jądro Ciemności i Czas Apokalipsy przewinęły się w moim życiu raz. Nieważne czy to z przyjemności jak film, czy z przymusu jak lektura. Ważnym jest to, że wreszcie pojawiła się gra, która potrafi w tej generacji nieść z sobą taki ładunek emocji. Głównie tych negatywnych, ale taka jest właśnie natura ludzka. Nawet gdy chcą dobrze – czynią źle w imię wyższego dobra. Cytat, który pojawia się w grze oddaje idealnie moje odczucia w grze i to właśnie nim zakończę recenzję tej gry, która jeśli dla was nie jest warta 199 złotych, to za połowę tej ceny jest to zakup obowiązkowy.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Spec Ops: The Line

Atuty

  • Brutalny i dosłowny klimat wojny
  • Fabuła
  • Realna kreacja postaci
  • Dylematy moralne
  • Design gry
  • Przyjemna rozgrywka

Wady

  • Oprawa wizualna
  • Doczytywanie tekstur
  • Brak polskiej wersji
  • Czas potrzebny na ukończenie singla
  • Multi wrzucone na siłę

Brutalnie przedstawiona wojna z perspektywy trzecioosobowej. Dawno nie mieliśmy gry, która w tak bezpośredni sposób pokazywałaby wojnę jaką jest ona faktycznie.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper