Alice VR - recenzja gry

Alice VR - recenzja gry

Rozbo | 27.10.2016, 14:27

Wraz z grą Carbon Studio określenie „przejść przez króliczą norę” zyskuję nowego znaczenia. Alice VR to nie tylko wariacja na temat klasycznej „Alicji w Krainie Czarów” Lewisa Carrolla, ale również zadający egzystencjalne pytania thriller s-f oraz jedna z pierwszych przygodówek wykorzystujących dobrodziejstwa VR. To dużo ambitnych zadań jak na grę indie, dlatego nasuwa się pytanie – czy ta podróż mogła się udać?

Zacznijmy od podstaw. W Alice VR można grać zarówno na zwykłym ekranie, jak i przy użyciu gogli VR (Oculus Rift albo HTC Vive), przy czym zdecydowanie zalecana jest ta druga opcja, ponieważ gra była przygotowywana specjalnie z myślą o wirtualnej rzeczywistości. Założenie gogli na głowę – podobnie zresztą jak większość aspektów tej gry – ma głębsze dno. Gdy wchodzisz w VR, to – niczym tytułowa bohaterka Alice – wchodzisz przez króliczą norę do innego wymiaru. Z tym że Alice ma trochę bardziej przerąbane. Budzi się z kriogenicznego snu jako jedyna ze swojej załogi. Okazuje się że statek, którym podróżuje, uległ awarii i utracił większość zapasów paliwa (znamiennie nazywanego tu grafenem). Pokładowa SI – Królowa Kier – zleca Alice dostanie się na pobliską planetę Speculo będącą jednym z największych centrów wydobycia tego surowca w galaktyce. Początkowy, kosmiczny przystanek stanie się jednak intrygującą podróżą poza ramy racjonalnie pojmowanej rzeczywistości.

Dalsza część tekstu pod wideo

Nic nie jest takie, jakim się wydaje

Alice VR jest w założeniach połączeniem symulatora chodzenia z tradycyjną grą przygodową. Rozpoczynamy na pokładzie statku Alice i mamy chwilę czasu żeby zaznajomić się ze sterowaniem oraz zasadami gameplay’u. Zasadniczym wyzwaniem jest więc przyzwyczajenie błędnika do VR. Deweloperzy dali możliwość przystosowania sposobu poruszania do własnych preferencji. Ja grałem w ustawieniu, w którym do przodu i do tyłu poruszałem się przy pomocy gałek pada, zaś obracanie głowy to po prostu obrót na obrotowym stołku i wydaje się, że jest to optymalne rozwiązanie (o ile tylko nie udusicie się, oplątani kablami Oculusa).

Nasze początkowe zwiedzanie pokładu statku kosmicznego nie robi specjalnego wrażenia. Wszystko zmienia się, gdy tylko lądujemy na powierzchni Speculo. Trzeba przyznać, że widoki w Alice VR robią niesamowite wrażenie. Piękna, poszarpana strzelistymi skałami pustynia, a potem majestatyczne budynki miasta Mirabilis (w którym rozgrywa się druga połowa gry) w goglach wyglądają fantastycznie, nawet pomimo tego, że z technicznego punktu widzenia (i bez VR) są to niewielkie lokacje z wieloma uproszczeniami. Niemniej tego typu widoki to jedna z rzeczy, dla których warto choć na chwilę zaprzyjaźnić się z wirtualną rzeczywistością Oculusa albo Vive.

Szybko też okazuje się, że misja Alice nie będzie do końca normalna. Po pierwsze, z planety zniknęli wszyscy ludzie (pozostawiając po sobie jedynie audiologii). Po drugie, nasza protagonistka zetknie się z tajemniczym gazem wywołującym dziwne, surrealistyczne wizje oraz informacjami mówiącymi o czymś niepokojącym, co znajduje się głęboko w podziemiach miasta. Ale to nie wszystko. Im dalej w las, tym bardziej sprawy się komplikują. Spotykamy dziwne maszyny, w tym robota będącego swoistym odpowiednikiem Kota z Cheshire oraz – no oczywiście – Szalonego Kapelusznika, który jest z kolei SI odpowiadającą za zarządzanie miastem. W tym wszystkim Królowa Kier (w tej roli zaskakująco świetna Krystyna Czubówna) zaczyna przejawiać coraz większą agresję względem Alice. Te nachalne odnośniki względem literackiego dzieła Carrolla to jednak tylko wierzchołek góry lodowej. Przed końcem gry poznamy również zapiski w formie audiologów, pozostawione przez mieszkańców planety oraz dowiemy się nieco więcej o samej Alice. To wszystko zwieńczone jest kilkoma różnymi zakończeniami, na które ma wpływ zarówno nasza końcowa decyzja jak i te podejmowane w trakcie rozgrywki. Finał zależy też od innego czynnika – ilości zebranego w trakcie rozgrywki grafenu. Natrafimy na niego (w formie specjalnych pojemników albo terminali) w kilku różnych miejscach. Niektóre są poukrywane bądź wymagają rozwiązywania zagadek. Warto przed końcem gry zebrać go jak najwięcej, bo ma istotny wpływ na to, co się wydarzy.

Fabuła Alice VR nie jest łatwa do przetrawienia – wymaga od gracza skupienia oraz dokładnej obserwacji. Otwarta jest jednak na wiele różnych interpretacji i można ją rozpatrywać na wielu poziomach. Dlatego intryguje i wciąga skutecznie w głąb tej króliczej nory. Nie bez powodu mówię o skupianiu uwagi, bo w goglach VR ma to szczególne znaczenie.

Na granicy

Podstawowym założeniem rozgrywki jest w produkcji Carbon Studio wplecenie specyfiki gry w VR w pokonywanie napotkanych przeszkód. Mają one różne formy – niektóre związane są z precyzją posługiwania się wirtualnymi przedmiotami, np. jabłkami bądź narzędziami, którymi trzeba celować w pojawiające się gdzieniegdzie tarcze. Inne polegają na tym, że w wybranych miejscach Alice za pomocą specjalnych terminali może zmniejszyć lub zwiększyć rozmiary swojego ciała, aby np. przedostać się przez przewody wentylacyjne. Jeszcze inne to chodniki grawitacyjne, dzięki którym możemy podróżować po ścianach i sufitach. Do tego dochodzi kilka pomniejszych wyzwań logicznych oraz spore przerywniki w postaci możliwości kierowania pustynnym łazikiem bądź zdalnie sterowanym samochodzikiem (po zmniejszeniu). Większość z tych zadań i zagadek nie stanowi większego wyzwania, zaś ich trudność jest uzależniona od naszej zdolności zaadaptowania się do wirtualnej rzeczywistości.

Jeden z najlepszych przykładów to istny labirynt z chodników grawitacyjnych w jednym z pomieszczeń. Odnalezienie drogi w tej plątaninie na płaskim ekranie stanowi najwyżej małą przeszkodę, ale w goglach VR… to zupełnie inny wymiar wyzwania. Okazuje się bowiem, że kluczowym problemem staje się zachowanie odpowiedniej orientacji w terenie. Nie raz już w grach wideo spotykałem się z sytuacjami, gdy oszukiwano zmysły gracza, zmieniając jego położenie np. do góry nogami, ale w VR te zmysły są NAPRAWDĘ oszukiwane. W takim labiryncie spędziłem ponad godzinę, próbując niemal panicznie odnaleźć właściwą drogę. Wychodziłem z niego z kropelkami potu na czole i przeświadczeniem, że to jedna z najbardziej diabelskich przeszkód, z jakimi zetknąłem się w grach wideo.

Dla takich choćby wrażeń (których Alice VR serwuje więcej) warto skusić się na tą produkcję. Są niezwykle interesujące, co nie znaczy, że są do końca przyjemne. Większość wyzwań w grze wiąże się bowiem z jednym, zasadniczym problemem. Są oparte na naszej zdolności do orientowania się w przestrzeni VR, a jednocześnie eksploatuję tę zdolność do granicy, za którą kończy się komfort. W trakcie gry musiałem często robić kilkuminutowe przerwy, bo w pewnych sytuacjach odczuwałem niepokój bądź nudności. To bardzo poważna sprawa, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że Alice VR opiera na tym niemal całą swą strukturę.

Eksperyment dla odważnych

Z drugiej strony, nie chcę Was odstraszać. Z jednej strony to jest problem, który w mniejszym lub większym stopniu dotyczy każdej gry VR. Wrażenia z rozgrywki zawsze będą jakoś zależne od Waszej własnej odporności na tzw. VR sickness. Poza tym Alice VR jest w pewnym sensie przełomowe, ponieważ pozwala nam spojrzeć na standardowe mechaniki obecne w grach wideo z zupełnie nowej perspektywy. We wspomnianym labiryncie czułem autentyczny niepokój i dezorientację. Nie było to miłe uczucie, ale takie, którego długo jeszcze nie zapomnę. Jak często możecie tak powiedzieć o jakiejś grze? Z całym tym naturalnym niepokojem wywoływanym w trakcie rozgrywki idzie w parze wielopłaszczyznowa i niejednoznaczna warstwa fabularna. Wszystko to sprawia, że po tych 5-6 godzinach obcowania z grą nie zdejmujemy gogli z obojętnością.

Alice VR to ważna gra. Jednocześnie nie jest produkcją, którą łatwo polecić. Wszystko zależy od Was – czy jesteście gotowi odrzucić na chwilę komfort? Czy wasze żołądki nie zostaną odwrócone do góry nogami w trakcie przeprawy przez surrealistyczne wizje Alice? Czy rozsmakujecie się w niejednoznacznej fabule? No cóż… królicza nora czeka. Wystarczy podjąć decyzję.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry ALICE VR

Atuty

  • Wielowarstwowa fabuła
  • Atmosfera
  • Krystyna Czubówna

Wady

  • Proste zagadki
  • Zbyt "inwazyjne" podejście do VR
  • Uproszczenia w otoczeniu

Alice VR to niezbyt przyjemny ale ważny eksperyment dla całej branży i raczkującej wirtualnej rzeczywistości. A czy będzie dobrą grą? To w dużej mierze zależy od tego czy macie żelazny żołądek i niemrawy błędnik.
Graliśmy na: PC

cropper