Topielisko. Klątwa La Llorony – recenzja filmu. Nuda, zamiast strachu

Topielisko. Klątwa La Llorony – recenzja filmu. Nuda, zamiast strachu

Jędrzej Dudkiewicz | 08.05.2019, 15:18

W ostatnich latach gatunek horroru przeżywa prawdziwy renesans, co roku pojawia się co najmniej kilka bardzo ciekawych, pomysłowo zrealizowanych i przede wszystkim rzeczywiście strasznych produkcji. Tym bardziej mnie dziwi, że część twórców jakby tego nie zauważa (albo chce się podczepić pod sukcesy innych bez większego wysiłku) i wciąż powstają tak nudne filmy, jak Topielisko. Klątwa La Llorony.

Anna Tate-Garcia jest pracownicą socjalną, która niedawno straciła męża, w związku z czym musi sama wychowywać dwójkę dzieci. Pewnego razu odwiedza jedną z podopiecznych i wszystko wskazuje na to, że maltretuje ona swoich synów. Okazuje się jednak, że chroni ich przed La Lloroną, zjawą kobiety, która kiedyś zamordowała w zemście własne dzieci i teraz szuka innych, by zastąpili jej utraconą rodzinę.

Dalsza część tekstu pod wideo

Topielisko. Klątwa La Llorony recenzja 1

Topielisko. Klątwa La Llorony – nudna historia o niczym

Uważam, że żeby horror był rzeczywiście udany, to strach, który wzbudza w widzu nie może być związany tylko z tym, że na ekranie nagle pojawi się jakaś zjawa, czy inny potwór. Lęk powinien wypływać z czegoś głębszego, co przynajmniej część widzów jest w stanie zrozumieć (może to być dorastanie, macierzyństwo, możliwości są ogromne). Topielisko. Klątwa La Llorony nic takiego nie oferuje. Niewiele w zasadzie wynika chociażby z tego, że niedawno zmarł mąż głównej bohaterki. Ona raz się rozpłacze, dzieci zaś nie przejawiają jakichkolwiek oznak, że coś jest nie tak. Nie do końca zostaje też wykorzystany wątek pomocy socjalnej. A jeśli ktoś liczy, że produkcja w reżyserii Michaela Chavesa ma cokolwiek wspólnego z uniwersum, do którego należą też Obecność i Annabelle, to od razu uprzedzam, że jedynym łącznikiem jest to, że pojawiający się na chwilę ksiądz wspomina właśnie o tej morderczej lalce. I tyle. Dodatkowo twórcy plączą się w zeznaniach i nie trzymają się własnych reguł. Niby jest powiedziane, że La Llorona chce zastąpić swoje martwe dzieci nowymi, ale nie wiedzieć czemu wciąż je morduje (no chyba, że chodzi o to, że klątwa jej inaczej nie pozwala, ale nie jest to do końca jasne). Może ona też rzucić urok na kogoś, kto od tej pory będzie do niej podążać na każde jej wezwanie, chyba że akurat wszyscy zapomną o tym dosłownie trzy sceny później. Krótko rzecz ujmując, nie znalazłem żadnego powodu, by to, co dzieje się na ekranie miało mnie jakkolwiek interesować.

Topielisko. Klątwa La Llorony – oklepane straszaki

Jakby tego było mało, twórcy Topieliska. Klątwy La Llorony korzystają z najbardziej oklepanych sposobów na przestraszenie widza. Podłogi skrzypią, schody skrzypią, drzwi skrzypią, żarówki oczywiście nie mogą normalnie działać. Bohaterowie zachowują się absurdalnie: jest tu scena, którą niektórzy mogą bronić, że przecież zrobiła to dziewczynka, która ma na oko koło dziesięciu lat, ale są jednak jakieś granice głupoty. No i oczywiście pojawiają się tu i ówdzie jump scare’y. Z jednej strony doceniam, że twórcy przynajmniej nie próbują podkręcać atmosfery złowieszczą muzyką. Z drugiej jednak momenty, w których widz ma podskoczyć na fotelu realizują w taki sposób, że co się za chwilę wydarzy można przewidzieć z półminutowym wyprzedzeniem. Niweluje to niestety wszelkie napięcie.

Topielisko. Klątwa La Llorony recenzja 3

W zasadzie jedyne, co jest dobrego w Topielisku. Klątwie La Llorony jest to, że to film krótki (chociaż i tak się ciągnie) i ma przyzwoity początek – wygląda wtedy, że może jednak będzie ciekawie. Jeśli przemawiają do Was pojawiające się nagle upiory wykrzywiające straszliwie twarz, to możecie wybrać się do kina. Jak łatwo się jednak domyślić, polecam dwa razy przemyśleć tę decyzję.

Atuty

  • Film jest krótki;
  • Ma obiecujący początek;
  • Mało złowieszczej muzyki

Wady

  • Mnóstwo nudy;
  • Najbardziej oklepane sposoby na straszenie widza;
  • Kilka niezrozumiałych rzeczy;
  • Bohaterowie przekraczają granice dopuszczalnej głupoty

Topielisko. Klątwa La Llorony to kolejny przykład horroru zrealizowanego taśmowo, bez żadnego pomysłu. W efekcie jest to film nudny i mało straszny.

4,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper