Pacific Rim: Rebelia – recenzja filmu. Robots vs. Monsters

Pacific Rim: Rebelia – recenzja filmu. Robots vs. Monsters

Jędrzej Dudkiewicz | 26.03.2018, 20:21

Najbardziej odlotowy głupi film, czy może najgłupszy odlotowy film – to pytanie, postawione w związku z pierwszą częścią Pacific Rim przez Honest Trailers, wciąż nie doczekało się jednoznacznej odpowiedzi. Tymczasem w kinach pojawiła się kontynuacja tego bardzo udanego rozrywkowego filmu, z podtytułem Rebelia.

Wojna z ogromnymi monstrami zwanymi Kaiju została wygrana. Kwestia tego, czy ludzkość może w związku z tym czuć się bezpiecznie jest w sumie chyba oczywista. Jednym z liderów walczących o przyszłość świata zostanie syn bohatera poprzedniej wojny, Jake Pentecost.

Dalsza część tekstu pod wideo

Pacific Rim: Rebelia – recenzja filmu. Robots vs. Monsters

Pacific Rim: Rebelia – recenzja filmu. Robots vs. Monsters

Pierwszy Pacific Rim, chociaż niesamowicie głupi i bezsensowny, był też świetnym filmem dostarczającym masę rozrywki. No bo jak tu nie kochać produkcji, w której wielkie roboty biją się z wielkimi potworami? Twórcy kontynuacji całkiem słusznie uznali, że raz sprawdzonej formuły nie ma potrzeby zmieniać. Dlatego też Rebelia jest tak samo dziurawa logicznie i idiotyczna oraz schematyczna, jak pierwowzór. Tyle, że w niczym to nie przeszkadza. Przy tego typu sequelach zwykle obawiam się, że będzie on zrobiony na siłę i nawet nie zbliży się do poziomu poprzednika. Rebelia oczywiście nie jest tak dobra, jak pierwsza część: różnicę najlepiej można opisać porównując przemowy motywacyjne Idrisa Elby i Johna Boyegi. Nie ma wątpliwości, która jest bardziej epicka. Ale też różnica między dwoma filmami nie jest aż tak duża. Rebelia to wciąż wciągająca i emocjonująca rozrywka, do tego z fenomenalnymi efektami specjalnymi. Utrzymana jest też w bardzo dobrym tempie, więc nie ma w zasadzie czasu na nudę.

Sprawdzają się też w większości nowe postacie. John Boyega dobrze odnajduje się w jednej z najbardziej schematycznych ról, jakie można sobie wyobrazić, czyli gościa, który tak bardzo ma w nosie spuściznę i legendę swojego ojca, że oczywiście nadejdzie moment, by musiał do niej dorosnąć. Boyega ma w sobie odpowiednio dużo luzu, zawadiackości i charyzmy, by sprzedać te ograne motywy bez większego fałszu. Znacznie gorzej radzi sobie za to Scott Eastwood (bardzo podobny do taty), który przez cały czas strasznie mnie irytował, bo był okropnie drętwy. Ale może to też efekt tego, że akurat on musiał wypowiadać koszmarnie brzmiące, patetyczne kwestie dialogowe. Skoro już przy tym jesteśmy, to muszę zauważyć, że to co na pewno nie zagrało w Rebelii, to humor. Może jeden na dziesięć dowcipów jest trafionych i naprawdę śmieszy, a najzabawniejsze jest nawiązanie do jednego z najbardziej idiotycznych momentów pierwszej części Pacific Rim. Całkiem nieźle wypada za to Cailee Spaeny w roli Amary: to rezolutna i sympatyczna nastolatka, której kibicuje się z prawdziwą przyjemnością.

Pacific Rim: Rebelia – recenzja filmu. Robots vs. Monsters

Można by się jeszcze przyczepić i do tego, że – zwłaszcza na początku – trochę za dużo tu gadania, a za mało akcji. Z drugiej strony, kiedy już dochodzi do scen walk, to są one rzeczywiście spektakularne, do tego końcowa bitwa wynagradza wszystkie mankamenty. I tak to właśnie jest z Pacific Rim: Rebelia. Chociaż nie jest to produkcja pozbawiona wad, trudno zaprzeczyć, że dostarcza masy doskonałej rozrywki.

Atuty

  • Fenomenalne efekty specjalne;
  • Dobre tempo;
  • Wciągająca i emocjonująca rozrywka;
  • John Boyega nieźle sobie radzi…

Wady

  • …w przeciwieństwie do Scotta Eastwooda;
  • Momentami trochę za dużo gadania, za mało akcji;
  • Sporo niepotrzebnego i nieudanego humoru

Pacific Rim: Rebelia, chociaż jest gorszy od pierwowzoru, stanowi przykład całkiem porządnego i przyjemnego sequela i zapewnia masę dobrej zabawy.

6,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper