Czerwona jaskółka – recenzja filmu. Warto dla Jennifer Lawrence

Czerwona jaskółka – recenzja filmu. Warto dla Jennifer Lawrence

Jędrzej Dudkiewicz | 02.03.2018, 21:30

Szpiedzy. Tajemnice. Starcie dwóch mocarstw. A w to wszystko zamieszana piękna kobieta, którą każdy chce wykorzystać, a do tego wcielająca się w nią bardzo dobra aktorka. Wydawałoby się, że Francis Lawrence miał wszystko, by stworzyć niebanalny, trzymający w napięciu i zaskakujący film. Tym większa szkoda, że w zasadzie jedynym powodem, dla którego warto obejrzeć Czerwoną jaskółkę jest Jennifer Lawrence.

Dominikę Egorovą poznajemy, kiedy jest jeszcze najbardziej cenioną rosyjską baletnicą. Jednak wskutek wypadku podczas przedstawienia zmuszona jest ona zakończyć karierę. Oznacza to, że wkrótce straci prawo do mieszkania oraz ubezpieczenia, które pokrywa koszty leczenia ciężko chorej matki. By utrzymać się na powierzchni Dominika przyjmuje propozycję pracującego w służbach specjalnych wuja, bierze udział w tajemniczym programie i zostaje Jaskółką: agentką wyszkoloną w używaniu wszelkich metod, by wyciągnąć od wroga informacje. Dominika zostaje wysłana na Węgry, by dzięki kontaktom z amerykańskim szpiegiem dowiedzieć się, kto w służbach jest zdrajcą.

Dalsza część tekstu pod wideo

Czerwona Jaskółka recenzja

Czerwona Jaskółka recenzja

Brzmi intrygująco, prawda? Przyznam, że zwiastun mnie zainteresował, dlatego miałem Czerwoną jaskółkę na liście filmów, które z pewnością będę chciał obejrzeć. Tym bardziej, że to kolejna produkcja, przy której współpracują ze sobą Francis Lawrence i Jennifer Lawrence (zbieżność nazwisk przypadkowa). Niestety, przyszło mi się rozczarować. Czerwona jaskółka ma bowiem mnóstwo problemów, z których chyba największym i wpływającym na wszystko inne jest scenariusz. Historia ta jest zdecydowanie za długa, wolno się rozpędza, ale nawet, gdy pojawiają się sceny akcji, to nie są one emocjonujące. Całość utrzymana jest w tak jednostajnym tempie, że przez zdecydowaną większość czasu zwyczajnie nudzi. Tym bardziej, że nie ma tu dosłownie jednego momentu, który trzymałby w napięciu, a w filmie szpiegowskim, w którym niepewność związana z tym, co się za chwilę wydarzy, jak również z prawdziwymi motywacjami bohaterów, jest to niewybaczalne. Do tego wszystkie zwroty fabularne są oczywiste i przewidywalne. To jeszcze nie wszystko! Tym, co mocno irytuje jest też naiwne i czarno-białe podejście twórców do tego, o czym opowiadają. Bo konkluzja jest taka, że Rosja to diabeł wcielony, zaś Stany Zjednoczone są super, bo dbają o wolność jednostki. I tyle, zero jakiegokolwiek głębszego przyjrzenia się jakże intrygującemu środowisku szpiegów. Nie mówiąc już o tym (chociaż to oczywiście z przymrużeniem oka), że w ogóle wszystko to nie ma sensu, skoro obecnie wystarczy, że Rosjanie odezwą się do Jareda Kushnera czy innej osoby z otoczenia Trumpa i pewnie dowiedzą się wszystkiego, co by chcieli.

Dlatego też w zasadzie Czerwoną jaskółkę warto obejrzeć dla głównej bohaterki. To ciekawie skonstruowana postać, która sprawia, że można się przemęczyć podczas seansu. Dominika jest momentami tajemnicza, z jednej strony wrażliwa i myśląca przede wszystkim o dobru matki, z drugiej zdecydowana, silna i starająca się robić wszystko, bo nikt nie miał nad nią kontroli. Co w otoczeniu, w którym przebywa jest szalenie trudne do osiągnięcia. Na marginesie można dodać, że w związku z tym film można odczytywać w kontekście #metoo. Jennifer Lawrence udaje się pokazać wszystkie targające jej postacią uczucia i dylematy. To także bardzo odważna rola, bo jeśli Czerwona jaskółka czymś zaskakuje to podejściem nie tylko do przemocy, która jest tu dosłowna i sprawia, że krwi jest sporo, ale i do nagości. Twórcy zatem korzystają z kategorii wiekowej R. Jeśli chodzi o innych aktorów, to zawsze fajnie jest zobaczyć na ekranie Ciarana Hindsa, Joela Edgertona, czy Jeremy’ego Ironsa, jednak nie mają oni tu zbyt wiele do zagrania, bo ich bohaterowie nie są specjalnie rozbudowani. Najbardziej w pamięć zapada w sumie epizodyczny występ Mary-Louise Parker.

Czerwona Jaskółka recenzja

Czerwona jaskółka jest zatem filmem średnio udanym, który warto obejrzeć dla Jennifer Lawrence. Szkoda, bo miałem nadzieję, że będzie to intrygująca i zmuszająca do myślenia produkcja. Tymczasem kwestią, która mnie najbardziej dziwiła to brak konsekwencji twórców w kreowaniu rzeczywistości, w której funkcjonują bohaterowie. Bo nie wiadomo do końca, kiedy ta historia się rozgrywa. O zimnej wojnie wspomina się jak o przeszłości (która z punktu widzenia Rosji jednak wciąż trwa), ale mnóstwo elementów świadczy, że rzecz dzieje się właśnie wtedy: takie są mieszkania, telefony stacjonarne, wygląd miast. Z drugiej strony niektórzy używają tu nośników USB (w innych momentach jednak dyskietek) oraz nowoczesnych telefonów komórkowych, czasem też w tle przejedzie współczesny tramwaj. Powoduje to dezorientację i sprawia, że tym bardziej widz nie może zagłębić się w to, co ogląda. A to nigdy nie jest dobry znak.

Atuty

  • Ciekawa bohaterka;
  • Świetna Lawrence;
  • Odważne podejście do przemocy i nagości

Wady

  • Zdecydowanie za długi;
  • Słabe tempo;
  • Mało wciągająca, do tego naiwna i czarno-biała historia;
  • Przewidywalne i mało emocjonujące zwroty fabularne;
  • Niekonsekwentna budowa rzeczywistości, w której funkcjonują bohaterowie

Czerwona jaskółka, chociaż zapowiadała się całkiem ciekawie, okazała się niestety warta obejrzenia w zasadzie tylko ze względu na bardzo dobrą rolę Jennifer Lawrence.

5,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper