Mary & George (2024)

Mary & George (2024) - recenzja, opinia o pierwszych 3 odcinkach serialu [SkyShowtime]. Kochanek króla

Piotrek Kamiński | 05.03, 21:04

Mary Villiers I jej rodzina klepią biedę w Anglii siedemnastego wieku. Pasjonaci historii wysp brytyjskich wiedzą jednak dobrze, że nie zawsze tak będzie to wyglądać. Otóż zaradna kobieta ma plan, jak utorować sobie drogę na królewski dwór, a kluczem do jej sukcesu ma być jeden z jej synów, George.

Z filmami historycznymi problem bywa taki, że ciężko jest dać porwać się fabule, skoro wiadomo z góry dokąd ona zmierza. Jasne, jeśli postać lub też wydarzenia wokół niej są dostatecznie ciekawe, to już sama droga do celu potrafi trzymać widza przed ekranem żelazną ręką. Czasami jednak nawet to nie wystarcza, jeśli sama koncepcja i jej realizacja nie zostaną odpowiednio przemyślane, co udowadniał w tamtym roku "Napoleon" Ridleya Scotta. W przypadku nowego projektu D.C. Moore'a, opartego na książce Benjamina Wooleya, który to z kolei czerpał z prawdziwej historii swojego kraju, pomysł na serial jest równie ambitny, co jego tytuł.

Dalsza część tekstu pod wideo

Król James pierwszy zapisał się w historii wieloma osiągnięciami. Ugruntował pozycję kościoła anglikańskiego jako głównej religii w kraju (ich biblia do dzisiaj nosi jego imię). Był wielkim miłośnikiem sztuki, samemu również będąc pisarzem, a pod jego rządami tworzyli choćby Szekspir i Francis Bacon. Starał się realnie zjednoczyć wszystkie kraje wysp brytyjskich, co jednak nie było takie proste. Żeby było ciekawiej, najbardziej opornie szło mu na "własnej ziemi", w Anglii, gdzie musiał mierzyć się z sytuacjami takimi jak słynny spisek prochowy z 1605, dalekim pokłosiem którego są ikoniczne maski Guya Fawkesa, kojarzące się przede wszystkim z internetowym hakerstwem (albo komiksem Alana Moore'a - zależy kogo zapytać). To była naprawdę ciekawa postać. Więc oczywiście serial opowiada głównie (tylko?) o tym, że podobno był też biseksualny... No tak.

Mary & George (2024) - recenzja, opinia o pierwszych 3 odcinkach serialu [SkyShowtime]. Dwie, wyraźnie różnej jakości historie

Mary i George Villiers

Fabuła, jak nietrudno się domyślić, skupia się na dwójce tytułowych bohaterów, którzy choć są rodziną, większość czasu antenowego spędzają oddzielnie. Tak więc mamy Mary (Julianne Moore), nieustannie kombinującą jakby tu zapewnić sobie lepsze życie. Moore tworzy tu całkiem intrygującą kreację, postać z jednej strony twardo, bezlitośnie wręcz stąpającą przed siebie, wyraźnie na tyle inteligentną, aby potrafić rozgrywać szlachciców stojących - teoretycznie - nad nią, z drugiej zaś kobietkę gruboskórną, niemiłą, nieobytą, regularnie zderzającą się z rzeczywistością, która uparcie nie chce odpowiadać jej wyobrażeniom na temat świata. Praktycznie wszystkie sceny z jej udziałem trzymają widza przed ekranem, powodując czasami złośliwy uśmieszek zrozumienia, a czasami szersze otwarcie oczu z niedowierzania. Nie za bardzo mogę wchodzić w szczegóły tego, co dzieje się w kolejnych odcinkach, ale niech wystarczy ci zapewnienie, że pani Villiers i w świecie Westeros czułaby się zapewne jak ryba w wodzie.

Jej kontrą jest natomiast młody, przystojny George (Nicholas Galitzine). I tak jak temat może się jeszcze ciekawie rozwinąć, tak na ten moment chłopak jest niemal dosłownie marionetką, rzucany z miejsca w miejsce najpierw przez matkę, później innych, dalej znowu przez matkę. Jego snucie się za królem i inne zamkowe przygody popełniają największy możliwy grzech, jakiego można dopuścić się produkując rozrywkę - są nudne. Nawet piętrzące się przed nim konflikty nie są rozwiązywane przez niego, a przez mamę, czy kogoś jeszcze innego. Masa gołych, męskich tyłków i raczej wulgarnego seksu nie sprawią, że ten wątek z automatu stanie się ciekawy...

Mary & George (2024) - recenzja, opinia o pierwszych 3 odcinkach serialu [SkyShowtime]. Kilka nietrafionych eksperymentów

Król James

Wizualnie i dźwiękowo serial jest średnio porywający - piękne kadry mieszają się często z pozbawioną ikry nudą. Zdecydowanie brawa należą się ludziom od kostiumów i castingu, ponieważ to aż lekko niepokojące, jak podobni do swoich historycznych odpowiedników ze starych obrazów są aktorzy. Szczególnie mocne wrażenie zrobił na mnie wcielający się w króla Jamesa Tony Curran, wyglądający jakby to po prostu jemu namalowali te obrazy, zamienili z oryginałami i teraz gaslightują nas, że wcale tak nie jest. Ale nie tylko on wypada dobrze. Praktycznie cały dwór w tych specyficznych kołnierzach, wielkich sukniach i niewygodnych kombinezonach wygląda jak żywcem wyjęty z epoki. Zdaje się, że zdjęciom brakuje pazura, bo też po prostu lecą w realizm. Nie rozumiem tylko po co. Już tłumaczę.

"Mary & George" to niby serial historyczny, lecz tyczy się to jedynie jego wyglądu i daty w kalendarzu, ponieważ sposób w jaki postacie mówią, jak się poruszają - wszystko to aż krzyczy dwudziestym pierwszym wiekiem. Przyznam, że nie do końca rozumiem czemu to ma służyć, bo jedyne, co to robi, to sprawia, że dialogi i wydarzenia wypadają dziwnie sztucznie, nie na miejscu. Tak więc z jednej strony mamy produkcję, która poświęca wizualny przepych, aby lepiej oddać ducha epoki, z drugiej zaś teksty i sytuacje nawet nie próbujące naśladować siedemnastego wieku. Czyli tak źle i tak niedobrze.

"Mary & George" bierze się za ciekawy moment w historii Anglii, ale przedstawia go w bardzo specyficzny, połowicznie zajmujący, a połowicznie zupełnie nietrafiony sposób. Wątek Mary to intrygi, knowania, kopanie dołków pod znajdujących się wszędzie wrogów. Wątek George'a - przynajmniej na ten moment - kompletnie mnie nie kupił i odnoszę wrażenie, że miał przede wszystkim szokować i przypaść do gustu tej legendarnej, "dzisiejszej publiczności". To, plus nierówna warstwa techniczna sprawiają, że seans polecam głównie entuzjastom historii (choć nie wiem, czy bezpośredniość i pewność, z jakimi twórcy opowiadają o tych wydarzeniach, może podnieść im niezdrowo ciśnienie). Sam raczej reszty sezonu już sprawdzać nie będę.

Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper