Quantic Dream

Quantic Dream - czy studio stać jeszcze na cokolwiek?

Krzysztof Grabarczyk | 24.12.2023, 11:00

David Cage uchodził niegdyś za prawdziwego wizjonera. Jego przypadek przypomina mi Kena Levine'a, autora cenionego cyklu Bioshock. Obaj nieco odeszli w cień. Quantic Dream słynęło z dostarczania prawdziwie filmowych doświadczeń w grach. Dzisiaj studio nie dostarcza już tak wysokobudżetowych produkcji, bo zmienił się również jego właściciel, o czym jeszcze powiemy w dalszej części materiału. Jak obecnie radzą sobie członkowie dawnej ekipy Cage'a? Wygląda na to, że firma polubiła niezależnych deweloperów i sama przez moment była jednym z nich. Prześledźmy dotychczasową historię Quantic Dream. 

David Cage założył studio w 1997 roku. Czy ktokolwiek słyszał już wtedy o Quantic Dream? Zespół latami wychodził z rynkowej niszy, produkując takie gry jak The Nomad Souls, na zleceni Eidos Interactive. Jak to się wszystko zaczęło? Cage już trzy lata wcześniej rozpoczął wstępne prace nad grą. Wysłał kod do kilku firm, lecz większość negatywnie odpowiedziała na propozycję nowej gry. David oczywiście nie dał za wygraną. Wraz z grupą przyjaciół zawzięcie kontynuowali projekt The Nomad Souls. Zainteresowany okazał się Ian Livingstone, szef Eidos Interactive. Cage nie był twórcą gier od samego początku kariery, lecz kompozytorem

Dalsza część tekstu pod wideo

Sama nazwa studia wywodzi się z terminu fizyka kwantowej. Quantic Dream, czy w znaczeniu dosłownym - kwantowy sen, oficjalnie powstaje 2 maja, 1997 roku. The Nomad Soul trafia do sprzedaży kilka miesięcy później osiagając wynik 600 tys. sprzedanych egzemplarzy. Biorąc pod uwagę okres, w jakim pojawiła się gra, uznajmy to za sukces. Quantic Dream wkrótce zajęli się prowadzeniem sesji motion-capture dla filmu Immortal (2004). Prawdziwą sławę firmie przyniósł Fahrenheit, a sam Cage zmienił wydawcę na Atari. Jak widać, nigdy nie lubił nazbyt długo podlegać jednej firmie. Złoty czas studia przypadł na okres współpracy z Sony

Ciężki Deszcz

undefined

O Heavy Rain było bardzo głośno. Gdy gra trafiła na rynek na początku 2010 roku, zachwytów nie było końca. Historia skąpana w deszczu, opowiadająca o Zabójcy z Origami wsławiła się grafiką, reżyserią oraz interakcją. Sam uważam, że to najlepsze, co kiedykolwiek otrzymaliśmy od Quantic Dream. Tytuł wyróżniał się, pomimo wszystko. Czuć było wielki budżet, bo i wydawca nie szczędził na dopracowanie produkcji. Dla Cage'a był to złoty czas. W PSX Extreme napisano o nim "europejski Hideo Kojima" - co odnosiło się do filmowej natury Heavy Rain. Nie zamierzamy oczywiście nikomu spojlerować kim okazuje się Zabójca z Origami, lecz scenarzyści nie okazali się mistrzami intrygi, a tożsamość oprawcy dało się odkryć na drodze prostej dedukcji. Myślę, że większość naszych Czytelników znających już tę opowieść nie miała z tym większego problemu. Resztę zaś odsyłamy do zapoznania się z grą, bo takich już praktycznie nie ma. 

Wprawdzie Heavy Rain samo w sobie nie było grą nazbyt rewolucyjną, tak spopularyzowała podgatunek interaktywnych filmów. Rok później przecież nagle rozpoczyna się bujna, aczkolwiek krótka kariera Telltale Games. Cage nie szczędził zresztą wywiadów, i raczej daleko było mu do skromności. "Od początku mówiłem, że sukces lub porażka Heavy Rain będzie silną wiadomością skierowaną do całej branży" - stwierdził w wywiadzie dla The Guardian, w marcu 2010 roku. "Wydawcy mogliby podejmować większe ryzyko" - w tym samym wywiadzie odnosił do stagnacji, jaka wówczas zapanowała w przemyśle gier. I tak, jeszcze wtedy prasa liczyła się z jego zdaniem. Z dzisiejszej perspektywy uważamy, że Quantic Dream nadal powinno tworzyć gry pod wydawniczym skrzydłem Sony. Późniejsze Beyond: Dwie Dusze, osiągnęło nieco mniejszy sukces niż Heavy Rain, lecz ówczesna Ellen Page (dzisiaj Elliot Page) stanęła na wysokości zadania odgrywając rolę główną. Ostatnim dziełem dla PlayStation stało się Detroit: Become Human, które w moim odczuciu jest najciekawszą historią opisującą bunt w obliczu nieludzkiej dyskryminacji, polecam. 

Na "swoim"

undefined

Tak nie do końca, ponieważ Quantic Dream od 2022 jest własnością NetEase Games. W 2019 roku firma przestała tworzyć gry wyłącznie dla Sony. "Przez lata trafialiśmy na osoby, które były zainteresowane naszymi grami, lecz nie mogły w nie zagrać, ponieważ nie były w posiadaniu konsol PlayStation" - przyznał Cage. "Mieliśmy świetne relacje z Sony przez te 12 lat. Dali nam pełną, kreatywną swobodę" - dodaje. Quantic Dream rozstało się z producentem PlayStation w bardzo pokojowej atmosferze. Targetem studia na nowej ścieżce kariery był rynek PC, a firma postawiła na współpracę z Epic Games. Niesmak w kontekście sławy Quantic Dream oraz Cage'a przyniosły wieści z 2018 roku. Francuskie media pisały o toksycznej atmosferze w szeregach studia. Według anonimowych pracowników, Cage nierzadko miewał autorytarne podejście do swoich podwładnych, wymuszając pracę po godzinach. Do Sieci trafiło również 600 przerobionych zdjęć z wizerunkami pracowników na tle seksualnym. Cage odniósł się do całej sytuacji i zarzutów m.in. dotyczących homofobii wskazując współpracę z Ellen Page, która zawzięcie walczyła o prawa LGBT. Dzisiaj ta sprawa już mocno ucichła, a studio niedawno dostarczyło Under the Waves

Zrecenzowaliśmy tę produkcję. Quantic Dream nie było oczywiście jedynym deweloperem przy tym projekcie. Niemniej, opowieść o nurku badającym oceaniczne dno to historia o samotności, tęsknocie i próbie wypełnienia pustki. W kontekście dotychczasowej twórczości studia, gra jest koncepcyjnie krokiem do przodu. O czym mowa? Przede wszystkim o pełnej interakcji, pełnej kontroli nad postacią. To już nie jest "tylko" interaktywny film, lecz gra nasączona potężną dawką eksploracji i możliwości. Przy czym oprawa nie jest czymś, co pamiętamy z czasów wyłącznej twórczości studia dla PlayStation. Czuć mniejszy budżet, lecz i większe ambicje. Chcielibyśmy, aby Quantic Dream w niedalekiej przyszłości opracowało projekt na miarę Fahrenheita czy Heavy Rain. O tej pierwszej grze słyszało wielu, lecz z uwagi na okres jej powstania nie wszyscy zapoznali się z tytułem. Remake nie byłby wszakże takim złym pomysłem, prawda? Wprawdzie otrzymaliśmy edycję zremasterowaną, lecz jak przyznał Cage "technologia pozwala na ukazywanie większych emocji". Zgodzicie się z reżyserem? Obyśmy latami nie oczekiwali na Star Wars: Eclipse

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper