Najjaśniejszy dzień - recenzja komiksu

Najjaśniejszy dzień - recenzja komiksu. 700-stronicowa opowieść wstrząsająca posadami uniwersum DC

Roger Żochowski | 12.09.2022, 21:30

Dość długo w Polsce musieliśmy czekać na "Najjaśniejszy dzień", a więc kolejny niezwykle ważny event rozgrywający się w uniwersum DC. Czy jednak masę wątków, postaci i miejsc udało się spiąć w miarę sensowną opowieść unikając chaosu i tanich zagrywek?

Zacznijmy od tego, że jeśli macie zamiar przystąpić do lektury tego opasłego tomu powinniście wpierw przeczytać "Green Lantern. Najczarniejsza noc". Ten mroczny i wywracający do góry nogami świat Zielonych Latarni komiks w niektórych kręgach uważany jest za kultowy. Nic zresztą dziwnego, wszak za scenariuszem stał nie kto inny jak Geoff Johns, odpowiedzialny też za takie historie jak „Nieskończony Kryzys” oraz „Flashpoint - Punkt krytyczny”. Dodajmy, umiejętnie ukazujące losy wielu bohaterów w jednej fabularnej historii oraz zmieniające lub resetujące całe uniwersum. 

Dalsza część tekstu pod wideo

W "Najjaśniejszym dniu" Geoffa wspomógł w warstwie scenariuszowej Peter J. Tomasi, a parze udało się napisać naprawdę udaną kontynuację wątków z "Najczarniejszej nocy", przeskakując z historią na nieco inny tor i zmieniając przede wszystkim jej atmosferę. Czarne Latarnie zostały wprawdzie pokonane, ale nie jest to bynajmniej koniec walki dobra ze złem. Już sam początek komiksu jest intrygujący, bowiem Biała Latarnia, źródło życia we wszechświecie, wskrzesiła dwunastu martwych bohaterów i to zarówno tych po jasnej jak i ciemnej stronie mocy. Po co i jaka czeka na nich misja? Nie wiadomo, ale plan z czasem ma dużo większy sens niż początkowo się wydaje. Boston Brand, znany wcześniej jako Deadman i lawirujący gdzieś między życiem i śmiercią, po wydarzeniach z "Najczarniejszej nocy" został jedyną osobą, która w dalszym ciągu posiada pierścień z białą latarnią. I to on będzie musiał rozwikłać tę zagadkę szykując się do starcia, które może zmienić losy całej planety. A może i wszechświata? 

Najjaśniejszy dzień - recenzja komiksu

Nawet osoby zaznajomione z poprzednim komiksem mogą początkowo poczuć się nieco przytłoczone mnogością wątków i postaci, które jednak są odpowiednio opisane choćby tym jakimi mocami dysponują. Pierwsze karty komiksu wprowadzają bowiem do scenariusza kolejnych wskrzeszonych bohaterów z prędkością karabinu maszynowego i łatwo się w tym wszystkim pogubić, zwłaszcza, że akcja skacze co chwila z miejsca na miejsce i mocno odwołuje się do różnych wydarzeń z przeszłości. Jest miejscami chaotycznie, ale z tego chaosu z każdą kolejną stroną wyłania się naprawdę zgrabnie napisana opowieść, przedstawiająca losy wielu postaci, również tych mniej eksponowanych na kartach komiksów, jak J’onna J’onnza, co jest tu bez wątpienia zaletą. 

Poza wspomnianym Bostonem Brandem główne role rozpisane zostały na Aquamana, który nie wiedzieć czemu włada teraz martwymi rybami, Firestorma cierpiącego na rozdwojenie jaźni, Marsjańskiego Łowcę marzącego o tym, by przywrócić do życia Czerwoną Planetę czy Hawkgirl i Hawkmana goniących za własnymi szczątkami. Nie da się ukryć, że nie każda z wskrzeszonych postaci dostaje tyle samo miejsca antenowego. To prowadzi do tego, że niektóre wątki są nieco zaniedbane względem innych (choćby historia Jade), co im dalej w las tym bardziej jest odczuwalne. Co nie zmienia faktu, że opowieść dzięki dynamice scenariusza, który praktycznie się nie zatrzymuje unikając niepotrzebnych dłużyzn, czyta się bardzo dobrze. Co cieszy tym bardziej, iż jest to naprawdę ogromny crossover, w którym mieszają się światy z takich serii jak Liga Sprawiedliwości, Zielona Latarnia, Flash, Titans czy Green Arrow wliczając w to odwiedziny w Star City.

Najczarniejsza noc

Za ilustracje zabrali się choćby Ivan Reis, Patrick Gleason, Scott Clark i Joe Prado i trzeba przyznać, że wyszło bardzo dobrze i spójnie. Zwłaszcza ogromne rozkładówki robią wrażenie i po prostu trzeba zatrzymać się przy nich na dłużej, by docenić detale. Jest tu sporo zabawy kolorami i zmiany ich tonów w zależności od bohaterów i miejsca akcji, są dobrze wyeksponowane sceny akcji, umiejętne kadrowanie, a dynamika kolejnych ilustracji idealnie pasuje do pędzącego scenariusza. Rysunkom nie brakuje lekkości, ale znajdziecie tu również bardzo brutalne akcje wliczając w to sciąganie skóry z twarzy i sceny śmierci bohaterów. Nie jest to może pod kątem rysunków wybitne dzieło, ale jest w tym wszystkim ten pożądany magnetyzm.

"Najjaśniejszy dzień" to bez wątpienia widowisko, które warto znać, ale oprócz fajerwerków i masy postaci znajdziecie tu również dobry, wciągający scenariusz, co w tak dużych crossoverach nie zawsze jest takie oczywiste. W tym całym bałaganie, jakim jest coraz bogatsze i coraz bardziej pokręcone uniwersum DC, udało się zgrabnie połączyć wiele niepasujących z pozoru wątków i motywacji bohaterów. A jak wspomniałem na początku - oryginalnie zeszyty z tego tomu ukazywały się bodajże w 2010 roku, więc to doskonała okazja, by nadrobić zaległości, zwłaszcza, że te niemałą cegłę zamyka galeria szkiców i alternatywnych okładek.

Wydawca: Egmont
Seria/cykl: DC DELUXE
Scenarzysta: Peter J. Tomasi, Geoff Johnes
Ilustrator: Ivan Reis, Patrick Gleason, Joe Prado
Tłumacz: Tomasz Sidorkiewicz
Typ oprawy: twarda z obwolutą
Cena okładkowa: 289,99 zł

Atuty

  • Zgrabne poprowadzenie wielu wątków
  • Sporo bohaterów, również tych mniej znanych
  • Niezłe ilustracje
  • Dynamiczny scenariusz
  • Opasły na 700 stron tom

Wady

  • Część bohaterów została zaniedbana
  • Momentami chaos i nagromadzenie postaci

Dużo wątków, dużo postaci i dużo miejsc, ale udało się to wszystko zapiąć na przysłowiowy ostatni guzik. Ale najpierw przeczytajcie "Najczarniejszą noc".

8,0
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper