Elden Ring

W Elden Ring nie zagram w najbliższym czasie. O tym, jak odbiłem się od soulslike'ów

Mateusz Wróbel | 05.03.2022, 19:00

Elden Ring nareszcie zadebiutowało. Droga do premiery była pełna przeszkód, ale finalnie From Software - we współpracy z Bandai Namco - udało się dowieźć na rynek wyczekiwany tytuł. Zebrał on nawet masę 10/10, co tylko utwierdziło oczekujących w przekonaniu, że warto było być cierpliwym.

Entuzjazm fanom soulslike'ów udziela się w ostatnich dniach na okrągło. Bardzo się z tego cieszę, że osoby kochające tego typu gry mogą spędzać chłodne (teraz nawet zimowo-deszczowe) wieczory w fantastycznym świecie wykreowanym przez George'a R.R. Martina i twórców z From Software. Czytając ich opinie na stronach i forach widzę, że na rynku definitywnie brakowało konkretnego, można rzec wręcz "młodego" przedstawiciela tegoż gatunku.

Dalsza część tekstu pod wideo

Mocny luty

Elden Ring Bohaterka

Obok takiej premiery przejść obojętnie się nie da. Od zauważenia maksymalnych not cały czas po głowie krąży mi myśl, kiedy by tutaj przeznaczyć parę tygodni na zabranie się za Elden Ring. W ostatnich dniach najwięcej czasu spędzałem w ELEX II, Horizon Forbidden West oraz Gran Turismo 7. Czego bym nie zrobił, nie dałoby się tutaj wcisnąć jeszcze jednej, jakże rozbudowanej produkcji, aby jednocześnie nie odłożyć na półkę innej pozycji. A tak postępować bardzo nie lubię, bo powroty do rozpakowanych już gier bywają w moim przypadku bardzo trudne.

Nie tylko nawał premier w pierwszym kwartale 2022 roku odsunął mnie od zakupu Elden Ring. Niestety, ale za każdym razem, gdy sięgałem po jakiegoś soulslike'a odbijałem się od niego szybciej, niż sądziłem. Spowodowało to, że najnowszym tytułem japońskich deweloperów zainteresowałem się właśnie nie wcześniej, niż po ocenach krytyków, ponieważ do tego czasu wszelkie informacje o grze spływały po mnie jak woda po kaczce. 

Ciężkie przeprawy

Elden ring otwarty świat

Dlaczego nie po drodze mi z soulslike'ami? Odpowiedź jest banalnie prosta: za każdym razem dostaję mocnego "plaskacza" od poziomu trudności, który nie wybacza błędów. Gdy jeżdżę w e-sportowych ligach w F1 2021, w kolejnych CoD-ach czy wszelkiej maści RPG-ach bez problemu ustawiam minimum wysoki poziom trudności, tak tutaj nie potrafię poradzić sobie z tym standardowym. Minimum kilka razy próbowałem zaprzyjaźnić się z Bloodborne, ale każde podejście kończyło się po paru godzinach zabawy. Jeśli w ogóle można nazwać to "zabawą", ponieważ częściej motywowałem się wmawiając sobie, że teraz pójdzie już lepiej, niż robiłem to z uśmiechem na twarzy. 

Nawet jeśli brzmi to jak odgórne, negatywne nastawienie, to wcale tak nie było. Niejednokrotnie w ostatnich latach próbowałem zrozumieć fenomen Bloodborne, ale wszystkie moje wysiłki szły na marne. Tak, jak wyżej to podkreśliłem, poziom trudności dla nowicjusza jest tutaj - w moim odczuciu - zdecydowanie za wysoki, a gdyby tego było mało, nie pomagały także spadki płynności. Niestety, ale grając w rzeczony tytuł From Software nie czułem, aby działał on w stałych 30 klatkach na sekundę, szczególnie wtedy, gdy na ekranie pojawiało się sporo zwykłych wrogów. W bardziej korytarzowych lokacjach wybijało mnie to mocno z rytmu.

Pomyślałem sobie, że może wygodniej będzie zacząć od Demon's Souls (PS5). Ten soulslike, będący odświeżeniem hitu z PS3, także został bardzo dobrze przyjęty przez recenzentów, więc postanowiłem spróbować swoich sił w Boletarii. Poszło trochę lepiej, bo udało mi się przejść przez całą sekwencję zamkową, ale wraz po tym zapał do odkrywania kolejnych lokacji zaczął stopniowo znikać. Przyczyniły się do tego szczególnie checkpointy, których dla mnie, amatora w tymże gatunku, było za mało. Każda śmierć zmuszała mnie do przejścia i zabicia wrogów stacjonujących we wcześniej zwiedzonych lokacjach, co powodowało, że z każdą próbą traciłem coraz więcej przedmiotów leczniczych i byłem zmuszony farmić w celu zdobycia potrzebnych itemków.

Easy mode? Nic podobnego

Elden Ring boss

W Demon's Souls zdecydowanie lepiej bawiłem się niż przy Bloodborne, ale była to kolejna produkcja, która utwierdziła mnie w przekonaniu, że soulslike'i nie są dla mnie. Niektórzy mogą pomyśleć, że będę teraz próbował przekonać fanów gatunku, iż przydałby się w chociażby Elden Ring tzw. "easy mode", ale nic podobnego. Uważam wręcz, że takie rozwiązanie w pewien sposób zabiłoby tego typu gry, ponieważ każdego zainteresowanego korciłoby w pewnym momencie przełączenie rozgrywki na łatwy poziom trudności i powrócenie na ten standardowy po ubiciu jakiegoś bossa. Nie mówiąc już o tym, że w drastyczny sposób mogłyby ucierpieć na tym mechaniki, które musiałyby zostać przebudowane i dostosowane w taki sposób, aby osoba stawiająca pierwsze kroki w - załóżmy - Demon's Souls nie zrezygnowała z rozgrywki tak szybko, jak ja.

Zresztą, idealnie pasuje tutaj powiedzenie: "wszystko jest dla ludzi, ale nie wszystko dla wszystkich". Myślę, że wszyscy tutaj zebrani mają jakieś gatunki gier, których po prostu nie cierpią albo są w nich bardzo słabi. Dla jednych będą to strzelanki czy ścigałki, w których dostają za każdym razem ostre baty od innych osób na serwerze, dla drugich RPG-i przytłaczające odbiorców ilością aktywności, a jeszcze trzeci nie cierpią z różnych względów wziętych na warsztat przeze mnie soulslike'ów. 

Z Elden Ring na pewno będę chciał się w niedalekiej przyszłości zapoznać i obecnie ciężko jest mi powiedzieć, czy tym razem przetrwam dłużej w brutalnym świecie From Software. Na papierze (m.in. za sprawą rozmieszczonych blisko bossów ognisk) historia wykreowana przez George'a R.R. Martina jest prostsza, ale czy na tyle, aby osoby próbujące zrozumieć fenomen soulslike'ów miały przyjemność ujrzeć napisy końcowe w przedstawicielu tego gatunku gier? Jeśli mam być szczery, to wątpię, bo pierwsze opinie graczy sugerują jasno, że jeśli wcześniej nie po drodze było komuś z soulsami, to w Elden Ring nie ma czego szukać.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Elden Ring.

Źródło: własne
Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper