Ron usterka (2021) – recenzja filmu [Disney]. Zostaw ten telefon i idź na dwór!

Ron usterka (2021) – recenzja filmu [Disney]. Zostaw ten telefon i idź na dwór!

Piotrek Kamiński | 09.10.2021, 19:30

Młody, społecznie nieprzystosowany chłopiec dostaje upragnionego robota, który ma pomóc mu z jego problemami. Problem w tym, że sam robot też do standardowych nie należy...

Już po obejrzeniu samego tylko zwiastuna można całkiem trafnie określić o czym jest pierwszy film brytyjskiego Locksmith Animation, wydanego przez 20th Century Studios, a więc u nas Disney Polska (trochę to wszystko skomplikowane, nie?). To historia o niecodziennej przyjaźni i pogoni za trendami, ucząca dzieci, że "inny" wcale nie musi oznaczać "gorszy", a zamiast siedzieć w kółko przed ekranem, lepiej jest czasami ruszyć się za drzwi, bo to tam czekają na nas prawdziwe przygody. A, no i jest przy tym naprawdę zabawny.

Dalsza część tekstu pod wideo

Ron usterka (2021) – recenzja filmu [Disney]. Zostaw ten telefon i idź na dwór!

Ron usterka (2021) – recenzja filmu [Disney]. Nazywam się Barney

Barney pochodzi z rodziny imigrantów pochodzących gdzieś ze wschodniej Europy. Jego babcia non stop siedzi w kuchni, gdzie gotuje bardzo pyszne i bardzo tłuste potrawy, dokarmia domową kozę i słucha swojego ulubionego piosenkarza, który wygląda trochę jak połączenie Krzysztofa Krawczyka i Sławomira. Tata w międzyczasie próbuje sprzedawać mało interesujące gadżety przez internet, ale nie idzie mu najlepiej. Mama... Nie żyje. Taki koktajl okoliczności nie pomaga Barneyowi w zdobyciu popularności. Jego dawni przyjaciele po zmianie szkoły stali się zupełnie innymi ludźmi, a on został sam. Wszystko to mogłoby się jednak zmienić za sprawą B-bota, najnowszego gadżetu, którego zadaniem jest być twoim telefonem, przyjacielem i czymś w stylu swatki w jednym. Każdy go ma, każdy jest w nim zakochany. Tylko nie Barney. Przełom nastąpi, kiedy w dniu urodzin tata i babcia staną na głowie żeby zdobyć robota dla swojego dziecka. To znaczy, nastąpiłby, gdyby Ron, B-bot Barneya, nie był uszkodzony. Początkowa niechęć szybko przeradza się w wielką przyjaźń, ale firma produkującą robociki nie jest zachwycona faktem istnienia Rona...

Historia w "Ronie usterce" jest zaskakująco rozbudowana, zamykając wątki i otwierając kolejne co dobrych 15 minut. Jakby ktoś miał od razu pomysł na kontynuację, ale postanowił, że zamknie całą opowieść w 90 minutach. I bardzo dobrze ten ktoś zrobił, bo dzięki temu film ma dynamiczne tempo, a zabawne momenty przeplatają się z tymi bardziej poważnymi właściwie non stop. Humor został napisany przez Petera Baynhama i Sarę Smith (która jest również współreżyserką całego projektu) w taki sposób, aby trafiać w gusta zarówno tych młodszych, jak i nieco starszych widzów. Ron niemalże wyrywa głowę kurze, przez co ta znosi aż jajko, bo "tak jest w przepisie na rosół". Później natomiast szuka przyjaciół dla Barneya, więc chodzi po mieście z jego zdjęciem i zaprasza przypadkowych ludzi do "sekretnej szopy", gdzie będą się mogli z nim pobawić. Potrafi być naprawdę ostro, a przy tym dziecięca (czy też po prostu sztuczna) wrażliwość Rona sprawia, że całość potrafi rozgrzać serce.

Ron usterka (2021) – recenzja filmu [Disney]. Ambroży?

Czysto wizualnie, debiut Locksmith Animation wygląda po prostu porządnie. Nie zwala niczym z nóg, projekty postaci nie są jakoś przesadnie mocno stylizowane i kojarzą się raczej z większością postaci animowanych 3D, ale nie ma w tym absolutnie niczego złego. Nie każda animacja musi przepisywać na nowo zasady tworzenia grafiki komputerowej, jak od czasu do czasu lubią zrobić to ci najwięksi. Podobnie w kwestii ścieżki dźwiękowej. Słowa uznania należą się za to polskiej obsadzie, a zwłaszcza fenomenalnej po prostu babci. Niestety nie mogę nigdzie na razie znaleźć kto dokładnie występuje w polskiej wersji filmu. W oryginale parą głównych bohaterów są Jack Dylan Grazer i Zack Galifianakis, ale jakoś wątpię aby dane nam było dostać w kinach wersję bez dubbingu. Chociaż w przypadku filmów animowanych nie jest to zwykle problem.

W zasadzie ciężko mi znaleźć w "Ronie usterce" jakiś większy mankament, do którego można by się przyczepić. Historia jest raczej spójna, czarny charakter nawet całkiem stonowany, jak na to, na co stać czasami scenarzystów filmów animowanych. Dzieci powinny bawić się dobrze, rodzice wcale nie gorzej, a ci bardziej wrażliwi pewnie nawet i uronią łzę, albo i ze dwie. To po prostu przyjemny film z prostym, ale jakże aktualnym i potrzebnym morałem. Może nie jakiś bardzo odkrywczy, czy ukazujący intrygujące tematy z zupełnie nowych perspektyw, lecz absolutnie dobry wszędzie tam, gdzie jest to ważne.

Atuty

  • Kwitnąca relacja Barneya i Rona;
  • Masa zabawnych gagów;
  • Aktualny, ładny morał.

Wady

  • Właściwie to żadnych. Po prostu nie powala niczym świeżym aby zasłużyć na wyższą notę.

"Ron usterka" w przezabawny sposób uczy dzieci o tym jak powinna wyglądać przyjaźń i, że najnowsze gadżety to nie wszystko. Sztampa, ale porządna.

7,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper