Dark Souls 2 to najgorsza odsłona serii

Dark Souls 2 to najgorsza odsłona serii

kalwa | 18.09.2021, 14:00

Dark Souls to fenomenalna seria - trzeba powiedzieć to bez ogródek, mimo iż nie każdy znajdzie w niej powód do utopienia wielu godzin. Jest jednak jedno słabsze ogniowo. Odsłona, która jakością odstaje od pozostałych. Mowa o Dark Souls II, które jest niestety najsłabsze.

Przygodę z grami From Software zacząłem od Demon's Souls. To produkcja, która okazała się dla mnie wtedy swoistym wybawieniem. Byłem stosunkowo niedawno po przesiadce z PlayStation 2 na PlayStation 3. Czułem się zawiedziony niskim poziomem trudności, jakim charakteryzowały się ówczesne gry. Wiele z nich, zwłaszcza w kategorii AAA, było samograjami. Efektowne, ładnie wyglądające produkcje, w których sekwencje akcji są bardzo widowiskowe, ale nie wymagają zbyt dużego wkładu gracza.

Dalsza część tekstu pod wideo

Zautomatyzowanie tyczy się jednak nie tylko podobnych momentów. Ucierpiały na tym sekwencje platformowe, które jedyne czego wymagają, to wybrania kierunku i naciśnięcia odpowiedniego przycisku. Reszta dzieje się sama. To samo można powiedzieć o walkach. Niech za przykład posłuży tutaj Batman: Arkham Asylum, w którym nie trzeba martwić się o namierzanie przeciwników, zwłaszcza podczas wykonywania kontr - człowiek-nietoperz zrobi to za nas (co często komicznie wygląda). W takim Heavenly Sword, Nariko samodzielnie blokuje nadchodzące ciosy (choć jedynie te podstawowe). Nieładnie.

Wspomniałbym jeszcze o wszędobylskich podpowiedziach. Pochodzą albo od towarzyszących postaci (które nazbyt często powtarzają daną wskazówkę), albo za sprawą jakiegoś przycisku, który podaje nam rozwiązanie jak na otwartej dłoni. Wszystko po to, żeby gry się dobrze oglądało, a to przecież przeczy ich założeniom. Tym bardziej, jeśli spojrzeć na produkcje, w których nie sposób umrzeć. Dla mnie to absurd, który nigdy nie powinien zaistnieć. Co gorsza, wpłynęło to na ogólne ułatwienie gier - do tego stopnia, że nawet najwyższe poziomy trudności nie stanowią już wyzwania. Dzisiaj dosięga to nawet platynowych trofeów, które na początku swojego istnienia, najczęściej były wynagrodzeniem wielu trudów, tudzież godzin poświęconych na grę. Teraz ta wirtualna nagroda jest na wyciągnięcie ręki dla każdego, kto zechce po to sięgnąć. Choć oczywiście wciąż są gry, które stanowią wyzwanie.

Wtedy jednak było o to ciężko - przynajmniej z perspektywy osoby, która na pierwsze co trafiła, to największe hity, które są zbyt wyraźnie skrojone pod pewien profil. Dopiero później trafiły do mnie perełki, o których już tak głośno nie było. Demon's Souls nie było jednak tytułem z podziemi. Było o nim całkiem głośno, a to za sprawą wysokiego poziomu wyzwania. Sprawdziłem, i jak się okazało, był to miły powrót do czasów, kiedy gry wymagały od gracza czegokolwiek. Musiałem nauczyć się zasad, mechanik i powściągnąć swoją pewność siebie. Do tego dodajmy świetny klimat, mocno przemyślane lokacje i satysfakcjonujący system walki. Byłem tym wszystkim zachwycony, choć jednego bossa pokonać mi się nie udało. W żaden sposób nie zasmakowałem też grania z kimś i już nawet nie pamiętam dlaczego. To odkryłem dopiero w następnych grach tego studia.

Przejdźmy jednak do rzeczy, bo ten wstęp jest zdecydowanie zbyt długi.

Chwalmy słońce. Księżyc również

Dark Souls 2 to najgorsza odsłona serii

Żeby jakoś w miarę płynnie przejść do części właściwej, powiem tylko, że Demon's Souls jest grą trudną, ale niezwykle dobrze przemyślaną. Zwykle jak myślę o grach trudnych, tudzież wyższych poziomach trudności, pierwsze co przychodzi mi do głowy, to brak odpowiedniego balansu. Twórcy rzucają graczy w niesprawiedliwe sytuacje, albo ograniczają jego możliwości, dając przewagę wrogim postaciom. Dzieło deweloperów z From Software tego nie robiło, a przynajmniej nie miało zamiarów. Piszę o zamiarach, bo w następnych odsłonach można zauważyć, iż formuła została ulepszona wielokrotnie.

Bo ile razy ginęliśmy w jakieś strzelance tylko dlatego, że nasza postać potrafi wytrzymać maksymalnie 2 postrzały, a dodatkowo nie ma się gdzie schować i przeciwników jest tyle, że zlewają się z teksturami? Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie obcowanie z podobnie zrealizowanymi poziomami trudności to żadna przyjemność. To temat na dłuższą rozprawkę - wspominam jednak o tym, bo ważne jest to w kontekście Dark Souls 2.

Jeśli zajrzymy do historii powstawania Demon's Souls, zauważymy tam wypowiedzi twórców, mówiące o tym, że nie chcieli stworzyć gry trudnej. Ich celem było przede wszystkim nagrodzenie graczy - trudność była jedynie pochodną tej idei. To dlatego możemy permanentnie stracić zdobyte wcześniej dusze (będące walutą i odpowiednikiem punktów doświadczenia). Żeby osiągnąć sukces musieliśmy też pokonać wiele przeszkód stających na drodze - w tym również własne słabości, jak odczuwaną frustrację i zniechęcenie.

Genialne w tej grze (czy w zasadzie całej serii) jest to, że na każdą przeszkodę jest jakiś sposób. Może to być odpowiednie uzbrojenie, przedmioty o specjalnych właściwościach, czy odpowiednio wykorzystane otoczenie. Hidetaka Miyazaki zdawał sobie jednak sprawę, że w grach nad którymi pracował są momenty przesadzone, z którymi sam miał ogromne trudności. Dlatego w kolejnych odsłonach doskonalił swoją formułę.

"Znajdź siłę... reszta przyjdzie sama"

Dark Souls 2 to najgorsza odsłona serii

Tę samą filozofię zastosowano przy produkcji Dark Souls - duchowego spadkobiercy Demon's Souls. Wciąż mamy do czynienia z wysokim poziomem wyzwania, ale priorytetem jest nagrodzenie gracza za jego trudy, nie uczynienie gry trudną samą w sobie. To ważna różnica, o której wielu twórców zapomina. I tak samo jak w przypadku poprzednika, mamy do czynienia z genialnymi projektami lokacji, pomysłowymi bossami i świetnym klimatem. Ważne jest też to, że to całkiem inna gra od swojego pierwowzoru, choć obie mają wiele wspólnych cech - zwłaszcza w temacie założeń rozgrywki.

Nie dziwi mnie ani trochę to, że Dark Souls zostało okrzyknięte jedną z najlepszych gier wszech czasów. Tego samego nie potrafię powiedzieć o bohaterze dzisiejszego tekstu, czyli Dark Souls 2. Hidetaka Miyazaki pełnił tu funkcję nie reżysera, jak w przypadku poprzednich produkcji, a jedynie doradcy. W tamtym czasie pracował nad Bloodborne - jedyną jak dotąd grą na PlayStation 4. Może to właśnie tutaj tkwi problem? Nowemu reżyserowi nie udało się stworzyć tak dobrej gry, bo nie rozumiał filozofii jaką kierował się ojciec serii? Trudno ocenić. Niektórzy uważają, że kontynuacja jest gorsza dlatego, że jest... zwykłą kontynuacją. Tym samym wpadła w pułapkę ciągnięcia tego, co już było.

Warto byłoby jednak powiedzieć co mi w tej grze nie pasuje - bo przecież ciągle nazywam ją gorszą, ale konkretów brak. Wspominałem o tym już w zestawieniu najgorszych drugich odsłon jakie dane mi było poznać. Pisałem o gorzej zrealizowanym systemie walki, mniej przemyślanych projektach lokacji i nazbyt często przesadzonym poziomie trudności - tak jakby głównym celem twórców było zrobienie gry po prostu trudnej, bez większej filozofii. Ot, ma dać nam popalić i tyle.

"Nie ma tu drogi"

Dark Souls 2 to najgorsza odsłona serii

Ostatnio powróciłem do tej produkcji, aby się jej przyjrzeć. Chciałem również przetestować zawartość, która ominęła mnie w drodze po platynowe trofeum w wersji na PlayStation 4. Wspominam o tym, bo żeby je zdobyć konieczne było o zahaczenie dodatkowych scenariuszy, ale ukończenie ich już niekoniecznie. Zniechęcony jakością gry odpuściłem sobie sprawdzanie fabularnych dodatków, więc nie znam ich w całości.

Grając niedawno po trochu w każdy dodatek, natrafiłem na bossa, którego albo nie pamiętam, albo nie miałem z nim wcześniej do czynienia - bo nie było takiej potrzeby. Mowa o przeciwniku siedzącym na samym dole Dragon's Sanctum, czyli Elanie. Miałem sporo trudności z pokonaniem jej. Już jakoś przebolałem to, że nazbyt często przyzywa swoich parobków - gorzej było ze zbyt szybko psującą się bronią. Tym samym zmuszony byłem do umieszczenia w ekwipunku dodatkowej, której użyję na drugą połowę walki. Wpłynęło to niestety na moją mobilność.

Dobrze czytacie - na drugą połowę walki. Tak szybko zepsuła mi się broń podczas starcia z tym bossem. I to nie tak, że jednokrotnie. Za każdym podejściem jest to samo. Chcę zaznaczyć jednocześnie, że w poprzednikach nigdy mi się to nie zdarzyło. W następcach (czy to w serii czy w grach spoza niej) również. Zepsucie broni wiązało się z wieloma walkami i nie naprawianiem jej podczas wizyt u kowala. Tutaj wystarczy kilka minut. Skutecznie zniechęciło mnie to do zabawy, bo albo będę musiał zmienić broń (i ją ulepszyć - co wiąże się z polowaniem na surowce), albo wspomóc się pomocą jakiegoś gracza. Pomocnicy kierowani przez SI są bezużyteczni, więc na nich nie liczę.

"To co przed tobą, dla oczu twych jest tylko"

Dark Souls 2 to najgorsza odsłona serii

Ponarzekałem na zbyt duże ilości przeciwników podczas walki z bossem, szybko psującą się broń - pora więc skrytykować pozostałe elementy. Pozostanę jeszcze w temacie walki, która ściśle wiąże się z poprzednim akapitem i jest przecież jednym z najważniejszych elementów cyklu From Software. Wiem, że nie są to przykłady najbardziej precyzyjnych gier pod słońcem, zwłaszcza jeśli chodzi o lokacje z wieloma przepaściami i wąskimi kładkami nad nimi (Sen's Fortress i choćby Blighttown pozdrawiają). Nasz wojownik w połączeniu z fizyką i geometrią lokacji, potrafi niejednokrotnie zaskoczyć niespodziewanymi zachowaniami - i tym samym zmusić nas do powtarzania długich sekwencji.

Postacią jednak poruszało się płynnie, nie było czuć tutaj żadnej toporności (o ile nie przeciążyliśmy postaci zbyt ciężkim ekwipunkiem). Wykonywane ciosy lądowały tam gdzie je skierowaliśmy, a jeśli pojawiał się jakiś z tym problem, to raczej okazyjnie - i mam tu na myśli źle działający hitbox. Dark Souls 2 swoją niezgrabnością uderza już od pierwszych chwil. Czuć, że postać nie jest tak responsywna jak w dwóch poprzednich produkcjach - związek z tym ma zapewne wysoki poziom martwej strefy, na którą nie można wpłynąć. Ta toporność w walce daje się jeszcze bardziej we znaki. Nie zliczę ile razy kombinacja moich ciosów tylko w połowie lądowała tam, gdzie celowałem. Postać lubi w trakcie zmienić kierunek ataku, co w starciach po prostu mocno przeszkadza.

Zepsuty hitbox to temat na osobny artykuł. W poprzednikach podobne problemy pojawiały się okazyjnie. W Dark Souls 2 są na porządku dziennym. Pamiętam jedną sytuację, w której potwora udającego skrzynię specjalnie zaatakowałem od tyłu, aby nie mógł mnie użreć. Moje knowania nie zdały się jednak na nic - po uderzeniu zdradzieckiego kufra, moja postać została momentalnie przeniesiona do paszczy maszkary, tak samo jak wtedy, kiedy atakowałem ją od przodu. Było też sporo sytuacji, w których byłem trafiony przez cios wyrzucony w przód, w momencie kiedy byłem już prawie za plecami przeciwnika.

Uniki też nie działają tak jak powinny. Często obrywałem od ciosów, które nie powinny mnie dosięgnąć, albo unikałem tych, które trafić mnie powinny. Szalona ruletka, którą jak najbardziej można ogarnąć, ale mimo wszystko jest to duży krok w tył względem poprzedników. Problemem jest tutaj pewna statystyka, którą trzeba wysoko rozwinąć, aby uniki zaczęły lepiej działać. Nie wpływa to jednak na ich animację, przez co całość i tak pozostaje myląca. Dziwną jest też decyzja o połączeniu wspomnianego atrybutu z choćby szybkością leczenia się napojem uzdrawiającym. Źle też działa mechanika namierzania, która potrafi wziąć sobie za cel przeciwnika stojącego dalej, aniżeli tego, który ma nas na wyciągnięcie miecza. Takich niedoróbek jest tutaj od groma, a to jeszcze nie wszystko.

Ładnie tu, ale zawróćmy już. Chcę do domu

Dark Souls 2 to najgorsza odsłona serii

Zastrzeżenia mam do konstrukcji lokacji. Podobają mi się wizualnie - pod tym względem nie mam żadnych zastrzeżeń. Jest tutaj co najmniej kilka takich miejscówek, w których zatrzymałem się, aby podziwiać kunszt artystów pracujących nad grą. To jednak za mało, jeśli wziąć pod uwagę brak spójności pomiędzy kolejnymi lokacjami. Każda z nich zdaje się być opracowana niezależnie od drugiej. Podobało mi się to, jak bardzo przemyślanym światem okazał się ten opracowany na potrzeby Dark Souls. Zwiedzanie kolejnych miejsc, odkrywanie ich sekretów i otwieranie skrótów, było angażujące samo w sobie. W "dwójce" natomiast najczęściej było przykrym obowiązkiem, z którym trzeba było się po prostu uporać.

Wiąże się to ze stosowaniem wielu tanich zagrywek, które miały sztucznie podnieść poziom trudności - co i tak nie zawsze się udawało. Sporo tutaj wąskich korytarzy wypełnionych przeciwnikami - jednym z przykładów może być Iron Keep, gdzie na drodze staną nam ogromne wojownicze żółwie. Ilekroć będziemy tamtędy przechodzić, trzeba się ich pozbyć. W poprzednikach można było przecież otworzyć sobie skróty, a po poznaniu drogi ominąć większość starć i szybko udać się do bossa. Tutaj nie jest to tak często możliwe, bo prędzej czy później zostaniemy osaczeni przez wściekłą hordę. Nie pasuje mi tego typu podejście.

Tyle dobrego, że można ostatecznie wyczyścić lokacje ze wszystkich nieprzyjaznych istot - o ile zabijemy je wystarczającą ilość razy. Z drugiej jednak strony, zabiera to możliwość nieskończonego zdobywania doświadczenia i niesie jeszcze inne konsekwencje. Nie zmniejsza to też wagi kolejnego problemu, jakim są najczęściej banalne walki z bossami - o ile twórcy z czymś nie przegięli. Dotychczas każde starcie z bossem było dla mnie nauką rozłożoną na (powiedzmy) kilkanaście prób, podczas których stopniowo zwiększałem swoje szanse na sukces. Tutaj walki kończyły się po minucie, za pierwszym albo drugim podejściem. Jasne, zdarzały się też trudniejsze, ale w większości tak to właśnie wyglądało.

Plama

Dark Souls 2 to najgorsza odsłona serii

Nie jest jednak tak, że uważam Dark Souls 2 za grę totalnie nieudaną. W ogólnym rozrachunku mi się podobała, spędziłem tutaj ponad 100 godzin i większość z nich była umiarkowanie przyjemna. Szanuję za pewne rozwiązania (możliwość teleportowania się od początku pomiędzy ogniskami) i pewne pomysły, ale zbyt wiele rzeczy jest niestety średniej jakości. Począwszy od sterowania postacią, walki, a na projektach lokacji kończąc.

Nie ukończyłem jeszcze co prawda dodatków, ale jestem w trakcie powolnego siłowania się z nimi. Przeczytałem tutaj wiele opinii mówiących, że są one genialne. Wątpię jednak, aby wpłynęły w znaczący sposób na mój odbiór tej gry. Nie przy tych niedoróbkach. Zresztą - już ponarzekałem na walkę z jednym z bossów. Wydaje mi się, że nie znajdę w sobie determinacji, aby je ukończyć. Mam ciekawsze produkcje do nadrobienia.

Cieszę się, że do kolejnej części przydzielono bardziej kompetentny zespół. Jeszcze bardziej cieszę się z powstania Bloodborne. Z niecierpliwością czekam na premierę Elden Ring, ale z chęcią po drodze sprawdzę Sekiro: Shadows Die Twice, którego nie miałem dotychczas okazji przetestować. Drugą część Dark Souls wolę jednak trzymać gdzieś z tyłu głowy, jako mniej ważne wspomnienie. Dla ciekawych: grę oceniam 6/10.

cropper