Zupa nic (2021) – recenzja filmu [Kino Świat]. Moje córki cielaki

Zupa nic (2021) – recenzja filmu [Kino Świat]. Moje córki cielaki

Piotrek Kamiński | 16.08.2021, 21:00

Zanim Marta i Kasia stały się złośliwymi dla siebie kobietami, były złośliwymi dla siebie dziewczynkami. Ich rodzice natomiast próbowali przetrwać jakoś w komunistycznej Polsce. A były to czasy, gdzie jeśli miało się miękkie serce, to trzeba było mieć też twardą dupę...

Są komedie, w których postacie próbują czynnie rozśmieszyć nas swoim dziwnym zachowaniem, lub tym co mówią - taki przyświeca im cel. Wygłupiają się, są obrzydliwi i tak dalej. Cóż, "Zupa nic" zdecydowanie do tego nurtu nie należy. Z nowym filmem Kingi Dębskiej jest trochę jak z obrazami Marka Koterskiego. Przedstawione w nich postacie nie są wcale komiczne, a ich życia to po prostu pasma jednej tragedii za drugą. Ale śmiejemy się, ponieważ te szalenie przykre wydarzenia nie przytrafiają się nam. A przynajmniej już nie, bo tamte czasy to już przeszłość, która, miejmy nadzieję, już nie wróci. Grzeje nas też więc dodatkowo pewnego rodzaju nostalgia. W końcu z perspektywy czasu zawsze pamięta się tylko o tych lepszych momentach.

Dalsza część tekstu pod wideo

Zupa nic (2021) – recenzja filmu [Kino Świat]. Moje córki cielaki

Zupa nic (2021) – recenzja filmu [Kino Świat]. Kochają się i nienawidzą

Tadek (Adam Woronowicz) jest projektantem budynków w komunistycznej Warszawie. Zawód to całkiem porządny, a jednak nie wiedzie mu się najlżej. Jest zbyt uczciwy, brakuje mu przebojowości. No i za bardzo lubi wypić. Jego żona, Ela (Kinga Preis), pracuje w szpitalu i jednocześnie udziela się w Solidarności. Żadne z nich nie było nigdy za granicą, nie mają samochodu, działki, ani właściwie niczego poza sobą. A za sobą też raczej nie przepadają. Niemalże non stop się kłócą, Ela grozi, że się z nim rozwiedzie, oboje robią wielkie oczy do innych mężczyzn i kobiet, a później godzą się i uprawiają bardzo głośny seks, którego słuchać muszą dwie córki (Barbara Papis i Alicja Warchocka) i mieszkająca z nimi mama (Ewa Wiśniewska). W trakcie trwającego lekko ponad 90 minut seansu przyjdzie nam zobaczyć pewien wycinek ich wspólnego życia - jak po raz enty pokłócą się z bratem Eli, jak zdobędą auto, jak będą świętować urodziny, jak będą próbowali się na szybko dorobić.

Nie wszystkie z historii przedstawionych w filmie reprezentują ten sam poziom. Czasami przedstawiony żart niespecjalnie bawi. Raz na jakiś czas wprowadzony zostaje wątek, który nie ma żadnego dalszego rozwinięcia i służy tylko pośmianiu się i przypomnieniu, że tak się kiedyś żyło. Trzeba jednak przyznać, że choć "Zupa nic" to taki typowy memuar, więc nie zmierza do żadnego definitywnego końca, to jednak o jakimś tam progresie fabuły można mówić. Rzecz zaczyna się od wizyty u Zenka (Rafał Rutkowski), brata Eli, któremu w życiu powodzi się nieporównywalnie lepiej, niż siostrze. Oczywiście alkohol, diametralnie różne poglądy i dysproporcja w zarobkach szybko prowadzą do kłótni, którą możemy uznać za zapalnik dalszych wydarzeń. Zarówno Ela, jak i Tadek chcieliby więcej od życia, tak więc przez resztę filmu przyjdzie nam śledzić ich drogę do czegoś na wzór dobrobytu.

Zupa nic (2021) – recenzja filmu [Kino Świat]. Tak było!

Najprzyjemniejszym elementem filmu Dębskiej bezapelacyjnie jest jego wierność przedstawianym czasom. Ta część widowni, która faktycznie przeżyła komunę poczuje dziwną nostalgię na widok boazerii zdobiącej wszystkie ściany mieszkań, talonów na malucha, który nie chce zapalić zawsze wtedy, kiedy najbardziej tego potrzebujesz. Rozbawi ich, że to nie oni muszą stać w kolejce do sklepu, "bo w poniedziałek rzucają towar" - i nigdy nie wiesz co to będzie za towar, ale jak będziesz pierwszy to na pewno coś fajnego się trafi. Niestety, tak mocne skupienie się na realiach tamtych lat to taki trochę obosieczny miecz - z jednej strony komuna, co wiemy od dawna, jest istną wylęgarnią doskonałych ,z perspektywy czasu, żartów. Z drugiej zaś część z tych potencjalnie humorystycznych scen może zostać skwitowana krótkim "no, tak było" i zupełnie nie trafić w odpowiedni ton. Miejscami łapałem się na tym, że wydarzenia na ekranie były aż troszeczkę zbyt realistyczne jak na mój gust.

Aktorsko film jest bezbłędny. Nawet małe rólki, jak nienawidzący ludzi z nadwagą wuefista grany przez Kamila Bosaka jest komiczny i straszny jednocześnie. Kinga Preis w bardzo eleganckich proporcjach prezentuje wrażliwość i hardość swojej postaci, a Adam Woronowicz to taki typowy wujek - cicha woda, ale jednocześnie kobieciarz i chlor pierwszej kategorii. Ale nie taki agresywny, a raczej kochany, o maślanych oczach. Opowiadająca swoim wnuczkom historie z Powstania warszawskiego zamiast bajek na dobranoc babcia Ewa Wiśniewska kradnie w zasadzie każdą scenę, w której gra, a i dziewczynki robią bardzo porządną robotę, świetną wręcz, jeśli wziąć pod uwagę ich wiek.

Wybierając się na "Zupę nic" do kina (a wybrać się warto, w końcu dobra polska komedia to w ostatnich latach rzadkość), należy pamiętać, że nie jest to typowa fabuła rozpisana na trzy akty. To po prostu zestaw krótkich scen z życia jednej z niezliczonej ilości dysfunkcyjnych, polskich rodzin. Być może znajdziesz tu odbicie siebie i swoich własnych bliskich, a już na pewno przynajmniej znasz kogoś podobnego. Jego siła tkwi w absurdalności czasów, w których przyszło żyć bohaterom, choć wcale nie każda scena trafia w czuły punkt. Niemniej jest to po prostu przyjemna komedia z wielkim sercem. Dobre lekarstwo na chandrę wywołaną zbliżającym się końcem lata. Zalecam.

PS Premiera filmu została zaplanowana na 27 sierpnia.

Atuty

  • Świetny casting;
  • Doskonale odwzorowane czasy komunizmu;
  • Wreszcie zabawna, polska komedia.

Wady

  • Część scen nie łączy się w żaden sposób z resztą fabuły (jak gagi z "Family Guya");
  • Miejscami bardziej boleśnie, niż zabawnie realistyczny.

"Zupa nic" to specyficzne połączenie ciepła domowego ogniska z beznadzieją komuny. Film zabawny i straszny jednocześnie. Ale ostatecznie przede wszystkim pełen serca i nostalgii. Warto iść się pośmiać.

8,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper