Mass Effect Legendary Edition sprawiło, że jeszcze bardziej doceniam dobrze napisane postacie

Mass Effect Legendary Edition sprawiło, że jeszcze bardziej doceniam dobrze napisane postacie

Mateusz Wróbel | 25.06.2021, 20:30

Trylogia Mass Effect jest świetna z jednego, arcyważnego powodu - wypełniają ją niesamowicie dobrze napisane postacie, których teraz brakuje w innych tytułach.

Stopniowo dawkuję sobie Mass Effect: Edycja Legendarna. Odświeżona kolekcja pojawiła się na rynku ponad miesiąc temu i mimo rozpoczęcia zabawy nawet dwa dni przed oficjalną datą premiery, udało ujrzeć mi się napisy końcowe wyłącznie w pierwszym Mass Effect. Wymaksowanie jedynki, co przyjemne nie było zważywszy na generyczne do bólu obiekty w misjach pobocznych, zajęło mi mniej więcej 32 godziny. Teraz na ekranie, naprzemiennie z , gości Mass Effect 2.

Dalsza część tekstu pod wideo

W tekście pojawiają się małe spoilery dot. towarzyszy Sheparda.


Nie bez powodu wielu fanów trylogii uważa, że dwójka jest tą najlepszą częścią serii. Bawiąc się w jedynce bardzo cieszyłem się, że wracam do tak zwariowanego, a jednocześnie pięknego uniwersum. Zmiany wprowadzone przez BioWare, począwszy od lepszej oprawy wizualnej, poprzez dodanie lub zmodyfikowanie mechanik, a skończywszy na przygotowaniu nowych funkcji, przyczyniły się do pozytywnego odbioru, ale mimo to, największy uśmiech na mojej twarzy pojawił się po odpaleniu ME2.

Shepard w akcji

Mass Effect Legendary Edition sprawiło, że jeszcze bardziej doceniam dobrze napisane postacie

Jest to spowodowane niczym innym, jak bohaterami towarzyszącymi Shepardowi w trakcie walki z nowym, nieznanym dotąd wrogiem przezywanym przez innych Zbieraczami. Wciąż nie mogę wyjść z podziwu, jak wiele serca włożyli deweloperzy, a szczególnie scenarzyści, w przygotowanie tak wielu barwnych bohaterów prezentujących różne rasy. Czyli czegoś, czego najbardziej brakowało Mass Effect: Andromeda - grze od tego samego studia.

Jestem już po paru misjach lojalnościowych i najbardziej urzekła mnie przemiana mentalna Jack, która miała bardzo ciężkie dzieciństwo. Choć sam nie wiem, czy faszerowanie narkotykami, zmuszanie do walk w klatkach i zamknięcie w małej celi, gdzie znajduje się wyłącznie łóżko z potarganym prześcieradłem, malutkie biurko i szyba z widokiem na żartujących, bawiących się strażników na podwórku, można nazwać jakimkolwiek dzieciństwem. 

Wraz z każdą rozmową z Jack, coraz bardziej potrafiłem ją zrozumieć. Cerberus zniszczył ją psychicznie i mając cały czas z tyłu głowy myśl, że to przez nią zmarło wiele dzieci, będących jedynie szczurami laboratoryjnymi, na których były testowane nowe implanty, człowiek drastycznie się zmienia. Jeden będzie ciągle rozmyślał nad samobójstwem, a inny zrobi wszystko, aby naprawić świat i zapewnić innym osobom lepsze jutro.

Drugie ja 

Mass Effect Legendary Edition sprawiło, że jeszcze bardziej doceniam dobrze napisane postacie

Może nie widać tego na pierwszy rzut oka, ale Jack zdecydowanie zalicza się do tej drugiej grupy. Ciężko jej komukolwiek zaufać i najpierw dyskretnie go bada, rzucając egoistycznymi tekstami na lewo i prawo. Dopiero wkradając się do jej serca możemy zauważyć, że tak naprawdę nie rajcuje ją jedynie tzw. "rozpierducha" i szybki seks bez zobowiązań - kto z Was, po pierwszym dialogu na więziennej stacji Błękitnych Słońc, uznałby, że wytatuowana koleżanka będzie szukała przyjaciela? Myślę, że nikt.

Szczerze powiedziawszy, długo zastanawiałem się, z kim mój Shepard nawiąże bliską relację w drugim Mass Effect. Zazwyczaj wybór ten padał na Mirandę, ale teraz, gdy jeszcze bardziej doceniam dobrze napisane postacie, zdecydowanie będzie to Jack - ta dziewczyna zasługuje na szczęście i cieszę się, że pisarze odpowiadający za kreację bohaterów w trylogii potrafili przygotować tak enigmatyczną postać.

Mass Effect Legendary Edition sprawiło, że jeszcze bardziej doceniam dobrze napisane postacie

Oczywiście wytatuowana towarzyszka to nie jedyny kompan, który zasługuje na ogromną pochwałę. Mamy przecież jeszcze Thane'a próbującego odpokutować swoje winy i zrobić wszystko, aby jego syn nie podążał jego drogą (możemy tutaj zaobserwować, jak późno drell zorientował się, że nie był takim ojcem, jakim powinien być od początku dla Kolyata), lojalną Tali próbującą pomóc każdemu, kogo tylko spotka na swojej drodze, czy wspomnianą wyżej Mirandę będącą tak naprawdę lalką stworzoną przez jej "tatusia". Sprytnie ukrywała swoją złość, a jednocześnie rwący ją od środka ból na myśl o swojej przeszłości.

Nie możemy zapominać jednak także o tych postaciach, które zostały stworzone tylko po to, aby były. Najbardziej generyczny jest Jacob Taylor - może i da się go polubić, ale w sercu fanów trylogii komandora Sheparda na pewno nie ma dla niego zbyt dużo miejsca. Osobiście do tego zestawienia zaliczyłbym także starą egzekutorkę Asari, Samarę, która w moim odczuciu była aż za spokojna.

Co z innymi?

Mass Effect Legendary Edition sprawiło, że jeszcze bardziej doceniam dobrze napisane postacie

Przechodząc do sedna tematu, w obecnych grach brakuje tak świetnie napisanych bohaterów. Bardzo często mamy do czynienia z angażującą fabułą, ale nie potrafią wypełnić ją barwni kompani, bo są po prostu schematyczni. Książkowym przykładem jest tutaj ciepło przyjęty Horizon Zero Dawn, który pod tym względem był tak słaby, że nie pamiętam imiona, naprawdę, żadnego człowieka, który pomagał nam walczyć z wrogo nastawionymi maszynami. To samo tyczy się Ghost of TsushimaGears 5 i wielu, wieluuu innych wysokobudżetowych produkcji, w których twórcy zapominają, że pierwsze skrzypce w kampanii fabularnej odgrywają nie widoczki i ogromny wachlarz broni, a bohaterzy.

Nie dziwi więc fakt, że tak mocno czekamy na kolejne blockbustery od zespołów, którym ufamy. Nie miałbym nic przeciwko zahibernowania się i obudzenia dopiero dzień przed premierą GTA 6, bo po Red Dead Redemption 2 wziąłbym od nich wszystko. Dokonania, czy to te złe, czy to te dobre, Micaha, Johna, Arthura Morgan pozostaną w mojej pamięci do końca życia.

Co nieco chciałbym wspomnieć również o Days Gone, ponieważ scenarzyści z Bend Studio w tym przypadku także odwalili kawał dobrej roboty. Relacja Deacona z innymi postaciami mogła się podobać zainteresowanym, którzy zżyli się z zażenowanym sytuacją na świecie motocyklistą. A z racji tego, iż ja do tej grupy się zaliczałem, syndrom jeszcze jednej misji wchodzącej w skład danego wątku był na porządku dziennym. Żal serce ściska, gdy przypomnę sobie, że Days Gone 2 nie powstaje. 

Mass Effect Legendary Edition sprawiło, że jeszcze bardziej doceniam dobrze napisane postacie

Takich przykładów jest więcej, ale ja chciałem skupić się przede wszystkim na Mass Effect. O BioWare można mówić wiele, ale nie można im zarzucić jednego - stworzyli w przeszłości najlepszą trylogię, z jaką kiedykolwiek miałem styczność. I wielka zasługa w tym bardzo dobrze wykreowanych charakterów, o których jeszcze przez dłuższy czas nie zapomnimy. Kto wie, może niektóre z nich powrócą w Mass Effect 4?

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Mass Effect: Edycja Legendarna.

Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper