Doktorat ze spychologii cz. 2

BLOG
52V
user-93393 main blog image
MajinYoda | Dzisiaj, 12:16
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Mam nadzieję, że przez ten tydzień odzyskaliście równowagę psychiczną, bo wracam do Was z kolejnym "mądrościami" dr Małgorzaty Więczkowskiej.

Zapytam ponownie – czy jesteście gotowi?

(…) Niezwykle niepokojącym zjawiskiem są gry komputerowe, które wykorzystują w scenariuszach elementy o charakterze wyraźnie okultystycznym (np. Doom, Quake, Hexen, Diablo, Apostołowie: Święte Ziemie, League of Legends, a także seria gier powstałych na podstawie przygód Harry’ego Pottera czy nawet Minecraftu). [s. 343]

Kurcze, o tych „Apostołach” czytałem już u Autorki wielokrotnie i nadal nie wiem czemu Autorka powołuje się na grę z 1999 roku. Autorko, dzieci, które wtedy w to grały, mają już koło 30. Może, skoro te gry był takie złe, lepiej byłoby zbadać czy te osoby stały się satanistami? To jest dopiero temat, a nie odgrzewany od wielu, wielu lat przez Autorkę kotlet (który już w chwili pierwszego przygotowania był spleśniały).

Nie wiem też czym jest seria gier na podstawie Minecrafta – ktoś-coś, czy zwyczajnie Autorka nie umie odmieniać nazw w języku polskim?

Często wykorzystywane są czary i magia, szczególnie w grach RPG. W wielu grach można rzucać na innych przekleństwa, aby zranić albo zniszczyć wrogów. Niektóre gry wprowadzają gracza w techniki wróżenia, prezentują numerologię, astrologię, karty tarota (umiejętności te mają ułatwić bądź umożliwić graczom osiągnięcie władzy nad innymi oraz manipulowanie światem). [s. 343]

W „wielu”, czyli ilu, Autorko? Bo taka liczba nie istnieje (chyba, że u pratchettowskich trolli). Zresztą, „niektóre” tak samo – bo niby które, Autorko? Wymienisz jakieś tytuły, może? W Doomie tego nie kojarzę.

W grze Doom2 ‒ Hell on the Earth akcja zaczyna się względnie niewinnie. Jednak z czasem pojawia się symbolika satanistyczna, która będzie graczowi towarzyszyć do końca gry. Początkowo jest to pentagram, wskazujący miejsce możliwej teleportacji. Później rozmaite dobrodziejstwa osiąga się, jeżeli dotknie się skrytki z demonicznymi rysunkami głowy rogatego kozła wpisanymi w okrąg. [s. 344]

Dobra, to już przestało być śmieszne. Co jest współczesnego w drugim Doomie? Ta gra wyszła w 1994 roku – czyli 30 (!) lat przed obroną doktoratu Autorki! Przecież to jest kpina!

(…) Fabuły gier wielokrotnie zapożyczają liczne symbole biblijne, a następnie nakładają na nie fałszywą i wrogą chrześcijaństwu interpretację; przykładem takiej gry może być Warlords Battlecry. [s. 345]

Z kolei ta gra ma “zaledwie” 25 lat. Super, Autorko. W tym tempie to końca doktoratu może dojdziemy do “współczesności”.

A jednak nie trzeba czekać aż tak długo:

(…) Nawet znana już małym dzieciom gra Minecraft na wyższych poziomach zaangażowania wprowadza możliwość rzucania klątwy, uprawiania czarów, korzystania z tarota i run. Można posługiwać się różdżką, wykorzystywać magię, bawić się w wiedźmę i układać magiczne kręgi. [s. 345]

No proszę – Autorka jednak zna jakieś przykłady „współczesne”. Myślicie, że jest ich więcej? Zaraz się przekonacie:

(…) Fabuła gry edukacyjnej z czasem zmienia się w mroczne doświadczenia. Niektóre tytuły serii mówią same za siebie (np. Halloween, Mroczna Świątynia, Księgi zaklęć). [s. 345/346]

Tytuł z serii? Jakiej, kurka wodna, serii? Może nia znam się za dobrze na Minecrafcie, ale, z tego co się orientuję, Autorka nie wymieniła osobnych gier a eventy/mapy. Ale może się mylę? Znacie odpowiedź? :)

W proponowanych grach przemoc przeplata się z czarami, obecnością demonów, monstrów, które należy unicestwić, propaguje się gnostycko-oświeceniową wizję świata bez Chrystusa, ideologię i symbolikę satanistyczną. Gracz zdobywa moc w zależności od liczby zabitych wrogów i potworów, a grając, zatraca różnicę między fikcją a rzeczywistością. [s. 346]

Bardzo ciekawe wnioski – Autorka wymieniła kilka gier 20-30 letnich, gdzie osoby, które w nie grały „na premierę” są dziś ok. 30-40 latkami i wyciąga tak daleko idące wnioski? Jasne, żeby nie było przypału dopisała Minecrafta, ale to tylko JEDEN przykład. Gdzie jest reszta, Autorko? Szczególnie, że fragmenty dotyczące DOOMa i reszty zerżnęłaś ze swoich wcześniejszych tekstów lub z jakiś starych artykułów. Ba, na końcu tego zdania jest przypis do artykułu z "Naszego Dziennika" z 2006 roku, czyli „pełnoletniego” w chwili obrony tego doktoratu.

Co ciekawe, na tym Autorka kończy wątek gier – po „zaledwie” 3 i 1/4 strony. Skąd taka dysproporcja względem Harry’ego Pottera? Ale, spokojnie, Autorka odpala dalej:

W ofercie filmowej zarówno w telewizji, jak i w Internecie dzieci i młodzież znajdą wiele filmów, które propagują kult zła. (…) Bardzo popularne filmy z serii Scooby Doo niejednokrotnie promowały zabawy z okazji Halloween. W tych filmach gościnnie wystąpił również zespół KISS między innymi w serialu Co nowego u Scooby’ego? Halloween Scooby’ego. W filmie, który opowiada o przygodach psa i jego przyjaciół, widzowie dowiadują się podczas imprezy Halloween, że „zespół KISS jest najlepszą kapelą świata”. [s. 346]

Ech… tym razem Autorka sięgnęła po serial z 2003 roku. I tu zacząłem się zastanawiać – czy naprawdę tak trudno było zapytać dzieci o to, co aktualnie oglądają, czytają, w co grają? Czy wymagało to od Autorki zbyt dużo wysiłku, by do doktoratu przeprowadzić faktyczne badania? Pewnie tak – bo recenzenci klepnęliby nawet, gdyby swoje wywody oparła na Wilku i Zającu albo Baśniach Braci Grimm. Bo to tacy sami spychologowie jak ona sama.

CDN media

Źródło

Ale to jeszcze nic:

(…) W filmie obok zespołu satanistycznego pojawiają się również nadprzyrodzone moce. W ten sposób Scooby Doo promuje zabawowy świat duchów, Halloween – swoje ulubione święto, wilkołaki, wampiry oraz czarownice. [s. 346]

Autorka nazywa zespół KISS satanistycznym, ale za chwilę to rozwinie. Skupmy się na Halloween – czyli święcie bardzo powszechnym w USA i Wielkiej Brytanii. Innymi słowy, w kulturze z której wywodzą się twórcy Scooby’ego. Autorka (i nie tylko ona) strasznie się tego boi, choć w Polsce jest to mało popularne – a przynajmniej nie aż tak jak w krajach anglosaskich. Chyba tylko nauczyciele angielskiego się tym zajmują.

Jest to także promocja zespołu, który w jawny sposób odnosi się do Szatana. Nazwa grupy KISS pochodzi od słów: Kids in Satan service (Dzieci w służbie Szatana). Choć zespół odcina się od takiej interpretacji nazwy, konsekwentnie stosuje znaki i symbole charakterystyczne dla satanistów. [s. 346]

To z kolei „pożyczyła” od swojego promotora… Podoba mi się bardzo ogólnikowe „stosuje znaki i symbole”. Jakie, droga Autorko? Ponownie, nie znam tego zespołu, nie słucham takiej muzyki. Zatem chciałbym się dowiedzieć jakie masz wobec niego zarzuty. Ale tu są potrzebne KONKRETY!

Moment, Autorka je ma… Ale lepiej zapnijcie pasy – bo to, co wcześniej napisała to małe miki w porównaniu z tym:

Zastanawiająca jest współpraca zespołu KISS z firmą Sanrio, która jest właścicielem najpopularniejszej marki licencyjnej kotka Hello Kitty. Jak się okazuje, firma Sanrio wybrała zespół KISS za ambasadora kotka Hello Kitty. W ten sposób dociera do zupełnie nowego odbiorcy – dziecka, które dorasta wraz z zespołem. [s. 346/347]

Tak, Autorka zaraz odpali się na temat Hello Kitty (spodziewaliście się tego?). I tak, była taka linia – w latach 2010-2013. Czyli tymi współczense dzieci to osoby urodzone albo w tym czasie albo tuż po (zależy jak definiować „dziecko” – czy 12-latek to jeszcze dziecko? Ot, problemy braku definicji).

(…) Wspomniany kotek został wypuszczony na rynek w marcu 1975 roku jako nadruk na portmonetce przeznaczonej dla małych dziewczynek. (…) Kotek ten jest bardzo charakterystyczny, nie ma ust, a neutralny wyraz pyszczka umożliwia dziecku odczytywanie i interpretowanie go według własnego upodobania. Jak mówi legenda (nie wchodzę w jej wiarygodność), pewien rodzic, by ratować życie swojego dziecka chorego na nowotwór, zawarł pakt z demonem, ofiarując za jego ocalenie stworzenie symbolu, który będzie popularny na całym świecie, dlatego kotek nie ma ust. [s. 347]

Pięknie – nie wchodzę w wiarygodność „legendy”, aaalee ją wrzucę. Cóż, nie wchodzę w to, czy Autorka w ogóle powinna ukończyć jakiekolwiek studia z taką znajomością metodologii i wyboru źródeł, aaaleee, sądzę, że jednak recenzenci byli albo głupi albo spychologami. Ale ja wcale nic nie sugeruję.

Zastanawiające są działania firmy Sanrio, podpisującej współpracę z zespołem heavymetalowym, który propaguje treści dalekie od tych przeznaczonych dla dzieci, natomiast łatwo kojarzone z satanistycznym przesłaniem. [s. 347/348]

A czy Autorka nie pomyślała, że ta linia wcale nie musiała być przeznaczona dla dzieci? Przecież zespół KISS istnieje od lat 70! Taka „maskotka”, znana od 1975, może kojarzyć się DOROSŁYM ludziom z ich młodością – z jednej strony łagodną (kotek), a z drugiej strony nieco niegrzeczną (zespół). Ale Autorka woli dopisywać swoje teorie i naciągać wszystko pod swoją tezę. Choć, nadal, nie ma to sensu – bo nie mam pojęcia czy współczesne dzieci znają zespół KISS, Scooby’ego albo Hello Kitty. Autorka też tego nie wie, bo tego nie zbadała (ale o tym już pisałem).

Dalej Autorka zajmuje się Monster High i… Zmierzchem (?), ale obie te kwestie pominę. Nie mam ochoty się w to zagłębiać.

(…) Wiele filmów science fiction, przygodowo-fantastyczne czy horrory naznaczone są przesłaniem New Age, także z elementami treści okultystycznej, a nawet satanistycznej. Niektóre zyskały uznanie i popularność międzynarodową. Należą do nich między innymi: Odyseja kosmiczna 2000, Powrót Jedi, Gwiezdne wojny, Wojownicze żółwie Ninja, Niekończąca się historia, Kto wrobił królika Rogera, Harry Potter, Zmierzch, Czarodziejki WITCH i wiele innych. [s. 377]

Ja tylko w kwestii formalnej – czy Powrót Jedi to nie są przypadkiem Gwiezdne wojny? I czemu Autorka znowu wymienia rzeczy, które były popularne wśród dzieci – bo ja wiem – z 20 lat temu? Czyli obecnie te osoby mają 25+ lat...

Dalej jest marudzenie o Sailor Moon, ale bardziej interesuje mnie część poświęcona… Pokemonom:

Jednym z najbardziej znanych filmów anime jest serial o Pokemonach (czyli „kieszonkowych potworach”). Jak wielki wpływ na dzieci potrafi mieć ten rodzaj treści, ukazała projekcja tego filmu w Tokio 17 grudnia 1997 roku. Dzieci, które w czasie oglądania anime przebywały w ciemnym pomieszczeniu, traciły przytomność, wpadały w histerię, płakały. Przyczyną takiej reakcji organizmu była seria przeplatanych krótkich niebiesko-czerwonych błysków zawartych w jednym z odcinków. W 800 przypadkach niezbędna była hospitalizacja, zarówno dzieci, jak i dorosłych, z powodu utrzymujących się objawów epilepsji. [s. 384/385]

Pewnie zapytacie – co w tym ciekawego? Ano to, że te kłamstwa już prostowałem na moim blogu – i to w 2018 roku. I tak, Autorka dokonała tu prostackiego autoplagiatu – tekst jest praktycznie żywcem wzięty z jej tamtego artykułu (nota bene, z 2013 roku), bez jakiegokolwiek sprawdzenia czy naprawienia błędu. Po co? Recenzenci i tak to klepnęli (a ja bym chętnie ich zapytał czy w ogóle interesowali się merytoryczną stroną ocenianej pracy).

Pokemon to nie tylko serial o młodym chłopcu i jego mistrzu, trenującym dziwne, często bardzo agresywne stworzonka, ale też multimedialna reklama przygotowana specjalnie dla dziecięcych klientów [s. 385].

I kolejny raz autoplagiat z tego samego tekstu… Serio, czy NIKT nie czytał tej pracy ze zrozumieniem? I gdzie był system antyplagiatowy?

(…) W Sandfield Tongaat w RPA 14-letni chłopiec popełnił samobójstwo. W jego zaciśniętej dłoni znaleziono list do rodziców: „Kocham was, mamo i tato. Przebaczcie mi to, co zrobiłem, ale Ash wezwał mnie do siebie i muszę iść” [s. 385]

Tu jest dopiero ciekawy przypadek! Nie dość, że zabrakło informacji, że Tongaat to miasto w RPA, a Sandfields to jedna z jego dzielnic… to jeszcze w przypisie znajduje się odnośnik do tekstu z „Naszego Dziennika” z 2001 roku. Dodam też, z kronikarskiego obowiązku, że ta historyjka przewija się wtedy, gdy mowa o Pokemonach jako demonach (w tym w tekstach pisanych przez samą Autorkę). I nigdy nie ma tam odniesienia do lokalnej prasy. Dziwne, nie?

Chęć posiadania reklamowanych gadżetów źle się także zakończyła dla 12-letniego chłopca, który za wszelką cenę chciał być najlepszym Mistrzem Ligi Pokemona. Miał mu to umożliwić zakup całej kolekcji kart Pokemona. Żeby ten cel osiągnąć, ukradł rodzicom 900 dolarów, wymienił je i zakupił za nie karty. Szczęście nie trwało długo, miał zostać Mistrzem, a spotkało go przykre doświadczenie i rozczarowanie. [s. 385]

Tu też jest ciekawie – ponownie, nie wiemy kim był ów 12-latek. Jednak przypis zaskakuje jeszcze mocniej:

Materiały źródłowe w posiadaniu autorki pracy, z przypadkiem tym miała do czynienia w Stowarzyszeniu Rafael w Krakowie. [s. 385, przyp. 528]

Co to, na Innosa, znaczy? Skoro Autorka ma materiały źródłowe to może by się nimi, z łaski swojej, podzieliła? Bo ja też mogę sobie zmyślić dowolną bzdurę i dopisać „mam na to materiały źródłowe, macie mi wierzyć a nie pytać!”.

Smaczku dodaje tutaj fakt, ze Autorka ZNOWU popełnia autoplagiat. I znalezienie go zajęło mi raptem 10 sekund w Google. Oto jej tekst z 2017 (!) roku.

Pominę część ple-ple Autorki, ale zaciekawił mnie jeden fragment dotyczący samych pokemonów:

Każdy Pokemon posiada nadnaturalną moc magiczną, a czasem nawet okultystyczne znaczenie, na przykład na czole Kadabry znajduje się pentagram, a potworek lewą ręką wykonuje satanistyczne pozdrowienia. [s. 387]

Erm… co? Moment, moment, moment – coś mi tu nie gra. Spójrzmy szybko na tego demon… ekhem, na tego pokemona i przeanalizujmy słowa Autorki:

Źródło

Nie jestem biegły w sztuce rozpoznawania pentagramów, ale jak na moje oko to Kadabra ma na głowie różową gwiazdę. Czy to oznacza, że każda gwiazda pięcioramienna jest pentagramem w rozumieniu demonicznym? To czemu Autorka nic nie pisze o Starmie (podwójny pentagram!)? Dziwne…

Żałuję, że nie mam więcej miejsca, ale muszę przejść dalej, bo Autorka jeszcze nie odpaliła wszystkiego co ma:

(…) Również w grach sieciowych spotykamy takie możliwości, na przykład w grze World of Warcraft można wziąć udział w rytuale ślubu. Cała uroczystość nawiązuje do znanych wzorów kulturowych. Jest panna młoda, pan młody, ceremonię przeprowadza kapłanka, państwo młodzi składają przysięgę małżeńską, po czym wymieniają się pierścionkami. [s. 406]

Dobra, mam pytanie – o czym tu Autorka bredzi? Jakie śluby w WoWie? Chyba tylko na potrzeby role-play między graczami... Ale przecież to nie jest integralna część gry! I wspomina o tym źródło, na które powołuje się Autorka, więc jest to albo szczyt głupoty albo celowa manipulacja czytelnikiem. Nie mam pojęcia co jest gorsze w tej sytuacji…

Dalej Autorka rozpisuje się m.in. o jedaizmie czy... batmanizmie (czy ktokolwiek słyszał o większym idiotyzmie?). Ja jednak tu zakończę, by oszczędzić Wam szarych komórek.

W ramach Podsumowania napiszę krótko – ludzie, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do tego, ze ta praca doktorska została obroniona powinni zostać natychmiastowo pozbawieni wszystkich swoich stopni i tytułów naukowych. Powinni zająć się czymkolwiek innym niż „robieniem nauki”, do czego się ewidentnie nie nadają. Nie wiem i nie interesuje mnie dlaczego recenzenci i promotor nie zwrócili uwagi na to, że Autorka NIE przeprowadziła tu żadnych badań. Ten doktorat jest wyłącznie zbiorem informacji przeczytanych, zasłyszanych czy wręcz chamsko zautoplagiatowanych przez Autorkę. I jasne, pojawiają się czasem odniesienia do „współczesności” (np. Autorka wspomina o „Ekipie”), ale to wszystko ginie w zalewie głupot, które Autorka radośnie wrzuciła do swoich wypocin. A spychologowie jej to przyklepali…

Jedyne co mogą napisać to – mam nadzieję, że Autorka już nigdy więcej niczego nie opubli… A nie, wygląda na to, że w lipcu tego roku powyższy doktorat został opublikowany w formie książki. Jeśli uda mi się zebrać do kupy psychikę – to ją wypożyczę :).

Linki do całości oraz recenzji.

Trzymajcie się! Do zobaczenia! Ja idę odpocząć – (chyba) zasłużyłem :P.

Oceń bloga:
4

Komentarze (4)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper