Przegląd Eroge #11 Rance IX -The Helamian Revolution- (jRPG, tRPG) [18+]

BLOG
577V
user-88981 main blog image
kajtji | 16.03.2023, 17:19
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

 Witajcie w już jedenastym przeglądzie eroge (nie spodziewałem się, że zrobię więcej niż jeden lol). Zapraszam do obszernego tekstu o świeżutkim, bo wydanym niecały miesiąc temu, Rance IX, tu poprzedni przegląd. Tekst dla pełnoletnich.

 


Tytuł: Rance IX -The Helmanian Revolution-
Wydawca: Mangagamer
Producent: Alicesoft
Gatunek: Taktyczny jRPG
Długość: ~60h
Gdzie kupić: Mangagamer.com
 Aby lepiej zrozumieć serię, polecam zapoznać się z poprzednimi częściami przeglądu, gdzie omawiam poszczególne części (5D+6, 01+02, Sengoku, Quest Magnum), jednak postaram się napisać to w miarę tak, aby osoby, które pierwszy raz słyszą o serii, mogłby bez problemu zrozumieć z "czym to się je", tak więc przypomnę parę faktów.

 Rance IX, to jak nazwa wskazuje, gdzieś z dwudziesta odsłona serii, ale chronologicznie to jedynasta. Tym razem, gra przybiera formę połączenia taktycznego jRPG z Visual Novel i kapką "dating sima" (tak małą, że w sumie to nie jest dating sim, ale o tym później, w sumie to gra bardziej robi sobie z tego jaja).

Fabuła:

 Helman był niegdyś wielkim i potężnym państwem, które to rządziło całym kontynentem. Niestety, ale lata jego dawnej świetności już dawno minęły, kraj jest w rozsypce, ludność głoduje, a u władzy szerzy się korupcja. Do tego kraj narażony jest na ataki innych państw, które łase są na ich gigantyczne tereny. Dlatego więc książę Patton powraca z czteroletniego wygnania i rozpoczyna rewolucję, chce on przejąć władzę i zrobić Helman znowu wielkim.

 Sam tego jednak nie dokona, dlatego więc zbiera drużynę wiernych mu towarzyszy, a także prosi o pomoc tego, który zjednoczył Nippon, pokonał domonicznych wrogów ludzkości, wielkiego i potężnego wojownika, a także tego, który... wyruchał każdą liczącą się kobietę na tym świecie (w tym papieża). Każdą? Nie! Została jeszcze jedna... Cesarzowa Sheila Helman, młodsza siostra Pattona. Tym człowiekiem jest Rance i szansa na współżycie z piękną cesarzową jest jednym z decydujących czynników, dla których niemal natychmiastowo zgadza się pomóc w Helmańskiej rewolucji (drugi powód to spoiler z poprzednich gier, więc pozwólcie, że go pominę). 

 Fabuła gry, jest nieco na granicy czegoś naprawdę poważnego, w końcu mamy tu temat rewolucji, wojny i wielu zbrodni, jak ludobójstwa czy eksperymenty na ludziach... A z drugiej postacie, o takich imionach jak Convert Tax czy kompletnie bezsensownie zabawnych sytuacjach, gdy poważny pojedynek na śmierć i żyjcie zmienia się w walkę na łamańce językowe. Nie no, ale jest coś zabawnego w poważnej dyskusji, gdzie każdy jest wielce poważny i z wielką powagą mówi o tym "Generale Przelicz Podatki" (który tu dodatkowo jest komicznie narysowanym grubaskiem, który swym wyglądem w ogóle nie pasuje do całej gry).

 Historia gry poniekąd coś przekazuje. Pokazuje, do czego może dopuścić się władza, aby cóż, dalej być "władzą"... A także to, że obsadzanie na ważnych stanowiskach rodziny, bogatych czy dobrze urodzonych nie jest dobrym pomysłem, gdy są to ludzie niekompetentni. W odróżnieniu od Sengoku i Quest Magnum, historia tu przedstawiona jest o wiele bardziej liniowa, my jedynie wybierzemy kolejność w jakiej poznamy niektóre z wydarzeń. Tu warto wspomnieć, że gra posiada "Nową Grę+", która odblokowuje dodatkowe scenki i no niezbyt jestem tego fanem takiego wymuszania przejścia gry po raz drugi, aby tylko dostać ciutkę więcej. Dodatkowo są tu zakończenia "heroin", które odblokowujemy, gdy to obdarzymy daną wybrankę odpowiednią ilością miłości (tak, można rozkochać w sobie wszystkie).

 Gameplay:
 Rance VI był typowym RPG z podgatunku Dungeon Crawler, Sengoku Rance był prostą, ale wymagającą turową grą strategiczną, gdzie podbijaliśmy kraj, a Quest Magnum był nastawionym na robienie zadań pobocznych dosyć klasycznym (ale tez i nie) jRPG. Jak możecie zauważyc, każda odsłona Rance to gameplayowo coś kompletnie innego. Takie podejście ma swoje zalety, jak i wady. Zaletą na pewno jest, że gracz nie wymęczy się grając w zbyt podobną do siebie grę przez kilka części, każda po parędziesiąt godzin, a zamiast tego zawsze będzie miał coś nowego. Wadą niestety jest, że osoby robiące co chwila coś innego, nie będą nigdy mistrzami w tej jednej konkretnej rzeczy, a w przypadku samych graczy, to zdażyć się może, że turowa strategia wielce przypadkie mu do gustu i nie będzie mógł się oderwać, aby kompletnie wynurzyć się przy Dungeon Crawlerze.

 Poniekąd miałem tak tutaj, wymienione wcześniej gry naprawdę mnie wciągały, fabularnie, jak i gameplayowo. Tutaj miałem jednak pewne problemy. Przede wszystkim, Rance IX to turowa gra RPG, walkę mogę chyba porównać do Herosków tzn. są jednostki (tu tylko pojedyńcze postacie), są tury, jest siatka po której się poruszamy i jakoś się to toczy. Celniejszym byłoby pewnie porównanie do Fire Emblem (widziałem wiele porównań tych obu gier), ale że w FE nie grałem, to się nie wypowiem.

 W każdym razie, walki odbywają się w turach, ich kolejność pokazana jest po lewej, a po prawej zwykle znajduje się liczba wrogów (ci aktualnie obecni są pomarańczowymi kwadratami, nadchodzący tymi czerwono brązowawymi). Przed każdą walką przyjdzie nam ustawić dokładne położenie jednostek no i ich ilość. Każda z naszych postaci naturalnie różni się statystykami, jak i klasą postaci. Strzelcy i czarodzieje atakują z dystansu, do tego obszarowo (poza jednym ze strzelców), jednak jednostki wroga zwykle kiedy tylko mogą, skupią się właśnie na naszych postaciach dystansowych, więc czasem trzeba się napocić, aby to nie umarli.

 Do tego każda postać ma jakąś umiejętność, zwykle jest to specjalny atak, do którego wymagane jest użycie tego paska na dole, ale trochę wyżej, nad portretami. Ataki te pochłaniają zwykle cały zgromadzony pasek, ale za to są niezwykle silne i co najważniejsze, mają swoje własne animacje i co jeszcze ważniejsze, paru postaciom kobiecym widać majtki... lub ich brak. A jak ktoś nie lubi, to pod wyborem umiejętności dostępna jest opcja nie odpalająca filmiku.

 Gorszym aspektem gameplayu, jest rozwój postaci. Mamy tu dosyć typowe rozdawanie punktów umiejętności, które tu dostajemy za pokonywanie wrogów, nie ma tu poziomów postaci. Coś co mi się jednak nie podoba, to ulepszanie broni, które jest w całości losowe. Możemy wydać kilka tysięcy i przy tym zaledwie zwiększyć atak o jeden punkt.

 Tu tez moim innym probleme gry jest to, że cóż, trochę mało tu gry, przynajmniej w porównaniu z poprzednikami. Właściwie, to tutaj cały gameplay, to jedynie walka, kiedy to w VI i Quest Magnum mieliśmy jeszcze eksplorację poziomów, która to pochłaniała sporą część czasu rozgrywki. Zważywszy na fabułę gry, to naprawdę, aż się ona prosi o coś na wzór Sengoku Rance, gdzie to podbijaliśmy kraj. Tu w końcu jesteśmy członkami rewolucji.

 W grze istnieje jeszcze coś takiego jak hoverfort, w skrócie, dzięki temu w niektórych mapach możemy dodatkowo używać np. potężnego lasera czy teleportować jednostki na wybrane pole. Szczerze przyznam, że to bardzo zbędny dodatek.


 Postacie:
 Omówienie postaci zacznę od przypomnienia kim tak właściwie jest tytułowy bohater, czyli Rance (po więcej zapraszam do "Przegląd Eroge #1"). W skrócie, jest on seryjnym gwałcicielem, mordercą, zboczeńcem, złodziejem, egoistą, megalomanem, szowinistą, feministą, homofobem i zbrodniarzem wojennym, ale spokojnie, ma też wady. Przede wszystkim należy pamiętać, że jako postać, Rance nie powinien nigdy być traktowany na poważnie. To taki Eric Cartman (South Park), postać z masą negatywnych cech, ale ukazanych w sposób mocno komediowy, które mają bawić, a już na pewno nie powinny być wzorcem do naśladowania.

 Rance ma jedną motywację, piękne kobiety i to właściwie dlatego wyruszył w podróż, aby wyr*chać je wszystkie, a do tego stworzyć wielki harem i zostać królem świata. Jest on tak ponadprzeciętnie napalony, że dla szybkiego numerka bez namysłu wskoczy w największe niebezpieczeństwo, a przy okazji uratuje świat... lub doprowadzi do wojny, dopóki nagrodą jest współżycie z ładną panienką, to niezbyt go to obchodzi. Mimo jego nieprzyjaznego usposobienia, trudno jest znaleść kobietę, która po czasie nie zaczęła dażyć go głębokim uczuciem (najwidoczniej każda dostała syndromu sztokholmskiego).

 W Rance IX powróci do nas parę znanych już postaci, jak zdecydowanie najlepsza dziewczynka czyli Kanami, niezdarna ninja, która bardzo się stara. Shizuka, czyli ta, która nie jest tsundere tylko po prostu cię nienawidzi, a także loli papież, której imienia nie wymienie, bo to spoiler z Quest Magnum. Postaci jest multum, a sporo z nich właśnie powraca, taka Kanami, to postać obecna w niemalże każdej części, a pojawiła się już w pierwszej odsłonie serii z 1989. Jest coś wyjątkowego w śledzeniu losów postaci, które rozwijały się przez kilkadziesiąt lat, na przestrzeni wielu odsłon. 

 Tu na szczególną uwagę zasługują jednak całkowicie nowe postacie. Jedną z nich jest panienka o dosyć podłym imieniu czyli Russian. Staje się ona nową niewolnicą głównego bohatera, ale za nią kryje się naprawdę wielka tajemnica? Kim ona naprawdę jest?

 Kolejną wartą wzmianki postacią jest Miracle Tor, która to... ma autyzm czy coś, syndrom gimbusa (jak w "Chuunibyou demo Koi ga Shitai!"), gada jakieś niestworzone rzeczy o potężnej magii, podboju świata i swoim "męskim haremie", który to nazywa Zwolfe Ritter. W sumie jest troche jak Rance, ale nie jest ciągle napalona.


 No i jest jeszcze Pigu czyli loli, która może się dzielić i zmniejszać przy tym rozmiary, tak więc dzięki niej możemy mieć całą armię loli! (do 8 podczas walki).


Muzyka:
 Jest świetna, jak w każdej odsłonie, więc nie będę się powtarzał.



 Aspekty erotyczne:
 Na start powiem smutną rzecz, znowu nie ma tu łapania potwór dziewczynek :/. Cóż, trzeba się z tym pogodzić i jakoś żyć dalej. Za to jednak wszelakie sceny erotyczne są pierwsza klasa, do tego po raz pierwszy w serii w aspect ratio 16:9 i... Czemu dopiero teraz? Quest Magnum to chyba gra z 2010, co oni? Dalej mieli w swoim biurze kwadratowe monitory? No dobra, czepiam sie biednych producentów... a powinienem czepiać się całej japońskiej branży gier PCtowych, bo tam to od chyba zawsze tak jest, nawet teraz Visual Novele zwykle są robione w 720p(!). Ale dobra, wracajmy do tematu:

 Zacznijmy od tego, że to eroge, więc każda (ładna) postać kobieca, jaka się tu znajduje, ma swoją należytą jej scenkę (chyba poza jedna, ale może po prostu jej nie odblokowałem). I cóż, narysowane są one po prostu prześlicznie. Do tego mamy tu coś powiedzmy nowego dla tej serii. Poza dosyć typowymi scenami seksu tzn. z jednym obrazkiem i paroma jego wariacjami, dostajemy tu coś bardziej... dogłębnego. Podczas gry zdobywamy "małpie kule" (monkey orb), które to wymieniać możemy na "serduszka" u jednej z ośmiu wybranek naszego bohatera (naturalnie, można wybrać wszystkie). Dostajemy tu scenki, które trochę wyróżniają się na tle serii. Przede wszystkim mam wrażenie, jakby sam pomysł na to był nieco żartem z tych wszystkich Visual Novel, gdzie niby wybierasz swoją kochankę, ale ostatecznie i tak możesz grę wczytać i wybrać kolejną (oj wy niewierni).

 Sceny te to bardzo mocne pogłębienie się relacji Rancea i wybranej partnerki, mocno pokazują, że pomimo, że kobiet to on miał bez liku, to wciąż potrafi kogoś kochać, choć tak, jest to ekstremalnie poligamiczny związek, do tego jest w nich zwykle więcej niż tylko jeden obrazek i jego kilka wariacji. A co do samych scen (tak ogólnie), to mamy dosyć typowe zbliżenia, nie odbiegające od normy, ale też parę zabawnych. Właściwie każda scenka z Pigu, to bardziej komedia niż zwykłe porno. Mnie bawiło.

 Mamy tu też scenki będące "złym zakończeniem", coś czego nigdy wcześniej (chyba, bo sobie nie przypominam) nie było w tej serii, a ja tego ogólnie naprawdę nienawidzę. W niektórych walkach fabularnych po wygranej bitwie, w której pokonana została określona panienka z naszego składu, otrzymamy do wyboru "bezpieczne zakończenie" i "złe zakończenie" dla tejże panienki. Złe zakończenie zawsze daje nam Game Over i przedstawia ono coś potwornego (serio mówię). Rance IX pokazał mi, dlaczego Euphoria nie działa. Jak pewnie wiedzie, o wielcy ludzie kultury, Euphoria to eroge, gdzie to różne panie są w brutalny sposób poniewierane. Tu jest gorzej, ale raczej ze względu na to, że okropne rzeczy przytrafiają się postaciom, z którymi spędzić mogliśmy i kilkaset godzin (jak wspomniałem, taka Kanami jest z nami od pierwszej odsłony). Źle się czułem oglądając każdą z nich i nie wiem czy chciałbym to powtórzyć. 

 Podsumowanie:
 Nie ma co mówić, jakbym powiedział coś złego o Alicesoft, to nie byłbym sobą. Choć Rance IX nie wciągnął mnie tak samo, jak poprzednie trzy części, to i tak jest to wedle mnie naprawdę dobra produkcja.

Ważne informacje:
 A tu na koniec ważne informacje. Niestety nie będę mógł już regularnie publikować "przeglądu eroge", bo niestety, ale mi się nie chce. Nie chcę tego robić na siłę, chyba zrozumiałe. Regularnie nie będzie, ale coś tam będę wrzucał, w tym miesiącu chciałbym co najmniej jeszcze jeden zrobić. 

Oceń bloga:
10

Czy któraś z dotychczas przedstawianych gier w "przeglądzie eroge" cię choć trochę zainteresowała?

Nie
31%
Tak, ale nie grałem w żadną
31%
Tak i zagrałem w jedną z nich
31%
Tak i zagrałem w kilka z nich
31%
Pokaż wyniki Głosów: 31

Komentarze (11)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper