Crystar - recenzja gry. Niech popłyną strumieniami Twoje łzy

BLOG RECENZJA GRY
34V
user-74175 main blog image
Aysnel | Dzisiaj, 19:57

Obudź się, czas płakać. A myślałeś, drogi Czytelniku, że to Ty masz problemy. Co byś powiedział, gdybyś udręczony depresją trafił do Czyśćca i musiał przeżywać nie tylko swoją traumę, ale też innych? Rei Hatada jest właśnie taką nastolatką, która by uratować swoją siostrę z koszmarnych zaświatów sama musi unurzać ręce we krwi. Zapraszam do Crystar, ale ostrzegam, miej umysł światopoglądowo i religijnie otwarty, bo cała opowieść może Cię wzburzyć, ale o to właśnie chodzi w tym jRPG akcji. 

Czyściec jako miejsce pokuty istnieje w naszej kulturze i wierze w sumie stosunkowo od niedawna. Jego wyobrażenie znamy chociażby z twórczości Dantego, zapisków religijnych z całego świata i osobistych świadectw wielu religijnych mistyków. Warto tu wspomnieć np. o naszej św. Faustynie Kowalskiej. W grze Crystar zapoznamy się z japońskim podejściem do tego tematu i co ciekawe, wydaje się ono być całkiem realistyczne i logicznie poukładane. Szkoda tylko, że ograniczony budżet wymusza bolesne kompromisy.

Paktowanie z Demonicami

Fabuła gry porusza temat, który w Japonii (chociaż nie tylko) stanowi nieprzekraczalne tabu. Chodzi o syndrom hikikomori, czyli skrótowo rzecz ujmując ciężka depresja, przez którą cierpiąca osoba unika niemal jakichkolwiek kontaktów z ludźmi, właściwie zamykając się na stałe we własnym pokoju. Taką protagonistką jest właśnie licealistka Rei Hatada. Dogląda ją tylko młodsza siostra Mirai, z którą jest mocno zżyta. Z jakichś powodów trafiają obie do czyśćca, gdzie bieg wydarzeń sprawia, iż Mirai ginie. By ratować jej duszę Rei musi zejść na samo dno czyśćca i w tym celu musi zawrzeć pakt z diabelskimi Siostrzyczkami nim zarządzającym. Oczywiście jak w starym przysłowiu diabeł jedną rękę ci poda, a do drugiej złowi, ale dziewczyna nie ma wyboru — musi zostać egzekutorką naszych złowrogich panienek. Wojowniczką, która na ich życzenie robi porządek z niektórymi, za bardzo rozrabiającymi bywalcami kręgów czyśćcowych. Musi się jednak śpieszyć, bo na ratunek siostry ma tylko 40 dni, ale na szczęście w tym dziele wspomoże ją trójka innych bohaterek, które z takich czy innych powodów trafiły do tego świata. 

Co ciekawe scenariusz nie jest tak prostolinijny jak wyżej opisałem, tylko posiada naprawdę sporo skomplikowanych wątków niełatwych w odbiorze. Dużą rolę odgrywają tutaj negatywne uczucia i często, pod adresem naszej bohaterki i jej towarzyszek, pada wiele gorzkich słów. Stopniowo odsłaniane są kulisy życia naszych panien i z czasem coraz mniej dziwimy się, że skończyły jak skończyły. Mamy młodą kobietę, która będąc w ciąży, zaślepiona miłością, straciła swoje dziecko; dziewczynę — córkę prawnika, która niemal straciła życie w tragicznym wypadku autobusowym oraz łobuzerską małą dziewczynkę nie bardzo wiedzącą kim właściwie jest. Wszystkie jednak z jakiegoś ciągną do Rei, jakby była centrum ich świata, więc nieco elementów yuri też się znajdzie. Wadą opowieści jest jednak fakt, iż bywa dość nierówna. Po prostu momenty gdzie akcja toczy się naprawdę z przytupem mieszają się z tymi, gdzie nie za wiele się dzieje, więc tempo scenariusza jest nieco rwane. Podobnie jest z wyborami pojawiającymi się w całej historii, z lekka przypominają te z gier visual-novel, jest ich trochę mało i pojawiają się nieregularnie, ale plus taki z tego, iż prowadzą one do jednego z trzech zakończeń, a ryjących beret twistów też nie brakuje

Dziewczęce problemy z emocjami

Niestety w pewnym momencie dochodzi do sytuacji jakby scenarzystom zabrakło pomysłów i powtarzamy pewne elementy scenariusza, ale mimo to charaktery naszych dziewczyn skutecznie przyciągają nas do ekranu. W każdym razie warto się w całą opowieść zagłębić, bowiem porusza tematy mało spotykane, które w Japonii (i nie tylko) objęte są tabu, więc brawa dla twórców za odwagę. Poruszane sprawy mogą wywołać niesmak u bardziej wrażliwych graczy, ale to dobrze, iż tytuł gra na ludzkich emocjach. Cóż, sprawy depresji są dość delikatne, a sugerowanie, że ofiara tej choroby w jakimś stopniu może być sama sobie winna, poprawne politycznie dzisiaj raczej nie jest. Podobnie zresztą jak pakty z demonami, naigrywanie się z bezradności ofiar, problemy z napięciem seksualnym, nieślubna ciąża, męska dominacja, ciągoty samobójcze, niesprawiedliwe wyroki sądowe i tak dalej pewnie też niektórych mogą wzburzyć. Crystar nikogo nie postawi obojętnym albo wessie Cię na maksa, albo odrzuci, ale na pewno zmusi do myślenia.

Sama rozgrywka do skomplikowanych nie należy. Po prostu jak w dungeon-crawlerze odwiedzamy poszczególne instancje podrzucane nam przez Siostrzyczki i walczymy z zamieszkującymi je bywalcami, po drodze, rzecz jasna, zahaczając o pomniejszych i głównych bossów. Jak na RPG-a akcji Crystar jest całkiem długi, bo zaliczenie gry zajmuje około 30 godzin, chociaż samych miejscówek do odwiedzenia nie ma specjalnie wiele, a i wracać do po zaliczeniu nie ma specjalnie po co (ale można jak ktoś chce). Ponoć lokacje według innych recenzji są generowane proceduralnie, ale ja sam nie zauważyłem, by tak było. Zresztą menu wyboru sugeruje, że twórcy planowali nieco więcej zwiedzania, ale widocznie pieniądze i czas sprawiły, że zamiary zostały nieco okrojone. Same walki natomiast są proste, ale przyjemne, prowadzone w stylu arenowym — czyli na ograniczonym obszarze toczymy bój z kilkoma przeciwnikami naraz. Jak na grę akcji przystało mamy do wyboru dwa ciosy: szybki bądź silny, a dodatkowo posiłkujemy się umiejętnościami specjalnymi. Wprawdzie naraz prowadzimy tylko jedną postać, ale w dowolnej chwili szybko przerzucamy się na dowolną pannicę w razie potrzeby. A warto to robić, ponieważ każda bohaterka posiada odmienny styl walki, chociaż twórcy lekko faworyzują Rei, bowiem czuć, iż nią się najłatwiej gra.

Nim ktoś ci pomoże najpierw pomóż sobie samemu

Ogólnie rzecz biorąc starcia do trudnych nie należą, więc szukający większego wyzwania mogą brać od razu najwyższy stopień trudności. Jednak o dziwo naparzanie bywalców czyśćca tutaj zwanymi Revenantami daje naprawdę sporo radości, nawet pomimo błąkania się po korytarzowych lokacjach. W razie konieczności możemy na pomoc przyzwać tzw. Strażników wspomagających nas w walce po wypełnieniu się łezki w dole ekranu, a  za pokonanych wrogów dostajemy oczywiście punkty doświadczenia (nawet postacie niebiorące udziału w walce). Interesująca sprawa jest tutaj z ekwipunkiem, tzw. sentiments, które otrzymujemy tutaj za ubicie wyznaczonych przeciwników. Żeby jednak można było ich użyć Rei musi się najpierw wypłakać w swoim pokoju, co jeszcze bardziej nas wiąże z tą bohaterką. Ekwipunek rzecz jasna można poddać fuzji, by otrzymać silniejsze wersje oręża czy zbroi oraz dodatkowe wzmacniać. Problem w tym, że sloty na wspomniane wzmocnienia pojawiają się losowo, co irytuje.

Wizualnie Crystar na PS4 bardzo mi się podobało. Obecnie dostępne są dedykowane wersje również na PS5, Switch i PC, ale wszędzie gra prezentuje się tak samo. Odważne neonowe kolory, gra świateł, żywe różnorodne niebo, złote iluminacje i rozświetlone efekty specjalne to czysta rozkosz dla oczu. Jest to również miły kontrast z sepią i niepokojącymi, ręcznie rysowanymi tuszem po kartonowym papierze wspomnieniami jako przerywnikami filmowych oraz smutnymi chwilami z realnego życia w pokoju Rei. Wszystko w Czyśćcu jest naprawdę fantastyczne i magiczne, szkoda tylko że projektów przeciwników jest zaledwie kilka. Za oprawę graficzną odpowiada studio Gemdrops, które ostatnio miało na swoim koncie tak udany klasyk, jak remake Star Ocean 2, co tylko dobrze świadczy o ich kunszcie.

Pomysły dobre ale brakło pieniędzy

Wspaniale prezentują się dwuwymiarowe popiersia postaci podczas rozmówek, no i nic nie może się równać z wielkimi, błękitnymi oczami Rei, przepełnionych smutkiem. Niestety zdarza się, iż sylwetki postaci przesłaniają akcję dziejącą się na ekranie, co mnie osobiście drażniło. Obrazu dopełnia nostalgiczna i bogata w utwory muzyka oraz naprawdę udany angielski dubbing, gdzie głosy dziewczętom podkładają głosy aktorki udzielające się w takich tytułach jak: Persona 5 czy Legend of Heroes: Trails of Cold Steel.

Crystar to piękna gra, która wywołuje wiele emocji zwłaszcza dzięki błyskotliwej narracji. To genialna opowieść wraz z niezapomnianymi bohaterkami plus znakomity dubbing, hipnotyzująca muzyka i naprawdę niepokojące, utracone wspomnienia tych, których właśnie zabijasz, łączą się w doświadczenie, którego nie możesz przegapić, jeśli kochasz gry RPG. Niestety pomimo kadzenia tytułowi brakuje ostatecznych szlifów, co ciągnie ocenę mocno w dół. Jak to mówią "krawiec kraje, jak mu materii staje" i chociaż panom ze studia Furyu udało się wycisnął z budżetu tyle, ile się dało, wciąż na wiele rzeczy musimy patrzeć przez palce. Mimo wszystko dla dobrej opowieści warto znieść niektóre wpadki i niedociągnięcia.

Oceń bloga:
1

Ocena - recenzja gry Crystar

Atuty

  • Fabuła jako całość
  • Klimatyczna oprawa audiowizualna
  • Bohaterki
  • Prosta, ale przyjemna walka
  • Trzy zakończenia

Wady

  • Kontrowersyjna otoczka może razić
  • Dziwne akcje ze scenariuszem pod koniec gry
  • Niewykorzystany potencjał
  • Brak ostatecznych szlifów
Patryk Dzięglewicz

Patryk Dzięglewicz

Crystar to japoński RPG akcji oferujący przygodę czwórki dziewczyn w zaświatach. Piękna przygoda o negatywnych uczuciach i nawet całkiem ładne wykonanie, nie może przysłonić nam jednak faktu, iż gra zdaje się być kończona w pośpiechu z powodu skromnego budżetu. Szkoda niewykorzystanego potencjału. ale mimo warto się z produkcją zapoznać w przerwie od głośniejszych tytułów.
Grałem na: PS4

Komentarze (0)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper