Immortals Fenyx Rising - recenzja gry. Ubisoft rzuca wyzwanie Nintendo

Immortals Fenyx Rising - recenzja gry. Ubisoft rzuca wyzwanie Nintendo

Mateusz Wróbel | 30.11.2020, 18:00

Immortals Fenyx Rising pojawi się na rynku już za trzy dni i może być swego rodzaju zabójcą czasu w oczekiwaniu na Cyberpunka 2077. Czy warto zainteresować się nową marką Ubisoftu, czy też lepiej oszczędzić pieniądze, tudzież wydać je na coś innego? Tego dowiecie się czytając poniższą recenzję.

Ubisoft nie zwalnia tempa i dostarcza kolejną produkcję w ramach "jesiennej ofensywy". Po premierze dosyć chłodno przyjętego Watch Dogs Legion oraz wychwalanego na lewo i prawo Assassin's Creed Valhalla, przyszedł czas na Immortals Fenyx Rising (dawne Gods & Monsters), które w porównaniu z dwoma wyżej wymienionymi tytułami jest czymś nowym. No właśnie, nowym tylko dzięki nazwie, czy nowym mechanikom, tudzież innowacyjnym pomysłom? Mamy w tym przypadku mieszankę odgrzebywanych elementów z innych marek z paroma nowościami w gameplayu - po więcej szczegółów zapraszam do dalszej części recenzji. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Ratowanie greckich bogów

Immortals Fenyx Rising - recenzja gry. Ubisoft rzuca wyzwanie Nintendo

Immortals Fenyx Rising nie oferuje niesamowicie wciągającej kampanii fabularnej. Wcielamy się w tytułowego Fenyksa, którego wygląd osobiście kreujemy dzięki obszernemu kreatorowi postaci. Przybył on na Złotą Wyspę wraz ze swoimi kompanami, w tym ze starszym bratem, w celu poszukiwania przygód. Niestety, ale podczas morskiej przeprawy ich statek uległ zniszczeniu, a najniższej rangi członek załogi (czyli my) musi rozwiązać dwie zagadki. 

Pierwszą z nich są nasi sojusznicy, którzy w dziwny sposób zostali zamrożeni. Fenyx nie będąc doświadczonym wojem musi zrobić wszystko, aby nie dać się zabić i poznać tajemnicę "mocy", przez którą jego koledzy i koleżanki nie mogą się ruszyć. W trakcie poznawania tajemnic tętniącej życiem wyspy, spotykamy pewną osobę, która dogłębnie przedstawia nam Tyfona, tytana uwięzionego przez m.in. Zeusa w Tartarze, czyli w najmroczniejszej części podziemnej krainy przeznaczonej dla największych złoczyńców w mitologii greckiej.

Aby przywrócić ład i porządek w baśniowym świecie, Fenyx podejmuje się wyzwania i korzystając ze wszelkich możliwości, próbuje posłać antagonistę do piachu. W wykonaniu jego celu pomogą mu inni greccy bogowie, którzy zostali uwięzieni przez Tyfona, a uratować i przywrócić im prawdziwy wygląd możemy odzyskując ich esencję w czeluściach, gdzie czekają na nas setki zagadek. 

Historię w Immortals Fenyx Rising ratuje humor

Immortals Fenyx Rising - recenzja gry. Ubisoft rzuca wyzwanie Nintendo

Dla każdego "sprzymierzeńca" przygotowano oddzielny wątek fabularny, w którym lepiej go poznajemy. Dowiadujemy się, co robił w przeszłości, kim jest teraz (akurat to może Was zdziwić, a jednocześnie mocno rozśmieszyć), a także jakie ma plany na przyszłość - w przypadku, kiedy odzyskamy jego esencję oraz w tym, kiedy tego nie zrobimy. Aby w pełni ukończyć - przykładowo - historię Afrodyty, musimy poświęcić około 3-4 godziny rozgrywki, zdobywając przy tym jej błogosławieństwa (pasywne umiejętności, bardzo przydatne w walce), często mając przy tym szeroki uśmiech na twarzy, 

Immortals Fenyx Rising żyje humorem. Scenarzyści i pisarze dialogów próbują rozśmieszyć nas na niemalże każdym kroku, o ile jest to oczywiście możliwe. Nie mamy tutaj do czynienia z nachalnością i próbowaniem wciskania śmiesznych dialogów np. podczas walk z bossami. Deweloperzy wiedzą, kiedy mogą sobie pozwolić na chwilę rozluźnienia i przedstawienie nam kolejnej śmiesznej historyjki, którą opowiedzą nasi narratorzy - Prometeusz oraz Zeus. Ten pierwszy mówi zdecydowanie więcej, ale ten drugi dodając w najmniej odpowiednich momentach swoje trzy grosze potrafi zawstydzić Prometeusza, potrafiącego wyjść z prawie każdej sytuacji zwycięsko. Czytając przedpremierowe materiały o produkcji oddziału Quebec martwiłem się, że humor w tejże pozycji będzie żałosny, ale zostałem pozytywnie zaskoczony.

Immortals Fenyx Rising może poszczycić się wieloma świetnymi łamigłówkami

Immortals Fenyx Rising - recenzja gry. Ubisoft rzuca wyzwanie Nintendo

Misje w Immortals Fenyx Rising są ciekawe, a co najważniejsze, nie mamy tutaj do czynienia z typowym kopiuj/wklej, z którym musieliśmy zmagać się w przypadku Assassin's Creed Valhalla. W głównych, jak i tych pobocznych (tych opcjonalnych jest bardzo mało) zadaniach najczęściej rozwiązujemy zagadki logiczne, często przestawiając unoszące się w powietrzu skrzynki, stawiając kroki protagonistą na panelach wedle wyświetlonych symboli na ścianie przed nami, czy też korzystając z łuku i strzelając zapalonymi strzałami do nierozpalonych lampionów, które najczęściej blokują przejście do skarbu za pomocą specjalnej bariery. Oprócz tego, główny bohater dysponuje także specjalną mocą, która pozwala mu przyciągać niektóre przedmioty, a następnie rzucać nimi w przeciwników lub w elementy zniszczonej budowli.

Łamigłówki znajdziemy również w momencie, gdy będziemy mieli ochotę eksplorować świat wykreowany przez Ubisoft, choć nie w każdym rodzaju sekretów. Ambrozję zwiększającą maksymalny poziom zdrowia znajdziemy najczęściej przy otwartych lokacjach, a dostęp do niej blokuje jedynie paru przeciwników, których pokonanie nie stanowi jakiegokolwiek wyzwania. Jeśli natomiast będziemy zainteresowani skrzyniami z łupami (odłamkami różnych diamentów, które pozwalają zwiększyć poziom naszego wyposażenia), zostaniemy zmuszeni rozwiązać zagadkę lub dostać się do trudno dostępnego miejsca - najczęściej położonego bardzo wysoko. W Asasynach nie byłoby to trudne, ale w najnowszej pozycji Francuzów musimy dbać o wytrzymałość Fenyksa, jak i naszego wierzchowca.

Nasz bohater początkowo dysponuje jedynie czterema paskami kondycji, co nie pozwala mu nawet przepłynąć z jednego na drugi brzeg rzeki, nie wspominając nawet o długiej wspinaczce, podczas której protagonista nie będzie mógł choć na parę sekund stanąć na płaskim terenie i odzyskać siłę. W trakcie przepraw nic nie stoi na przeszkodzie, aby zjeść parę zebranych przez nas niebieskich grzybków rosnących najczęściej na łąkach - zwiększają one nieznacznie wytrzymałość, nieznacznie, ale mimo wszystko potrafią one wydłużyć wspinaczkę o 2/3 sekundy. Blokowanie w ten sposób dostępu do niektórych budowli, podwodnych miejscówek zachęca odbiorcę do powrotu do trudno dostępnych miejsc w dalszej części rozgrywki, kiedy już dostatecznie rozwiniemy swoją postać. Jest to bardzo dobry zamysł, bo pozwala eksploratorom stopniowo odkrywać świat, a nie zmusza nas do odkrywania po kolei każdego regionu tuż po wykonaniu na nim pierwszej misji.

Odkrywanie znajdziek na mapie potrafi przytłoczyć

Immortals Fenyx Rising - recenzja gry. Ubisoft rzuca wyzwanie Nintendo

Będąc przy lizaniu ścian i wyciskania ostatnich soków z gry, znaczników w najnowszym sandboxie Ubisoftu jest sporo, ale na pewno mniej niż w Assassin's Creed Valhalla. Problem polega jednak na tym, iż musimy odkrywać je manualnie, mimo tego, iż w Immortals Fenyx Rising również występują tzw. punkty synchronizacyjne. Gracz może dostać się w każdej chwili na ogromną rzeźbę danego greckiego boga, a gdy już znajdzie się na jej szczycie, widzi cały region, po którym obecnie stąpa. W tym momencie jesteśmy zmuszeni wyciągnąć z kieszeni specjalny przyrząd, który pozwala nam zaznaczać na mapie sekrety, a z racji tego, iż jest ich dziesiątki, możemy stracić nawet podczas tejże czynności 15-20 minut.

Jedna czwarta godziny to nie dużo, ale trzeba zaznaczyć, że to i tak nie wystarczy, aby w pełni odkryć wszystkie znajdźki w danym regionie, ponieważ niektóre rodzaje sekretów odkryjemy jedynie będąc blisko nich - wtedy również musimy wyciągnąć swój przyrząd i byłoby to dobre, jeśli gra w jakiś sposób podpowiadałaby nam, że właśnie w tym budynku znajduje się skrzynka z łupem. Tak nie jest, a wyciąganie co 2-3 minuty naszego skanera mija się z celem. O ile wyczyściłem pierwsze terytorium krainy, tak drugie już nie do końca - nie dlatego, że znajdźki są źle przygotowane, nużą, a dlatego, że ich odkrywanie woła o pomstę do nieba. Ubisoft chciał zrobić coś nowego, ale mi kompletnie nie przypadła ta innowacja do gustu.

Chwila odpoczynku

Immortals Fenyx Rising - recenzja gry. Ubisoft rzuca wyzwanie Nintendo

Fenyx w wolnej chwili może udać się również do swojej bazy wypadowej, w której znajdzie m.in. uwolnionych bogów (możemy z nimi porozmawiać), czy specjalne kąciki, w których się rozwinie. Jeśli podczas eksploracji świata zbierzemy wystarczającą ilość Ambrozji, protagonista przygotuje w specjalnym narzędziu napój, który po wypiciu dostarczy dodatkowy pasek zdrowia. Jeśli chcemy zwiększyć swoją wytrzymałość, musimy odnaleźć, a następnie ukończyć czeluści Tartaru przepełnione logicznymi zagadkami - nasz trud zostanie wynagrodzony piorunami Zeusa potrzebnymi do rozwinięcia kondycji.

Oprócz podstawowych statystyk bohatera, w Siedzibie Bogów zmienimy wygląd swojej postaci, zabierzemy z tablicy dodatkowe zadania skupiające się na np. zabiciu dziesięciu przeciwników danego rodzaju, wykupimy nowe umiejętności, które aktywujemy podczas starć z nieprzyjaciółmi, uwarzymy eliksiry - z zebranych ziół rosnących na Złotej Wyspie - zwiększające np. siłę ataku lub współczynnik pancerza na parę minut, czy też ulepszymy swoje wyposażenie (hełm, zbroję, miecz, topór oraz łuk) dzięki odłamkom zdobytym w skrzyniach z łupami. Immortals Fenyx Rising jest na tyle prostą grą, że można przejść ją nie skupiając zbytnio się na zwiększaniu statystyk swoich broni, więc osoby obawiające się o znienawidzony grind - możecie odetchnąć z ulgą.

A jak prezentuje się walka? Nie jest wymagająca i najczęściej sprowadza się ona do szybkich uderzeń mieczem, pamiętając przy tym o wykonywaniu uników i korzystania z mocy, które potrafią wyrządzić przeciwnikowi ogromne szkody. Oprócz mięsa armatniego, którego pokonanie nie jest jakimkolwiek wyzwaniem, zmierzymy się także z tarczownikami, których najpierw musimy zmęczyć przełamującymi ciosami, ptakami, do których zbliżymy się za pomocą swoich skrzydeł unoszących Fenyksa w powietrzu oraz wieloma bossami, dla których przygotowano specjalne ataki. Aby ich pokonać, trzeba poświęcić chwilę i rozgryźć wyprowadzane przez nich ciosy. Przykładowo, dzik potrafi szarżować, więc warto zbliżyć się do niego i walczyć w zwarciu, a z kolei w przypadku mobilnego greckiego boga, korzystać z łuku i trzymać postać na odległość.

Dwa tryby graficzne

Immortals Fenyx Rising - recenzja gry. Ubisoft rzuca wyzwanie Nintendo

Z racji tego, iż w produkcję Ubisoftu grałem na PlayStation 5, miałem do dyspozycji dwa tryby graficzne - wydajnościowy oraz jakościowy, tak jak miało to miejsce w Spider-Man: Miles Morales. Pierwsza opcja oferuje nam stałe 60 klatek na sekundę we współpracy z dynamiczną rozdzielczością 4K. Natomiast drugi wybór pozwala poznawać greckich bogów w natywnym 4K lecz z mniejszą ilością FPS-ów. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy było to stałe 30 klatek na sekundę (być może było ich w niektórych momentach więcej), bo tytuł chodził bardzo, baaardzo płynnie (śmiem twierdzić, że nawet bardziej niż Miles Morales) w graficznym trybie.

Jeśli chodzi o samą oprawę wizualną, podobnie jak w przypadku płynności nie zauważyłem ogromnych różnic pomiędzy obiema opcjami - na korzyść graficznego trybu przemawiają jedynie lepiej prezentujące się efekty wolumetryczne, czyli dym, ogień, chmury, mgły. W obu przypadkach kolorowy, sporo oferujący świat Francuzów prezentuje się przepięknie, ale to nikogo nie powinno dziwić - ci twórcy już kilkukrotnie udowodnili podczas tej generacji, że potrafią stworzyć niesamowite open worldy. 

To, co jednak mocno kłuje w oczy, to fakt, iż Immortals Fenyx Rising ma bardzo wiele elementów żywcem skopiowanych od Assassin's Creed Odyssey. Odgłosy parskania koni czy głosy wydawane przez jelenie brzmią identycznie, ponadto występują w tych samych odstępach czasowych, jak w ostatnich Asasynach. Z kolei wykonanie uniku w odpowiednim momencie spowalnia czas, a nieodświeżony interfejs nie pozwala poczuć zainteresowanemu, że właśnie spędzamy czas z czymś przebudowanym. Co jednak ważniejsze - może wiele osób to zdziwić - najnowsza pozycja Ubisoftu jest pozbawiona jakichkolwiek błędów. Spędziłem z tytułem oddziału Quebec już kilkadziesiąt godzin i nie naciąłem się na żadnego bohatera pozbawionego głowy, zaklinowanego w teksturze wroga, nie wspominając nawet o jakimkolwiek wyrzuceniu do menu konsoli.

Immortals Fenyx Rising - czy warto kupić?

Immortals Fenyx Rising - recenzja gry. Ubisoft rzuca wyzwanie Nintendo

Podsumowując - Immortals Fenyx Rising to kolejna dobra gra od Ubisoftu, która może okazać się czarnym koniem jesienno-zimowej pory. Deweloperzy "pożyczyli" wiele elementów charakteryzujących różne gatunki, pamiętając przy tym o zaimplementowaniu do swojego projektu wiele logicznych zagadek, których rozwiązanie nie należy do najprostszych zadań, ale satysfakcjonuje, gdy już dostaniemy się do swojego celu. Historia nie jest najgorsza, ale gdyby zabrakło w niej dwóch narratorów - Prometeusza i Zeusa - potrafiących rozbawić odbiorcę, na pewno zostałaby gorzej przeze mnie odebrana. Jeśli interesujecie się mitologią grecką, uwielbiacie zwiedzać przepiękne, tętniące życiem światy, nie zależy Wam na rozbudowanym systemie walki, zdecydowanie polecam Wam zainteresować się "Zeldą na komputery osobiste i stacjonarne konsole ósmej oraz dziewiątej generacji". Jeśli natomiast inne produkcje Francuzów Was odpychały, tutaj będzie podobnie.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Immortals Fenyx Rising

Atuty

  • Średnia historia, którą uratował Prometeusz oraz Zeus
  • Bardzo przyjemny gameplay, parę nowych mechanik - w tym wytrzymałość bohatera
  • Dwa tryby graficzne
  • Niesamowicie piękny, dobrze wypełniony świat
  • Sporo humoru
  • Dobrze wykreowani greccy bogowie
  • Masa przemyślanych zagadek logicznych...

Wady

  • ...których rozwiązywanie na niemalże każdym etapie zabawy może niektórych graczy znużyć
  • Zbyt dużo zapożyczonych elementów z AC Odyssey
  • Manualne odkrywanie znajdziek nudzi po pierwszym regionie

Immortals Fenyx Rising to gra dla każdego, czy to młodszego czy też starszego gracza. Jeśli lubicie piękne światy, przyjemny gameplay, a co więcej, interesujecie się mitologią grecką, warto zapoznać się z najnowszym tytułem Ubisoftu. W innym przypadku, szybko od tytułu Francuzów możecie się odbić.
Graliśmy na: PS5

Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper