Yooka-Laylee and the Impossible Lair - recenzja gry. Same dobre rzeczy

Yooka-Laylee and the Impossible Lair - recenzja gry. Same dobre rzeczy

Michał Włodarczyk | 10.10.2019, 20:28

Yooka-Laylee z 2017 roku, czyli podróbka platformerów 3D z drugiej połowy lat 90., takich jak Banjo-Kazooie czy Super Mario 64, nie do końca spełniło moje oczekiwania. Do kontynuacji, Yooka-Laylee and the Impossible Lair, podchodziłem więc z dużą rezerwą, tymczasem otrzymałem jedną z najlepszych platformówek 2D na współczesne konsole.

Oryginał sprzed dwóch lat po uszy zanurzony był w erze Nintendo 64 i pierwszego PlayStation, lecz napakowany został przy tym dziwnymi rozwiązaniami game- i level-designerów, ponadto niedomagał technicznie. Playtonic Games, studio założone przez byłych pracowników wielkiego niegdyś Rare, w swoim debiucie nie tyle powróciło do pewnych rozwiązań sprzed dwóch dekad, co przeniosło je w niemal niezmienionej formie do 2017 roku. Jak wspomniałem, nie wszystko zagrało jak należy, lecz mimo to bezpośrednia kontynuacja, poprawiająca błędy poprzednika, wydawała się bardziej niż pewna. Tymczasem Anglicy zaskoczyli chyba wszystkich, decydując się na realizację sequela w konwencji platformówki 2D. I tak jak pierwsze Yooka-Laylee może uchodzić za nieoficjalną, nową wersję przygód Banjo i Kazooie, tak Impossible Lair pełnymi garściami czerpie z kultowej serii Donkey Kong Country. Tym razem efekt końcowy jest znakomity!

Dalsza część tekstu pod wideo

Yooka-Laylee and the Impossible Lair - recenzja gry. Same dobre rzeczy

Yooka-Laylee and the Impossible Lair - recenzja gry. Same dobre rzeczy

Yooka-Kong i Donkey-Laylee

Capital B, czyli główny antagonista z pierwszej odsłony, znów rozrabia. Tym razem planuje przejąć władzę nad światem, wykorzystując do tego pszczoły. Plany złego trzmiela pokrzyżować może tylko duet tytułowych bohaterów, kameleon Yooka oraz samica nietoperza Laylee. O pomoc zwraca się do nich pszczela królowa, a nietypowy tandem znany jest z tego, że w takich sytuacjach nie odmawia, tylko z miejsca bierze się do roboty. Aby pokonać złoczyńcę, bohaterowie muszą uwolnić czterdzieści osiem pszczół uwięzionych w świecie gry, a następnie z ich pomocą pokonać Capitala B. Opowieść, jaką śledzimy na ekranie, ma oczywiście znaczenie marginalne, stanowiąc jedynie pretekst do skakania po platformach na fantazyjnie zaprojektowanych planszach. Co jednak warte podkreślenia, autorom niemal w całości udało się przenieść charakterystyczne elementy "jedynki". Art-style jest identyczny, design kolejnych etapów nasuwa skojarzenia z oryginałem, fioletowa Laylee w dalszym ciągu siłuje się z czwartą ścianą, powraca większość postaci drugoplanowych, a bohaterowie nie mówią w żadnym znanym języku (na szczęście odzywają się znacznie rzadziej niż poprzednio). Z powodzeniem zaimplementowano także pewne znane mechaniki i to pomimo faktu, iż na dobrą sprawę mówimy o grze reprezentującej inny podgatunek platformówki. I chociaż podobieństwa do przygód Donkey Konga i spółki rzucają się w oczy od pierwszego kontaktu z grą, brytyjski deweloper postarał się, by ich najnowszy projekt odróżniał się czymś od małpich przygód czy innych podobnych tytułów. Żeby nie być gołosłownym, przytoczę przykład finałowego przeciwnika, z którym możemy zmierzyć się... na początku zabawy.

Złowrogi trzmiel rezyduje w tytułowym Impossible Lair, do którego możemy zajrzeć w każdym momencie. Teoretycznie więc Capitala B można pokonać już na starcie, lecz w praktyce jest to niemal niewykonalne dla przeciętnego gracza. Aby stanąć z nim do walki, tak naprawdę trzeba posiadać kilkadziesiąt żyć, które gromadzimy oswobodzając więzione pszczoły. Spotykamy je na końcu każdego z czterdziestu poziomów, co graczowi mającemu na rozkładzie kilka platformerów 2D nie powinno zająć więcej niż dziesięć-jedenaście godzin. Trudno mi z kolei określić czas potrzebny na uporanie się z bossem, gdyż nawet pomimo wszystkich pszczół u boku, walka z nim jest bardzo wymagająca - powiedziałbym nawet, iż przesadzona. W tym miejscu warto zaznaczyć, że pomimo infantylnej i kolorowej powierzchowności, najnowsza odsłona Yooka-Laylee nie jest grą dla dzieci. Oczywiście najmłodsi jak najbardziej mogą zmierzyć się z tym tytułem, jednakże frustracja będzie towarzyszyć dziecku relatywnie często. Impossible Lair, podobnie jak kolejne części Donkey Kong Country, jest platformówką "na serio", zatem z precyzyjnym, "twardym" skokiem, systematycznie rosnącym poziomem wyzwania i koniecznością odkrywania sekretów na planszach. Jasne, nie jest tak trudny jak Rayman z PSone'a i Saturna, a mechanika nie tak surowa i techniczna jak w Super Meat Boy, lecz na polu komercyjnych platformówek 2D wpisuje się w poetykę wskrzeszonego w 2010 roku Donkey'a. Poziomy zaprojektowane zostały z pomysłem i smakiem - są zróżnicowane stylistycznie, świetnie "poskładane" (platformy, przeszkody terenowe, wrogowie, efekty pogodowe), zasypane znajdźkami (złote piórka pełniące rolę waluty) i sekretami (po pięć monet T.W.I.T na każdy level), będąc jednym z najmocniejszych punktów gry.

Yooka-Laylee and the Impossible Lair - recenzja gry. Same dobre rzeczy

Yooka-Laylee and the Impossible Lair - More Than Meets The Eye

Z dotychczasowego opisu wyłania się obraz solidnego, klasycznego platformera 2D z sympatycznymi bohaterami, ale Yooka-Laylee and the Impossible Lair oferuje znacznie więcej atrakcji. Mapa świata ukazana jest w trójwymiarowym rzucie izometrycznym, a eksploracja jest ważnym elementem rozgrywki. W ten sposób nie tylko wybieramy kolejne plansze (tutaj mające formę książek), lecz także rozwiązujemy proste zagadki środowiskowe w celu uzyskania alternatywnej wersji poziomu 2D lub przedostania się w niedostępne miejsca, bierzemy udział w krótkich wyzwaniach, zbieramy dodatkowe piórka, a nawet uwalniamy niektóre pszczoły. Niestety z odkrywaniem kolejnych obszarów mapy wiąże się grind, gdyż aby otworzyć bramę, której strzeże wąż Trowzer, musimy zebrać określoną liczbę wspomnianych monet T.W.I.T. Jeśli nie przeczesujemy poziomów dokładnie za pierwszym razem, z czasem musimy wracać do zaliczonych już leveli w celu odszukania brakujących pieniążków. Z jednej strony autorzy zachęcają nas do odkrywania sekretów na planszach, z drugiej jednak wstrzymuje to nasz progres w dalszej części zabawy. Na szczęście każde kolejne podejście może być różne w zależności od tego, z jakich toników będziemy korzystać. Rzeczone modyfikatory rozgrywki poukrywane zostały w świecie gry, a po odszukaniu danego toniku i wykupieniu za wymaganą liczbę piórek, możemy przypisać go do naszych postaci. Szybsze turlanie? Efekt chwilowej nietykalności po kontakcie Laylee z oponentem? Obraz z stylu Limbo? Odwrócona plansza? Eksperymentować można do woli, ponadto niektóre toniki utrudniające zabawę zapewniają mnożnik do zebranych piórek. Świetny pomysł i jeszcze lepsze wykonanie.

Inną ciekawą mechaniką, w dodatku niezwykle istotną dla rozgrywki, jest zależność Yooka od Laylee. Przez cały czas kierujemy duetem jako jednym awatarem, jednak w świecie gry zarówno kameleon, jak i nietoperz funkcjonują jakby oddzielnie. Oznacza to, że jeśli uderzymy w przeszkodzę czy wroga, Laylee odłącza się od jaszczurki i zaczyna panikować. Przez krótki okres czasu Yooka może doskoczyć do partnerki, na powrót związując ją ze sobą. Działa to na podobnej zasadzie, jak ratowanie przed śmiercią poległego kompana w Cuphead, jeśli bawimy się w kooperacji. Jest to o tyle ważne, że bez Laylee nasz zielony kolega ginie od jednego błędu, skacze wyraźnie krócej i nie potrafi niszczyć obiektów opadając z góry. Grając w Impossible Lair można zapomnieć o bożym świecie, zwłaszcza że rzeczony tytuł także na polu technicznym wypada bardzo przyzwoicie. Tak jak oryginał, sequel działa w oparciu o silnik graficzny Unity, na szczęście deweloper okiełznał już tę technologię, w efekcie czego przygody kolorowego duetu ucieszą oko każdego, kto lubi stylizowaną oprawę. Pastelowe kolory oraz swoista plastyczność świata gry nie pozostawiają wątpliwości, że przy grze dłubali byli pracownicy Rare, którzy zadbali także o błyskawiczne powroty do gry po porażce i płynne sześćdziesiąt klatek na sekundę. Za dynamiczne, wpadające w ucho utwory muzyczne odpowiada weteran David Wise, który posiada w swoim portfolio takie hity, jak główne odsłony serii Donkey Kong Country, Diddy Kong Racing, cykl Battletoads czy Star Fox Adventures. Brytyjczyk doskonale czuje konwencję, o czym przekonacie się, gdy ukończycie dowolne wyzwanie Pagie.

Yooka-Laylee and the Impossible Lair - recenzja gry. Same dobre rzeczy

[ciekawostka]

Yooka-Laylee and the Impossible Lair - skok w bok

Playtonic Games za sprawą Impossible Lair stworzyło coś znacznie lepszego od pierwszej przygody barwnego tandemu. Skok w bok, czyli zmiana konwencji na platformówkę 2D, okazał się strzałem w dziesiątkę. Wszyscy fani tego rodzaju produkcji, którzy po dwóch ostatnich odsłonach Donkey Konga mają ochotę na więcej, a także osoby lubiące od czasu do czasu zagrać w wymagającego i ślicznego platformera, mogą śmiało inwestować w Yooka-Laylee and the Impossible Lair. To świetnie wykonana, typowo konsolowa pozycja na wiele godzin zabawy.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Yooka-Laylee and the Impossible Lair

Atuty

  • Bardzo solidna mechanika
  • Projekty poziomów
  • Liczba atrakcji
  • Oprawa A/V
  • Art-style
  • Cena

Wady

  • Sekcja Impossible Lair jest okrutna
  • Grind w dalszej części gry

Świetny platformer 2D inspirowany serią Donkey Kong Country. Sequel zupełnie inny, a jednocześnie znacznie lepszy od oryginału.
Graliśmy na: PS4

Michał Włodarczyk Strona autora
cropper