Pokémon Legends: Z-A - Mega Dimension – recenzja i opinia o dodatku [Switch]. Czy warto wrócić do gry?
Twórcy Pokemonów zdecydowali się na prosty dodatek, którego założenia są dobre, ale ostatecznie nie wszystko tutaj zostało odpowiednio rozbudowane. Czy warto zagrać w Pokémon Legends: Z-A - Mega Dimension? Przeczytajcie naszą recenzję.
Pokémon Legends: Z-A trafiło na rynek i podzieliło graczy. Jedni chwalą świeższe podejście do znanego uniwersum, inni narzekają na powtarzalność i ograniczenia rozgrywki, ale całościowo twórcy dowieźli dokładnie to, co zapowiadali. Gdy jednocześnie powstaje już kolejna, większa przygoda w świecie Pokémonów, zainteresowani mogą ponownie wrócić do Lumiose City. Studio jednak dość niespodziewanie zdecydowało się na bardzo zachowawczy ruch w kontekście dodatku.
Pokémon Legends: Z-A – Mega Dimension od samego początku nie udaje niczego więcej niż rozbudowanego end-game’u. Nie jest to osobna przygoda dla nowych graczy ani rozszerzenie, które oferuje dziesiątki godzin świeżej zawartości. Aby w ogóle zobaczyć nowe elementy, trzeba najpierw ukończyć główną historię i obejrzeć napisy końcowe. Dopiero wtedy gra zaprasza nas do kolejnego etapu wyprawy, który – niestety – rozgrywa się w alternatywnej wersji dobrze znanego miasta. W praktyce są to specjalne wymiary, które bazują na już poznanych lokacjach, ale próbują nadać im nowy kontekst.
W praktyce Mega Dimension to dokładnie to, czego wielu fanów spodziewało się po klasycznej „rozgrywce końcowej” - tylko zapakowane w płatny dodatek. Dostajemy nowy wątek fabularny, powrót znanych postaci, kilka świeżych twarzy, a przede wszystkim zestaw naprawdę wymagających starć i aktywności, przygotowanych z myślą o drużynach, które dawno wbiły setny poziom. Twórcy nie bawią się w półśrodki: pojawiają się Pokémony przekraczające tradycyjny limit poziomów, nowe Mega Ewolucje, a Lumiose City ponownie staje się miejscem, w którym faktycznie coś się dzieje – jest presja, są wyzwania i jest powód, by wrócić do gry z maksymalnie dopieszczonym składem.
Jednocześnie trzeba bardzo jasno powiedzieć, czym Mega Dimension nie jest. To nie jest drugi, pełnokrwisty scenariusz na kilkadziesiąt godzin ani próba wymyślenia formuły Pokémon Legends: Z-A na nowo. To rozbudowane przedłużenie tego, co już doskonale znamy z podstawowej gry. Jeśli więc potraktujemy to rozszerzenie jak naturalny „ostatni rozdział” przygody w Lumiose – dodatkowe wyzwanie po napisach końcowych, szansę na sprawdzenie wymaksowanej drużyny i pobawienie się nowymi Mega Ewolucjami – wtedy łatwiej zaakceptować jego skalę, założenia i kierunek, w którym Game Freak postanowiło pchnąć dodatek.
Sytuacja wygląda jednak znacznie gorzej w momencie, gdy już podstawka Was zmęczyła i liczyliście, że pierwszy dodatek przyniesie coś realnie świeżego. Niestety, cała zabawa ponownie opiera się na schemacie, który pojawiał się już w głównej historii – tam dało się to łatwiej przełknąć ze względu na większą skalę projektu i tempo odkrywania świata. Tutaj dostajemy tę samą formułę w mniejszym, bardziej skondensowanym wydaniu i… dla wielu graczy może to być spory problem. Powtarzalność, która wcześniej była „akceptowalna”, w Mega Dimension staje się znacznie bardziej odczuwalna.
Główne założenia Pokémon Legends: Z-A - Mega Dimension
Fabularnie w Pokémon Legends: Z-A – Mega Dimension mamy klasyczny post-game: wracamy do dobrze znanego Lumiose City, ale tym razem obserwujemy je z zupełnie innej perspektywy - jako punkt wyjścia do wypraw w alternatywny wymiar. Hyperspace Lumiose rządzi się własnymi zasadami i bardzo szybko daje do zrozumienia, że to przestrzeń stworzona z myślą o graczach, którzy w podstawce przestali już czuć jakiekolwiek zagrożenie.
Cała zabawa opiera się na prostym, ale bardzo charakterystycznym schemacie. Ansha przygotowuje dla Hoopy specjalne pączki z różnych jagód – to one definiują warunki wyprawy: czas spędzony w Hyperspace Lumiose, aktywne premie, poziom ryzyka i opłacalność badań. Karmimy Hoopę, wchodzimy w portal i trafiamy do zniekształconej wersji miasta, zbudowanej z dachów, korytarzy, mostów i „pływających” fragmentów architektury. W ograniczonym czasie wykonujemy konkretne zadania: walczymy z Pokémonami i trenerami, niszczymy wskazane obiekty, zbieramy przedmioty, łapiemy stworki i systematycznie nabijamy punkty badań.
Mega Dimension jest wyraźnie skierowane do graczy z wymaksowaną drużyną, którzy szukają mocniejszego wyzwania. W Hyperspace Lumiose pojawiają się Pokémony przekraczające klasyczny limit 100 poziomu, a część starć wymaga już naprawdę przemyślanego składu i dobrej znajomości systemów walki. To właśnie tutaj wchodzą nowe Mega Ewolucje, które rozszerzają możliwości budowania zespołu i zmuszają do myślenia nie tylko o typach, ale też o odpowiednim momencie aktywacji danej formy w trakcie walki. Od strony gameplayu całość została więc zaprojektowana jako seria coraz trudniejszych prób dla tych, którzy w podstawce nie mieli już czego się bać.
Twórcy dorzucają do tego zestaw dodatkowych systemów i swoistych „checklist”, które potrafią wciągnąć na dłużej. Do dyspozycji otrzymujemy osobny Hyperspace Pokédex do wypełnienia, nowe przedmioty do zdobycia, dodatkowe stroje oraz rozbudowaną listę badań powiązanych bezpośrednio z wymiarowym fenomenem. Każdy kolejny etap stopniowo odblokowuje nowe fragmenty historii, wyzwania i kolejne aktywności. Z jednej strony to bardzo klasyczny dla Pokémonów zestaw rzeczy „do zrobienia po napisach końcowych”, z drugiej – całość została sensownie ubrana w motyw alternatywnego wymiaru. Badamy anomalie, współpracujemy z Team MZ i obserwujemy, jak Lumiose reaguje na narastającą serię dziwnych zdarzeń, co fabularnie spina wszystkie mechaniki w jedną całość.
Dodatek opiera się głównie na powrotach dobrze znanych stworków oraz nowych formach Mega i nie próbuje przebudować fundamentów eksploracji. To bardzo świadomie zaprojektowany pakiet end-game: seria wypraw, zestaw naprawdę wymagających walk, kilka nowych narzędzi do budowania drużyny oraz dodatkowa warstwa fabularna, która ma domknąć historię Lumiose. Jeśli ktoś oczekiwał rewolucji albo świeżego otwarcia formuły – szybko poczuje niedosyt. Jeśli jednak traktować Mega Dimension jako „ostatni sprawdzian” dla wymaksowanej drużyny, to dokładnie taką rolę ten dodatek spełnia.
Co się sprawdza, a gdzie są problemy?
Największą gwiazdą tego dodatku są oczywiście nowe Mega Ewolucje oraz wyzwania przygotowane pod naprawdę wykręcone poziomy doświadczenia. Twórcy dorzucają dokładnie ten typ fanserwisu, który od razu podsuwa w głowie nowe pomysły na drużynę i taktyki. Do tego dochodzą specjalne starcia z wyjątkowo agresywnymi przeciwnikami oraz Pokémonami przekraczającymi klasyczny setny poziom. Wreszcie pojawia się moment, w którym nawet ekipa „wymaksowana pod sufit” musi znowu zacząć kombinować, a nie tylko przechodzić kolejne walki z rozpędu.
Trzeba jednak uczciwie powiedzieć jedno: to rozbudowa w stylu „więcej tego samego”, a nie wielka rewolucja. Mega Dimension nie wprowadza zupełnie nowych gatunków Pokémonów i opiera się na wcześniej znanych założeniach. Struktura wypraw do Hyperspace Lumiose bardzo szybko zaczyna się powtarzać – wchodzimy w portal, wykonujemy podobne zadania badawcze, łapiemy kolejne stworki, nabijamy punkty i wracamy, by przygotować następnego pączka. Na początku jest to świeża odmiana, ale z czasem coraz mocniej czuć, że kręcimy się w kółko wokół tych samych aktywności.
Nie da się też uciec od faktu, że dodatek mocno opiera się na żmudnym grindowaniu. Przygotowywanie kolejnych wypieków, zbieranie jagód i odhaczanie bardzo podobnych zadań badawczych potrafi wciągnąć, jeśli ktoś lubi ten rytm, ale równie dobrze może zmęczyć graczy oczekujących większej różnorodności. Moje wrażenie jest takie, że Mega Dimension najlepiej działa wtedy, gdy traktujemy je jak „paczkę end-game’owych wyzwań” do odpalania od czasu do czasu – wejść, sprawdzić się w trudniejszej walce i wrócić. Jeśli jednak spróbujemy zaliczyć wszystko jednym ciągiem, bardzo szybko wychodzi na wierzch to, czym ten dodatek jest w gruncie rzeczy: solidnym, ale dość zachowawczym „więcej tego samego” dla tych, którym w świecie Pokémon Legends: Z-A wciąż jest mało.
I tak jak wspominałem wcześniej – już podstawka Pokémon Legends: Z-A oferowała dość powtarzalne założenia, ale w przypadku większej, głównej historii nie było to aż tak odczuwalne. W Mega Dimension ten problem wychodzi na pierwszy plan. Szczerze mówiąc, choć rozszerzenie nie jest specjalnie rozbudowane (główny wątek to około 7 godzin), musiałem cztery razy „podchodzić” do dodatku, żeby w miarę bez zgrzytów przełknąć ten gameplay. Seria powtarzalnych wypadów do tych samych wymiarowych korytarzy, bardzo podobne zadania badawcze i niemal identyczny schemat rozgrywki sprawiają, że trudno złapać tu przyjemny rytm na dłużej niż jedną-dwie sesje.
Nie jest to oczywiście żadna totalna katastrofa, bo zawartości obiektywnie nie brakuje - maksymalnie można tu spędzić około 12 godzin, jeśli ktoś chce zaliczyć wszystko, co przygotowali twórcy. Problem polega na tym, że dodatek praktycznie w ogóle nie oferuje powiewu świeżości. Brakuje nowych mechanik, brakuje zupełnie nowych gatunków Pokémonów, które same w sobie byłyby magnesem do dalszej zabawy. Owszem, dostajemy wymagające wyzwania i nowe Mega Ewolucje, ale cała reszta to bardzo zachowawcze „więcej tego samego”. Dlatego mam wrażenie, że po Mega Dimension sięgną przede wszystkim najwięksi fani Pokémon Legends: Z-A – gracze, którym naprawdę było mało podstawki i którzy są gotowi przymknąć oko na powtarzalność, byle tylko jeszcze trochę dłużej posiedzieć w tym świecie.
Jednocześnie same założenia związane z pieczeniem pączków z pozyskanych surowców (jagód), by zwiększać potencjał drużyny i wydłużać czas spędzany w nowej lokacji, są naprawdę świetne. Na papierze brzmi to dość dziwnie, a nawet jak na serię Pokémonów nie jest to najbardziej „normalna” forma zabawy, ale w praktyce ten system po prostu działa. Szkoda tylko, że same wymiary niemal w ogóle nie wykorzystują tego potencjału. To wciąż te same dachy, te same korytarze między budynkami i te same aktywności. Mam wrażenie, że deweloperzy stworzyli bardzo sensowną koncepcję, ale nie zdecydowali się jej odpowiednio rozwinąć – a to właśnie ta niewykorzystana możliwość najmocniej odbija się na całym doświadczeniu z Mega Dimension.
Czy warto sięgnąć po Pokémon Legends: Z-A – Mega Dimension?
To zależy przede wszystkim od tego, jak bardzo polubiliście podstawową wersję gry i ile jeszcze jesteście w stanie z niej „wycisnąć”. Dodatek został zaprojektowany jako typowa zawartość end-game – zestaw wymagających wyzwań, nowych Mega Ewolucji i aktywności skierowanych do graczy z wymaksowaną drużyną. Jeśli po napisach końcowych czuliście niedosyt i szukacie kolejnych powodów, by wrócić do Lumiose, Mega Dimension spełni swoją rolę jako solidne przedłużenie przygody.
Problem w tym, że rozszerzenie niemal w ogóle nie próbuje zrobić kroku naprzód. Struktura rozgrywki bardzo szybko zaczyna się powtarzać, nowe wymiary oferują znajome przestrzenie w lekko zmienionej formie, a brak nowych mechanik czy zupełnie świeżych gatunków Pokémonów sprawia, że trudno mówić o realnym powiewie świeżości. To propozycja zaprojektowana bezpiecznie, wręcz zachowawczo - dobra jako dodatkowe wyzwanie, ale męcząca przy dłuższych sesjach.
Ostatecznie Mega Dimension to dodatek dla najbardziej oddanych fanów Pokémon Legends: Z-A. Dla nich nowe Mega Ewolucje, trudniejsze starcia i zamknięcie fabularnych wątków będą wystarczającym argumentem, by wrócić do gry na kilka kolejnych godzin. Jeśli jednak już podstawka momentami Was nużyła i liczyliście na większe zmiany lub nową jakość, ten dodatek raczej nie zmieni Waszego zdania.
Ocena - recenzja gry Pokemon Legends: Z-A – Mega Dimension
Atuty
- Nowe Mega Ewolucje i bardzo wymagające starcia,
- Sensownie zaprojektowany end-game dla wymaksowanych drużyn,
- Ciekawy pomysł z wyprawami do Hyperspace Lumiose,
- Wyższy poziom trudności, który wreszcie zmusza do kombinowania.
Wady
- Wyraźna powtarzalność struktury rozgrywki,
- Brak nowych gatunków Pokémonów,
- Zawartość mocno nastawiona na grind,
- Płatny dodatek, który oferuje głównie „więcej tego samego”.
Pokémon Legends: Z-A – Mega Dimension to bardzo zachowawczy dodatek, który najlepiej sprawdzi się jako end-game’owe wyzwanie dla najbardziej zaangażowanych graczy. Brakuje tu realnego powiewu świeżości, więc jeśli już podstawka momentami męczyła powtarzalnością, rozszerzenie raczej nie zmieni Waszego zdania.
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (0)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych