Fallout (2024) - recenzja sześciu odcinków 2. sezonu serialu [Amazon]. Tato, gdzie jesteś

Fallout (2024) - recenzja, opinia o serialu [Amazon]. Tato, gdzie jesteś

Piotrek Kamiński | Dzisiaj, 21:28

"Łatwiej gonić wypasioną świnię niż zapytać ją dokąd idzie", odparł Ghoul na zarzut o puszczenie ojca Lucy wolno i tym samym nastawiając główną oś fabuły drugiego sezonu aerialu. Tak, poszukiwań ciąg dalszy. Tym razem w New Vegas... 

Pamiętam, że przez premierą pierwszego sezonu serialu, byłem do nowej produkcji Amazona nastawiony raczej sceptycznie. Próbowałem wkręcić się w trójwymiarowe odsłony serii od samej premiery części trzeciej (mocno zdezelowane pudełko śniadaniowe z edycji kolekcjonerskiej mam w domu po dziś dzień), ale jakoś nigdy mi się nie udało. Wymęczyłem z dziesięć godzin w F3, za kolejne już się nie brałem. W przekonaniu mnie do słuszności istnienia serialu nie pomagał również złotousty Todd Howard, który niczym wcześniej Peter Molyneux, opowie dowolną bajkę, byle zachęcić człowieka do sięgnięcia po portfel. "To po prostu działa" już chyba na zawsze pozostanie w moim słowniku jako zgryźliwy komentarz na temat popsutych produktów wątpliwej jakości.

Dalsza część tekstu pod wideo

Dlatego, kiedy dwa lata temu, podczas pierwszego dnia Gamescomu, siadaliśmy razem z Rogerem, Moniką, Wojtkiem i Dawidem w specjalnie przygotowanej sali kinowej, gdzie Howard miał "niespodziankę dla fanów Bethesdy", niespecjalnie mnie to nawet obchodziło. Było rano, byliśmy jeszcze trochę zmęczeni po podróży. Ale otworzyło mi się szerzej oko, kiedy Todd zaczął mówić o swojej fascynacji kinem i produkcjami science-fiction, zwłaszcza takimi jak "Interstellar" od braci Nolan. Po czym nagle wprowadził na scenę Jonathana Nolana i wspólnie pokazali światu pierwszy materiał z nadchodzącego "Fallouta". Była w tym magia - i to nie tylko ze względu na obecność znanych twarzy na pokazie, na co, przyznaję bez bicia, nie byłem jeszcze wtedy uodporniony. Piękna Ella Purnell w głównej roli, znajomo wyglądające stroje, wyraziste, pełne detali pustkowie, obietnica zachowania specyficznej mieszanki humoru i groteski, znanych jeszcze z oryginału. To mogło się udać. I się udało! Dzisiaj na platformę wjechał pierwszy odcinek drugiego sezonu. My widzieliśmy już sześć i wiesz co? Wygląda na to, że znowu się udało! 

Fallout (2024) - recenzja, opinia o serialu [Amazon]. Ona i on, niebo i grom

Lucy and her gun
resize icon

Podobnie jak w pierwszym sezonie, fabułę obserwujemy z kilku perspektyw - Lucy i Ghoul (Ella Purnell i Walton Gogins) wspólnie podążają tropem jej ojca (Kyle MacLahlan), po drodze docierając się jak w najbardziej klasycznych produkcjach typu buddy cop, z tym że znacznie bardziej krwawo. Ich chemia działa wprost genialnie, ponieważ sam już sam Ghoul jest taką raczej zabawno-poważną postacią, która przy Lucy stara się zachowywać jak najwięcej powagi i godności, co wcale nie zawsze umożliwia sytuacja. Ich wątek potrafi setnie rozbawić, a przy tym oferuje również bardzo ciekawy wgląd w psychikę Ghoula i pokazuje jak pustkowia zmieniają powoli Lucy, która z niewinnej, uśmiechniętej, próbującej każdy konflikt rozwiązać pokojowo dziewczyny eweoluuje w... To samo, ale odrobinę mniej grzeczne. Purnell doskonale sprzedaje tę jej pogodną naturę, nawet krytyczne momenty, jak pierwsze prawdziwie umyślne pozbawienie kogoś życia grając z wdziękiem i urokiem. 

Patrząc od strony pana upiora, drugi sezon to przede wszystkim kontynuacja ustalania jak dokładnie skończył się świat. Trochę bawi mnie, że różne wydarzenia z jego dawnego życia tak elegancko układają się tematycznie (i chronologicznie) z tym, co spotyka go w dwudziestym trzecim wieku, ale same historie zbudowane zostały na tyle zajmująco i praktycznie każdorazowo wnoszą coś świeżego do szerszej fabuły, że fakt ten nie przeszkadza jakoś bardzo. Trzecim elementem budowania narracji jest oczywiście Maximus (Aaron Moten), pod koniec poprzedniego sezonu wyniesiony do rangi bohatera, a obecnie będący czymś na wzór twarzy Bractwa Stali. I tak jak już w pierwszym sezonie jego historia opierała się w dużej mierze na konfrontacji oczekiwań na temat bractwa z rzeczywistością, tak i podobnie wygląda to tym razem. Nie mogę wchodzić w szczegóły, ale wysoka polityka i podejście członków Bractwa do, cóż, wszystkiego, nie zgrywa się z wizją świata Maximusa. Powiedziałbym, że jego wątek jest najbardziej... Szeroki. W tym sensie, że on sam jako postać jest jedynie awatarem, dzięki któremu widzimy szersze machinacje polityczne tego świata. Ma kilka ciekawych scen z postacią graną przez Kumaila Nanjiani, a i Dane pojawia się w paru momentach żeby zaznaczyć swoją obecność, ale nie mogę powiedzieć, aby ich osobiste historie jakoś bardzo mnie porwały. 

Fallout (2024) - recenzja, opinia o serialu [Amazon]. Są nowości, ale bez efektu wow

Kevin sam w New Vegas
resize icon

Czy drugi sezon wygląda inaczej, lepiej od pierwszego? Nie powiedziałbym. Jasne, umieszczenie akcji w Vegas oznacza więcej imponujących struktur i wnętrz w przyszłości oraz kompletnie nowy, retrofuturystyczny vibe w naszych czasach, ale w ogólnym rozrachunku to po prostu więcej pustkowii, mutantów i krypt. Jasne, Graham Wagner i ekipa zadbali o nowości, które powinny podejść zarówno niedzielnym widzom, jak i oddanym fanom serii, ale to przede wszystkim dekoracje i momenty, w których można podnieść dłoń, jak Leo w "Pewnego razu w Hollywood" i powiedzieć "o, to znam! To kojarzę". Fanom zdecydowanie spodoba się jeden z bardziej ikonicznych potworów pustkowii, ale myślę, że im mniej będę mówił o tego typu detalach, tym lepiej. 

Nowy sezon to po prostu więcej "Fallouta" w "Falloucie". Fabuła wciąż idzie powoli, acz nieubłaganie do przodu, na jaw wychodzą kolejne detale tego, co wydarzyło się w naszych (z grubsza) czasach i powoli zaczyna krystalizować się wizja kolejnego sezonu, który już teraz jestem w stanie powiedzieć, że na pewno powstanie. Miło było zobaczyć przeniesienie na ekran telewizora motywu Legionu Cezara, a Robert House w wykonaniu Rafiego Silvera ma odpowiednią prezencję, kojarząc się lekko z Andrew Ryanem z "Bioshocka". O postaciach Nanjianiego i Macaulaya Culkina wolę natomiast nie rozmawiać. Przynajmniej nie ma ten moment. Nie jest to sezon doskonały. Takie choćby sceny w kryptach 33 i 32 wyglądają jak zrobione czysto dla komedii, bez większej wartości dla całego serialu (choć może się to wkrótce zmienić, ale o tym każdy będzie musiał przekonać się sam), a wątek brata Lucy, Norma (Moises Arias), jak na razie kompletnie do mnie nie przemawia. To jedna z tych historii, których głównym celem jest rozbudowa świata, na czym cierpi sama postać. 

Drugi sezon "Fallouta" nie wynajduje koła na nowo, ale też nie musi. To po prostu udana kontynuacja udanego serialu, skutecznie rozbudowująca świat przedstawiony, odpowiadająca na część intrygujących nas pytań, przy okazji stawiając cały szereg nowych. Akcja wartko idzie do przodu i jeśli tak ma to wyglądać, to kolejne sezony mogę oglądać w nieskończoność. Dawać mi te super mutanty! Jestem gotów. 

Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper