 
                                        Double Dragon Revive - recenzja i opinia o grze [PS4, PS5, XSX, XONE, PC]
Gdy byłem dzieckiem, uwielbiałem się bić, oczywiście w medium gier wideo. Pewnego razu znajomy pożyczył mi kartridż z grą, która bardzo szybko stała się głównym powodem przepalania zasilaczy do kultowego Pegasusa. Ową grą było Double Dragon II. Serię stworzoną przez Yoshihisę Kishimoto darzę więc szczególnym sentymentem - zapoczątkowała moją fascynację beat'em up'ami - od kilku lat obserwujemy renesans tego gatunku. Kiedy ogłoszono powrót braci Lee, spodziewałem się godnego poszanowania tradycji bez przesadnej stylistyki i najlepiej bez trójwymiarowych przestrzeni, które w tym gatunku częściej psują frajdę z rozgrywki w imię współczesnej wizualnej poprawności. Żyjemy przecież w świecie głodnym retro, więc zdziwiła mnie ta i wiele innych decyzji autorów Double Dragon: Revive. Zapraszam do recenzji.
Zacznę od krótkiej historii, aby naświetlić Wam główny problem związany z nowym kierunkiem cyklu. Japońskie studio Technos wyprodukowało oryginalne Double Dragon w 1987 roku. Pomysłodawca gry, przywołany Kishimoto-san kochał się w „Wejściu Smoka” (1973, reż. Robert Clouse) z legendarnym wynalazcą Jeet-Kune-Do, Brucem Lee i w cztery miesiące stworzył grę o dwóch braciach specjalizujących się w ratowaniu pięknych dziewcząt z opresji i przy okazji obijających facjaty bandziorów. Po ogłoszeniu upadłości przez Technos prawa do marki przejęło Arc System Works (Guilty Gear, Blazblue) w 2015 roku. Ogłoszenie projektu Double Dragon Revive wzburzyło twórców pierwotnego wydania. „Nikt z dawnego zespołu Technos nie rozpoznał w tym Double Dragon" - napisał Koji Ogata, jeden z artystów odpowiedzialnych za oryginał. Za recenzowany tytuł wzięła się japońska ekipa, Yuke's słynącą z gier WWE. Jak wypadli przy modernizacji kultowej serii Double Dragon?
Deweloperzy Double Dragon Revive chcieli złączyć tradycję ze współczesnością, lecz bardzo ciężko zadowolić wtedy docelową grupę odbiorców, czyli fanów. Echa cyklu przez lata mocno osłabły, więc seria dryfowała w rynkowej niszy, przypominając od czasu do czasu o swym istnieniu (mierne Double Dragon IV, ciekawe DD: Neon). Jako fan gatunku pozostanę tradycjonalistą - Streets of Rage 4 czy TMNT: Shredder's Revenge pokazały, że środowiskiem naturalnym dla dobrej mordoklepki jest grafika 2D, gdzie liczy się kontrola nad postacią, operowanie movesetem i swoboda poruszania się. Double Dragon: Revive, pomimo świeżej stylistyki, nie zachwyca oprawą i nie zachęca do angażowania się w bycie lepszym.
 
     
     
     
    Double Dragon Revive - chaos, chaos, chaos

Jimmy i Billy Lee wybrali się na kolejny „nudny patrol”, jak mawia zwyczajowo młodszy z braci, Jimmy. Żyją teraz w postapokaliptycznym świecie i są narażeni na ataki gangusów z Shadow Warriors. Po powrocie do lokalnego baru odkrywają, że ich wspólna znajoma, Marian zostaje uprowadzona. Opowieść stanowi tło i pretekst do przebicia się przez osiem poziomów, niekoniecznie zapadających w pamięci, do tego strasznie dezorientujących gracza pod kątem konstrukcji. Podczas gry nie opuszczało mnie poczucie chaotycznych decyzji level-designerów mylących strukturę gier WWE z realiami chodzonej bijatyki. O co chodzi jakby? W Double Dragon Revive poziomy za bardzo przypominają ring, wszystko jest maksymalnie "ściśnięte" i walka szybko staje się chaotyczna. Wystarczy klepać jeden przycisk by wywalczyć sobie drogę w dalszym kierunku (głównie prawym). Mocno irytujące jest często wchodzenie na rozmaite przeszkody i po złości zawsze na górze znajdzie się jakiś wariat ciskający nożami, czy o zgrozo, granatami.
Twórcy udostępnili cztery grywalne postacie: braci Lee, Marian i Ranzo, ninję o najciekawszych wachlarzu ataków. Double Dragon Revive na standardowym poziomie trudności jest grą prostą do pokonania, choć magiczny balans został tutaj brutalnie zachwiany. Rzecz dotyczy starć z bossami, które są bardzo frustrującym doświadczeniem z uwagi na podstawowe problemy wynikające z responsywności. Postać nie zawsze reaguje w odpowiedni sposób, wielokrotnie chcąc trafić oponenta uderzałem w powietrze, a mechanizmy kontrowania i blokowania ataków działały z dużym opóźnieniem, więc częściej stosowałem uniki. Pasek zdrowia regeneruje się co checkpoint, przynajmniej na normalnym poziomie trudności, co sprzyja w szybkim ukończeniu całej przygody. Na naszej drodze staną punki, zapaśnicy, najemnicy i ninja, choć nie zalewają ekranu jak u innych przedstawiciel gatunku, co by nie naruszyć za bardzo wydajności (gra nie posiada opcji ustawień grafiki i klatek na sekundę). Prawdziwą zmorą są wspomniani już bossowie. Momentami jest naprawdę ciężko, zwłaszcza w solowej rozgrywce.
Double Dragon Revive - mogło być lepiej

Graficznie mamy do czynienia z grą powstałą w oparciu o silnik Unreal. W zgodzie ze standardem technologii jest błyszcząco i kolorowo, przez co ulatuje klimat oryginalnych gier. W Double Dragon Revive sam styl oprawy nie jest dużym problemem. Przywykłem do rysowanych przerywników i prostych dialogów, bo te mają nawet swój urok i wpasowują się w gatunkowe ramy. Kłopotliwy jest rdzeń rozgrywki. Zadawanie ciosów jest bardzo oporne i nijak ma się do finezji ze Streets of Rage 4, najlepszego beat'em up-a na rynku. Postacie wyposażono w ataki specjalne, które można uruchomić po naładowaniu się pasków adrenaliny (wystarczy nieprzerwanie wyprowadzać ataki). Tradycyjnie można sięgnąć po walającą się wszędzie broń, gdy na ekranie zrobi się gorąco. Gra oferuje tryb sieciowej współpracy, co jest miłą alternatywą i pomaga w nierównych potyczkach z głównymi przeciwnikami. Szkoda, że nie zadbano o bardziej różnorodne opcje rozgrywki. Double Dragon Revive ma zdecydowanie za niski wskaźnik regrywalności, a przecież powinno być zupełnie inaczej.
Pomimo chęci zmiany i próby zadowolenia wszystkich Double Dragon Revive jest nieudaną hybrydą i niestety nie polecam tej gry fanom klasycznych, chodzonych mordobić. Tron wciąż należy do czwartego Streets of Rage i nic nie wskazuje, aby marka Double Dragon powróciła na właściwe tory. W tym gatunku liczy się rozgrywka, oprawa jest kwestią zupełnie drugorzędną. Twórcom Double Dragon Revive nie wyszła także muzyka i bardzo często przewija się jeden, ten sam, lub okazjonalnie zremiksowany motyw. W ten tytuł da się oczywiście grać, może nawet przekona do siebie garstkę osób, ale na pewno nie oddaje ducha legendarnej serii, od której przecież zaczęła się moda na beat'em upy. Bijecie się na własną odpowiedzialność.
Ocena - recenzja gry Double Dragon Revive
Atuty
- Mimo wszystko wciąga
- Kooperacja online
- Brak problemów z wydajnością
Wady
- Kiepskie hitboksy
- Przesadnie trudne walki z bossami
- Niska regrywalność
- Chaotyczne poziomy
- Muzyka
                        Bracia Lee, choć wydają się młodsi niż kiedykolwiek, to nie są w formie. Double Dragon Revive to nieudolna próba zmian i zachowania tradycji w jednym. Nie zawsze tak się da. 
                        
                                            
Przeczytaj również
 
                             
                             
                                         
                                         
                             
                                        Komentarze (5)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych
