Gears of War: Reloaded - recenzja gry. Marcus Fenix na PlayStation

Gears of War: Reloaded - recenzja i opinia o grze [PS5, Xbox, PC]. Marcus Fenix na PlayStation

Wojciech Gruszczyk | Dzisiaj, 17:00

„Abstrakcja” – pomyślałem, widząc ikonę nowej gry Microsoftu na ekranie menu PlayStation 5. Firma nie ogranicza się już do mniejszych produkcji, lecz udostępnia także swoje największe marki. Czy jednak warto sięgnąć po Gears of War: Reloaded i jak prezentuje się wersja na PlayStation 5? Odpowiedź znajdziecie w naszej recenzji.

Gears of War to jeden z filarów oraz największych sukcesów Microsoftu w branży gier. Już w 2006 roku gracze poznali historię Marcusa Fenixa, która z czasem została znacząco rozbudowana – zarówno poprzez kolejne odsłony serii, jak i książki. To uniwersum żyje i rozwija się, a w przyszłym roku czeka nas premiera niezwykle wyczekiwanej nowej części. Największa rewolucja nadeszła jednak w 2025 roku.

Dalsza część tekstu pod wideo

Po 19 latach ekskluzywności Gears of War po raz pierwszy w historii trafia na PlayStation. To wyraźny sygnał, że Microsoft jest gotów udostępniać konkurencji nawet swoje najważniejsze tytuły – kluczowa okazuje się bowiem sprzedaż. Pytanie tylko, czy Gears of War: Reloaded to odpowiednia propozycja startowa dla posiadaczy PS5 i czy warto, by sięgnęli po nią także fani, którzy tę przygodę już znają?

Marcus Fenix wita nowych graczy

Gears of War: Reloaded - recenzja gry - PS5 - Marcus pokazuje swoje miejsce
resize icon

Historia w Gears of War: Reloaded to klasyczne, mocne i świetnie poprowadzone wprowadzenie do uniwersum. Biorąc pod uwagę nadciągające w przyszłym roku Gears of War: E-Day, można uznać ją za znakomity „początek”. Trudno mi uwierzyć, by wierni fani Xboksa mogli przez niemal 20 lat przejść obojętnie obok pierwszej przygody Marcusa Fenixa. Nawet wśród moich znajomych, wiernych sympatyków PlayStation, znalazło się wielu graczy, którzy kupili konsolę Microsoftu właśnie dla tej serii. Teraz jednak Gearsy wracają i... wciąż smakują wybornie.

Pod względem fabuły recenzowany Gears of War: Reloaded to około dziesięciogodzinna opowieść. Na początku poznajemy Marcusa Fenixa – głównego bohatera całego uniwersum – który powraca do „życia” po odsiadce. Już w pierwszych chwilach gry zakłada swój charakterystyczny, masywny pancerz, chwyta potężny karabin i rusza do walki o przetrwanie ludzkości. Akcja ponownie przenosi nas na planetę Sera, gdzie trwa konflikt zapoczątkowany podczas „Dnia Wyjścia”. To kluczowy moment w świecie Gearsów – właśnie wtedy Szarańcza, potwory zamieszkujące podziemia, wdarła się na powierzchnię i rozpoczęła inwazję. Ludzkość została zdziesiątkowana, a nieliczni ocalali walczą w armii lub żyją jako wyrzutkowie, desperacko próbując przetrwać.

Gears of War: Reloaded - recenzja gry - PS5 - strzelanie z działa
resize icon

W kampanii poznajemy nie tylko Marcusa, ale i formowanie się jego drużyny. Najważniejsze jest jednak to, że bierzemy udział w świetnie zaprojektowanych misjach. Gearsy to nie tylko strzelanie z lancerów – w trakcie rozgrywki wskakujemy do wagoników, by odpierać fale wrogów, prowadzimy potężny wóz opancerzony, uciekamy do światła przed żądnymi krwi stworami, korzystamy z broni naprowadzającej orbitalny laser i robimy znacznie więcej. Kampania, choć od pewnego momentu trochę schematyczna, wciąż zapewnia masę frajdy. Ja sam bawiłem się świetnie, wracając do tej historii – choć przyznam, że najbardziej czekam na moment, gdy będę mógł zagrać w kooperacji. Tryb współpracy wraca i Gearsy znów stają się idealną propozycją na wspólne strzelanie ze znajomymi.

Z perspektywy czasu dostrzegam jednak, że blisko 20 lat temu twórcy Gears of War nie skupiali się jeszcze na rozbudowie tła fabularnego. Wiele istotnych szczegółów całego uniwersum zostało tutaj pominiętych i dopiero później uzupełniono je w kolejnych częściach i książkach. Gracze, którzy po raz pierwszy zetkną się z tą historią na PlayStation, mogą więc odczuwać niedosyt i chcieć zgłębić więcej. Jeśli wciągnie Was ten świat – nie zatrzymujcie się. Nadchodzący Gears of War: E-Day to prequel przedstawiający wydarzenia sprzed pierwszej części, ale przed Wami jeszcze mnóstwo świetnej rozgrywki i naprawdę ciekawych wątków związanych z rzeczywistością po Dniu Wyjścia.

Kampania to dopiero początek

Gears of War: Reloaded - recenzja gry - PS5 - Ostra walka
resize icon

Nie zdziwi mnie, jeśli wielu graczy pochłonie fabułę z Gears of War: Reloaded przy jednym, góra dwóch posiedzeniach – i dopiero wtedy zacznie prawdziwa zabawa w tym uniwersum. Twórcy zadbali o pełne doświadczenie, dlatego odświeżona „Jedynka” oferuje nie tylko kampanię, lecz także rozbudowany tryb multiplayer.

W grze znajdziemy 19 map przygotowanych specjalnie pod multiplayer, odświeżonych wizualnie tak, by pasowały do nowoczesnej oprawy. Co ważne, twórcy zrezygnowali z dodatkowo płatnej zawartości – wszystkie lokacje, postacie i tryby dostępne są w jednym pakiecie. Na plus wypadają też dedykowane serwery 60 Hz (w oryginale było zaledwie 30 Hz).

Gears of War: Reloaded - recenzja gry - PS5 - Akcja z działkiem
resize icon

Pod względem trybów mamy tu klasykę: Team Deathmatch z limitowaną liczbą odrodzeń, uwielbiany King of the Hill, Assassination, w którym celem jest likwidacja lidera wrogiej drużyny, oraz Annex polegający na kontrolowaniu wyznaczonych punktów na mapie. Do tego dochodzą jeszcze Execution, Warzone i intensywne 2v2 Gnasher Execution – wszystkie nastawione na eliminację rywali w krótszych, dynamicznych starciach.

Rozgrywka jest intensywna, pełna tak zwanego „lizania ścian”. Świetnie sprawdza się ostrzał z dystansu – osłony pozwalają spokojnie wycelować snajperkę w głowę przeciwnika. Ale największą frajdę w Gears of War: Reloaded daje mi klasyka: strzelba w dłoniach i walka w zwarciu. One-shot-one-kill wciąż działa perfekcyjnie i jest źródłem ogromnej satysfakcji. Uwielbiam ten moment, gdy bohater niemal przykuca do ziemi, by uniknąć snajperskiego strzału, po czym błyskawicznie przykleja się do ściany, robi kilka uników i nagle ląduje obok wroga, kończąc starcie jednym, perfekcyjnym strzałem. To esencja Gearsów – brutalna, efektowna i piekielnie satysfakcjonująca.

Był remaster, teraz jest (prawie pełny) remake

Gears of War: Reloaded - recenzja gry - PS5 - ekipa w deszczu
resize icon

Gears of War: Reloaded to już trzecie podejście do pierwszej części serii. W 2015 roku otrzymaliśmy Gears of War: Ultimate Edition, czyli remaster, który poprawił nieco grafikę i oprawę, ale dopiero tegoroczna wersja – uznawana za remake – stanowi pełniejsze odświeżenie.

Czy to „zupełnie nowa gra”? Nie. Ruchy bohaterów wciąż są trochę zbyt sztywne w porównaniu z nowszymi odsłonami. Nawet w najświeższych Gearsach postacie nie słyną z wyjątkowej płynności, a tu dodatkowo czuć, że animacje mają swoje lata. Pierwszy kontakt z Marcusem może więc wydawać się nieco toporny, ale szybko można się przyzwyczaić do tego „czołgu”, któremu od zawsze brakowało gibkości. Pojawiają się też drobne błędy, a sztuczna inteligencja sojuszników i wrogów pozostawia sporo do życzenia – Szarańcza potrafi ustawić się po złej stronie osłony albo wbiec pod lufę naszego lancera, a koledzy Fenixa nierzadko biegają tuż obok bestii... jakby ich nie zauważali.

Trudno jednak narzekać na warstwę techniczną. Kampania działa teraz w 4K (wcześniej: 1080p w Ultimate Edition i 720p w oryginale), wszystkie assety i tekstury zostały odświeżone, dodano HDR, poprawiono dźwięk, wprowadzono Variable Refresh Rate, ulepszono oświetlenie, cienie i odbicia, dopracowano anti-aliasing i całkowicie wyeliminowano ekrany wczytywania.

Gears of War: Reloaded - recenzja gry - PS5 - Marcus po bossie
resize icon

Twórcy nie zapomnieli także o PS5 Pro. Gra wspiera PlayStation Spectral Super Resolution (PSSR), dzięki czemu zarówno w trybie 60 fps (1620p w kampanii i multiplayerze) jak i w wariancie 120 fps (1440p w kampanii, 1080p w multi) rozgrywka działa w wyższej jakości. Poprawiono też cienie postaci i jakość odbić.

Efekt końcowy? Recenzowany Gears of War: Reloaded wygląda zdecydowanie lepiej niż oryginał czy Ultimate Edition. Twarze bohaterów prezentują się znacznie bardziej naturalnie, oświetlenie doskonale podkreśla dynamikę akcji, a rozrywane na strzępy ciała Szarańczy robią jeszcze większe wrażenie. Owszem, niektóre lokacje zdradzają swój wiek i design miejscami nie wygląda wybitnie dobrze, ale całość nigdy wcześniej nie prezentowała takiego poziomu szczegółów. Ważnym atutem jest także płynność – gra w trybie jakości działa w stałych 60 fps (wcześniej 30 fps), a teraz jeszcze mamy wariant wydajności oferujący 100-120 fps. Do tego dochodzi pełne wsparcie cross-play i cross-progresji – wystarczy podłączyć konto Xbox, by kontynuować zabawę na dowolnej platformie.

Jak gra się w Gears of War: Reloaded?

Gears of War: Reloaded - recenzja gry - PS5 - walka z szarańczą
resize icon

Już pierwsze starcia w Gears of War: Reloaded potwierdzają jedno – ten system rozgrywki się nie starzeje. Powrót do taktycznej, krwawej walki wciąż daje ogrom frajdy. Broń ma odpowiednią moc, strzały są satysfakcjonujące, a charakterystyczne osłony i dynamiczne wymiany ognia sprawiają, że trudno się oderwać. Mimo upływu lat gameplay nadal wciąga.

Kampania to czysta podróż sentymentalna. Fantastycznie jest wrócić do historii Marcusa Fenixa i oddziału Delta, szczególnie że całość wygląda i brzmi lepiej niż kiedykolwiek. Odświeżone modele postaci, dopracowane oświetlenie i dopieszczone lokacje nadają światu Gearsów nowy blask – bez utraty klimatu. To wciąż brutalna, emocjonująca opowieść o walce o przetrwanie, podana w nowoczesnej oprawie.

Gears of War: Reloaded - recenzja gry - PS5 - krwawa scena
resize icon

W trybie sieciowym największe wrażenie robi rozgrywka w 100-120 fps. Różnica jest wyraźnie odczuwalna – akcja staje się płynniejsza, bardziej precyzyjna, a intensywne starcia multiplayer jeszcze bardziej wciągają. Każdy ruch, unik czy błyskawiczny strzał rejestrowane są natychmiast, co podnosi komfort gry i pozwala w pełni wykorzystać potencjał rywalizacji online.

Dodatkowego uroku wersji na PlayStation 5 dodaje kontroler DualSense. Haptyczne wibracje sprawiają, że czuć każdy pocisk i wybuch, a różne bronie mają własną charakterystykę drgań, co zwiększa realizm starć. Deweloperzy wykorzystali też adaptacyjne triggery – przy celowaniu pojawia się wyczuwalny opór. Szczerze mówiąc, inne gry na PS5 potrafią zrobić z tej technologii lepszy użytek, ale i tak w Gearsach efekt jest przyjemny.

Czy warto zagrać w Gears of War: Reloaded?

W 2025 roku na PlayStation 5 zadebiutowało już kilka gier Microsoftu, ale to właśnie recenzowany Gears of War: Reloaded wydaje się największym przełomem. Mamy tu odświeżoną, dopracowaną produkcję, która trafiła do graczy od razu – nie tylko na Xboksie i PC, ale także na PS5. Teraz wszyscy mogą razem cieszyć się tym samym doświadczeniem.

Rdzeń rozgrywki pozostał niezmieniony, co oznacza, że pewne elementy nadal można byłoby ulepszyć. Ostatecznie jednak trudno narzekać – to solidnie opowiedziana, angażująca historia, która dla wielu graczy będzie jedynie wstępem do długich godzin spędzonych w trybie multiplayer.

Microsoft coraz śmielej dzieli się swoimi największymi markami. To pokazuje, w jakim momencie znajduje się dziś branża – liczy się tylko i wyłącznie sprzedaż. Gears of War: Reloaded na pewno odniesie sukces, a jednocześnie stanowi świetne wprowadzenie do uniwersum lub przypomnienie wydarzeń przed nadchodzącym w przyszłym roku Gears of War: E-Day.

Ocena - recenzja gry Gears of War: Reloaded

Atuty

  • Mnóstwo wizualnych ulepszeń – Gears of War 1 nigdy nie wyglądało tak dobrze,
  • System strzelania wciąż daje ogrom przyjemności,
  • 120 klatek na sekundę w trybie multiplayer robi kolosalną różnicę,
  • Dobrze rozbudowana zawartość rywalizacji PvP.

Wady

  • Czasami czuć, że to nie jest pełny remake.

Gears of War: Reloaded to więcej niż remaster, trochę za mało, by nazwać to pełnym remake’em, ale jednocześnie to powrót do kapitalnej gry. Czeka na Was dobra, intensywna historia, świetny tryb multiplayer i mnóstwo wizualnych ulepszeń. Warto wrócić do tej przygody przed premierą Gears of War: E-Day, albo rozpocząć przygodę z uniwersum właśnie od tej odsłony. Microsoft kolejny raz serwuje mocną propozycję na 2025 rok.
Graliśmy na: PS5

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper