Echoes of the End - recenzja gry. Mamy God of Wara w domu? God of War w domu...

Echoes of the End - recenzja i opinie o grze [PS5, XSX, PC]. Tania podróbka God of Wara?

Igor Chrzanowski | 18.08, 22:00

Czy możliwe jest stworzenie rywala God of Wara za ułamek kosztów gry Sony? Echoes of the End stara się udowodnić, że to prawda. Efekty tego odważnego eksperymentu sprawdzamy w naszej recenzji!

W dzisiejszych czasach jesteśmy świadkami pewnej ważnej transformacji, w której gry ocierające się o jakość AAA są robione nie przez 300 czy 400 osób, a dosłownie 10 razy mniej juniorów, którzy to są w stanie wyczarować magiczne cuda na kiju, dzięki otaczającej nas technologii oraz jej łatwej dostępności. God of Wara z 2018 roku robiło kilkaset osób, jego sequel równie duży o ile nie większy zespół.

Dalsza część tekstu pod wideo

Czy zatem 40 osobowa ekipa Myrkur Games była w stanie sklonować klimat i rozgrywkę nordyckich przygód Kratosa, dając nam coś naprawdę godnego uwagi? Czy Echoes of the End w ogóle może być czymś więcej niż budżetową podróbką dzieła Santa Monica Studios, z własną tożsamością i charakterem? Twórcy wybrali sobie mocnego przeciwnika, skazując się tym samym na świadome porównania. W dzisiejszej recenzji przekonacie się, czy islandzki God of War, wart jest waszego czasu i pieniędzy.

Echoes of the End - Islandzki God of War? 

Echoes of the End - szkielety
resize icon

W tym roku Clair Obscur pokazało nam, że mały zespół jest w stanie zrobić dobrą grę AA, a nawet więcej niż dobrą, bo Expedition 33 jest głównym kandydatem do nagrody Game of the Year. Odpowiadające za Echoes of the End islandzkie Myrkur Games jest ekipą o podobnym rozmiarze, ambicjach i doświadczeniu. Czy zatem przyniosło to odpowiednie rezultaty? Cóż, odpowiedź jest niejednoznaczna. Przygody Ryn na pierwszy rzut oka wyglądają naprawdę bardzo dobrze. Od strony graficznej, dzięki zastosowaniu Unreal Engine, mamy tutaj do czynienia z absolutnie pierwszą ligą i to zarówno pod kątem środowiska jak i postaci oraz efektów specjalnych - choć oczywiście do poziomu AAA za 500 milionów trochę jeszcze brakuje.

Dodatkowo frame rate jest całkiem znośny i jak na taką grę akcji w trybie wydajności prezentuje się naprawdę przyzwoicie - jakieś małe dropy się zdarzają, ale nie jest to nic, co może realnie zakłócić waszą rozgrywkę. Pod kątem czysto technicznym do recenzowanego Echoes of the End, przyczepić się zatem za bardzo nie da. Co innego do całej reszty. Fabularnie dzieło Myrkur Games jest po prostu mizerne. Wcielamy się tutaj w Ryn, silną i niezależną wojowniczkę posiadającą wyjątkową magiczną moc, dzięki której może bronić pewnego wielkiego reliktu przed złą czarodziejką pragnącą zniewolić świat pod swoimi nowymi rządami. Twórcy starają się tutaj nakreślić nam pewien lore tego świata i zainteresować nas jego zarówno przeszłymi jak i przyszłymi losami, ale wychodzi im po po prostu słabo. Mimo szczerych chęci nie byłem w stanie poczuć sympatii do Ryn, jej młodszego brata Core'a, czy też do starszego i doświadczonego towarzysza naszych dalszych podróży. Z kolei najciekawszą postacią w całej tej opowieści jest nasza antagonistka imieniem Zara - nie tylko jest dużo bardziej charyzmatyczna, ale ma także ciekawszy, mniej generyczny wizualny projekt swojej postaci.

Odbiór przedstawianej historii dodatkowo psuje naprawdę tragiczny voice acting - aktorzy klepią swoje teksty jakby na siłę, bez znajomości kontekstu sceny czy jakiejkolwiek intonacji emocjonalnej. O ile w takim God of Warze czy Clair Obscur czuć te emocje i można się z nimi fajnie utożsamić, tak w tym przypadku czułem się jakbym ogrywał tytuł dubbingowany przez pierwszoroczniaków z łódzkiej filmówki. Całe szczęście, że fabuła trwa tutaj tylko 10 godzin. 

Echoes of the End - spore ambicje i skromny budżet

Echoes of the End - Ryn
resize icon

Jeśli jednak przymkniecie oko na denną i słabo zagraną opowieść, możecie się całkiem nieźle tutaj pobawić. W recenzowanym Echoes of the End czuć bowiem przede wszystkim inspiracje nordyckim God of Warem od PlayStation Studios. Kamera, sposób kontroli postaci, system walki, wspinaczka, czy nawet brutalne finiszery i pływanie łódką. Grając w tej tytuł, na pewno będziecie mieli takie uczucie, że gdzieś to wszystko już widzieliście, tylko że lepiej wykonane. Nie twierdzę jednak, że Myrkur Games zrobiło swoją grę źle, bo prezentuje się to całkiem fajnie, ale widać tutaj te klasę wykonania niżej, że niby wszystko co jest działa poprawnie, ale jednak delikatnie "zgrzyta". 

Nasza bohaterka dysponuje w walce dwoma rodzajami oręża, do których należy zwyczajny miecz, jakim ciachamy wrogów na lewo i prawo oraz trochę ciężką do jednoznacznego określenia magiczną moc. Ciężką bo łączy w sobie umiejętności telekinezy, wysysania życia, czy nawet konwersji energii z tej "złej" w dobrą. Niemniej jednak daje nam ona całkiem fajne możliwości bojowe, które wspólnie z mieczem sprawiają, że walki są całkiem satysfakcjonujące. Niestety to co nieco tutaj kuleje to responsywność naszej postaci i delikatnie za wolne tempo starć. To jest jednak to coś, co w takiej recenzji ciężko sklasyfikować czy matematycznie opisać. Dla mnie osobiście starcia są delikatnie za wolne, a uniki naszej Ryn są krótkie, jednakże dla kogoś z was, obecny balans będzie dawał idealny "feeling" zabawy. 

Oprócz samych pojedynków z pomniejszymi stworami czy żołnierzami, będziecie też mieli bitki z pokaźnymi bossami. Ci są całkiem nieźle zrealizowani i nawet nieco wymagający, ale brakuje im większej złożoności. Jak nauczysz się prostego schematu kilku ruchów, dalej pozostaje tylko cierpliwe klepanie tej gąbki na obrażenia. Fajnym przerywnikiem od ciągłych walk są elementy eksploracyjne, gdzie mamy nieco w starym stylu liniową ścieżkę z paroma sekretami w bocznych zaułkach. Znalazło się też nawet miejsce dla zagadek środowiskowych, w ramach których Ryn musi poprzesuwać jakieś mechanizmy albo odblokować dalszą trasę wykorzystując moc swojego aktualnego towarzysza. Niestety są one dość proste, a ich rozwiązywanie nie daje zbyt dużej satysfakcji. 

Echoes of the End - czy warto zagrać?

Widać że islandzkie Myrkur Games włożyło w swoje dzieło masę serca i ponad 7 lat życia, ale niestety pomimo szczerych chęci w niektórych aspektach ich gra po prostu rozczarowuje. I nie chodzi tu o samą jakość wykonania, bo w Clair Obscure większe wtopy uszły deweloperom na sucho. Chodzi o tę duszę, o charyzmę i wyrazistość, których Echoes of the End po prostu nie ma. To całkiem przyjemna, fajna gierka do pogrania sobie w wolny weekend, ale po ujrzeniu końcowych napisów, momentalnie zapomnicie kim była główna bohaterka, po co w ogóle walczyliście i gdzie rozgrywała się cała akcja. Niemniej jednak mam nadzieję, że Myrkur Games przetrwa tę próbę i w następnym swoim dziele rzuci nas na kolana, bo widać tu spory potencjał. 

Ocena - recenzja gry Echoes of the End

Atuty

  • Prosta, liniowa rozgrywka
  • Całkiem fajny klimat
  • Historia stara się zbudować wiarygodny świat
  • Przyzwoite wykonanie

Wady

  • Mimo wszystko fabuła jest drętwa
  • Zwiedzany świat niczym się nie wyróżnia
  • Niższy budżet hamuje potencjał
  • Muzyka mogłaby dawać więcej emocji

Echoes of the End jest czymś więcej niż budżetową podróbką God of Wara, której jednak brakuje trochę szlifów. Jeśli szukacie prostej, krótkiej naparzanki, nie będziecie rozczarowani.
Graliśmy na: PS5

Igor Chrzanowski Strona autora
Z grami związany jest praktycznie od czwartego roku życia, a jego sercem władają głównie konsole. Na PPE od listopada 2013 roku, a obecnie pracuje również jako game designer.
cropper