Samsung Galaxy S25 Edge - test smartfona po wielu tygodniach użytkowania. Jak wypada design i bateria?

Samsung Galaxy S25 Edge - test smartfona po wielu tygodniach użytkowania. Jak wypada design i bateria?

Maciej Zabłocki | Wczoraj, 22:30

Samsung próbuje Nas przekonać, że ultracienki smartfon nie musi oznaczać kompromisów. Galaxy S25 Edge mierzy tylko 5,8 mm, waży 163 g, a mimo to mieści najnowszy Snapdragon 8 Elite, 200-megapikselową matrycę i ekran AMOLED QHD+ o szczytowej jasności 2600 nitów. Model wyceniono wstępnie na ponad 4500 zł - dokładnie w połowie drogi między bardziej przystępnym S25+ a wyraźnie większym S25 Ultra.

Jakiś czas temu miałem przyjemność testować Samsunga Galaxy S25 Plus i ten smartfon pozostawił po sobie wrażenie świetnie wyważonego urządzenia. Duża bateria, szybkie 45-watowe ładowanie, kompletny zestaw trzech obiektywów, a przy tym nadal rozsądna grubość obudowy. Kiedy więc na moje biurko trafił S25 Edge, naturalne było pytanie, czy smukłość poniżej 6 mm nie rozbije tej równowagi.

Dalsza część tekstu pod wideo

Pierwsze godziny z S25 Edge to zachwyt nad formą – telefon znika w kieszeni spodni i nie ciąży w dłoni nawet podczas dłuższej sesji. Wyświetlacz pozostaje czytelny w pełnym słońcu, a 120-hercowe LTPO sprawia, że animacje One UI 7 płyną bez najmniejszego szarpnięcia. Różnicę czuć jednak, gdy odpalimy tryb fotograficzny: brak teleobiektywu wymusza kadrowanie głównym sensorem, a zoom powyżej 5-krotnego traci ostrość, którą w S25 Plus zapewnia dedykowane szkło z potrójnym zoomem. Po kilku dniach wychodzą też skutki odchudzania baterii. W typowym biurowym dniu, gdzie trochę gadam, piszę, sprawdzam social media, robię zdjęcia czy oglądam coś na YouTube/TikTok – S25 Edge spada wieczorem do 15%, podczas gdy S25 Plus w identycznym scenariuszu kończył z zapasem około 30%. Różnicę pogłębia wolniejsze, 25-watowe ładowanie; kwadrans przy ładowarce daje ok. 27%, a nie ~38% jak w Plusie. W codziennym rytmie da się z tym żyć, ale wyjazd bez powerbanku wymaga już więcej planowania.

Specyfikacja techniczna Samsung Galaxy S25 Edge: 

  • Procesor: ośmiordzeniowy Qualcomm Snapdragon 8 Elite for Galaxy (2 × 4,47 GHz + 6 × 3,5 GHz, 3 nm)
  • GPU: Adreno 830 z ray-tracingiem
  • Pamięć: 12 GB RAM LPDDR5X oraz 256 GB / 512 GB UFS 4.0 (brak microSD)
  • System operacyjny: One UI 7 oparty na Androidzie 15 (7 lat aktualizacji)
  • Wyświetlacz: Dynamic AMOLED 6,7″, 3120x1440 px, 1–120 Hz LTPO, 240 Hz próbkowanie dotyku, HDR10+, jasność szczytowa 2600 nitów, 16,7 mln kolorów
  • Aparat tylny: 200 MP f/1.7 (OIS, 24 mm) + 12 MP ultraszeroki f/2.2 (120 stopni), dwukrotny zoom optyczny
  • Aparat przedni: 12 MP f/2.2 (85 stopni)
  • Łączność: 5G SA/NSA (sub-6 GHz + mmWave), LTE, Wi-Fi 7, Bluetooth 5.4, NFC, dual-SIM (Nano + eSIM), GPS/Glonass/Galileo/QZSS, USB-C 3.2 Gen 1
  • Funkcje: Galaxy AI, DeX, IP68, ultradźwiękowy czytnik linii papilarnych, odblokowanie twarzą, liniowy silnik X-axis, Dolby Atmos, pełny zestaw czujników
  • Bateria i ładowanie: 3900 mAh, 25W przewodowe (0 → 50% w ok. 30 min), 15W bezprzewodowe, 4,5W zwrotne
  • Waga i wymiary: 158,2 x 75,6 x 5,8 mm, 163 g

Specyfikacja Galaxy S25 Edge jest bez dwóch zdań flagowa: topowy Snapdragon 8 Elite, jasny panel LTPO QHD+ i pełne wsparcie Galaxy AI stawiają go w pierwszym rzędzie tegorocznych telefonów. Na tle konkurentów wyróżniają się rekordowo smukła, tytanowa obudowa oraz 200-MP matryca główna, choć brak teleobiektywu i zaledwie 3900 mAh batterii zdradzają cenę, jaką Samsung płaci za ultracienki profil. W efekcie Edge imponuje technologicznie, lecz wymaga od użytkownika większej dyscypliny energetycznej niż grubsze, lecz bardziej „kompletne” flagowce pokroju Galaxy S25 Plus czy iPhone’a 16 Pro.

Spójrzmy, jak wygląda design i wykonanie tego telefonu - robi wrażenie

Galaxy S25 Edge_1
resize icon

Samsung Galaxy S25 Edge to przykład konsekwentnego dążenia do minimalizmu konstrukcyjnego. Obudowa mierzy zaledwie 5,8 mm grubości i waży 163 g, ale zachowuje pełną sztywność dzięki szkieletowi z tytanu Grade 5. Front chroni Gorilla Glass Ceramic 2, a tył – Gorilla Glass Victus 2; oba szkła skutecznie redukują ryzyko pęknięć i zarysowań w normalnym użytkowaniu. Satynowe wykończenie ramek poprawia pewność chwytu, a matowy panel tylni ogranicza widoczność odcisków palców – szczególnie w jasnej wersji Icy Blue.

Profil urządzenia wymusił zmianę geometrii krawędzi. Boki są płaskie, lecz nie tak ostre jak w modelu Ultra, dlatego telefon nie wpija się w dłoń. Niżej położony środek ciężkości ułatwia manewrowanie bez etui, choć szerokość obudowy (75,6 mm) nadal utrudnia komfortowe pisanie jedną ręką. W praktyce przydaje się tryb zmniejszonego interfejsu. Fizyczne przyciski osadzone są sztywno i oferują twardy, precyzyjny klik.

Czy mamy do czynienia z rewolucją? W przeszłości pojawiały się smuklejsze konstrukcje – choćby 5,2-milimetrowe Moto Z z 2016 roku – lecz żadna nie łączyła tak cienkiego profilu z 6,7-calowym ekranem QHD+, wodoszczelnością IP68, tytanową ramą i sensorem 200 MP. Galaxy S25 Edge nie redefiniuje smartfona, ale wyraźnie przesuwa granicę tego, jak lekki i cienki może być pełnoprawny flagowiec bez utraty kluczowych cech. 

Przyznam, że pierwszy kontakt z Galaxy S25 Edge to czysty efekt „wow” – zabierasz go z biurka i myślisz, że ktoś wyciął ze smartfona cały nadmiar materiału. Cienkie 5,8 mm świetnie wygląda na zdjęciach, a w dłoni rzeczywiście czuć mniejszą masę. W kieszeni spodni niemal znika. Zachwyt mija jednak po kilku dniach. Podwójny moduł aparatów wystaje na tyle, że telefon wyraźnie kołysze się na blacie, a gdy dorzucisz etui, by to zniwelować, cała „ultrasmukłość” przestaje mieć znaczenie – Edge robi się tak "gruby" jak większość współczesnych flagowców.

W codziennym chwycie różnica grubości również szybko się rozmywa: 75,6 mm szerokości sprawia, że palce i tak nie obejmują obudowy wygodniej niż w S25 Plus. Smukła konstrukcja odebrała za to miejsce głośnikom i baterii. Dźwięk przy maksymalnej głośności brzmi płasko, bez niskiego basu, a ogniwo 3900 mAh potrafi skończyć dzień z jednocyfrowym zapasem, zwłaszcza gdy robisz zdjęcia lub grasz. Design kontra praktyczność? Na papierze pomysł jest ciekawy, ale w realnym użyciu szala przechyla się na stronę przyziemnej wygody – i Edge ten pojedynek z bardziej „normalnymi” flagowcami przegrywa.

Ekran to spora zaleta tego urządzenia, chociaż zastanawia obecność raptem 16,7 mln kolorów

Edge 25_2
resize icon

Galaxy S25 Edge otrzymał 6,7-calowy wyświetlacz Dynamic AMOLED 2X o rozdzielczości 3120x1440p (co daje zawrotne 513 ppi). Panel pracuje w technologii LTPO, dzięki czemu płynnie zmienia częstotliwość odświeżania od 1 do 120 Hz. Animacje są gładkie, a przy statycznym obrazie (czytnik e-booków, Always-On) pobór energii zauważalnie spada. Maksymalna luminancja sięga nawet 2600 cd/m² w trybie HDR, ale w praktyce na pełnym ekranie nie jest aż tak kolorowo. Niemniej, sporo ponad 1000 cd/m² jasności sprawia, że treści w pełnym słońcu można bez problemu przeczytać.

Reprodukcja barw stoi na poziomie ponad 100% palety DCI-P3, a preinstalowane profile pozwalają wybrać między referencyjną „Natural” a wyrazistą „Vivid”. W trybie gry panel zwiększa częstotliwość próbkowania dotyku do 240 Hz, skracając opóźnienia przy szybkich gestach. Ekran obsługuje HDR10+, a choć natywnie jest 8-bitowy (16,7 mln kolorów), algorytmy ditheringu/FRC pozwalają zachować płynne przejścia tonalne i widoczne detale w scenach o dużym kontraście.

S25 Edge_ekran_2
resize icon

Jedynym zauważalnym brakiem jest powłoka anty-refleksyjna, zarezerwowana w tym roku wyłącznie dla modelu Ultra. W jasnym, punktowym oświetleniu odbicia potrafią rozpraszać; zastosowanie folii matowej rozwiązuje problem kosztem nieznacznego spadku ostrości. Warto też odnotować brak sprzętowego DC-dimmingu – przy bardzo niskiej jasności ekran bazuje na PWM, choć jego częstotliwość (około 480 Hz) pozostaje poza progiem widoczności dla większości użytkowników.

Sumarycznie S25 Edge oferuje jedno z najlepszych doświadczeń wizualnych w swojej klasie. Wysoka jasność, szeroka paleta barw i adaptacyjne odświeżanie łączą się z precyzyjnym dotykiem. Niewielkie kompromisy – odbicia i brak dedykowanego trybu anty-migotania – nie wpływają istotnie na codzienne korzystanie, ale są warte odnotowania przy porównaniu do droższego S25 Ultra. W takim codziennym użytkowaniu ekran robi ogromne wrażenie i wypada znakomicie. 

Wydajność i oprogramowanie - jak u Samsunga, jest topowo

Edge 25_2
resize icon

Galaxy S25 Edge napędza Snapdragon 8 Elite for Galaxy (3 nm) z grafiką Adreno 830. Układ składa się z dwóch rdzeni Oryon 4,47 GHz i sześciu rdzeni 3,53 GHz, a towarzyszą mu 12GB LPDDR5X oraz szybki UFS 4.0. W Geekbench 6 smartfon (gdy jest chłodny) osiągnął bardzo dobre wyniki, wyraźnie przed S25 Plus w testach CPU. W GFXBench Aztec Ruins (offscreen) notuje ~120 fps – lepiej niż grubszy Ultra, co pokazuje, jak skutecznie Edge rozprasza ciepło w swojej cienkiej obudowie. Chociaż pełny loop w 3D Marku sprawił, że telefon pod koniec złapał już srogą zadyszkę.

Nowa komora parowa jest jakieś 10% większa niż w S25 Plus, a przy tym cienka na tyle, by zmieścić się w ultracienkim korpusie. W praktyce półgodzinna sesja w Genshin Impact na maksymalnych detalach utrzymuje stałe 58–60 fps bez dławienia; obudowa dochodzi do ~41 °C, czyli pozostaje ciepła, ale nie gorąca.

Telefon pracuje na Androidzie 15 z One UI 7. Samsung gwarantuje siedem dużych wersji systemu i tyle samo lat poprawek. Galaxy AI wprowadza między innymi:

  • Cross-App Actions – kompleksowe polecenia (np. „znajdź restaurację, zrób listę, wyślij do Ani”) wykonywane przez Google Gemini.
  • Now Bar / Now Brief – dynamiczny pasek z kontekstowymi widgetami na ekranie blokady.
  • Generative Edit, Audio Eraser, Portrait Studio w Galerii oraz transkrypcje i podsumowania rozmów.

Interfejs zachował tryb DeX, pełny multitasking z trzema oknami i szerokie opcje personalizacji. Animacje są płynne dzięki adaptacyjnemu 120 Hz odświeżaniu oraz wysokiej czułości dotyku, choć brak microSD i mniejsza bateria skutkują szybszym drenażem energii przy obciążeniu NPU niż w Ultra. Jak wygląda system operacyjny, możecie zobaczyć na zdjęciach w galerii. 

Wybrałem trzy tytuły gamingowe do testów:

  • Genshin Impact (max detale i 60 fps) – przez pierwsze 45 minut stałe 59–60 fps, potem sporadyczne spadki do 53 fps w najbardziej zatłoczonych lokacjach. Zużycie baterii: ~22% na godzinę. Obudowa cieplejsza po prawej stronie, nieparząca.
  • PUBG Mobile (HDR i 90 fps) – Edge utrzymał 88–90 fps przez cały mecz (25 min), z ledwie kilkoma dropami do 86 fps przy zrzucie zaopatrzenia. Sterowanie było precyzyjne dzięki 240 Hz próbkowania dotyku w trybie Game Booster. Haptyka X-axis przy strzałach przyjemnie „klika”.
  • Call of Duty: Mobile (najwyższe detale i 120 fps) – płynne 118–120 fps, brak throttlingu. Dźwięk stereo jest głośny, ale brakuje głębokiego basu; na słuchawkach opóźnienia audio nie odczułem. Grało się bardzo przyjemnie i zauważyłem, że grubość tego telefonu ma znaczenie, bo naprawdę wygodnie się go trzyma w pozycji poziomej. 

Wszystkie gry korzystają z profilu Game Booster, który pozwala włączyć Priority Mode (blokada powiadomień, CPU/GPU przy maks. taktowaniu) oraz monitorowanie temperatury i liczby klatek. Edge wygrywa mobilnością: trzymając go poziomo przez godzinę, nadgarstek nie męczy się tak jak przy grubszych smartfonach. Z drugiej strony akumulator 3900 mAh wymaga doładowania po 3–4 h grania – powerbank staje się nieodzowny na dłuższe sesje.

Dzięki połączeniu Wi-Fi 7 i odświeżonego trybu Wireless DeX Galaxy S25 Edge potrafi zamienić każdy telewizor lub monitor obsługujący Miracast w pełnoprawny „desktop” z opóźnieniem sięgającym zaledwie 20–25 ms. W praktyce oznacza to, że telefon może służyć za ultrasmukły komputer podręczny. Wyświetlacz odbiornika staje się pulpitem, a sam Edge – gładzikiem i klawiaturą jednocześnie. To świetne rozwiązanie do szybkiej prezentacji lub pracy w podróży, zwłaszcza że tytanowa obudowa waży mniej niż większość powerbanków. Warto jednak pamiętać, że sesje DeX przy wysokiej jasności i włączonym 120 Hz potrafią rozgrzać telefon szybciej niż granie; jeśli planujesz dłuższą pracę na dużym ekranie, konieczna będzie ładowarka. No i etui, bo S25 Edge bez pokrowca buja się na stole niczym łajba na wzburzonym morzu. 

Na koniec wisienka na torcie, czyli 200 MP matryca głównego aparatu 

Galaxy S25 Edge opiera się na dwóch modułach: głównym 200 MP f/1,7 OIS oraz 12 MP f/2,2 (120°). Brak teleobiektywu Samsung rekompensuje „in-sensor zoomem”: z 200-megapikselowej matrycy wycinany jest centralny fragment odpowiadający ekwiwalentowi 2×, bez interpolacji. Poniżej tego progu jakość nie odbiega od klasycznej optyki, ale powyżej ~5× widać spadek ostrości, a przy 10× (maksimum w aplikacji) szczegóły są już wyraźnie wygładzone.

Zdjęcia dzienne prezentują typową dla Samsunga charakterystykę: wysoka saturacja, mocny kontrast i skuteczny HDR wyciągający niebo bez przepaleń. Duża matryca rejestruje sporą ilość drobnych detali, zwłaszcza w trybie 50 MP. Ultraszeroki kąt utrzymuje tą samą temperaturę barwową, nie cierpi na wyraźne winietowanie, lecz czuć, że to słabszy sensor – przy przybliżeniu drobne elementy wyglądają miękko.

W scenach nocnych Edge korzysta z wieloklatkowej ekspozycji; kadry są jasne, ale agresywna redukcja szumu potrafi wygładzić tekstury — powierzchnie murów czy liście tracą naturalną ziarnistość. Tryb Pro z zapisem 14-bit RAW pozwala częściowo odzyskać szczegóły przy edycji, a zakamuflowany w aplikacji Expert RAW tryb astro (ekspozycje 2–3 min) potrafi zarejestrować wyraźne gwiazdozbiory.

Aparat nagrywa w 8K/30 FPS z optyczną stabilizacją, ale najbardziej naturalny obraz uzyskuje się w 4K/60, gdzie działa cyfrowy „gimbal” (zwany tutaj "Super Steady"). Płynność ruchu stoi na wysokim poziomie, a rolling-shutter jest dobrze kontrolowany. Kamera przednia o rozdzielczości 12 MP rejestruje wideo w 4K/60. Autofocus pewnie trzyma twarz, choć w słabym świetle widać ziarnistość. Natomiast uogólniając, S25 Edge dostarcza spójny, przewidywalny obraz z głównego sensora i solidne ujęcia ultraszerokie, lecz brak optycznego zoomu ogranicza elastyczność kadrowania. Jeśli często fotografujesz odległe obiekty lub oczekujesz większej głębi przy portretach 3×–5×, lepszym wyborem pozostanie Galaxy S25 Ultra.

Komplet zalet i wad znajdziecie niżej - czas na podsumowanie 

Galaxy S25 Edge to fascynujący eksperyment Samsunga: pokazuje, jak daleko można odchudzić flagowca, nie rezygnując z topowego układu, jasnego AMOLED-a i ambitnych możliwości oprogramowania. Zachwyca formą, świetnym ekranem i szybkością, ale wymaga świadomych ustępstw w baterii, zoomie i audio, a jego ultracienkość traci sens po założeniu niezbędnego etui. Jeśli priorytetem dla Ciebie jest lekka, wyjątkowo stylowa słuchawka, Edge spełni oczekiwania z nawiązką. Jeśli liczy się maksymalna praktyczność, lepiej postawić na lepiej wyposażonego, choć mniej zgrabnego brata z dopiskiem Plus lub Ultra.

Atuty

  • Ultracienka, lekka konstrukcja – 5,8 mm grubości i 163 g przy zachowaniu ramy z tytanu Grade 5, certyfikatu IP68 oraz zestawu szkła Gorilla Glass Ceramic 2 (przód) / Gorilla Glass Victus 2 (tył).
  • Wyświetlacz Dynamic AMOLED 2X – 6,7″, QHD+, LTPO 1–120 Hz z adaptacyjnym odświeżaniem, szczytowa jasność ok. 2600 nitów w HDR, pełne pokrycie DCI-P3 i podwyższone próbkowanie dotyku (do 240 Hz w trybie gier).
  • Wysoka wydajność – Snapdragon 8 Elite for Galaxy, wsparty powiększoną komorą parową, utrzymuje stabilne 60 fps w grach typu Genshin Impact i osiąga czołowe wyniki w Geekbench/GFXBench.
  • 200-MP główny aparat – duża ilość detali, naturalna ostrość przy 2× in-sensor zoom; spójna kolorystyka z ultraszerokim modułem. W Expert RAW dostępny jest tryb astro z wielominutowymi ekspozycjami.
  • One UI 7 z pakietem Galaxy AI – siedem lat dużych aktualizacji systemu i zabezpieczeń, funkcje Cross-App Actions, Now Bar, Generative Edit, Audio Eraser, DeX; pełne wsparcie Wi-Fi 7, eSIM i UWB.
  • Precyzyjny czytnik ultradźwiękowy i solidna haptyka X-axis – szybkie odblokowanie, wyraźny klik przycisków.

Wady

  • Przeciętny czas pracy – akumulator 3900 mAh daje ~12,5h w teście przeglądania lub 16h w lżejszym scenariuszu. Wszystkie pozostałe modele S25 wypadają lepiej.
  • Wolne ładowanie – 25 W przewodowo i 15 W bezprzewodowo; 0 → 54 % w 30 min, pełne ładowanie ok. 80 min, gdy S25 Plus/Ultra oferują 45W.
  • Brak teleobiektywu – optycznej jakości zoom kończy się na 2× cropie z matrycy; od 5× spadek szczegółów, przy 10× widoczne wygładzenie.
  • Płytkie brzmienie stereo – mała komora akustyczna powoduje słabszy bas i metaliczny pogłos przy maksymalnej głośności.
  • Refleksy na szkle – wyświetlacz nie ma powłoki anty-glare z modelu Ultra, więc w punktowym świetle odbicia są zauważalne.
  • Wystający moduł aparatów – telefon kołysze się na blacie; etui wyrównuje plecki, ale niweluje efekt smukłości.
  • Brak microSD i spora szerokość (75,6 mm) – utrudnia pisanie jedną ręką; pomocny staje się tryb pomniejszonego interfejsu.
  • Cena - telefon w wersji 12/256 GB kosztuje dzisiaj ok. 4400 zł. Samsung Galaxy S25 Plus z większą baterią (ale i grubszym designem) kosztuje 200 zł mniej. Wszystko kwestia, czego oczekujemy od smartfona

Samsung Galaxy S25 Edge udowadnia, że pełnoprawny flagowiec może być ultracienki i ultralekki, zachowując topowy ekran, świetną wydajność i solidny 200-MP aparat. Jednocześnie konieczne kompromisy – mniejsza bateria, brak teleobiektywu i wolniejsze ładowanie – powodują, że nie jest to sprzęt dla każdego. Jeśli priorytetem jest mobilność i elegancja, Edge spełni oczekiwania. Jeśli liczy się długi czas pracy, zoom czy głośne multimedia, lepszy będzie S25 Plus lub Ultra.

7,5
Maciej Zabłocki Strona autora
Swoją przygodę z recenzowaniem gier rozpoczął w 2005 roku. Z wykształcenia dziennikarz, ale zawodowo pracujący też w marketingu. Na PPE odpowiada głównie za testy sprzętów i dział tech. Gatunkowo uwielbia RPG, strategie i wyścigi. Uzależniony od codziennego czytania newsów i oglądania konferencji.
cropper