
Death Stranding 2 – recenzja i opinia o grze [PS5]. Dla największych fanów kuriera
Najważniejsza tegoroczna gra PlayStation. Jedna z najbardziej oczekiwanych produkcji 2025 roku. Kontynuacja jednego z najdziwniejszych światów poprzedniej generacji. Jaki jest jednak Death Stranding 2? Przeczytajcie naszą recenzję.
Hideo Kojima nie jest zwykłym deweloperem. To żywa ikona branży, która trochę gra we własną grę, podkreślając swoją cząstkę w każdym najmniejszym aspekcie następnych produkcji. Legenda-celebryta, który nawet po śmierci chce, by jego zespół podążał jedną ścieżką – tą wyznaczoną błogimi stopami doświadczonego Japończyka.
Twórca ma swoich wyznawców, raczej nie musiał obawiać się o zainteresowanie swoim najnowszym dziełem, a nawet w tych okolicznościach Kojima zdecydował się na niezwykle bezpieczną grę. Recenzowany Death Stranding 2 to kontynuacja stworzona dla najwierniejszych fanów Samuela Portera Bridgesa. I to najlepsza i najgorsza wiadomość związana z najnowszą, ekskluzywną propozycją przygotowaną z myślą o posiadaczach PlayStation 5.




Dokąd dzisiaj tupta Sam?

Mało dotychczas napisano na temat fabuły Death Stranding 2, ponieważ trudno tak naprawdę powiedzieć o wydarzeniach cokolwiek więcej, by nie zdradzić za wiele. Japończyk w 2025 roku postawił na bezpośrednią kontynuację historii, którą pierwsi gracze doświadczyli w 2019 roku.
Sam Bridges znajduje się poza systemem. Wydarzenia z końcówki pierwszego Death Stranding pozwoliły mu odpocząć od biegania z kolejnymi paczkami i mierzenia się z konsekwencjami świata przedstawionego. Bohater odpoczywa, ale tak naprawdę cieszy się chwilą, bo ma obok siebie Lou – to właśnie ich relacja jest podstawą przygodę, ponieważ po szybkim prologu w grze pojawia się Fragile, która potwierdza mu swoją nową rolę i kolejny raz prosi o pomoc.
Sam zostaje wyrwany ze swojej błogiej codzienności, ponieważ jego zadaniem jest połączenie kolejnych miejsc za sprawą sieci chiralnej – na dobry początek niezbędne jest odwiedzenie kilku punktów w Meksyku, ale gdy bohater sądzi, że wykonał swoje zadanie, otrzymuje niepokojącą wiadomość z bazy. Nie wchodząc za daleko w odmęty fabuły, nie przedstawiając za dużo i tylko zarysowując historię – Fragile zawodzi, a Sam w zasadzie zostaje zmuszony do wykorzystania ogromnej bramy i przejścia do Australii. To właśnie ten kontynent potrzebuje teraz kuriera, który nie tylko będzie biegał z kolejnymi paczkami i próbował pomóc okolicznym społecznościom, ale przede wszystkim to właśnie jego zadaniem jest połączenie kolejnego świata.

Założenia fabuły są niemal identyczne, jak historia pierwszej części – teraz jednak zamiast zniszczonych Stanów Zjednoczonych, przemierzamy mierzącą się ze swoimi problemami Australię, a całość jest napędzana przez wątek związany z głównym bohaterem. Teraz jednak Sam przeżywa bardziej osobistą historię, która jest mocno związana z tym, co wydarzyło się pod koniec pierwszego Death Stranding... a może nawet bardziej z sytuacjami z ostatnich 11 miesięcy – właśnie tyle czasu minęło pomiędzy akcją ze Stanów Zjednoczonych oraz pierwszą misją w Meksyku. Teraz Sam stracił sens życia, ale wierzy, że właśnie w Australii go odnajdzie i będzie mógł ponownie poczuć szczęście.
Hideo Kojima zdecydował się na bardzo prosty zabieg. Pierwszy Death Stranding był opowieścią, która musiała wytłumaczyć graczom świat przedstawiony, opowiedzieć o tych wszystkich drobnych szaleństwach zrodzonych w głowie lidera Kojima Productions, więc kilka pierwszych misji w Death Stranding 2 dosłownie przypomina wszystkie wcześniej oferowane mechaniki, a następnie rozpoczyna się główna opowieść, która jest bardzo mocno związana z Samem. W całej przygodzie otrzymujemy jeszcze sporo dodatkowych konkretów dotyczących uniwersum, jednak w głównej mierze scenarzysta skupił się na postaci głównego bohatera – tak naprawdę to dramat człowieka, który zasłużył na spokój, a został mu on dosłownie wyrwany z rąk. To oczywiście nie jest tak, że Hideo Kojima zapomniał o swoim świecie, ponieważ nadal bardzo ważnymi tematami jest Plaża, Łącznikowe Dzieci czy też sami Wynurzeni, jednak teraz znacznie ważniejszy jest sam kurier.
Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę

Sam nie ma okazji zbierania ekipy, która pomoże mu w wykonaniu kolejnego niezwykle niebezpiecznego zadania, jednak Fragile prosząc go o wykonanie misji zaprasza go jednocześnie na pokład DHV Magellan. Specjalny statek, który zatapia się w smole, by przedzierać się po miejscach połączonych siecią chiralną staje się bazą wypadową – to właśnie tutaj bohater ma swój pokój, gdzie może odpoczywać pomiędzy kolejnymi misjami, ale także w tym miejscu pojawiają się kolejni, niezwykle ważni dla tej opowieści towarzysze.
Fragile ponownie odgrywa niezwykle kluczową rolę w wydarzeniach. Kobieta, którą można przez wiele godzin historii odbierać jako klasyczną femme fatale, pomaga bohaterowi pogodzić się z jego sytuacją i ostatecznie to właśnie dzięki niej Sam może wykonać swoje ostateczne zadanie. Kolejna świetna rola Léa Seydoux, jednak tym razem znacznie większe wrażenie zrobiła na mnie Tomorrow –fantastyczna Elle Fanning znana z między innymi „Wielkiej” bez wątpienia stanie się jedną z najbardziej lubianych postaci w całej opowieści. Jej tajemnicze pochodzenie, genialne moce i świetna pewność siebie... bez wątpienia jest to postać, o której fani będą długo rozmawiać.

Świetną, nową postacią jest również Dollman, który jest mężczyzną uwiezionym w marionetce – historia laleczki zostaje bardzo dobrze przedstawiona w samej grze, a jego rola w opowieści jest podobna do Mimira z God of War Ragnarok. Dollman trafia na pasek Sama i jest jego towarzyszem w całej podróży – to on przedstawia nowe miejsce, opowiada o Australii i trochę stara się pomóc bohaterowi recenzowanego Death Stranding 2 przeżyć jego traumę. Ostatecznie trzeba na pewno wytłumaczyć, że twórcy Kojimy w tym wypadku zdecydowali się na ciekawy ruch – marionetka porusza się w niższej liczbie klatek na sekundę, by wywołać efekt animacji poklatkowej. Wygląda to kapitalnie.
Na DHV Magellan znajduje się także Tarman – kapitan statku, który może kierować maszyną za sprawą swojej łapy. W tej roli sprawdził się George Miller i także w tym miejscu Hideo Kojima nie zawiódł, ponieważ twórca zaprosił legendarnego reżysera do swojej gry i znalazł mu naprawdę dobrą funkcję. Istotną rolę w opowieści odgrywa także Rainy, której historia jest smutną prezentacją rzeczywistości Death Stranding 2 – świetnie jednak patrzy się na budowaną przez deweloperów relację, w której uczestniczą właśnie Rainy, Tomorrow oraz Fragile. W przygodzie nie brakuje klasycznych dla Kojimy dziwactw, które nie zawsze prezentują odpowiedni poziom, ale ostatecznie świetnie poznaje się każdego z bohaterów.
W samej opowieści nie zabrakło jeszcze między innymi Heartmana, a dużą niespodzianką dla wielu graczy będzie bez wątpienia moment poznania Charliego. Tajemniczy manekin pojawia się na DHV Magellan i w zasadzie to dzięki niemu Sam może podróżować na nowy kontynent, a zagadka jego tożsamości zostaje ujawniona dopiero w ostatnich godzinach. To jednak naprawdę intrygujący bohater, którego „geneza” będzie dla wielu sporą niespodzianką.
Kontynuacja przez duże D

„Zrobię to... Możesz mnie zniszczyć... Ale mnie nie pokonasz” – te słowa padają w kluczowym momencie Death Stranding 2 i dosłownie każda litera wbiła się w mój umysł, bo odnoszę wrażenie, że te słowa najlepiej opisują najnowszą twórczość Kojima Productions. Mało kto mógłby pozwolić sobie na tak bezpieczną produkcję po stworzeniu tak wyjątkowego doświadczenia.
Pod względem rozgrywki recenzowany Death Stranding 2 to dosłownie kontynuacja. Gra nie zaskakuje w najmniejszym stopniu, bo po prostu otrzymujemy „to samo”, ale oczywiście w odpowiednich, nowych szatach lub w ciekawy sposób rozgrywka jest podkręcona.
Sam w Death Stranding 2 ponownie bierze na swoje barki kolejne paczki, by przedzierać się teraz przez trudne oblicze Australii. Miejsce często zaskakuje burzami piaskowymi, potężnymi powodziami czy też mroźnym klimatem – atmosfera potrafi zmienić się w ciągu kilku minut, co oczywiście jest bardzo mocno związane ze zmienną pogodą oraz porą dnia i nocy. Często właśnie noc całkowicie ogranicza widoczność, więc w kilku momentach podczas rozgrywki musiałem dosłownie przystanąć i zaczekać na wschód słońca, bo tylko w taki sposób mogłem dostrzec, gdzie mam iść lub gdzie znajduje się cel mojej podróży. Twórcy kapitalnie bawią się widocznością i tym, co tak naprawdę gracz powinien widzieć.

Misje są jednak bardzo klasyczne. Jeśli nie polubiliście „symulator kuriera” z pierwszego Death Stranding, to raczej w kontynuacji nie będziecie się dobrze bawić. To dosłownie „ta sama gra”, która jednak została obudowana przez nowy, często zachwycający świat, ale... gameplay jest znany. W głównej mierze biegamy po kolejnych górach, mierzymy się z grawitacją, szukamy lepszych dróg, by ostatecznie często potykać się o mały kamień i patrzeć, jak paczki uciekają w rzece znajdującej się obok. Hideo Kojima pod względem rozgrywki nie zaskakuje nawet przez sekundę – to zdecydowanie najbardziej bezpieczna propozycja Japończyka.
Nie mogę jednak nie docenić akcji. Sam w Death Stranding 2 znacznie częściej sięga po broń i od samego początku przygody jego arsenał jest znacznie bardziej rozbudowany. W nowym świecie wynurzeni powracają, mają teraz nowych przedstawicieli, nie brakuje potężniejszych stworów, które za sprawą swojej potęgi rozpowszechniają smołę, by zatapiać Sama i pochłaniać go w czeluściach otchłani. Bohater musi jednak mierzyć się jeszcze z bandytami, ale także z... mechami. To właśnie z nimi jest związany antagonista serii, ponieważ Higgs powraca, korzysta teraz z potęgi specjalnych maszyn, a nawet zaskakuje specjalnym orężem... jego zabawka totalnie nie pasuje do tego świata i jest kolejnym dziwactwem dowodzącego projektem Japończyka – finał historii jest tego najlepszym potwierdzeniem. Walka nie jest specjalnie skomplikowana, bo w zasadzie polega wyłącznie na strzelaniu – czy to z karabinów, pistoletów, granatników czy też wyrzutni. Kolejne projekty broni, identycznie jak gadżetów, otrzymujemy za wykonane zadania. Zgarniając oceny za następne zlecenia mamy możliwość rozbudowania arsenału lub nawet skorzystania z ciekawego sprzętu – świetnie sprawdzają się przykładowo buty, które pozwalają Samowi lepiej wspinać się po górach lub rękawice pozytywnie wpływające na stabilność.
Podczas misji musimy ponownie nosić paczki, czasami łapiemy zwierzaka, innym razem ratujemy faceta, który podczas podróży zasłabł, ale ogólnie... nosimy, taszczymy, podnosimy lub wrzucamy na pakę. Sam bardzo szybko może stworzyć pojazdy, które oczywiście może upiększać lub dostosowywać do swoich potrzeb – polecam jak najszybciej stworzyć większy samochód, bo za jego sprawą znacznie łatwiej przedzierać się po kolejnych fragmentach Australii. Transport przydaje się szczególnie pod koniec opowieści, gdy nie możemy już korzystać z szybkiej podróży DHV Magellana i kilkukrotnie musimy przejść przez niemal całą mapę.

W samej podróży ponownie pomaga Social Strand. Gra nie oferuje bezpośredniej współpracy, ale kolejny raz możemy odbudowywać świat za sprawą zdobytych surowców – dzięki pracy społeczności w Australii powstają ulice czy też generatory, które pozwalają szybciej przemierzać lokacje. Jedną z nielicznych nowości jest kolejka, ale nie oczekujcie w tym temacie rewolucji – znacznie częściej będziecie jeździć samochodem i szukać kolejnych mostów lub nawet je tworzyć. To właśnie praca fanów sprawia, że następne osoby mogą z większą przyjemnością eksplorować ten trudny teren. System tym razem już tak mocno nie zaskakuje, jak w przypadku pierwszej odsłony, ale musicie wiedzieć, że to uczucie pojawia się pod niemal każdy aspektem Death Stranding 2.
Za wszystkie wykonane zadania Sam otrzymuje oceny, które pozwalają mu następnie rozwijać swoje umiejętności. Deweloperzy w tym wypadku oceniają dokładne działania postaci – studio wyróżnia przemierzanie terenu, siłę udźwigu, wytrzymałość, odporność na powalenie, pojemność płuc, umiejętność splotu, ale także biegłości związane z walką wręcz i różnymi broniami. W przypadku umiejętności możemy zainwestować w ulepszenie skanera, poprawę celności, tłumienie odgłosów, szybsze ładowanie skanera, lepsze filtrowanie wody, szybsze hakowanie skrzynek czy też zwiększenie szybkostrzelności – zdolności bardzo dobrze wpływają na rozwój postaci i łatwo wyczuć, że Sam staje się coraz lepszym kurierem.
Australia jest piękna

Od początku 2025 roku nie brakuje widowiskowych gier, a recenzowany Death Stranding 2 pod wieloma względami to jedna z najpiękniejszych produkcji aktualnej generacji. Australia jest fantastyczna, zróżnicowana i właśnie ze względu na różne efekty pogodowe oraz szereg nowych biomów – świat, choć nadal paskudny, zniszczony i często pozbawiony życia, jest znacznie ciekawszy od Stanów Zjednoczonych. Hideo Kojima zaprosił graczy do nowych okolic i potrafi zachwycić ujęciami – wielokrotnie podczas podróży kamera oddala się od gracza, by pokazać mu szerszą perspektywę, jednocześnie w głośnikach pojawia się następny, znakomity utwór i gracz doskonale zdaje sobie sprawę, że uczestniczy w wyjątkowej podróży. To się docenia, bo charyzmatyczny Japończyk potrafi sprzedać nawet zwykłą eksplorację.
Death Stranding 2 zachwyca jeszcze drobnymi szczegółami – nie mówię tutaj o trawie, kolejnych krzakach czy też o potworach pełnych detali... to postacie, ich twarze i drobne szczegóły na strojach demonstrują kunszt twórców. Gra to najlepsza wizytówka silnika, który już w Horizon Forbidden West potrafił oczarować, ale ekipa Hideo Kojimy wycisnęła z Decimy dodatkowe soki – pewnie jest to spowodowane faktem, że przygoda Sama powstawała już wyłącznie na PlayStation 5 i tytuł jest znakomitą pokazówką konsoli Sony. Na PS5 Pro w trybie jakości nie odczułem najmniejszych spadków animacji czy też nie natrafiłem na najmniejsze błędy, a warto wspomnieć, że gra oferuje także opcję włączenia 120Hz i tytuł jest niezwykle płynny – nawet w przypadku większej akcji gra działa znakomicie.

Dużym atutem Death Stranding 2 jest znacznie większa liczba przerywników filmowych. Teraz po każdej większej misji wpadamy na statek-bazę wypadową, rozmawiamy z Fragile, omawiamy szczegóły zadania z nowym prezydentem, do rozmowy wtrąca się Charlie i cały czas obserwujemy kapitalną grafikę. Jednym z pierwszoplanowych aktorów tego widowiska jest oczywiście Higgs, który z twarzą szaleńca-klauna nie biega już ze złotą maską, ale teraz niczym prawdziwy rockendrolowiec wskakuje przed szereg swojej kapeli, chwyta w łapy prawdziwe wiosło i staje się prawdziwą gwiazdą tego dramatu.
Czytając te słowa możecie się zastanawiać „no dobra, a kim jest tajemniczy facet przypominający Snake'a, który wzbudził ogromną sensację po publikacji jednego ze zwiastunów”? Tak naprawdę Sam spotyka go kilkukrotnie w trakcie całej opowieści, ale dopiero ostatnie 3-4 godziny odpowiadają na wiele pytań. To świetna postać, której wizerunek jest kolejnym uśmiechnięciem się w stronę najwierniejszych fanów Hideo Kojimy – Japończyk realizując Death Stranding 2 trochę za często wpada w samouwielbienie.
Dramat człowieka w kilku aktach

Wiele można napisać na temat gier Hideo Kojimy. Wielu zachwyca się mnogością znaczeń jego produkcji, kolejni doszukują się ukrytych znaków i nie inaczej będzie w przypadku Death Stranding 2. Końcówka opowieści Sama jest nie tylko trochę przeciągnięta, ale przede wszystkim to niezwykle smutny finał. Hideo Kojima zaprezentował dramat wielu ludzi, którzy w obliczu wydarzeń na świecie nie mogą zrobić za wiele – często jesteśmy tylko obserwatorami.
Jeśli nawet rozgrywka w Death Stranding 2 nie jest rewolucją i będzie dla niektórych graczy rozczarowaniem, to jednak właśnie dla tego świata, wydarzeń i emocji warto poznać tę historię. Szczególnie biorąc pod uwagę skalę projektu... ale nie śpieszcie się. Dajcie się porwać Australii, która odgrywa bardzo ważną rolę w całym tytule. Łatwo tutaj przystanąć na chwilę, wsłuchać się w kapitalne utwory Woodkida, który wykonał dla Kojimy genialną pracę dbając o pasujące do realiów i wydarzeń kawałki. „To the Wilder” francuskiego artysty, w którym słyszymy genialny głos Elle Fanning pozostanie ze mną na długo... i pewnie z wieloma czytelnikami tego tekstu. Japończyk kolejny raz zadbał o detale – w przypadku Death Stranding 2 muzyka jest integralną częścią przygody.
Istotnym szczegółem w przypadku takiej gry jak Death Stranding 2 jest oczywiście czas rozgrywki. Ja ukończyłem przygodę po ponad 52 godzinach, ale znajomy poznał już napisy końcowe po 37 godzinach, a inny dziennikarz zobaczył koniec dopiero po 65 godzinach. Skąd te różnice? Sporo w przypadku najnowszej opowieści Sama zależy od Waszego podejścia – bardzo szybko otrzymujemy dostęp do kolejnych pojazdów, więc przygodę można dosłownie „przejechać”. Gracz nie musi męczyć się nadmierną wspinaczką czy też nawet mierzyć się z następnymi zadaniami pobocznymi – tych jest naprawdę sporo. Dużo zależy też od wybranego poziomu trudności oraz samego podejścia do bossów – grając na „łatwym” nie musicie się martwić starciami, których jest sporo, a pojedynki z większymi przeciwnikami możemy dosłownie pominąć. Myślę jednak, że spokojne ukończenie gry zajmie około 40 godzin. To dobry czas, bo po zobaczeniu napisów końcowych możemy wrócić do tego świata i dalej roznosić paczki.
Co autor miał na myśli?

Death Stranding 2 to jednocześnie produkcja, która jest przesiąknięta czymś, co nazywam ze znajomymi „kojimizmem”. Finałowe starcie jest tego najlepszym przykładem, bo mam wrażenie, że ten pojedynek w takiej grze mógł narodzić się jedynie w głowie Hideo Kojimy. Abstrakcja przez duża „A”, którą w zasadzie trudno mi zinterpretować, bo mając świadomość, co wydarzyło się w pierwszym Death Stranding i dobrze poznając szczegóły Death Stranding 2... to jest kojimizm najwyższej klasy. I zarazem kolejne puszczenie oczka dla graczy, którzy poznali wcześniejsze gry Japończyka. Nie każdy będzie zadowolony z finału, pewnie wielu powie „dlaczego”, ale kolejni pomyślą „właśnie tego się spodziewałem”. To w zasadzie oderwany od budowanej wcześniej rzeczywistości chaos.
To jednak nie tylko finał jest pokazem nieszablonowej wizji Hideo Kojimy. W całej grze pojawiają się motywy, które mogły urodzić się w umyśle tylko nielicznych osób, a tylko jedna mogła wpaść na pomysł „tak, to trzeba dodać do gry” – w dodatku w tym totalnie niepasującym do sytuacji momencie. Często te akcje totalnie wybijają gracza z atmosfery, która była budowana przez trwający kilka minut filmik. Te wydarzenia są dosłownie wyrwane z innej bajki... ale właśnie taki jest Hideo Kojima.
Odnoszę jednak wrażenie, że Death Stranding 2 jest najlepszym przykładem gry, której twórca zdaje sobie doskonale sprawę ze swojej pozycji – nawet najbardziej doświadczeni i pewni swego twórcy nie postawiliby na kilka akcji, które mają miejsce w tej przygodzie. Kojimizm wylewa się z ekranu... a finał pokazuje, że autor chce rozwijać to uniwersum.
Czy warto zagrać w Death Stranding 2?
Hideo Kojima stworzył najlepszą i najgorszą kontynuację swojej gry. To dosłownie najlepsza propozycja dla fanów oryginału i dosłownie najgorsza produkcja dla osób zmęczonych bieganiem po kolejnych górkach i dostarczaniem następnych paczek.
Bez rewolucji. Bez ewolucji. Bez niespodzianek. Recenzowany Death Stranding 2 to gra czerpiąca z każdego najmniejszego elementu oryginału i... to dla wielu graczy będzie najlepsza rekomendacja. Ta gra została zbudowana na wszystkich fundamentach poprzednika. To tytuł na swój sposób bezpieczny.

Death Stranding 2 można dosłownie odbierać jako 50-godzinny, fabularny dodatek do pierwszej części, ponieważ pod względem zawartości tak naprawdę otrzymujemy tutaj przesadzone rozszerzenie wcześniej zaproponowanych mechanik.
Czy to jednak coś złego? Zdecydowanie nie. Wszystko jednak zależy od Waszych oczekiwań i podejścia do oryginału. Zakochaliście się w Samie, chcecie poznać jego ból i uczestniczyć w budowaniu kolejnych relacji na DHV Magellan? Będziecie oczarowani. Jest to jednocześnie produkcja, którą trudno polecić graczom liczącym na niespodzianki – przyjmując nawet, że tym razem otrzymujemy więcej akcji.
Bezpieczny, zachwycający światem, urzekający oprawą i soundtrackiem – taki jest Death Stranding 2. Gra Hideo Kojimy, która pod wieloma względami jest fantastyczną kontynuacją.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Death Stranding 2: On the Beach.
Ocena - recenzja gry Death Stranding 2: On the Beach
Atuty
- Świetna, dramatyczna i wielowątkowa historia, która potrafi kilkukrotnie bardzo mocno zaskoczyć. Część fanów miała rację!
- Sam jest jednym z bohaterów gry, ale Tomorrow, Rainy i Fragile... to one są twarzami historii! Kapitalne role aktorek i aktorów,
- System Social Strand ponownie rozbudowuje wrażenia. To ciekawy pomysł na współpracę graczy,
- Australia wygląda pięknie i podróżowanie po tym świecie jest wyjątkowe,
- Więcej akcji? To duży atut gry Hideo Kojimy,
Wady
- Brak nowości w mechanikach,
- Trochę rozwleczona końcówka.
W 2019 roku Hideo Kojima zaskoczył świat historią kuriera, by po kilku latach kontynuować jego historię. Death Stranding 2 to gra dla fanów Sama, którzy chcą poznać jego dalsze losy. Dajcie się opowieści historii, bohaterom i całemu światu.
Graliśmy na:
PS5
Galeria








Przeczytaj również






Komentarze (230)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych