![Nowokaina (2025) - recenzja filmu [Amazon]. (Super) bohater z konieczności](https://pliki.ppe.pl/storage/2cead6a585ba732bb2e7/2cead6a585ba732bb2e7.jpg)
Nowokaina (2025) - recenzja, opinia o filmie [Amazon]. (Super) bohater z konieczności
Nate Caine jest bankierem, kawalerem i człowiekiem, którego jedyną przyjemnością z życia są gry online. Ale nie dlatego, że jest aż takim nudziarzem czy ma aż taką depresję. Wszystko przez jego przypadłość. Otóż cierpi on na wrodzoną obojętność na ból z anhydrozą. Mówiąc prosto - nie czuje bólu.
CIPA, bo tak z angielskiego skraca się ta przypadłość, jest jak najbardziej prawdziwą chorobą genetyczną. I choć na pierwszy rzut oka może brzmieć jak najfajniejsza rzecz na świecie, w rzeczywistości jest to olbrzymi problem dla chorej osoby. Wyobraź sobie, że nie masz pojęcia, że uderzyłeś się na tyle mocno, że złamałeś rękę, że nie wiesz o złamanym nosie, póki nie spojrzysz w lustro, pijesz wrzątek, że zaraz zamarzniesz. Filmowy Nate musi co trzy godziny chodzić do toalety, żeby nigdy nie dopuścić do przepełnienia pęcherza, a do tego od dziecka nie jadł niczego, co mogłoby go potencjalnie poparzyć. To właśnie dlatego, kiedy go poznajmy, jego życie to po prostu pasmo podobnych do siebie dni, pozbawiona kolorytu egzystencja, właściwie to bardziej wegetacja niż prawdziwe życie.
Wszystko jednak zmienia się, kiedy młoda pracownica banku, w którym jest on zastępcą dyrektora, Sherry (Amber Midthunder), w której już od pewnego czasu jest on zabójczo zakochany, zostaje wzięta na zakładniczkę podczas spartolonego napadu. Wsparcie przybędzie dopiero za dziesięć minut. Dla naszego bohatera, to zdecydowanie zbyt późno. Postanawia wziąć sprawy w swoje ręce, nie bacząc na konsekwencje.




Nowokaina (2025) - recenzja, opinia o filmie [Amazon]. Znajome postacie, znajome tematy i jedna ciekawa nowość

Wcielający się w Nate'a Jack Quaid musi lubić role lekko neurotycznych everymanów, którym przydarzają się mocno niecodzienne historie. Nawet tylko pisząc ten tekst kilkukrotnie nazwałem go "Hughie", zamiast "Nate", a to tylko jeden przykład. Wariacje tej postaci widzieliśmy również w "Towarzysz" i piątym "Krzyku". Z jednej strony to zrozumiałe, że skoro aktor sprawdza się w danym typie roli, to producenci i reżyserzy wychodzą do niego z kolejnymi propozycjami tego typu. Z drugiej, to trochę męczące, kiedy raz za razem widzi się z grubsza to samo. Gdyby ktoś mi powiedział przed seansem, że oglądam spin-off "The Boys", rozgrywający się w jakiejś alternatywnej rzeczywistości i ta jego CIPA to po prostu moc, którą otrzymał po zażyciu związku V, nie miałbym większych problemów z uwierzeniem mu. Wpływa to odrobinę na odbiór filmu, bo gubi się gdzieś po drodze uczucie świeżości materiału, co nie jest do końca prawdą.
Prócz tej odporności na ból, można śmiało powiedzieć, że "Nowokaina" składa się z samych zgranych klisz, ale sposób, w jaki scenarzysta, Lars Jacobson, je ze sobą połączył, sprawia, że widz w ogóle tego po drodze nie czuje. Duża w tym zasługa relacji Nate'a i Sherry, zbudowanej na całkiem niewinnym fundamencie potrzeby bycia dostrzeżonym. Bardzo łatwo jest nam zrozumieć, dlaczego główny bohater jest w stanie poświęcić tak wiele dla osoby, którą tak naprawdę ledwo zna, ponieważ filmowcy pozwolili nam spędzić z nim kilka chwil przed i po zapoznaniu się z nią. Stworzyli solidne podwaliny pod resztę filmu. I całe szczęście, bo akcje, które dzieją się później potrzebują solidnych fundamentów, jeśli mamy kupić je w choćby najbardziej umowny możliwy sposób.
Nowokaina (2025) - recenzja, opinia o filmie [Amazon]. Brutalnie i z jajem

Sceny akcji zaproponowane przez duet reżyserski w pełni wykorzystują niecodzienną koncepcję filmu, tylko okazjonalnie odstawiając na bok jakąkolwiek logikę. Już podczas pierwszej swojej przepychanki z jednym z porywaczy, Nate dosłownie wsadza dłoń w gorącą fryturę, chwilę później wyciągając już tylko jedną, wielką ranę, z grubsza tylko przypominającą kształtem dłoń. Ponoć film kręcono z grubsza w sekwencji, ponieważ lwia część obrażeń, które po drodze odnosi Nate zrobiona została praktycznie, więc nie miałoby sensu skakać między jednym "stanem zdrowia" bohatera, a drugim z dnia na dzień. I trzeba przyznać, że wizualna przemoc w filmie wygląda naprawdę sugestywnie i zrobiona została zarówno z pomysłem, jak i po prostu z jajem - znajdziemy tu odniesienia do innych filmów, a nawet... do "Mortal Kombat". Chyba najbardziej jednak rozśmieszyła mnie jedna z mniej widowiskowych scen: główny bohater szuka inofmacji w naszpikowanym pułapkami domu. Otwiera drzwi lodówki, co sprawia, że ukryta w szafce obok kusza wypuszcza bełt prosto w jego łydkę. Jego reakcja? Rzuciło mu lekko prawą nogą w stronę lewej. Pewnie tylko dzięki temu zauważył, że w ogóle coś się stało. Aż trudno się w tym momencie nie zaśmiać, choć przyznam, że trochę drażni mnie jak losowa jest cała ta sytuacja (bo po co ktoś miał rozstawiać wszystkie te pułapki po swoim domu) i jak niemądrze zachowuje się Nate, nie rozumiejąc swojej sytuacji nawet po odpaleniu trzeciej-czwartej pułapki. Ewidentnie chcieli mieć tę scenę żeby lepiej wykorzystać główny motyw filmu, ale nie udało się zbyt sensownie osadzić jej w szerszej fabule.
Reszta głównej obsady również robi dobrą robotę w swoich rolach. Większość jest tu głównie po to, abyśmy mogli się pośmiać, jak Jacob Batalon, etatowy przyjaciel hollandowego Spider-Mana, który tutaj gra... Niemal dosłownie tę samą postać - ten sam problem repetetywności, co w przypadku Quaida. Prócz niego mamy jeszcze parę policjantów pracujących nad sprawą rabunku. Typowy duet "poważny glina i śmieszek" (odpowiednio: Betty Gabriel i Matt Walsh). Najbardziej wyrazisty, a miejscami wręcz przerażający jest jednak Ray Nicholson (z tych Nicholsonów) jako lider bandytów. Podobnie jak jego ojciec przed nim, jest on wręcz idealnym wyborem do grania psychopatycznych przestępców. Widać, że zabijanie nie sprawia mu żadnego problemu, a dręczenie innych i mentalne tortury wręcz go bawią. Nie jest to może najbardziej trójwymiarowy czarny charakter wszech czasów, ale zdecydowanie skuteczny.
W podobny sposób można by opisać całą "Nowokainę" - nie ma tu niczego przesadnie odkrywczego, ale to co dostajemy zrobione zostało na zadowalającym poziomie i dostarcza prostej, acz solidnej rozrywki. Jeśli masz ochotę na głupkowate kino akcji z wyraźną żyłką czarnego humoru, to nowa propozycja Berka i Olsena może ci się spodobać.
Atuty
- Główny bohater którego łatwo polubić i mu kibicować;
- Czarny charakter o prawdziwie czarnym charakterze;
- Pomysłowo wykorzystana przypadłość Nate'a;
- Imponująco wykonane efekty wizualne;
- Masa czarnego humoru;
- Dobra ścieżka dźwiękowa;
- Porządnie zrealizowane sceny akcji.
Wady
- W paru momentach trochę zbyt naciągany scenariusz;
- Wątek miłosny od strony Sherry nie działa tak wiarygodnie, jak od strony Nate'a;
- Końcówka gubi trochę tempo.
"Nowokaina" to po prostu dobrze zrealizowane kin rozrywkowe. Jest tu masa akcji i humoru, podlanych dodatkowo romansem i nadmierną brutalnością. Czego tu nie kochać?!
Przeczytaj również






Komentarze (7)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych