Dragon Quest III HD-2D Remake - recenzja i opinia o grze. Stara szkoła jRPG w pięknej oprawie
Z racji tego, że wychowałem się w Polsce, nie byłem świadkiem rywalizacji Enixa i Squaresoftu, firm, które w czasach 8 i 16-bitów wystawiały w szranki swoje dwie potężne serie jRPG - Final Fantasy i Dragon Quest. Gdy odpaliłem Dragon Quest VII na pierwsze PlayStation, już po ograniu siódmego Final Fantasy, nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Zupełnie inaczej jest z recenzowanym Dragon Quest III HD-2D Remake.
Otóż w nowej, graficznie odpicowanej wersji kultowego klasyka po prostu ciężko się nie zakochać, choć postronny gracz spyta od razu, czemu na start odrestaurowano trzecią, a nie pierwszą część serii. Już tłumaczę. Kanonicznie Dragon Quest 3 rozgrywa się przed częściami 1 i 2, więc choć jest to trochę mylące, to można zrozumieć taki zabieg. Inna sprawa, że fabularnie seria Dragon Quest praktycznie zawsze stawiała na proste schematy i nie inaczej jest z częścią trzecią.
Historia w Dragon Quest III HD-2D Remake skupia się na „bohaterze”, który w wieku 16 lat zostaje zaprowadzony przez swoją mamę przed majestat samego króla. Jak nietrudno się domyśleć, „bohater” jest wybrańcem, który zostaje wysłany na misję zabicia złego demona Baramosa i uratowania świata. Wcześniej nie potrafił tego dokonać ojciec protagonisty, który ze swojej krucjaty nigdy nie powrócił, więc nie wiadomo nawet czy w ogóle żyje. I to wszystko co tak naprawdę musisz wiedzieć drogi graczu. Przez większość gry mamy tu prosty schemat i dopiero pod sam koniec czekają nas zaskakujące zwroty akcji, choć nie da się ukryć, że gra przyciąga dobrze napisanymi i zabawnymi dialogami.
Wybraniec niemowa ratuje świat
I tak sobie podróżujesz po mapie świata, odwiedzasz nowe krainy, poznajesz regionalne zwyczaje oraz władców, którym musisz się przysłużyć, by pomogli w przygotowaniach do starcia z arcyłotrem i pozwolili ruszyć fabułę do przodu. Dostęp do odpowiedniej lokacji, nowa broń, czy prezent w postaci łodzi, którą można podróżować przez morze to klasyka gatunku, ale tutaj sprawdza się znakomicie. To jedna z tych gier, w których mimo prostej fabuły czuć ducha wielkiej, piszącej się na naszych oczach przygody. Jak w starych jRPG-ach w czasach ich świetności. Ten klimat wylewa się z gry na każdym kroku.
Twórcy remake’u wyszli jednak ze słusznego założenia, że warto historię nieco zgłębić, więc znawcy trójki ucieszą się na wieść nie tylko o nowych dialogach, ale rozbudowaniu niektórych wątków. Głównie chodzi o matkę i ojca głównego bohatera, dzięki czemu można teraz lepiej zrozumieć uczucia obu postaci, a także zapoznać się z rzucającymi nowe światło na ich historię retrospekcjami. W kluczowych scenach fabularnych pokuszono się nawet o dodanie voice-actingu, co jest miłe, choć nieco rezonuje z resztą dialogów, które dalej są nieme. Czy można było jeszcze mocniej docisnąć fabułę dodając nowe postacie albo nadając tym co są charakteru? Pewnie tak, ale mógłby ulecieć gdzieś klimat serii, który nigdy nie był tak „epicki" jak choćby w Final Fantasy. Choć już ekipą postaci rodem z Dragon Quest VIII, z genialnym nie tylko w swoich czasach voice actingiem, bym nie pogardził.
Magią i mieczem
No właśnie. W blisko 50-godzinną wędrówkę, jeśli zechcemy lizać ściany, można by teoretycznie wybrać się samemu, ale zastosowano tu ciekawy, zwłaszcza w czasach powstawania gry, system, pozwalający już na starcie gry wpaść do karczmy i dobrać trzech ochotników, którzy pomogą nam ubić diabła. Niestety to tylko zwykłe mięso armatnie, które coś pomrukuje, więc nie mamy tu barwnych postaci wnoszących pierwiastek chemii do fabuły. W recenzowanym Dragon Quest III HD-2D Remake można nieco spersonalizować tych najemników, zmieniając kolory ubioru czy fryzury, jednak wszystko sprowadza się do wybrania dla nich właściwej klasy spośród ośmiu dostępnych (istnieje jeszcze jedna, sekretna, ale cicho) takich jak Warrior, Mage, Priest, Merchant, Thief czy choćby przygotowana specjalnie dla remake'u - Monster Wrangler. Jest to jeden z ciekawszych dodatków, bowiem gracz może rekrutować przyjazne stwory, a następnie robić z nich drużynę wystawiając do walk na arenie. Pełni to też trochę funkcję kolekcjonerską, będąc formą listu miłosnego do Pokemonów. Co więcej, Monster Wrangler uczy się umiejętności wykorzystywanych przez potwory w walce, więc możemy upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.
Każda klasa w Dragon Quest III HD-2D Remake to unikalne wyposażenia, zaklęcia i umiejętności, a niektóre profesje zyskują na znaczeniu dopiero w późniejszej fazie rozwoju wydając się początkowo bezużyteczne. Cały w tym jednak ambaras, by podczas grindu bawić się tymi klasami. Gdy członkowie Twojej drużyny osiągną poziom 20, możesz zmienić im profesję, zachowując jednocześnie wszystkie zaklęcia, umiejętności i część statystyk. Można więc stworzyć wojownika zadającego duże obrażeń fizyczne, który będzie jednocześnie kapłanem oferującym najlepsze z możliwych zaklęcia leczące. Kombinacji jest tu sporo, problem w tym, że postać po zmianie klasy wraca do poziomu pierwszego, więc na nowo musimy ją grindować. I czasem robi się tu trochę bałagan.
Klasyka gatunku
Zwłaszcza, że walki niespecjalnie zostały podrasowane pod kątem mechaniki. To dalej prosta turówka widziana z pespektywy pierwszej osoby, w której wymieniamy się na przemian szlagami z przeciwnikami podzielonymi na planszy na grupy. Kluczem do sukcesu jest wykorzystywanie słabości oponentów i dopierania do nich odpowiednich ataków/żywiołów, oraz uderzania we właściwe grupy. Z czasem trzeba się naprawdę napocić, by dobrze ogarniać te zależności, więc i wyzwanie w Dragon Quest III HD-2D Remake wzrasta. Tylko tutaj również może zirytować fakt, że atakując grupę nie zawsze wiemy czy konsola wybierze wroga z małą ilością HP czy tego, który zaraz wyciągnie kopyta.
No właśnie – Dragon Quest III HD-2D Remake to japońska, klasyczna formuła jRPG z całym inwentarzem zalet i wad, więc nie powinny nikogo dziwić losowe walki włączające się co 10-15 sekund. Ale irytować już jak najbardziej mogą, bo dodatkowo pojawiają się mikroloadingi potęgujące nieco ślamazarne tempo walk. Szkoda, że twórcy nie zdecydowali się na dodanie opcjonalnego wyłączenia starć, gdy chcemy pozwiedzać w spokoju świat lub po prostu ograniczenia ich częstotliwości. Całe szczęście w pakiecie dostajemy różne udogodnienia. Można nawet trzykrotnie przyspieszyć czas starć, co jest darem z niebios, bo jak to w Dragon Questach bywa, każdy atak to dodatkowy dłużący się komunikat tekstowy o tym, co się właśnie stało. Dochodzą do tego takie wynalazki współczesnego gamedevu jak automatyczne zapisywanie stanu gry (choć by wskrzesić ziomków wciąż można udać się do kościoła), szybka podróż w lochach, tryb automatycznej walki, znaczniki zadań ułatwiające odnajdywanie celów misji czy dostęp do mini-mapy uatrakcyjniający eksplorację.
Retro w szatach współczesnych
Eksploracja to zresztą element, który pomijając irytującą czasem częstotliwość starć, zachwycił mnie w Dragon Quest III HD-2D Remake. Mapa świata jest teraz większa, oferuje zadania poboczne, rekrutacje potworów, nowe sekrety, świecące punkty i lokacje, w których można spotkać NPC-ów i ogólnie więcej skarbów. Aby nie zaburzyć ekonomii gry, zdecydowano, że kupcy będą skupować od nas towar za mniejsze pieniądze niż w oryginale. I da się jakoś żyć z tym sknerami, wszak piękno tego świata jest niepodrabialne i napędza je też zremasterowana przez orkiestrę ścieżka dźwiękowa autorstwa nieżyjącego już niestety Koichiego Sugiyamy. Boli jedynie fakt ocenzurowania niektórych projektów postaci Akiry Toriyamy. I nie chodzi tu nawet o pogoń za trendami, ale o brak szacunku dla zmarłego, wielkiego artysty.
Bo pomijając ten przykry fakt, pikselowe postacie bohaterów i wrogów biegające bo trójwymiarowym świecie w formule 2D-HD to najlepsze co może przytrafić się remake'om starych jRPG-ów. Udowodniła to odświeżona wersja Star Ocean (stawiam ją ciut wyżej niż recenzowany tytuł, ale tylko ciut) teraz udowadnia to Dragon Quest III HD-2D Remake. I bardzo liczę na to, że kiedyś właśnie w takiej formule otrzymamy Final Fantasy VI. Każde miasto, rzeczka, las, świątynia, loch wyglądają zjawiskowo i szczegółowo, a pomagają w tym dopracowane oświetlenie oraz ostra, soczysta kolorystyka. Bajka dosłownie i w przenośni, nawet jeśli czasem animacja lekko chrupnie. Robiłem printscreeny jak szalony i zrobię z nich kiedyś tapetę, słowo daję. A to wszystko dopieszczone cyklem dnia i nocy, wszak pewne zadania można wykonać tylko o odpowiedniej porze, a i lokalne przybytki jak karczmy czy sklepy są zależne od tego czy świeci słońce czy księżyc. No i po zmroku potwory dostają wścieklizny i robi się nieciekawie, wszak Dragon Quest III HD-2D Remake zwłaszcza w drugiej części to gra dość trudna.
Łatwo nie będzie
I tu dochodzimy do kolejnej nowości. Nie wspomniałem jeszcze bowiem o dwóch dodatkowych poziomach trudności. Dracky Quest to tryb dla casuali, gdzie skupiamy się na opowieści i eksploracji nie mogąc nawet ponieść śmierci, bo licznik HP zawsze zatrzymuje się na wartości 1. Jak dla mnie trochę bez sensu. Draconian Quest to z kolei rzecz dla hardkorowców, gdzie bossowie mają naprawdę ciężką rękę i potrafią zmieść całą drużynę w jednej turze. Ustawienia poziomu trudności można zmienić w dowolnym momencie (tak jak włączyć i wyłączyć wspomniane wyżej ułatwienia), co przyda się zwłaszcza pod koniec gry, gdzie balans jest nieco zaburzony i musimy grindować, by potwory na mapie świata nie widziały w nas slime’ów na jeden strzał.
Można narzekać na prostą fabułę, irytującą liczbę losowych starć, które są jeszcze mocniej odczuwalne przy zwiększeniu skali świata czy mozolny momentami grind, ale to jest właśnie DNA serii. Archaizmy, które w wielu innych grach byłyby nie do przyjęcia, tu są częścią większego, spójnego i przynoszącego frajdę doświadczenia zrealizowanego w oszałamiającym momentami stylu graficznym. Fani gatunku lepszej rekomendacji nie mogą sobie życzyć.
Ocena - recenzja gry Dragon Quest III HD-2D Remake
Atuty
- Piękna oprawa graficzna i muzyka
- Wzbogacona o nowe wątki fabuła
- Nowa mapa świata i satysfakcjonująca eksploracja
- Dodanie nowej klasy postaci i Monster Areny
- Sporo opcji usprawniających rozgrywkę
- Ciekawy system klas postaci
- Dialogi i humor
Wady
- Voice acting tylko w kluczowych scenach
- Częstotliwość losowych starć
- Czasem zbyt duzy nacisk na grind
Fanów jRPG do Dragon Quest III HD-2D Remake nie trzeba namawiać. To właśnie dla nich jest ten remake.
Przeczytaj również
Komentarze (58)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych