Horizon Forbidden West: Complete Edition PC

Horizon Forbidden West: Complete Edition - recenzja gry. Wizualny majstersztyk

Paweł Musiolik | 28.03, 22:30

Inicjatywa Sony polegająca na wydawaniu swoich dotychczasowych konsolowych eksów na PC z początku nie miała zbyt dobrego tempa, a i same gry borykały się ze sporymi problemami. Choć uczciwie trzeba oddać, że każdy z dostępnych tytułów z biegiem czasu otrzymał wystarczająco dużo łatek, by ostatecznie uznać pecetową wersję za udaną. Czasami trwało to kilka tygodni, w innym wypadku — kilka miesięcy.

Jednakże doświadczenia związane z grami portowanymi na pecety przez Sony wskazywać by mogły odłożenie zakupu Horizon Forbidden West: Complete Edition na późniejszy moment. Nie ma jednak takiej potrzeby i jeśli od długiego czasu nie mogliście się doczekać premiery na komputery, to możecie śmiało ruszyć na zakupy.

Dalsza część tekstu pod wideo

Przykład, jak robić bezpieczne kontynuacje

Horizon Forbidden West na konsolach pojawiło się dwa lata temu. Sony może mówić o wielkim pechu, gdyż równoległa premiera z Elden Ringiem sprawiła, że tytuł holenderskiego studia Guerrilla Games przeszedł bez większego echa. Szkoda, gdyż kontynuację uważam za lepszy w każdym aspekcie tytuł, niż pierwszą część. Choć podejrzewam, że mogę być w mniejszości.

Horizon Forbidden West: Complete Edition #1

Większy, bogatszy w detale świat. Podwodne krainy wypełnione sekretami, do tego sporo nowych maszyn, na które możemy polować. Mechanicznie Forbidden West stanowił spory krok w przód, podobnie zresztą było z grafiką, która robiła (i robi nadal) spore wrażenie, choć dało się bez większego wysiłku zauważyć zeszłogeneracyjne kajdany. Niemniej, poprawiona mimika, lepsze animacje postaci oraz bogatsze w detale modele postaci, umożliwiły plastyczniejsze przedstawienie emocji, co pozwoliło mocniej docenić reżyserię scen. No i ta nieszczęsna woda, która w Zero Dawn wyglądała słabo, a w Forbidden West wreszcie przypomina coś, za co twórcy nie muszą wstydzić się w 2024 roku.

Główny wątek fabularny również zaliczył krok do przodu, co prawda kosztem tajemniczości otaczającego nas świata. Dodatek Burning Shores zabierał nas w nowe rejony, gdzie podociągano pewne wątki z podstawki. Choć ciężko było nie odnieść wrażenia, że w skali świata, trochę dreptaliśmy w miejscu. Niemniej, główny złol DLC wypada dużo lepiej niż cała ekipa z podstawki, która przez większość gry sobie gdzieś tam majaczy jako poważne zagrożenie, by w ostateczności okazać się małym kapiszonem. Mechanicznie DLC również nie rozwijało całej gry zbyt mocno, ot, dostaliśmy opcję pływania pod wodą na nowej maszynie.

Popis technicznych zdolności

Za pecetowy port odpowiada ekipa Nixxes, która wcześniej z portfolio Sony przenosiła na „blaszaki” Marvel’s Spider-Man wraz z Milesem Moralesem oraz Ratchet & Clank: Rift Apart. Historia firmy jest jednak znacznie bogatsza i ogromne doświadczenie idzie w ich przypadku z jakością wykonywanej pracy. 

Przejdę od razu do sedna. Pecetowy port Horizon Forbidden West nie ma czego się wstydzić. Nie dość, że to najlepiej przeniesiona gra Sony, to jeszcze jedna z lepiej działających pecetowych premier ostatnich miesięcy. Jeśli mamy względnie dobrego peceta nie musimy grzebać przed rozpoczęciem gry w ustawieniach, by zmusić ją do działania. Oczywiście poświęcenie kilku minut na dostosowanie ustawień do możliwości naszego sprzętu pozwala na osiągnięcie zadowalającego balansu między jakością obrazu, a płynnością działania. Osiągnięcie 60 klatek na sekundę BEZ korzystania z technologii upscalujących obraz nie jest trudne do osiągnięcia w rozdzielczości 4K.

Horizon Forbidden West: Complete Edition #2

Do wyboru mamy nie tylko DLSS od Nvidii, ale także FSR2 autorstwa AMD oraz XeSS najlepiej działające na kartach Intela. Posiadacze kart z serii RTX 4000 mogą skorzystać także z funkcji generowania klatek na sekundę lub… wgrać odpowiednią modyfikację i cieszyć się z dodatkowych fpsów, bez zauważalnego dla gołego oka laga w sterowaniu. Co zresztą polecam zrobić, minutka roboty, a zyski w klatkach znaczące.

Wspomniałem już, że nie musimy zbytnio grzebać, by osiągnąć zadowalający kompromis między jakością obrazu, a płynnością gry. Jeśli jednak będziemy chcieli poświęcić temu więcej czasu, to z radością donoszę, że wszystkie opcje zmienimy z menu podczas rozgrywki, bez ponownego uruchamiania całego tytułu (co nie jest oczywiste dla wielu deweloperów). A i samo umieszczenie interfejsu pozwala na bieżący podgląd, zmian powodowanych przez przełączane suwaki.

Horizon Forbidden West: Complete Edition #3

Implementacja Direct Storage mimo dostępności dla deweloperów odpowiednich bibliotek od dawna nie jest oczywistością, a zdarzały się sytuacje, w których mimo obecności w grze, czasy ładowania nie imponowały. Tutaj jest zgoła inaczej. Horizon Forbidden West na PC wczytuje się nieco szybciej niż konsolowa wersja. Mniej więcej o sekundę/dwie. Różnica minimalna, jednak warta odnotowania.

Nie ma jednak róży bez kolców, choć w tym przypadku są one bardzo małe

Jeszcze wczoraj byłem pewien, że w recenzji Horizon Forbidden West: Complete Edition będę miał okazję na coś ponarzekać. Bo premierowa wersja miała pewne problemy. Raz, że kalibracja HDR-u nie działała tak, jak powinna. Dwa — w przypadku scenek przerywnikowych tytuł zaliczał ogromne spadki wydajności, niezależnie od ustawień i opcji skalowania obrazu. Do tego drobnica pokroju zbugowanego trybu fotograficznego.

Horizon Forbidden West: Complete Edition #4

Dzisiaj wjechała jednak aktualizacja, która poprawiła problemy z HDR-em i trybem fotograficznym, oraz aktywowała technologię DLSS w trakcie scen przerywnikowych, co pozwoliło zminimalizować spadki płynności. Jednak nie wyeliminowano ich całkowicie, co może sugerować, że problem leży w innym miejscu. Być może jakimś wycieku pamięci, przez co RAM w karcie graficznej się zapycha szybciej, niż silnik gry jest w stanie wyrzucić z niego niepotrzebne dane. Albo to po prostu wina 10 GB w moim RTX 3080.

To jednak detale, które na dłuższą metę nie przeszkadzają w rozgrywce. Spodziewam się, że za kilka tygodni pojawią się aktualizacje jeszcze lepiej optymalizujące wydajność, więc jeśli ktoś sobie z powodów technicznych odpuści teraz, zmieni zdanie za jakiś czas. Osobiście żałuję też, że nie miałem okazji odpalić osobiście gry w trybie ultrawide. Przeglądając opublikowane przez innych nagrania wideo, wzbierała się we mnie ogromna zazdrość. Cóż, może za kilka tygodni.

Ocena - recenzja gry Horizon Forbidden West: Complete Edition

Atuty

  • Rozsądne wymagania sprzętowe;
  • Port na PC zrobiono bez większych błędów;
  • Gra wygląda fenomenalnie, a 60 klatek na sekundę w rozdzielczości 4K jest sporym skokiem względem wydania na PS5;
  • Bezproblemowe wsparcie dla monitorów ultrawide;
  • Kontynuacja poprawia niedociągnięcia poprzedniej odsłony;
  • Bogaty, żyjący świat.

Wady

  • Problemy z wydajnością w scenkach przerywnikowych;
  • Włączenie Nvidia Reflex powoduje stuttering.

Po wpadce, jaką był port The Last of Us: Part 1, Sony wróciło na dobre tory. Pecetowa wersja Horizon Forbidden West powinna być powodem oddania ekipie Nixxes portowania każdego eksa, którego Sony planuje wypuścić na PC.
Graliśmy na: PC

Paweł Musiolik Strona autora
cropper