recenzja Outcast – A New Beginning

Outcast: A New Beginning - recenzja i opinia o grze [PS5, XSX, PC]. Udany powrót na stare śmieci

Paweł Musiolik | 14.03, 15:00

Kontynuacja kultowego Outcasta trafia na rynek, gdy gry z otwartym światem zdominowały świat gier. Sequel musi się więc wysilić podwójnie, by zdobyć naszą uwagę i portfele. Zapraszam do recenzji Outcast – A New Beginning.

Rozumiem, gdy wśród konsolowej braci Outcast będzie tytułem szeroko nieznanym. Dla mnie to produkcja kultowa, do której wzdychałem latami, grając na PS1. Oryginał debiutował w 1999 roku i miał wszystko, by zrewolucjonizować gry. Otwarty świat (prawie) bez loadingów, stworzony z wykorzystaniem wokseli nadawał produkcji studia Appeal unikatowy wygląd.

Dalsza część tekstu pod wideo

Kontynuacji nigdy się nie doczekaliśmy, gdyż studio po drodze zbankrutowało. Na szczęście ktoś o marce pamiętał i w 2017 roku wydano odświeżoną wersję na pecety i konsole poprzedniej generacji. W 2021 roku THQ Nordic zapowiedziało kontynuację, która debiutuje dzisiaj, 25 lat po premierze oryginału. Do recenzji Outcast – A New Beginning podchodziłem z ogromnym entuzjazmem, grę ukończyłem z poczuciem wewnętrznego rozdarcia.

Po 25 latach Adelpha to zupełnie nowe miejsce

recenzja Outcast – A New Beginning - walka z bossem

Ćwierć wieku w grach wideo to jak wieczność. Ogrom skoku technologicznego, jaki zaliczyła nasza branża, jest nie do opisania. By daleko nie szukać, wystarczy zestawić ze sobą zrzuty z wydanego w 1999 roku Outcasta oraz jeszcze świeżej kontynuacji. Co prawda oryginał nadal jest na swój sposób urokliwy, jednak dzisiaj nie zrobi na nikim wrażenia. A Outcast – A New Beginning? Jest na to dużo większa szansa, choć widać, że twórcy nie dysponowali największym budżetem. 

Korzystając z najnowszych technologii ekipa Appeal stworzyła nową wersję Adelphy. Nadzwyczajnie dużą, zróżnicowaną i bogatą w detale. Choć musicie mieć na uwadze, że nie jest to typowy otwarty świat spod szyldu tzw. Ubigame. Nie mamy tutaj wież, które odkrywałyby nam mapę. Na samym początku gry oznaczone zostają tylko największe siedliska lokalnej ludności, całą resztę musimy odkrywać sami w trakcie eksploracji. Jest to rozważny kompromis łączący oryginał ze sztuką tworzenia gier w 2024 roku.

Eksploracja jest jednym z dwóch filarów Outcast – A New Beginning. By ta się nam nie znudziła za szybko, praktycznie od samego początku gry zyskujemy dostęp do plecaka odrzutowego, pozwalającego na dotarcie do każdego miejsca na mapie. Nie licząc faktycznego końca mapy, możemy dostać się w każde miejsce. Ulepszając plecak odrzutowy, z czasem zyskamy możliwość wielokrotnego skoku, szybowania i latania. Deweloperzy pozostali wierni oryginalnym założeniom i od samego początku przed bohaterem otworem stoi cały świat i to, w którym kierunku pójdziemy, zależy wyłącznie od nas.

Co ma przełożenie na konstrukcję zadań. Poza tymi głównymi, które mają pchać historię do przodu, czekają na nas także liczne zadania poboczne. Część z nich uzupełnia główny wątek, pozostałe pozwalają poznać tajemniczy świat, bohaterów i pozostałych Talan zamieszkujących Adelphę.  Konstrukcja zadań jest mocno zróżnicowana i część aktywuje się po upływie określonego czasu lub zaliczeniu innego, w jakimś stopniu z nim powiązanego. Co jest w dobrym systemem pilnującym, by od czasu do czasu zająć się czymś innym. A pobocznych aktywności również tutaj nie brakuje. Część związana jest z eksploracją i staje się możliwa do zaliczenia po wykupieniu odpowiednich ulepszeń jetpacka, pozostałe stawiają na strzelanie (czyszczenie baz i źródeł skażenia). 

Bohater żywcem przeniesiony z lat 90.

recenzja Outcast – A New Beginning. Fabuła

Cutter Slade, główny bohater oryginału z 1999 roku wraca w kontynuacji. Nie będzie to spoilerem, gdy napiszę, że Yodowie postanowili go wskrzesić, by mógł kolejny raz uratować Adelphę. Tym razem zagrażają jej ludzie wspierani przez roboty, z którymi będziemy większość gry się zmagać. Świat wokół się zmienił, główny bohater ani jotę, co widać po jego odzywkach spotykających się z niezrozumieniem miejscowej ludności. Pewny siebie, walący między oczy, do bólu prosty bohater jest miłą odmianą w morzu gier chcących robić coś więcej z postaciami aniżeli typowego everymana. Slade taki jest, nie przeszkadza mu to, nam też nie powinno.

Zarówno główny, jak i poboczne wątki fabularne nie są na szczęście aż tak uproszczone, choć scenarzyści chyba świadomie nie wysilali się za bardzo. Nie zrozumcie mnie źle, Adelpha jest nadzwyczaj ciekawym miejscem, skrywającym wiele sekretów. Powrót Slade’a również intryguje, choć głównie osoby grające w oryginał. Jednak więcej uwagi przyłożono do ogólnej kreacji świata. W Outcast – A New Beginning stoczymy masę rozmów przybliżających nam świat i wydarzenia, które nas ominęły. W pewnym momencie czułem, że główny wątek schodzi na dalszy plan, czekając spokojnie, aż skończę wszystkie poboczne wątki. I nie powiedziałbym, że to coś złego. Podobnie było w oryginale i cieszę się, że z tego nie zrezygnowano. 

Stare w nowych ciuszkach

recenzja Outcast – A New Beginning - walka

Jak już zaznaczyłem w recenzji Outcast – A New Beginning, ekipa Appeal nie zrezygnowała z feelingu lat 90., jednocześnie postarali się o to, by gra wydawała się jak najbardziej współczesna. Dlatego mamy drzewko umiejętności, sporo znajdziek, opcję tworzenia różnorakich mikstur. Nie przesadzono jednak z tym aspektem i spokojnie możecie część tych rzeczy zignorować i grać tak, jak sobie założycie. Uwierzcie, nawet pozornie niewykonalne aktywności da się zaliczyć bez posiadania każdego ulepszenia plecaka odrzutowego.

Popracowano też nad strzelaniem, które nie jest najważniejszym aspektem tej gry, jednak go nie unikniecie. Slade dysponuje dwoma typami broni palnej, którą możemy ulepszyć, ekwipując w odpowiednie sloty dodatkowe ulepszenia zmieniające to, jak działa pistolet i karabin. I tak, są „buildy” powodujące, że każde starcie staje się trywialne. Więc szukajcie, korzystajcie i cieszcie się ze swobody, jaką daje ten tytuł.

Zależnie od sposobu gry, Outcast – A New Beginning będzie produkcją wyjątkowo długą, jeśli zapragniecie zrobić wszystko, albo nadzwyczajnie krótką i pozostawiającą uczucie niedosytu, jeśli zdecydujecie się na zaliczanie wyłącznie rzeczy związanych z wątkiem fabularnym. Kilkanaście godzin to jest takie absolutne minimum, jakie trzeba poświęcić tej grze, by ją ukończyć.

Zadowoleni będą przede wszystkim fani

recenzja Outcast – A New Beginning. Eksploracja

Oczywiście to nie jest gra bez wad. Czasami widać w Outcast – A New Beginning braki budżetowe w reżyserii scenek, którym brakuje należytej powagi. Choć z drugiej strony, jeśli ktoś się uprze, to może potraktować to jako kolejny list miłosny do kolorowych lat 90., czemu nie. Błędy niestety zdarzały mi się dokuczać, choć niezbyt często i o części twórcy wiedzą, zapowiadając już, że premierowa łatka poprawki losowe spadki animacji, które występują w trakcie podróży po Adelphie.

Wizualnie gra jest przyjemna dla oka. Większa w tym zasługa designu lokacji i odpowiedniej kolorystyki aniżeli wysokiej jakości modelom, ostrym jak żyleta teksturom i zaawansowanej fizyce. Twórcy poszli w nieco innym kierunku i ciężko się o to obrażać, nie każda gra musi żyłować sprzęty do maksimum, by można było się nią cieszyć, prawda? Pochwalić też wypada przyjemną dla ucha ścieżkę dźwiękową, mocno nawiązującą do poprzednika oraz polskie tłumaczenie. Na większe błędy nie trafiłem, więc osoby nieradzące sobie z angielskim mogą spokojnie włączyć opcję napisów (dubbingu nie polecam, jest taki sobie). No i pamiętajcie o korzystaniu z glosariusza, mnóstwo tutaj określeń, w których łatwo się pogubić. Jesteśmy przecież na obcej planecie, nieprawdaż?

Dla kogo jest więc Outcast – A New Beginning? Przede wszystkim dla fanów oryginału, którzy z uśmiechem wrócą na nowe-stare śmiecie. A co z pozostałymi graczami? Otwarty świat nie jest już żadną nowinką, więc Was ciężej będzie mi przekonać recenzją Outcast – A New Beginning do zakupu. Warto jednak spojrzeć na ten tytuł przychylnym okiem, bo mamy jednak do czynienia z nieco innym podejściem do otwartego świata. Więcej tu przygody, aniżeli odhaczania kolejnych punktów na mapie, zbierając przy okazji tonę złomu do craftingu.

Ocena - recenzja gry Outcast: A New Beginning

Atuty

  • Adelpha to wielki i przepiękny świat stworzony na potrzeby tej gry
  • Gra mocniej stawia na element przygodowy, poznawanie świata aniżeli pozostałe openworldy
  • System ulepszenia broni daje sporo swobody
  • Poza samym początkiem nie jesteśmy prowadzeni za rękę
  • Oprawa dźwiękowa
  • Polska wersja (napisy)

Wady

  • Problemy techniczne
  • Główny wątek rozwadnia się w morzu pobocznych zadań
  • Interfejsowi do śledzenia questów daleko do wygody
  • Polski dubbing

Outcast – A New Beginning to gra stojąca jedną nogą w latach 90., drugą we współczesności. W tym wypadku dziedzictwo nie jest kotwicą ciągnącą projekt na dno. Choć produkcji będzie ciężko o uwagę graczy w dobie popularności gier z otwartym światem, to warto mimo wszystko mieć na nią oko.
Graliśmy na: PS5

Paweł Musiolik Strona autora
cropper