Baby Bandito

Baby Bandito (2024) - recenzja i opinia o serialu [Netflix]. Okazja czyni złodzieja

Łukasz Musialik | 13.02, 21:00

Czy ktokolwiek z Was marzył o tym, aby dokonać skoku stulecia i uciec ze zdawałoby się milionami łatwej kasy? Pewnie wielu. Ale jeśli myślicie, że to bułka z masłem, to historia z Baby Bandito może być dla Was ostrzeżeniem, że kasa owszem daje szczęście, ale pozorne i wyłącznie na chwilę. 

A co, jeśli do tego wszystkiego dodać namiętną miłość, która może Was zdradzić, pozbawić wolności, praktycznie zniszczyć to, w co wierzyliście całym sercem? To jedno z wielu pytań, jakie stawia przed widzami ten, wydawałoby się z początku pozornie dobry serial inspirowany prawdziwymi wydarzeniami, do których doszło w Chile

Dalsza część tekstu pod wideo

Serial opowiada historię Kevina Tapia, młodego skatera, który wraz ze swoją ekipą postanawia wdrożyć plan misternego napadu na lotnisko. A wszystko przez deskę, chęć jej odzyskania i przypadkowego zdobycia planów od groźnego gangu zwanego Rzeźnikami. Kevin nie robi tego dla chciwości (a przynajmniej tak mu się wydaje), ale dla swojej mamy i po części z miłości do Génesis, bogatej dziewczyny, która nie jest do końca taka, na jaką wygląda. Serial dostępny jest na platformie streamingowej Netflix od 31 stycznia 2024 roku i składa się z ośmiu 40-minutowych odcinków.

Baby Bandito (2024) - recenzja serialu [Netflix]. Na miłość bliskich trzeba zapracować

Baby Bandito

„Baby Bandito” to połączenie kryminału, thrillera i melodramatu, który… no właśnie tutaj mam pewien problem. Serial jest, jakby to napisać, nakręcony w dość „milenialsi” sposób, jakby był skierowany bardziej do młodzieży, pokolenia Y. I to uczucie pozostaje z nami do końca, nawet w sytuacji, gdy cała ta sielanka zaczyna się zmieniać w małą rzeźnię, gdzie padają strzały, a ściany i podłoga zalewają się litrami krwi. Jaki tu widzę problem? Po prostu tego „nie czuć”. Wiadomo, że to historia, która jest inspirowana faktycznym napadem. Ale oglądając go, ciągle z tyłu głowy miałem tę dziwną myśl, że to taka lekka opowieść o młodzieży w tarapatach, którą ciężko brać na poważnie. 

Jakby ktoś do tej cienkiej jak włos historii postanowił dodać akcję, przemoc i trochę „czerwonej farby”, żeby tylko podkręcić klimat i zaliczyć do gatunku kryminalnego, bo z thrillerem to nie ma kompletnie nic wspólnego. Myślę, że sporo złej roboty tworzy (o dziwo) muzyka, dość kiepskie aktorstwo i całe to dodawanie na siłę „bezprawia”, żeby było trochę mroczniej. Ja mam wrażenie, że trochę to ośmiesza gatunek pożądanego i dobrego kryminału. Może inaczej. Traktowałbym to bardziej, jako kryminał w młodzieżowym wydaniu. Więc dojrzali odbiorcy raczej będą zawiedzeni. Widocznie nie lubię takich kiepsko zmieszanych kluch z czerwonym barszczem.

I choć scenariusz potrafi zaskoczyć i czasami da się odczuć chwile ekscytacji, przelotnego sukcesu i od groma porażek, to całość się jakoś nie spina. Scena napadu, która jest głównym tłem dla całej historii, wygląda dość marnie. Same przygotowania do niej też nie cieszą oka. Pościgi jakoś ujdą, ale gdy to wszystko się ze sobą zazębi, to robi się z tego bardzo średni serial, ze średnią akcją, średnim aktorstwem i wygląda na to, że i bardzo naciąganą, ale jednak średnią oceną. 

Baby Bandito (2024) - recenzja serialu [Netflix]. Konsekwencje naszych czynów

Baby Bandito

Serial ma słabą obsadę, która składa się z być może utalentowanych chilijskich aktorów i aktorek, czego nie udowodnili, grając w tym serialu. W roli głównej występuje Nicolás Contreras, który wciela się w Kevina, sympatycznego i odważnego skatera, który ryzykuje wszystko dla miłości. Jego partnerką jest Francisca Armstrong, która gra Génesis, piękną i inteligentną, ale też i sprytną dziewczynę (powiedzmy, że wie, kiedy zadbać o swoje bezpieczeństwo). Wśród innych ważnych postaci są: Pablo Macaya jako Pantera, najlepszy przyjaciel i wspólnik Kevina, Marcelo Alonso jako Rosjanin, bezwzględny pionek Rzeźników, Carmen Zabala jako Mística, tajemnicza i zmysłowa kobieta, która pomaga Kevinowi i jego ekipie, Lukas Vergara jako Panda, przyjaciel Kevina, Paulina Urrutia, bezkompromisowa harpia, która ściga Kevina i jego ekipę, i wielu innych, których raczej nie warto wymieniać.

Nie ukrywam, że bardzo zawiodłem się na realizacji serialu, która obejmuje reżyserię, muzykę i montaż. Reżyserem serialu jest Julio Jorquera, który ma na swoim koncie wiele ciekawych filmów i seriali, takich jak „Pulseras Rojas”, „Mary & Mike”, czy dobrze oceniany „Noticia de un Secuestro”. Jednak Jorquera nakręcił jedynie trzy odcinki. Za następne trzy odpowiedzialny jest Fernando Guzzoni, a za dwa Pepa San Martín. I to niestety widać. Historia jest przerysowana, a tempo nierówne, przez co klimat znacząco spada. Zdjęcia wykonane przez Cristiána Petrucciego są akurat całkiem dobre. Widać, że potrafi uchwycić piękno i kontrasty Santiago, miasta, w którym rozgrywa się akcja serialu. Muzyka skomponowana przez Carlosa Cabezas, który stworzył dość zróżnicowaną ścieżkę dźwiękową, zupełnie do mnie nie trafia, ale to być może kwestia gustu. No i montaż. Chciałbym napisać, że nie da się oderwać wzroku od ekranu, ale skłamałbym. 

Baby Bandito (2024) - recenzja serialu [Netflix]. Życie zawsze zsyła okazje 

Serial „Baby Bandito” to jeden z najgorszych seriali, jakie miałem okazję obejrzeć na Netflixie od początku tego roku. Oczywiście jest dużo gorszych, starszych lub nowszych, ale po historii inspirowanej faktycznymi wydarzeniami liczyłem na więcej. „Griselda” pokazała, że można to zrobić dobrze, a „Baby Bandito” wprost przeciwnie, ale to wyłącznie moja ocena. Może taki zgred jak ja nie emocjonuje się już tak młodzieżową, tkliwą historią biednego chłopaka z aspiracjami do legendarnego faceta w zielonych rajtuzach. Tyle, że Robin Hood rozdawał innym, a Kevin nachapał się tylko ze swoją gromadką (i to też nie do końca). 

Atuty

  • Historia inspirowana faktycznymi wydarzeniami,
  • Zdjęcia.

Wady

  • Gra aktorska,
  • Niekonsekwencja,
  • Nierówne tempo akcji,
  • Muzyka,
  • Nieścisłości.

Nie spodziewajcie się dobrego kryminału, o thrillerze nie wspominając. To średni serial, jakich pełno na Netflixie. Ujmę to tak — raz się uda, a raz nie. W tym przypadku coś wyraźnie nie pykło.

5,0
Łukasz Musialik Strona autora
Pasjonat gier od samego dzieciństwa, kiedy to swoją pierwszą konsolę dostał od rodziców. Od tamtej pory zafascynowany grami i ich światem, ponieważ jako dorosły uważa, że to nie tylko rozrywka, ale także sztuka, która może nas uczyć, inspirować i poruszać emocje. Nieustannie poszerza swoją wiedzę i doświadczenie w dziedzinie gier i konsol, aby móc dostarczać innym jak najbardziej wartościowe treści.
cropper