The Archies (2023)

The Archies (2023) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Gdyby Riverdale zbudowano w Indiach...

Piotrek Kamiński | 08.12.2023, 21:47

Nastoletni Archie i grupa jego bliskich przyjaciół zajmują się tym, czym zajmuje się większość nastolatków - romansuje, wygłupia się, szwęda się po mieście. Lecz kiedy skorumpowani urzędnicy będą chcieli zabrać im ich park, The Archies zrobią wszystko aby do tego nie dopuścić.

Archie jest popularnym bohaterem komiksów, którego historia sięga początku lat czterdziestych, mimo że w Polsce jego popularność wśród ostatnich pokoleń ogranicza się do występu w netflixowym "Riverdale". Mało tego, "The Archies", mimo bycia totalnie fikcyjnymi postaciami, nagrali też kilka całkiem znanych przebojów, z niezapomnianym "Sugar, sugar" na czele. Nigdy nie zapomnę miny mojego taty, kiedy dowiedział się, że jeden z kawałków jego młodości wyśpiewała kreskówka. Teraz natomiast za markę wzięło się... Bollywood. Po twojej głowie krąży zapewne wiele pytań, najważniejsze z nich to jednak proste: Czemu?!

Dalsza część tekstu pod wideo

Lata sześćdziesiąte, to było coś innego. Czasy kwiatowej rewolucji, młodzieńczych sprzeciwów przeciwko tyranii rządzących, walka z rasizmem, walka o wolność wyrazu i pokój. Dzieciaki nosiły kolorowe, szerokie ciuchy, sprzeciwiały się władzy starszych... Jarały jointy - wszystko to, z czego później śmiały się "Różowe Lata 70-te". W Indiach oczywiście panował znacznie większy reżim, a i wyzwanie nie pozwalało dzieciakom na jakieś przesadnie wielkie szaleństwa, ale trzeba przyznać, że ten dzisiejszy, typowo bollywoodzki styl kręcenia filmów niesłychanie dobrze pasuje do duch tamtych czasów. Nigdy nie spodziewałbym się, że hinduskie "Riverdale" może być rzeczywiście dobrym pomysłem, ale oto jesteśmy. Jest piątek, ósmy grudnia 2023 roku, a ja mówię ci, że "The Archies" jest nie tyle dobrym, co zwyczajnie poprawnym, zaskakująco udanym produktem. Jest z nim tylko jeden problem.

The Archies (2023) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Dla kogo to powstało?!

Ekipa na wakacjach

Fabuła filmu jest raczej podstawowa, ale trzyma się tam ustalonych przez klasyczne komiksy. Przez pierwszą połowę filmu nasi bohaterowie, Archie, Jughead, Betty, Vanessa, Reggie i reszta po prostu snują się, dają się poznać. Dowiadujemy się kto się komu podoba, jakie kto ma hobby i tak dalej. Gdzieś tam w tle, natomiast, nieśmiało wchodzi wątek korupcji w ratuszu - tata jednej z bohaterek bardzo chciałby wybudować nowy hotel w Riverdale, ale musiałby on stanąć w ikonicznym Green Park, wizytówce miasta. Skorumpowani urzędnicy będą starali się przekupić resztę aby pozwolili budowlańcom zniszczyć pół parku, a w międzyczasie nasi bohaterowie powoli zaczną dowiadywać się co się dzieje i stawiać opór. 

Gdzieś tam pomiędzy tymi wydarzeniami dostaniemy, jak to w musicalu, cała masę piosenek i tak jak nie są one jakoś bardzo bollywoodzkie w wydźwięku, tak jednak docenił bym je znacznie bardziej, gdyby wyśpiewany je w całości po angielsku, zamiast pojedynczych słów tu i tam. Trzeba jednak przyznać, że ten zwariowany styl, w którym aktorzy tańczą, śpiewają i gapią się prosto w kamerę nawet dobrze pasuje do klimatu lat sześćdziesiątych. Oglądając "The Archies" nie czułem, że to jakiś tam kolejny Bollywood, a po prostu produkcja z lat sześćdziesiątych. Zabawne co to mówi o stanie hinduskiej kinematografii.

The Archies (2023) - recenzja, opinia o filmie [Netflix]. Niby Roverdale, ale jednak New Delhi

Typowe, amerykańskie osiedle

Tym co trochę przeszkadza są plany zdjęciowe. Tak jak same wnętrza hinduskich posiadłości robią całkiem pozytywne wrażenie, tak już ulice trochę mniej. Wszędzie leży tylko piach, rosną wielkie drzewa, a same uliczki wydają się być sztuczne, jakby były jedynie niedawno zbudowanymi planami zdjęciowymi - co pewnie nie jest wcale dalekie od prawdy. Gdyby nie to, można by zapewne zapomnieć wręcz, że to Riverdale nie znajduje się wcale w Ameryce. No i gdyby nie ci aktorzy...

Młoda ekipa grającą Archie'ego i jego spółkę starają się jak mogą, ale to nie jest styl aktorstwa, do którego większość europejskiej widowni jest przyzwyczajona. Zazwyczaj wypadają całkiem sympatycznie, zwłaszcza nieogarnięty Jughead i po cichu smaląca cholewki do Archie'ego Betty, ale często przesadzają z ekspresją, jakby byli w teatrze albo, znowu, grali w produkcji sprzed sześćdziesięciu lat. I nie potrafię nie uśmiechnąć się na myśl, jak bardzo ten ichni styl jest odpowiedni do miejsca, czasu i stylu "The Archies". Szkoda jedynie, że w trakcie seansu wychodzi odrobinę mój głęboko skrywany rasizm i... no wszyscy ci aktorzy wyglądają tak samo. Podobne twarze, wszyscy o ciemnych włosach i oczach. Niby Betty dostała odrobinę rozjaśnione włosy, a Archie ma loczki, ale to naprawdę mało, w porównaniu do wyrazistych, wyróżniających się rysunków z oryginalnego komiksu. No ale trzeba przyznać, że twórcy filmu postarali się o naprawdę niezłe, oddające ducha epoki stroje, które poniekąd ratują sytuację i pozwalają nawet takiemu chłopkowi jak ja odróżnić kto jest kim!

Nie będzie to długi tekst, bo szczerze mówiąc nie za bardzo jest o czym pisać. Kiedy zobaczyłem w zapowiedziach Netfllixa tytuł "The Archies", uśmiechnąłem się pod nosem i już miałem scrollować dalej, ale kiedy zobaczyłem, że to hinduski produkt, nie mogłem przejść obok niego obojętnie. To całkiem przyjemne kino przygodowe, niby dzisiejsze, ale wyrwane jakby z zupełnie innej dekady. Z jednej strony całkiem wiernie odwzorowujące postacie stworzone przez Boba Montanę i Vica Blooma, z drugiej piekielnie wręcz niedzisiejsze, oklepane... Dziwne wręcz. Powiedzmy, że nawet cieszę się, że mam ten, lekko przydługi seans za sobą, z drugiej nie do końca wiem komu mógłbym go polecić. Tak więc odpowiadając na zadane wcześniej pytanie, nie mam pojęcia dla kogo - prócz widownią z Indii - ten film powstał. Niezła ciekawostka, ale raczej dla fanów dziwnych, pseudo nostalgicznych tworów.

Atuty

  • Widać, że autorzy lubią materiał źródłowy i starali się go jak najlepiej odwzorować;
  • Niektóre piosenki wpadają w ucho;
  • Trochę rozwleczona, ale ostatecznie nawet sensowna fabuła;
  • Jest się z czego pośmiać;
  • Bollywoodzkie Riverdale bawi już samym tym, że istnieje.

Wady

  • Miejscami bije po oczach sztucznością;
  • Spokojnie można by ściąć z pół godziny materiału;
  • Miejscami overacting;
  • Piosenki byłyby lepsze, gdyby były w całości po angielsku.

"The Archies" to mix klasyki i, hmm... nowoczesnego Bollywood, o który raczej nikt nie prosił, a który potrafi być całkiem sympatycznym kawałkiem kina, jeśli dać mu szansę. Jeśli masz ochotę na klasycznie dobry film, to nie jest tytuł dla ciebie. Jeśli natomiast szukasz czegoś niecodziennego, a przy tym po prostu niezłego, to możesz dać zabrać się do Riverdale wybudowanego gdzieś na południowoazjatyckiej wsi.

6,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper