Pan Wilk i Spółka: Bardzo złe święta (2023)

Pan Wilk i Spółka: Bardzo złe święta (2023) - recenzja, opinia o odcinku specjalnym [Netflix]. Po co to było?

Piotrek Kamiński | 07.12.2023, 21:00

Zeszłoroczny "Pan Wilk i Spółka" był bardzo udanym filmem animowanym, który zrobił niemałą furorę nawet mimo nie bycia częścią żadnej istniejącej marki. DreamWorks potrafi czasami robić takie cuda. Tak więc kiedy Netflix oznajmił, że robią krótkometrażowe side story do niego, pierwszy ustawiłem się w kolejce do oglądania. I niby wszystko z tymi "Bardzo złymi świętami" w porządku, ale czegoś tu zdecydowanie zabrakło.

To już nie pierwszy raz, kiedy Netflix gości u siebie spin-off popularnego filmu DreamWorks. W zamieszłych czasach roku 2005, duet Tom McGrath i Eric Darnell wypchnęli na świat film o grupie zwierzaków z Zoo, które przypadkiem lądują na Madagaskarze, gdzie uczą się o życiu, przyjaźni i niebezpieczeństwach świata zewnętrznego i dlaczego Król Julian jest najlepszym władcą wszechświata. Pamiętam, że jakiegoś gigantycznego wrażenia wtedy na mnie nie zrobił, ale już wydaną trzy lata później kontynuację uwielbiam do dziś. To właśnie wtedy, w 2008, po raz pierwszy wraz z kontynuacją filmu, studio wypuściło również dziejący się w tym samym świecie serial - "Pingwiny z Madagaskaru". Później podobną zagrywkę stosowali jeszcze kilkakrotnie: z "Kung-Fu Pandą", "Jak wytresować smoka", "Potwory kontra Obcy" i jeszcze paroma tytułami. I tak jak te oryginalne "Pingwiny" zawsze lubiłem, tak za inne, budżetowe wersje znanych i lubianych filmów nie chciało mi się nawet brać. Zdaje się jednak, że dzieciaki lubią te ich seriale, bo oto jesteśmy świadkami narodzin kolejnego (jak dobrze pójdzie).

Dalsza część tekstu pod wideo

Czerwone N nie zamówiło od razu całego sezonu "Pana Wilka". Na razie dostajemy krótki, około 25 minutowy odcinek specjalny, który najpewniej ma służyć wybadaniu tematu - czy marka ta ma potencjał na zostanie własnym serialem, czy film był po prostu jednorazowym sukcesem i nie ma co drążyć dalej. I tak jak wierzę, że serial o włamywaczach podczas pracy może być niezłym kawałkiem telewizji, tak nie sądzę aby ten dzisiejszy odcinek specjalny był jego idealnym pilotem. "Bardzo złe święta" same w sobie nie są wcale złe, ale brakuje im trochę wyrazistości. Nie wiem, czy miałbym ochotę teraz, po seansie sprawdzić kolejny odcinek, nawet gdyby już istniał.

Pan Wilk i Spółka: Bardzo złe święta (2023) - recenzja, opinia o odcinku specjalnym [Netflix]. Ktoś zapomniał rozwinąć podstawową koncepcję

Mecha Mikołaj

Pomysł na fabułę jest całkiem prosty, a przy tym sprytny. Rzecz dzieje się jeszcze przed filmem, a więc kiedy Pan Wilk był wciąż zwyczajnie zły i niegodziwy. Nie można jednak tak po prostu zrobić historii o złodzieju okradającym bank w święta i cześć. Młody widz musi móc wyciągnąć odpowiednie wnioski z całej opowieści. Trzeba więc było kombinować. Na szczęście aż pięć różnych osób stoi za scenariuszem tych niespełna trzydziestu minut telewizji, więc pomysłów było zapewne aż nadto. Ostatecznie postawiono na lekko niedorzeczny (i przy tym raczej umiarkowanie śmieszny) pomysł, że podczas świąt ludzie mają pracę w nosie. Tak więc kiedy Wilk i jego wspólnicy przypadkiem rujnują klimat świąt, całe miasto - razem ze strażnikami bankowymi i policją - nie ma wyjścia, będą musieli skupić się podwójnie bardzo na swoich obowiązkach, aby nie myśleć o tym, jak strasznie im przykro, że święta będą w tym roku do bani. Tak więc nasi bohaterowie, aby móc dokonać rabunku, będą musieli najpierw uratować Boże Narodzenie!

Rzecz jest bardzo króciutka, więc w typowo serialowym stylu zasądza się na kilku pomysłach, które nie wypalają w spektakularny wręcz sposób, aby ostatecznie ogarnąć wszystko na ostatnią chwilę. Prosta fabułka. Może nawet odrobinę zbyt prosta. Próżno szukać tu jakichś dodatkowych, ciekawie się zapowiadających postaci - z filmu skojarzyłem jeszcze tylko upierdliwą reporterkę, Tiffany Fluffit. Nie ma też co liczyć na jakieś intrygujące nowe oblicza głównych bohaterów. Tak samo jak i cała opowieść, tak i oni są niesamowicie wręcz zero-jedynkowi. Oglądając ma się wręcz wrażenie, że cały pomysł na ten odcinek specjalny powstał w pięć, do dziesięciu minut, po czym nikomu już nie chciało się go w żaden sposób rozbudowywać. Efektem jest tak łysa historia, że można się zastanawiać po co w ogóle było ją tworzyć? Chyba tylko z przymusu.

Pan Wilk i Spółka: Bardzo złe święta (2023) - recenzja, opinia o odcinku specjalnym [Netflix]. Wszystko jak w filmie, tylko... Słabiej 

Ebenezer Scrooge. Jakby

Sporą czerwoną flagą dla części widzów może być fakt, że absolutnie nikt z głównej obsady filmu nie powrócił do swojej roli w odcinku specjalnym. I niby Jack Black też wrócił do roli Po dopiero w ostatnim serialu o Kung-Fu Pandzie, ale tutaj nawet nie mówimy jeszcze o serialu, a pojedynczym odcinku specjalnym. Gdyby faktycznie stał za nim jakiś bardziej konkretny zamysł, jakaś pasja, to pewnie postaraliby się i o Sama Rockwella, czy innego Craiga Robinsona. Tymczasem musimy zadowolić się odpowiednio Michaelem Godere'em (w oryginalnym filmie grał zaszczytną rolę "Dostawcy" - niezły awans) i Ezekielem Ajeigbe, który ani nie brzmi za bardzo jak Robinson, ani nie powala grą jako taką.

Boli też trochę jakość samej animacji. Rozumiem, że to nie ten sam budżet, co kinowy film, ale te same dwie, z grubsza puste ulice, pozbawieni jakiegokolwiek charakteru mieszkańcy miasta i okazjonalne auto to trochę mało jak na 2023 rok. Może "Pingwinom z Madagaskaru" można by taką gafę darować, ale to dlatego, że powstały piętnaście lat wcześniej. I niby tak samo jak w przypadku głosów - efekt końcowy jest dostatecznie dobry, aby dało się te "Bardzo złe święta" w miarę bezboleśnie obejrzeć, ale zwyczajnie szkoda zmarnowanego potencjału.

Mam wrażenie, że "Pan Wilk i Spółka: Bardzo złe święta" powstał tylko dlatego, że mamy grudzień, a DreamWorks miało jakąś promocję na Black Friday, z której Netflix postanowił skorzystać. Ze niby święto zakupów było dwa tygodnie temu? No i produkt który otrzymaliśmy sprawia wrażenie, jakby właśnie tyle czasu powstawał. Boleśnie podstawowa historyjka, przesadnie budżetowa animacja, zero jakichś świeżych pomysłów. Jeśli twórcy chcieli zabić we mnie ducha świąt, tak jak Pan Wilk zepsuł święta mieszkańcom miasta, to prawie im się to udało. Ale tylko prawie.

Atuty

  • Podstawowa koncepcja miała potencjał;
  • Krótki;
  • Ze dwa razy idzie się zaśmiać.

Wady

  • Zupełnie nierozwinięty pomysł;
  • Zero nowości;
  • Bardzo budżetowa animacja;
  • Kompletnie inna względem filmu obsada;
  • Potencjalnie może zaszkodzić szansom na powstanie kontynuacji filmu.

"Bardzo złe święta" to, jak na ironię, bardzo trafny tytuł. DreamWorks zeszło tu bardzo nisko poniżej swojego klasycznego poziomu. Da się obejrzeć, tylko... Po co?

4,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper